"Za garść posoki"

 

"Za garść dolarów" to pierwsza część filmowej trylogii wyreżyserowanej przez Sergio Leone, w której głównym bohaterem jest bezimienny rewolwerowiec grany przez Clinta Eastwooda. Scenariusz tego spaghetti westernu opiera się o "Straż przyboczną" zafascynowanego amerykańskim kinem Akiry Kurosawy z Toshiro Mifune w roli samuraja Senjuro. Komiks Kevina Eastmana i Simone'a Bisley'a, a i owszem, przywodzi na myśl powyższe produkcje, lecz reprezentuje zupełnie inny gatunek - jest to historia erotyczna.

Motyw przewodni wszystkich trzech historii jest bardzo prosty. Otóż do niewielkiego, oddalonego od cywilizacji miasteczka przybywa samotny bohater, w ostatnim przypadku jest to bohaterka, którego możliwością zysku i ocalenia życia zwodzą dwie zwalczające się nawzajem grupy trzymające mieszkańców za gardła. Ostatecznie śmiałek przystaje na warunki obydwu z nich, grając rolę dwulicowego sprzedajnego rewolweru do wynajęcia, któremu po prostu zależy na tym, żeby zarobić swoje nie dbając o czyjkolwiek interes. Poza swoim, ma się rozumieć. U Kurosawy opowieść rozgrywa się w XIX-wiecznej Japonii. U Leone akcja toczy się na Dzikim Zachodzie. Eastman również zrealizował swój scenariusz w konwencji westernu.

Oto w amerykańskim miasteczku położonym z dala od cywilizacji pojawia się bliżej nieznana nikomu kobieta. Warto dodać, że zupełnie naga, mogąca przy tym pochwalić się osobliwie dużymi walorami świadczącymi o jej kobiecości, lecz nie tylko. Bohaterka ma również celne oko, a odziana w kowbojski strój wygląda nawet lepiej niż bez niego, choć to kwestia gustu. Mieszkańcy miasteczka są chyba równie nietypowi, jak ona. Dzielą się na wampiry i zombie - dwa zwalczające się obozy. Znajomość pierwowzoru pozwala wnet domyślić się, jak mniej więcej potoczy się historia, natomiast jej wyróżnikiem jest solidna dawka przemocy i erotyki, przejaskrawionych na wiele sposobów ku niewątpliwej uciesze autorów.

Wydaje się, że Bisley podszedł do realizacji projektu bez większego przygotowania, to znaczy na luzie. Plansze zostały przygotowane przede wszystkim w technice ołówkowej, raczej mniej niż bardziej starannej, bardzo umownej w ekspresji, bez większej dbałości o detal. Oto bowiem główna bohaterka, odziana bardzo skąpo, tudzież bez większych kompleksów eksponująca swe wdzięki, co rusz wygląda trochę inaczej. Można przyjąć, że jej piersi zmieniają swą wielkość na niemal każdym rysunku, co mogłoby zostać potraktowane w kategorii "widzi mi się" artysty. Z kolei niektóre portrety nieumarłych są naprawdę wyjątkowe. Taki urok kreacji popularnego Biza.

Włoski reżyser przegrał proces wytoczony mu przez jedną z najznakomitszych osobowości kina Kraju Kwitnącej Wiśni. Przedmiotem sporu było bezprawne wykorzystanie scenariusza Akiry Korosawy i Ryzo Kikusihmy właściwie bez jakichkolwiek większych zmian. Komiks "Za garść posoki" jest po części adaptacją dzieła oryginalnego, lecz tak naprawdę to jedynie trawestacja motywu przewodniego. Trawestacja tak daleko idąca, że chyba nikt nie próbowałby się procesować o powielanie jakiegokolwiek wzorca. Przyjmując album za wynik zabawy konwencją, można uznać, że trafi on w gusta poszukujących tego typu wrażeń czytelników. Mnie Eastman z Bisleyem nie przekonali.

Jakub Syty

"Za garść posoki"
Scenariusz: Kevin Eastman
Rysunki: Simon Bisley
Wydawnictwo: Hella Komiks
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2008
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Format: 21 x 28 cm
Stron: 96
Cena: 32 zł