Trzy (w porywach do siedmiu) spojrzenia na Frederika Peetersa

 

Niedawno Post opublikował po polsku drugi tom "Lupusa". To już trzeci, wliczając "Niebieskie Pigułki", komiks tego autora w Rzeczpospolitej. Z tej okazji warto bliżej przyjrzeć się jego twórczości, zaczynając (a jakże) od "Lupusa". Post wydaje kolejne albumy niespiesznie, ale to nie szkodzi. Ten cykl można połkną na raz, a można się nim cieszyć przez długie lata. Z kolei "RG" to komiks zapowiedziany już przez Mroję, o ile się nie mylę na czerwiec, więc kto wie, może w październiku będzie w księgarniach. Ostatni rodzynek to króciutki komiks "Konstelacje", który zamknie niniejsze podsumowanie znanego mi dorobku autora. Mam nadzieję, że czytelnikom KZ lektura komiksów Peetersa sprawi tyle samo radości, co mnie.


"Lupus" (tomy 1-4)
Wydawca: Atrabile 01.2003 - 03.2006
Cena (komplet): 70 €


Lekturę samodzielnej twórczości Peetersa (do stworzonego wspólnie z Dragonem "RG" jeszcze wrócę) należy niewątpliwie rozpocząć od jego głównego dzieła, czyli "Niebieskich Pigułek". Nagrodzony w Angouleme jako najlepszy album, komiks ten jest także zdobywcą Polskiego Alph Art i to właśnie ten wybór zadecydował zapewne o jego opublikowaniu w Polsce przez Post. "Niebieskie Pigułki" w bardzo osobisty sposób opowiadają o trudnej miłości głównego bohatera i wydaje mi się, że jest to jeden z dziesięciu najlepszych komiksów wydanych w Polsce. Jeśli go jeszcze nie czytałeś, to zaznaczam, że opisywane tu komiksy należy traktować jako uzupełnienie tej podstawowej pozycji. Szczególnie dotyczy to właśnie "Lupusa", który i tematycznie, i w sposobie prowadzenia opowieści bardzo do "Niebieskich Pigułek" nawiązuje. Ponieważ zakładam, że polskiemu czytelnikowi mogą być znane tylko te dwa tytuły, może on nawet wyrobić sobie dość zwodnicze wyobrażenie, że twórczość Szwajcara kręci się zawsze wokół tych samych zagadnień, co najwyżej zmienia się sceneria z obyczajowej na SF. To błąd - zarówno seria "RG" jak i nowelka "Konstelacja" zupełnie się z tego schematu wyłamują.

Wrócimy jednak do "Lupusa". Jest to zamknięty, czterotomowy cykl opowiadający ponownie - o trudnej miłości głównego bohatera (czytelnik bez trudu rozpoznaje w nim autora). Drugim wątkiem poruszanym w komiksie jest przyjaźń między Lupusem i Tony'm, który moim zdaniem jest najciekawszą postacią cyklu i wielka szkoda, że w tomie pierwszym znika z pola widzenia (wraca jednak często we wspomnieniach, snach itp.). Pierwszy tom "Lupusa" został doceniony w ramach Polskiego Alph Artu i trzeba przyznać, że jest on naprawdę intrygującym początkiem serii. Historia świetnie się zapowiada i właściwie autor może ją pchnąć w zupełnie dowolnym kierunku. Tego nawet byśmy się po nim spodziewali, tymczasem... Tymczasem coś nawala. Kolejne tomy właściwie nie wnoszą nic nowego. Oczywiście są tu znakomite postaci, ciekawe przygody, ale nie ma tego ciosu między oczy, jaki Peeters potrafi zadać czytelnikowi swoimi obserwacjami i trafnymi portretami żywych ludzi. Wygląda to trochę tak, jakby komiks obyczajowy przerodził się w spokojną space operę i na tym polu Peeters też doskonale sobie radzi, np. wprowadzając wymyślne odmiany życia biologicznego, jednak czytelnik ma wrażenie, że nie o to w tym komiksie tak naprawdę chodzi. Z jednej strony - szacunek dla mistrza za takie mieszanie gatunków i wprowadzenie czegoś nowego do komiksowego zestawu klisz (obyczajowe SF, hmmm, coś jakby "Solaris" w obrazkach). Z drugiej - SF to gatunek bardzo trudny i stawia wysoko poprzeczkę. Trzeba mieć naprawdę oryginalną i wszechstronną wizję świata, aby przekonać do niej czytelników. Tymczasem w "Lupusie" kosmiczne wyprawy wydają się być przenośnią do opowiedzenia całkiem współczesnej historii trojga młodych ludzi, zagubionych wśród tradycyjnych problemów wchodzenia w dorosłość. Seria rozwija się więc według schematu: tom pierwszy - zawiązanie akcji, tomy drugi i trzeci - przygody w kosmosie, tom czwarty - no właśnie... W tomie czwartym nadchodzi długo oczekiwane walnięcie w łeb i Peeters pokazuje, na co naprawdę go stać. Dla zakończenia "Lupusa" warto się przez tę serię przebić, nawet jeśli sceneria podróży międzygwiezdnych i polowań na wielkie morskie potwory to zupełnie nie nasza bajka. Za czwarty tom "Lupusa" autor ten zdobył kolejną nagrodę w Angoulememe (po czterech wcześniejszych nominacjach) i wydaje mi się, że to właśnie on nadaje cyklowi ostateczny, mistrzowski szlif. Post wydał drugi tom po czterech latach od pierwszego, więc pewnie na zakończenie po polsku przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, jednak jestem przekonany, że warto. Szczególnie, jeśli komuś podobały się "Pigułki", "Fun Home", czy "Ghostworld". To spojrzenie na świat pod podobnym kątem.


"RG" (tomy 1-2)
Wydawca: Gallimard 05.2007- 03.2008
Cena (kuferek): 33 €

W przedmowie do "RG" Joann Sfar napisał, że jego współautorzy - Frederik Peeters i Pierre Dragon są do siebie tak niepodobni, że to przedsięwzięcie musiało się udać. Rzeczywiście - seria ta (w albumie "Bangkok-Belleville" zapowiedziany jest trzeci tom, choć nie wiadomo jeszcze, pod jakim tytułem i czy w ogóle się ukaże, ponieważ na bedetheque.com seria jest oznaczona jako zakończona) jest zupełnie inna od pozostałych dokonań Peetersa, a nawet powiem więcej - swoim realizmem wyróżnia się bardzo korzystnie na tle współczesnego komiksowego (i nie tylko) mainstreamu sensacyjnego. RG to skrót od Rensaignements Generaux, czyli policji wywiadowczej, której celem jest zbieranie informacji mogących wpłynąć na bezpieczeństwo stanu. Byłby to kolejny komiks o dzielnych agentach, gdyby nie jeden szczegół - Pierre Dragon, w odróżnieniu od typowego scenarzysty, przepracował trzydzieści lat w różnych formacjach policyjnych, a wydarzenia opisane w komiksie są oparte o jego szczegółową wiedzę o pracy wywiadowczej. Zapomnijcie więc o efektownych strzelaninach, stereotypwych bad guyach wyciętych spod tego samego szablonu, czy drinkach martini w eleganckich kasynach. Praca wywiadu to długie godziny spędzone na żmudnych obserwacjach, współpraca i rywalizacja między różnymi komórkami bezpieczeństwa Francji i zaprzyjaźnionych krajów i trudne relacje z bliskimi, dla których nigdy nie ma czasu. Ja strasznie w ten komiks wsiąkłem z dwóch powodów - opowieści Dragona dostrojone i zilustrowane przez Peetersa to wspaniałe przygody opisujące rzeczywiste problemy, z jakimi borykają się francuscy policjanci, a areną tych wydarzeń jest wielobarwny, multikulturowy Paryż ze swoimi zabytkowymi dzielnicami, sklepikami i hotelami, w których kręcą się osobnicy o różnej proweniencji. Czytając "RG" po prostu przenosimy się w te miejsca, spędzamy z Dragonem i jego kolegami czas w zaparkowanych furgonatkach czekając na handlarzy podrabianych ubrań lub śledząc trasy przerzutowe nielegalnych imigrantów. A wokół tętni życie wielomilionowej metropolii i w tym rytmie przebiegają opisywane przez autorów wydarzenia. To jedyny komiks z opisywanych w tym artykule, który wydany jest w kolorze, ale nie bez przyczyny - wszystkie barwy Paryża znajdują tu swoje miejsce, a Peeters uczynił to miasto jeszcze jednym bohaterem komiksu - w pierwszej i ostatniej scenie tomu "Riyad-sur-Seine" plątanina uliczek miasta jest porównana z gąszczem gałęzi pozbawionych liści drzew.

Każdy z tomów ma ponad 100 stron, więc zapewnia lekturę na wiele godzin, a jeśli ktoś znajduje cenę 33 euro za sympatyczny kuferek zbyt wysoką - można kupić oba tomy oddzielnie, oszczędzając w ten sposób 2 euro. Mroja nie podała jeszcze polskiej ceny, ale zapewne przy obecnym kursie euro nie będzie wyższa od francuskiej. Komiksy ukazały się w serii Bayou prowadzonej przez Joanna Sfara, w której wydano również m.in. znane już w Polsce tytuły, takie jak "Klezmerzy", "Alieen" oraz "Sala Prób".

Jakieś pytania? Opowieść toczy się w zmiennym tempie, mamy tu oczywiście sporo akcji, ale jest też miejsce na zabawne dialogi, jak choćby wymiana zdań z agentami specjalnymi przysłanymi przez szefa komórki FBI w Paryżu: - "Muszę powiedzieć, że wykonujecie doskonałą robotę. Sądzimy, że Francja ma drugie najlepsze służby specjalne na świecie". - "Cha cha, tak mi się zdaje. Zaraz po Izraelu". We Francji komiks ukazał się w twardej oprawie (inaczej niż "Lupus" i "Konstelacja"), ale jak będzie to wydane w Polsce, Mroja jeszcze nie podała do informacji, spodziewam się, że nieco mniej ekstrawagancko, ale w tym komiksie liczy się przede wszystkim radość czytania, a nie wygląd na półce. Na festiwalu w Angouleme pierwszy tom "RG" zdobył w 2008 roku nagrodę "Essentiel" - drugą z rzędu (po "Lupusie") przyznaną na tym Festiwalu Peetersowi.


"Constellation"
Wydawca: L'Association 09.2002
Cena: 6 €

"Konstelacja" to dość krótki komiks, zaledwie 30 stron w czerni i bieli opublikowane przez L'Association w ramach niemal równie prestiżowej kolekcji Mimolette, w ramach której publikują tacy twórcy jak Trondheim, David B., Francois Ayroles, Joann Sfar, Winshluss, Willem, Baudoin i wielu innych. I znów niespodzianka: jest to komiks szpiegowski! Jego akcja toczy się na pokładzie samolotu (już na okładce widać pewną dynamikę, jaka towarzyszyć będzie opisywanym wydarzeniom). Ma dość ciekawą i nietypową konstrukcję, a mianowicie te same wydarzenia opisywane są z punktu widzenia trzech różnych postaci, po 10 stron na każdą z tych historii. Oznacza to, że de facto śledzimy bardzo krótki wycinek z życia trojga bohaterów, za to niezwykle intensywny. Akcja rozpoczyna się o godzinie 17:31 (nie wiadomo jakiego czasu, ale to szczegół, bo nie wiemy też jaki jest dzień ani miesiąc, tylko rok podano - 1957). Samolot leci z Paryża do Nowego Jorku. Na jego pokładzie znajduje się szpieg, który wraca z wykonanej misji. Jest zdenerwowany, ma złe przeczucia, co gorsza przysiada się do niego dziwna pisarka mówiąca z rosyjskim akcentem, która oblewa go herbatą, a steward patrzy na niego wilkiem. Wszystko to sprawia, że naszemu bohaterowi drżą ręce, musi uspokoi się w pokładowej łazience, planuje nawet złożenie dymisji. W dodatku współpasażera wypytuje go o sprawy zawodowe, więc musi wyrecytować przygotowaną zawczasu historię o produkcji preparatów owadobójczych. W końcu jego niepokój mija, a Rosjanka spokojnie zasypia. Za tymi prostymi wydarzeniami kryje się jednak drugie dno, które czytelnik poznaje dopiero, gdy prześledzi opisane sytuacje oczami dwojga innych osób znajdujących się na pokładzie. Peeters pokazuje, że dobrze się czuje w różnych komiksowych konwencjach i opowieści o zabarwieniu autobiograficznym go nie ograniczają w żaden sposób. Rysunki nie odbiegają znacząco od tego, co znamy z "Lupusa", ale tym razem rysownik posługuje się skalą szarości, nie tylko czernią i bielą. Niewygórowana cena tego komiksu być może sprawi, że większa liczba czytelników zechce się z nim zapoznać, a że jest dość skondensowany w formie, nie ma przeszkód, żeby szybko wejść z jego pomocą w świat stworzony przez Frederika Peetersa. Od razu trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to w jego twórczości pozycja ani reprezentatywna ani niezastąpiona, więc należy ją traktować raczej, jako sympatyczną komiksową ciekawostkę w dorobku tego artysty. Jako ciekawostkę mogę napisać, że komiks jest dostępny w bibliotece Instytutu Francuskiego w Warszawie, a notatka na wewnętrznej stronie okładki wskazuje, że został jej przekazany przez kogoś w darze. Jedno jest pewne - Frederik Peeters to artysta nietuzinkowy i jeszcze nie raz o nim usłyszymy.

Arek Królak