Relacja z I Tczewskich Spotkań Komiksowych

 

Niedziela - 7 grudnia 2008 r. Ta data powinna być zapamiętana przez każdego fanatyka komiksu wywodzącego się z Kociewia. Tego dnia właśnie miały bowiem miejsce I Tczewskie Spotkania Komiksowe.

Jako rodowity tczewianin nie mogłem odmówić sobie przyjemności udania się na tę imprezę. Po wielu latach w końcu tego typu wydarzenie miałem praktycznie na wyciągnięcie ręki. Do tej pory skazany byłem na kilkusetkilometrowe wyprawy do Łodzi czy Warszawy lub w najlepszym wypadku do Gdańska, więc z mojego punktu widzenia ogromnym plusem tego spotkania była oczywiście jego lokalizacja. W celu przekonania się, czy tych "plusów dodatnich" było więcej należy zapoznać się z dalszym ciągiem niniejszej relacji.

Od razu zaznaczam, że nie byłem świadkiem wszystkich atrakcji przedmiotowych spotkań. Nastawiłem się głównie na prelekcję prof. Jerzego Szyłaka. Z tego powodu przybyłem na miejsce dopiero ok. godziny 17.30. Właśnie kończyło się spotkanie z Januszem Wyrzykowskim. Co prawda byłem tylko na jego niewielkim fragmencie, jednakże wystarczy to do wyciągnięcia wniosku, który potwierdził zresztą w ostatnim zdaniu sam Wyrzykowski , że nie jest on najlepszym mówcą.

Następnie, po ok. 5-cio minutowych przygotowaniach, rozpoczął się wyczekiwany przeze mnie wykład prof. Szyłaka na temat funkcji komiksowego kadru. Pan profesor wymienił tych funkcji aż szesnaście, omawiając je tak dokładnie, że zaplanowane na godzinę spotkanie przeciągnęło się do dwóch. Prelekcja okraszona była pokazem skanów wyświetlanych na wielkim ekranie, dzięki któremu łatwiej było zrozumieć omawianą materię. Funkcje komiksowego kadru były omówione na przykładzie takich komiksów, jak chociażby "Kaznodzieja" czy "Hellblazer". Do tego punktu programu nie mam żadnych zastrzeżeń. Wykład, jak przystało na profesora wyższej uczelni, przeprowadzony został na najwyższym poziomie.

Po wystąpieniu prof. Szyłaka nastąpiło automatyczne przejście do spotkania z KRLem. Pośpiech umotywowany był tym, iż poprzedzający wykład, jak wspomniałem, "nieco" się przeciągnął, a autor "Ligi Obrońców Ziemi" spieszył się na ostatni pociąg do Gdańska. Niestety, ja w tym momencie również musiałem się ulotnić, więc o szczegółach spotkania z Kalinowskim nie mogę nic więcej napisać.

Oceniając imprezę należy pochwalić organizatorów przede wszystkim za bufet oraz kącik czytelniczy, w którym było wystawionych kilka ciekawych komiksów. W tzw. sali gier można było natomiast podziwiać wystawę komiksu szwajcarskiego. Była ona bardzo ciekawa, jednakże w kontemplacji poszczególnych plansz przeszkadzała hałaśliwa grupka fanatyków gier planszowych i karcianych głośno wyrażająca swoje emocje. Klimat imprezy był kameralny, co w moim odczuciu nie jest wadą, lecz dużą zaletą. Świetnym pomysłem były bowiem wygodne kanapy ustawione przy ścianach pomieszczenia, co pozwalało na niemalże bezpośredni kontakt z danym gościem. In minus należy zapisać jednak brak właściwego ogrzewania. Było po prostu zimno i sytuacji tej nie poprawił zbytnio nawet gazowy grzejnik umieszczony w sali wykładowej.

Podsumowując imprezę należy jednakże stwierdzić, że była ona udana. Poziomem nie odbiegała ona od większości GDAK-ów (inna sprawa, że GDAKi do ekstraklasy nie należą). Biorąc pod uwagę, że był to debiut tczewskich spotkań, jestem z nich bardzo zadowolony. Jednocześnie wyrażam nadzieję, że nie było to incydentalne wydarzenie i Tczewskie (jak to pięknie brzmi!) Spotkania Komiksowe na stałe wpiszą się w kalendarz imprez obowiązkowych dla każdego miłośnika komiksów.

Sebastian "Seba" Pestka