"Green Arrow: The Wonder Year"

 

Nie tak znowuż dawno, bo zaledwie dwa lata temu (w 2007 roku) fani "Szmaragdowego Łucznika" mieli okazje zapoznać się z kolejną, zmodernizowana wersją początków tej postaci. Nie pierwszy raz w dziejach zamaskowanego alter ego Olivera Queena, osobnik ten miał wyjątkowe szczęście do tego typu opowieści. Jack Kirby, Chuck Dixon i Andy Diggle to tylko ważniejsi spośród twórców, którym dane było zmierzyć się z genezą Green Arrow. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje Mike Grell.

Trudno o bardziej kompetentną osobę w dziedzinie wspomnianej postaci niż właśnie rzeczony twórca. Ten utalentowany grafik i scenarzysta miał okazję współpracować przy tworzeniu perypetii Green Arrow już od połowy lat siedemdziesiątych, gdy po kilkuletniej przerwie wznowiono publikacje serii "Green Lantern/Green Arrow". Nie był to już jednak ten sam, prowokujący cykl zaistniały za sprawą duetu Denny O'Neil/Neal Adams, gdyż zarząd DC obawiał się kolejnych protestów ze strony dystrybutorów, w mniemaniu których komiks podejmował zbyt odważną tematykę (zwłaszcza w kontekście narkomanii). Stąd reaktywowana inkarnacja magazynu tylko w niewielkim stopniu przypominała swój odpowiednik z lat 1972-1974. Mimo to ów moment wypada uznać za kluczowy dla kariery Grella. Nie tylko dlatego, że tym samym zyskał on status regularnego rysownika w "drużynie" DC, ale też z tego względu, że po zrealizowaniu kolejnych projektów ("Warlord vol.1", "Jon Sable Freelance" dla First Comics) miał on ponownie podjąć się tworzenia przygód pyskatego łucznika.

Opublikowana latem 1987 roku autorska mini-seria Grella "The Longbow Hunters" nie tylko spotkała się z pozytywnym przyjęciem czytelniczej braci, ale też dała asumpt do zaistnienia regularnego miesięcznika poświeconego Green Arrow (do tego momentu gościł on jedynie w krótkich historyjkach, na łamach m.in. "Detective Comics"). Tytuł ten z miejsca podbił serca fanów tego typu konwencji komiksowej, stając się na kilka miesięcy najchętniej nabywaną pozycją DC. W kolejnych latach sprzedaż wahała się, pozostając jednak na więcej niż zadowalającym poziomie. Dopiero wraz z rokiem 1992 dało się zauważyć spadek zainteresowania przygodami Ollie'go w zaproponowanej przez Grella formule. Czas komiksów tworzonych w konwencji realistycznej nie tyle dobiegał końca, co raczej zmieniły się wymagania odbiorców oraz... sami odbiorcy. Zapewne w tym czasie dorosło kolejne pokolenie czytelników preferujące bardziej rozrywkowy typ opowieści obrazkowych, pełnych wybuchowych scen z udziałem naszpikowanych cyborgizacjami mutantów. Tym samym to, co czyniło "Green Arrow vol.2" komiksem wyjątkowym, u schyłku lat osiemdziesiątych, w dobie kolejnej dekady, stało się dlań przysłowiowym "gwoździem do trumny". Ogół młodszych czytelników "głosował portfelem" na efektowne (przynajmniej z pozoru...) tytuły sygnowane szyldem Image Comics. Natomiast nieco starsi stopniowo doznawali znużenia jednostajnością proponowanych przez Grella fabuł.

W tej sytuacji on i jego zespół twórczy (m.in. Julia Lacquement i Rick Hoberg) starali się ratować sytuację najskuteczniejszymi w ich mniemaniu metodami. Stąd latem 1992 roku w czteroczęściowej opowieści "The Hunt for the Red Dragon" (nr 63-66) na łamach "Green Arrow vol.2" ponownie zagościła Shado, japońska łuczniczka, z którą połączyło Ollie'go znacznie więcej niż tylko wspólna pasja... Również obecność Eddie'ego Fyresa, irlandzkiego "cyngla do wynajęcia", miała przyczynić się do wzmożenia popularności podupadającego miesięcznika. Nie dość na tym, Grell podjął jeszcze jedną służącą temu inicjatywę w postaci kolejnej mini-serii. Mowa tu o "Wonder Year", składającej się z czterech epizodów opowieści traktującej o początkach kariery Ollie'go Queena jako zamaskowanego pogromcy złoczyńców.

Zdawałoby się, że trudno o większą sztampę. Tymczasem Grell sprytnie ominął pobyt przyszłego Green Arrow na bezludnej wyspie. Sam bowiem ukazał ów moment z życia tej postaci w pierwszej części "The Longbow Hunters". Miast tego skoncentrował się na początkach jego kariery po powrocie z przymusowej zsyłki. Stąd już na pierwszych stronach niniejszej opowieści mamy do czynienia z osobnikiem w pełni ukształtowanym, świadomym swych możliwości i umiejętności, choć nie całkowicie zdecydowanym, jaką obrać drogę postępowania. Przypadek sprawia, że wykorzystując przyszykowany na bal maskowy kostium Robin Hooda ratuje życie niejakiemu Jamesowi Reynoldsowi, kandydatowi demokratów na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. To wydarzenie staje się zaczątkiem działalności Queena jako Green Arrow ("ksywa" zaistniała rzecz jasna za sprawą dziennikarzy), a także odświeżenia znajomości z jego niegdysiejszą miłością, Brianną Stone. Niebawem okazuje się, że zamachowcy nie zamierzają poprzestać na jednorazowej próbie. A to oznacza, że "Szmaragdowy Łucznik" będzie musiał ponownie wkroczyć do akcji.

Jak łatwo się domyślić, niniejszy trzon fabuły to jedynie pretekst dla bliższego przyjrzenia się okolicznościom, za sprawą których zblazowany multimilioner podjął się superbohaterskiego rzemiosła. Grell z charakterystycznym dlań wyczuciem umiejętnie wkomponował w tok akcji wszystkie te elementy, które dały początek wizerunkowi Green Arrow. Począwszy od uniformu inspirowanego - jakże by inaczej - tradycyjnym wyobrażeniem banity z Sherwood, poprzez charakterystyczną bródkę (pierwotnie również stanowiącą część kamuflażu), aż po trickowe strzały (zwłaszcza ten wątek poprowadzono bardzo udatnie, a nawet na swój sposób zabawnie). Jakkolwiek brzmiałoby to paradoksalnie, ów twórca idealnie wręcz urzeczywistnia postać "Szmaragdowego Łucznika" czyniąc go w swej pozornej zwykłości jeszcze bardziej niezwykłym. Swego czasu (w "The Longbow Hunters") "sprowadził" Ollie'go do realnie istniejącego Seattle, karząc mu porzucić fikcyjne Star City. Wtłoczył go w rzeczywiście zaistniałe wydarzenia, takie jak afera "Iran-Contras" czy obalenie panamskiego dyktatora Manuela Noriegi. Tu z kolei umieścił zawadiackiego Łucznika w konkretnym momencie dziejowym: 1972 roku, tytułowym "Cudownym Roku". Wybór tej daty nie był przypadkowy. Wówczas to bowiem, w skutek słabnącej popularności miesięcznika "Green Lantern vol.2", wspominany wyżej Denny O'Neil, zyskując wolną rękę w kwestii tego tytułu, włączył weń właśnie Green Arrow. Tym samym zapoczątkował opowieść znaną jako "Hard-Traveling Heroes", cieszącej się po dzień dzisiejszy statusem komiksu przełomowego. Był to także dobry moment dla "Szmaragdowego Łucznika", który po zmianie wizerunku i usposobienia stał się znacznie bardziej dostrzegalny, a co za tym idzie - zyskał na popularności.

Obecna w niniejszej mini-serii wersja Ollie'go to niejako "byt pośredni" pomiędzy hulaką i korzystającym z uroków życia bawidamkiem, a zacietrzewionym anarchosyndykalistą, jakim stał się po utracie rodowej fortuny oraz pamiętnej podróży poprzez Amerykę odbytej do spółki z Halem "Green Lanternem" Jordanem (o czym we wzmiankowanej chwilę temu historii "Hard-Traveling Heroes"). Nie ma w nim zatem tak charakterystycznej pretensjonalności, cholerycznego usposobienia oraz przejawów wrogości wobec policji czy armii, w mniemaniu Queena wysługujących się "kapitalistycznym wyzyskiwaczom". Na kartach "Wonder Year" próżno doszukiwać się podobnych akcentów, niemniej Grell nie byłby sobą, gdyby w odpowiednio wyważony sposób nie zasygnalizował pewnych tendencji w rysie charakterologicznym głównego bohatera, które z czasem przybiorą znaną wszystkim fanom Łucznika postać. Stąd m.in. dyskretny rzut oka na jego hippisowską przeszłość.
Omawiana mini-seria nie należy do szczególnie znanych nawet wśród czytelników pozytywnie nastawionych do perypetii nadpobudliwego herosa. W chwili jej premiery większość ówczesnych odbiorców nie pałała zbytnim entuzjazmem wobec tego typu fabuł. Młodsi mieli do wyboru całą stertę tytułów Image czy Marvela; starsi zaś mogli cieszyć się komiksami ukazującymi się w ramach uformowanego dopiero co imprintu Vertigo. Tym samym Grell trafił w przysłowiową pustkę. "Wonder Year" w niczym nie wyrastał ponad standardowe opowieści zamieszczane w ramach regularnej serii i równie dobrze mógł się sprawdzić właśnie w jej ramach jako typowa opowieść retrospektywna. Samą intrygę tej historii niestety nie sposób uznać na szczególnie oryginalną...

Zapewne gdyby niniejszą opowieść całkowicie zilustrował sam Mike, cieszyłaby się ona znacznie większym uznaniem i być może doczekałaby się po pewnym czasie wydania zbiorczego. Niestety konieczność regularnego tworzenia scenariuszy na potrzeby miesięcznika poświeconego Ollie'mu umożliwiła Grellowi wykonanie okładek oraz szkicu. Dobre i to, choć aż łezka się w oku kręci, że nie dało się więcej. Mając w pamięci pieczołowicie sporządzoną oprawę graficzną "The Longbow Hunters" można przypuszczać, że i tym razem ów autor dałby popis swego kunsztu. Tymczasem miast tego, całość pokrył tuszem Gray Marrow, grafik przeciętny, choć niewątpliwie dysponujący warsztatową biegłością. Niestety końcowy efekt jego pracy jest mało przekonujący, a zarazem sprawiający wrażenie wykonanego nie w pełni solidnie. Ukazane przezeń postacie, mimo że rozrysowane zgodnie z regułami anatomii, prezentują się momentami niczym wyzbyte choćby śladowego wyrazu manekiny z niegdysiejszych "Domów Towarowych Centrum". Szkoda, bo bardziej energiczne i szczegółowe dopracowanie szkiców Grella z całą pewnością ożywiłoby martwe momentami kadry...

Wbrew temu, co można było wysnuć z powyższych wynurzeń, "Wonder Year" nie jest komiksem słabym. Najprościej rzecz ujmując zapewne nastąpiło tzw. "obustronne zmęczenie materiału" - zarówno Grella, konsekwentnie i może nieco zbyt bezrefleksyjnie realizującego swoją wizje, jak też i znużonych czytelników wypatrujących już nieco odmiennych opowieści. Rzeczony twórca udowodnił, że mimo przeszło pięciu lat pracy nad tą postacią wciąż ma w zanadrzu garść świeżych pomysłów. Niestety nie na tyle by skonstruować z nich wybijającą się fabułę, co przy ówczesnej, bezwzględnej sytuacji rynkowej przesądziło o jej "zaginięciu" pośród zalewu innych tytułów. Zagorzali fani Ollie'go Queena nie powinni się zawieść z lubością wyszukując smaczki związane z ich ulubionym bohaterem. Przypadkowy czytelnik będzie może nie tyle rozczarowany, co bezwiednie odłoży ów tytuł na półkę nigdy już doń nie powracając. Stąd "Wonder Year", swoisty "łabędzi śpiew" zespołu twórczego Mike'a Grella (pół roku po publikacji ostatniego epizodu odsunięto ich od realizacji "Green Arrow vol.2"), wypada polecić pierwszej z wymienionych grup.

Przemysław Mazur

"Green Arrow: The Wonder Year"
Scenariusz, szkic i okładki: Mike Grell
Tusz: Gray Morrow
Kolory: Julia Lacquement
Liternictwo: Steve Haynie
Wydawca: DC Comics
Czas publikacji: luty-kwiecień 1993 roku
Druk: offset kolor
Format: 17 x 26
Okładka: miękka
Liczba stron: 32
Cena: $1,75 x 4