Dziedzictwo "Marvel Comics Star Wars"

 

"Marvel Comics Star Wars" to najdłuższa seria komiksowa "Star Wars", jaka dotychczas powstała. Liczy ona aż 107 zeszytów, które były wydawane przez prawie dziesięć lat. Historia naszej serii rozpoczęła się w lipcu 1977 roku, kiedy to wydawnictwo Marvel wydało komiksową adaptację filmu "Gwiezdne Wojny" (później nazwane "Nową nadzieją"). Koleje numery ukazywały się w sprzedaży raz w miesiącu. W grudniu 1977 roku nastąpił wielki przełom w losach serii. Otóż na ostatniej stronie "MCSW" #6 zamieszczono oficjalną zapowiedź kontynuacji komiksowych przygód filmowych bohaterów "Gwiezdnych Wojen". Była to bardzo radosna wiadomość dla ówczesnych fanów "Star Wars", których oczekiwanie na kolejny Epizod miało zostać mile wypełnione. Od tego momentu seria była nieprzerwanie wydawana aż do września 1986 roku. Na swoim szlaku pochłonęła dwie adaptacje Epizodów: "Nową nadzieję" i "Imperium kontratakuje". "Powrót Jedi" został wydany osobno, by nie przerywać akcji, jaka toczyła się w "MCSW", jednak tworzyli go ci sami ludzie, co wiodącą serię.


Okładka numeru 1


Okładka numeru 107

Swoistym uzupełnieniem "MCSW" stało się ekskluzywne wydanie "Annual", które pojawiało się w sprzedaży w odstępie przynajmniej rocznym. Ukazały się trzy numery Annuala, w: 1979, 1982 i 1983 roku. Co ciekawe, w pierwszym specjalnym zeszycie wspomniana jest historia, w której Obi-Wan Kenobi i jego uczniowie: Anakin Skywalker i Darth Vader przybywają w czasie wojen klonów na planetę Skye by nie dopuścić do jej zniszczenia. Każdy, kto z "Gwiezdnymi Wojnami" obcował chociaż przez chwilę wie, że Skywalker i Vader to ta sama osoba. W zasadzie nie jest to nawet błąd, bowiem o tym, że Anakin przeszedł na Ciemną Stronę Mocy dowiedzieliśmy się w 1980 roku. A więc na tamte czasy teza ze Skye była jak najbardziej trafna.


ANNUAL #1


ANNUAL #2


ANNUAL #3

"MCSW" stanowi niesamowity zbiór okładek. W końcu przy stu-siedmiu numerach jest w czym przebierać. Adaptacja "Imperium kontratakuje" zawierała dodatkowe wewnętrzne okładki. Pod koniec 2007 roku Pablo Hidalgo na oficjalnej stronie "Star Wars" opublikował swoją listę najlepszych okładek "MCSW".

10. In Battle With Darth Vader

 

 

 

 

 

9. The Mind Spiker

 

 

 

 

 

8. The Ultimate Gamble

 

 

 

 

 

7. The Stenax Shuffle

 

 

 

 

 

6. The Party's Over

 

 

 

 

 

5. Dark Lord's Gambit

 

 

 

 

 

4. Pariah!

 

 

 

 

 

3. To Take the Tarkin

 

 

 

 

 

2. Small Wars

 

 

 

 

 

1. The Search Begins

 

 

 

 

 

Dla dzisiejszego fana "Gwiezdnych Wojen" komiksy Marvela są reliktem przeszłości. Materią, która powstała dawno, dawno temu w odległej galaktyce i dziś jest nieaktualna. Nic bardziej mylnego. Według wydawców produktów każdy komiks, książka, gra jest jak najbardziej kanoniczna. Są jednak małe odstępstwa, które maniakom spójności chronologii uproszczą nieco życie. Tak więc każdą przeczytaną historię nie należy brać dosłownie i należy ją rozpatrywać w kategoriach szerszych. Dla przykładu wszystkie rysowane wariacje na temat gwiezdnych niszczycieli, to po prostu udoskonalane wersje tej klasy statków, a nie nowe modele. Z problemem liniowości pomysłów seria boryka się głównie na początku.

Drugim spojrzeniem na kanoniczność serii jest węższe ujęcie, które zakłada, że każe wydarzenie przedstawione w komiksie musi znaleźć swoje pokrycie w innym źródle. Wtedy możemy nazwać je w pełni kanonicznym. Najlepszym przykładem jest postać Lumiyi, która według tej teorii weszła do kanonu wraz z zapowiedzią serii książkowej "Dziedzictwo Mocy", w której jest jedną z głównych postaci. Podobnie może być traktowana komiksowe "Tales", które są zbiorem krótkich historyjek, nie zawsze współgrających z innymi. Taka opcja ma zdecydowanie więcej zwolenników wśród fanów, niż w przypadku ujęcia szerokiego.

Problem kanoniczności całej twórczość Marvela pojawia się obecnie i to w dość dotkliwy sposób. Wiele osób zepchnęło w niepamięć "MCSW", kiedy wydawnictwo Dark Horse rozpoczęło wydawanie serii "Empire" a później "Rebellion", które opowiadają o losach Luke'a Skywalkera, Hana Solo i księżniczki Lei w czasach Rebelii. Dochodzi do sytuacji, w której nowe serie zapełniają najstarszy obszar na nowo. Można to oczywiście wytłumaczyć i to w dość prosty sposób. Otóż okres najzacieklejszych walk między Imperium a Rebelią to prawie 4 lata. Jest to więc bardzo długi przedział czasu, dlatego można śmiało powiedzieć, że wydarzenia z każdej serii mogą w chronologii zaistnieć bez problemu. Każdy, kto bliżej przyjrzał się wszystkim seriom z tego okresu wie, że kolejnych wydarzeń nie było aż tak wiele i 4 lata zupełnie starczą by całość odpowiednio uporządkować. Ano właśnie... Uporządkować. Nikt się jeszcze tego zadania nie podjął, z uwagi na sporą ilość źródeł. Miejmy nadzieję, że w fandomie pojawi się kiedyś taki śmiałek.

Wbrew wszystkiemu, co można myśleć na temat "MCSW" ma ona wiele wspólnego z "Empire" i "Rebllion". Pierwszy i najważniejszym jest wzmianka w "MCSW" #2 postaci Tanka, który był głównym bohaterem przełomu nowych serii. Tak też Marvele były świetnym wzorcem dla późniejszych twórców. Podobnie traktowano wiele wątków oraz zachowania pewnych grup ludzi - głównie Rebeliantów i Imperialnych. Tak też motywem przewodnim dla wszystkich serii stało się poszukiwanie floty Rebeliantów, która była swoistą osią napędzającą bieg wydarzeń. Innowacje techniczne są także wspólną serii, na które nacisk był kładziony w szczególności w "MCSW". Do tego dochodzą ryzykowne zamachy Rebeliantów na Imperialne instalacje. W szczególności obecnie jest to dominujący sposób prowadzenia fabuły. Trudno tutaj ukrywać, że jest ona jak najbardziej trafny i pokazuje w końcu, na czym tak naprawdę polegała Rebelia.

Te 10 lat w czasie, w którym "MCSW" było wydawane, można podzielić na trzy ery rysowników. Każda z nich charakteryzuje się swoim sposobem rysowania poszczególnych postaci, okrętów, robotów i pojazdów. W całej tej wyliczance dochodzi do małych odstępstw, wiąże się to głównie z gościnnymi występami niektórych rysowników, ale nie zmienia to istotnie charakteru całego podziału:

I era (totalne zagubienie):
Chayakin/Layhola (#1-10)
Infantino/Day/Waicek (#11-37)

II era (wzorowe odwzorowanie):
Wiliamson/Garzon (#39-44)
Infantino/Palmer/Simons (#45-50)
Simons (#51-67)

III era (utrata klimatu):
Day (#68-69)
Frenz (#70-85)
McLead/Blevin (#86-90)
Martin/Layhola (#91-107)

Co tak naprawdę pozostawił nam w spadku Marvel? Jest tego oczywiście bardzo wiele. Po pierwsze całą masę postaci, które starały się z całych sił uprzykrzyć życie Rebeliantom. Były one miłą odmianą dla dość sztampowego Dartha Vadera. Zacznijmy może od początku:

- Crisom Jack - rudobrody pirat, który odebrał Hanowi Solo pieniądze na spłatę długów u Jabby, które otrzymał od Rebeliantów za pomoc w uwolnieniu księżniczki Lei,

- Jabba Hut - w adaptacji komiksowej Jabba jeszcze nie miał swojego "oficjalnego" kształtu, był zwykłym humanoidem, zbliżonym wyglądem do Durosa,

- rodzina Tagge - znana w galaktyce rodzina mająca wpływy w strukturach Imperium rywalizowała o prym na dworze Imperatora i próbowała zdławić Rebelię; najstarszym z rodzeństwa Tagge był baron Orman,

- Shira Brie - była Rebeliantką i towarzyszką Luke'a Skywalkera, okazała się być szpiegiem na usługach Dartha Vadera, po nieszczęśliwym wypadku przywdziała pancerz podtrzymujący jej życie i stała się uczennicą Lorda Sithów,

- Nagai - była to rasa, którą Lumiya wykorzystała w swojej krucjacie przeciwko Sojuszowi Wolnych Planet i Luke'owi Skywalkerowi, ich przywódcami w wojnie byli Den i Knife.

Ciekawostką jest postęp postrzegania technologii w "MCSW" i to, jak ona się zmieniała wraz z upływem czasu. Głównymi punktami w tej dziedzinie są przede wszystkim Epizody, które z każdym pojawieniem się na ekranie zmieniały statki i pojazdy niemiłosiernie. Tak też po "Nowej nadziei" widywaliśmy tylko różne wersje gwiezdnych niszczycieli i koreliańskich korwet. Natomiast już po "Imperium kontratakuje" rysownicy byli bardziej odważni i pozwalali sobie na tworzenie znacznie fantazyjnych kształtów. "Powrót Jedi" wprowadził już prawdziwą rewolucję w tej kwestii. Różnorodne kształty okrętów Rebelii znacząco wpłynęły na ich komiksowy wizerunek. Dzięki temu w późniejszych numerach czuć było powiew świeżości. Do kanonu na stałe wprowadzono także lekki krążownik Carick, który był wręcz nieodłącznym elementem komiksów post-TESB. Z ciekawszych instalacji kosmicznych wyłapać można stację orbitalną Koło, która była jednym wielkim kasynem gry.

Mając do dyspozycji aż 107 zeszytów nie łatwo było kręcić akcję wokół filmowych miejsc. Od początku więc w serii była potrzeba na nowe planety i lokacje. Scenarzyści w tej kwestii spisali się na medal i dzięki nim do dzisiaj popularne są takie planety jak: Mandalore, Metalorn, Zeltron czy też Bespin. Tego ostatniego nie należy mylić z Miastem w Chmurach, a kojarzyć z powierzchnią, nad którą owa kopalnia stacjonowała.

 

Nowe planety dały nam też nowe rasy, które je zamieszkiwały. W efekcie poznaliśmy bliżej kulturę Mandalorian, Zeltronów, Nagai czy Toffów. Większa część z tych populacji na stałe zadomowiła się w uniwersum "Star Wars" i jest tak popularna, że nawet dziś mało kto wie gdzie miały one swoje źródło.

Prawdziwą spuścizną "MCSW" są jednak dwie bardzo ważne kwestie. Po pierwsze organizacja, w jaką przemienił się Sojusz Rebeliantów kilka tygodni po bitwie o Endor. Rzecz obecnie zapominana, lecz która dała Rebeliantom podwaliny do budowania w niedalekiej przyszłości nowego galaktycznego państwa. Drugą sprawą jest niewątpliwie osoba Lumiyi, bez której seria książkowa "Dziedzictwo Mocy" wyglądałaby zupełnie inaczej niż obecnie. W początkowych szkicach przewodnikiem Jacena Solo miał być czarnoksiężnik poznany w czasie jego podróży w kultach Mocy. Ostatecznie jednak sięgnięto do Marveli i zdecydowano się na wprowadzenie do gry Lumiye - Mroczną Lady Sithów.


Sojusz Wolnych Planet


LUMIYA

Luke Skywalker, jakiego znamy z okresu jego walki z Lumiyą doczekał się nawet swojej miniaturki w grze "Star Wars Miniaturek". W specjalnym dodatku z okazji trzydziestolecia "Gwiezdnych Wojen" pojawił się Luke Skywalker, Champion of the Force, który do dziś jest najlepszą figurką tej postaci w frakcji Rebeliantów.

"Marvel Comics Star Wars" może się nie podobać, można jej niedoceniać, można tej serii wiele zarzucić, można także jej nie czytać i omijać szerokim łukiem. Nie da się natomiast nie natrafić na jej dziedzictwo, które w obecnych "Gwiezdnych Wojnach" jest tak powszechne, że nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić naszego ukochanego uniwersum bez nich...

Łukasz "Nestor" Woźny