Etrigan: To naked eye, dear sir, you're whole, but to Elohim's eyes, your'e cause to shive !
Have you not yet gleaned your unnatural role? You're not the archer, sir...you're just his quiver!

Green Arrow: Will you shut the hell up already ?

"Green Arrow": "Quiver"

 

Rozpuszczony dzieciak i marzyciel nie potrafi dostrzec cierpienia biedniejszych i słabszych. Dopiero, kiedy ląduje na bezludnej wyspie zaczyna rozumieć prawa rządzące tym światem i uczy się ich przestrzegać. Będący fanem przygód Robin Hooda Ollie Queen, używając łuku i strzał, przechodzi ostrą naukę przetrwania. Rozprawiwszy się z grupą bandytów, w chwale powraca do cywilizacji jako Green Arrow i zaczyna strzec swe rodzinne miasto, Star City.

Mówi się, że nasza droga kończy się, kiedy oddamy ostatnie tchnienie. W różnych religiach uważa się, że śmierć to nie koniec, a początek nowej ścieżki. Takie przekonanie ostatnio zaczęło obowiązywać w wydawnictwie DC Comics, gdzie zabite wcześniej postacie powracają na Ziemię w nowych ciałach i z nowym spojrzeniem na świat. Pomysł śmierci głównych bohaterów komiksów miał zwykle na celu polepszenie sprzedaży danego tytułu. Tak było w przypadku Supermana, który zginął w walce z Doomsdayem i powrócił na karty komiksu ponownie popularny. Widać, że śmierć to czysty interes, ale chwila śmierci ważnej postaci traci w takich okolicznościach wszelkie znaczenie. Pozostaje bowiem kwestią czasu, kiedy bohater zmartwychwstanie i w pełni zdrowy będzie zwalczać zło.

Seria "Green Arrow" również zaczęła powoli tracić stałych czytelników. Komiks potrzebował dużego kopa, aby znów być jednym z najlepiej sprzedających się tytułów. Wydarzyło się to, co było nieuniknione: Oliver Queen, liberał i łucznik, zginął w katastrofie samolotu lecącego w stronę Metropolis. Tytuł nie mógł funkcjonować bez Zielonej Strzały, dlatego na jego miejsce posadzono młodego i niedoświadczonego Connora Hawke’a, który okazał się być biologicznym synem zmarłego łucznika. Przygody drugiego Green Arrowa przedłużyły istnienie serii, ale nie uchroniły jej przed zamknięciem. Stało się oczywiste, że jedynym i prawdziwym Green Arrowem może być tylko Oliver Jonas Queen.

Szybko okazało się, że zabicie takiej postaci, jak Queen było ogromnym błędem. Dlatego DC przyjęło specjalnie nowego scenarzystę, który miał w jakiś sensowny sposób powołać do życia Zieloną Strzałę. Green Arrow w wydawnictwie zawsze był drugoplanowym bohaterem. Nie palił się do walki z łotrami tak, jak Batman czy Superman. Lecz mimo, że Ollie nie był na samym szczycie, udało mu się stworzyć niesamowity zespół z równie zielonym jak on bohaterem. W historii powrotu łucznika nie mogło zabraknąć wizyty Hala Jordana pod postacią Ducha Zemsty (w mini-serii "Rebirth" Hal Jordan powrócił do świata żywych i ponownie objął stanowisko Green Lanterna sektoru 2814).

Nikt się nie spodziewał, że za zmartwychwstanie Green Arrowa będzie odpowiadał Kevin Smith, który jest scenarzystą i reżyserem odpowiedzialnym między innymi za film "Szczury z supermarketu" i pierwsze zeszyty nowej serii "Daredevil". Za rysunki odpowiada Phil Hester, który miał swój udział w "Ultimate Marvel Team-Up", "Swamp Thing" czy "Brave New World". Jego charakterystyczna kreska świetnie prezentuje się na tle nowej historii. Dzięki historia nabiera tempa. Postacie nie są może tak dokładnie narysowane jak za czasów Mike’a Grella, ale to tylko pomaga poprowadzić komiks do przodu. Oprócz fabuły i rysunków warto jeszcze zwrócić uwagę na ilustracje zdobiące okładki komiksów. Prace Wagnera godnie reprezentują to, co znajduje się w komiksie.

Na pierwszych stronach komiksu Smith wprowadza czytelników w świat Strzały. Na sam początek dostajemy kilka stron z osobistymi przemyśleniami bohaterów nad ważnymi wydarzeniami: rozmowa Batmana z Supermanem podczas eventu "Final Night", Arsenala załatwiającego kilka spraw z bandziorami, rozmyślenia Czarnego Kanarka nad tym, co było kiedyś i modlącego się Connora Hawke'a w klasztorze. Na pewnego staruszka napada grupka bandziorów. Od śmierci ratuje go brodaty mężczyzna odziany w szmaragdowe ciuchy, który dzierży łuk w dłoniach.

Smith nie miał łatwego zadania. Napisanie komiksu, w którym zwykły człowiek powraca do świata żywych i ponownie może cieszyć się życiem musiało było niezwykle ciężkim orzechem do zgryzienia. Jednak scenarzysta nie zawiódł i udało mu się przywrócić Arrowa sposób tajemniczy i ciekawy, co przyciągnęło nowych i starych czytelników. Przez dziesięć numerów popularny Kev stopniowo starał się na nowo przywrócić klimat przygód Szmaragdowego Łucznika. GA powraca do wcześniej pełnionych obowiązków, ale nie pamięta ostatnich dziesięciu lat ze swojego życia. Obecność łucznika przyciąga wszystkich jego przyjaciół i wrogów. Zawsze zadawałem sobie pytanie: jakim cudem bohaterowie są w stanie ukryć swoją tożsamość nosząc maskę zakrywającą tylko część twarzy (np. Robin czy Nightwing)? Z tego faktu pośmiał się sam scenarzysta. Smith postawił na drodze Queena nastoletnią Mie Dearden, która widząc faceta z bródką natychmiast skojarzyła go z bohaterem, który ją wcześniej uratował.

"Quiver" jest pełen dobrego humoru. Łucznik za każdym razem "strzela jakąś gadkę", po której mamy szerszy uśmiech. Miło było przeczytać nowe przygody tego starego i zabawnego łucznika.

Jeszcze sprzed tych wszystkich strasznych wydarzeń w jego życiu: przypadkowe zabicie przestępcy, złe relacje z przybranym synem, zerwanie z Black Canary, dziecko z Shado, wieść o jeszcze jednym synu, a potem śmierć.

Smith przedstawił nam Queena jako człowieka, który na zewnątrz jest silnym, pewnym siebie i wrzeszczącym obrońcą miasta. Ale to tylko skorupa. Tak naprawdę jest on zagubiony i cały czas ucieka od odpowiedzialności, której się panicznie boi.

Dużą rolę w tej historii odegrały postacie drugoplanowe. Mam tu na myśli śledztwo Batmana w sprawie powrotu Green Arrowa, Jasona Blooda jako Etrigana, który chce sprzątnąć Arrowa z powodu tego, że jakiś demon może zamieszkać w jego pustym ciele. Mamy też odniesienie do ostatnich wydarzeń z Final Night. Tylko jedno mnie trochę zdziwiło. Skąd Connor mógł wiedzieć, że jego ojciec żyje i skąd wiedział, gdzie go szukać? Instynkt, więź, szczęśliwy traf? Są rzeczy, których nie da się racjonalnie wytłumaczyć.

Fani narzekali, że w komiksie jest za dużo nawiązań do DC Universe i za dużo postaci spoza świata Green Arrowa. Chociaż historia wypadła świetnie, prawdą jest, że można nie połapać się w całym tym bałaganie. Nie wszyscy muszą przecież wiedzieć, kim jest taki Deadman czy nawet Spectre, ale to logiczne, że każdy heros interesuje się powrotem ich zmarłego przyjaciela.

Zakończenie "Quivera" jest równie rewelacyjne i zaskakujące jak początek. Nikt nie przewidział, że ponownie zobaczymy Stanleya i jego Potwora, których zwariowane przygody były publikowane w latach sześćdziesiątych za sprawą artysty Winslowa Mortimera i scenarzysty Arnolda Drake'a. Miło, że Kevin Smith wyciągnął z pudła tę postać i na nowo przedstawił ją w bardziej mrocznym świetle.

"Quiver" okazał się wielkim hitem za Oceanem, a nawet w Polsce nasi rodacy mieli okazję delektować się tą lekturą ("Kołczan" tom 1 i 2, wyd. Egmont - dop. red.). Smith swoją historią wprowadził w życie Arrowa odrobinę magii i mistycyzmu. Takie rozwiązanie mogło nie przypaść do gustu nawet samemu MIke’owi Grellowi. A odpowiedzialnym za cały ten kryzys okazuje się być stary przyjaciel Olivera. Krótko mówiąc ten komiks zapisze się na stałe w historii DC i w annałach przygód z Green Arrowem w roli głównej.

Cynizm, liberalizm i zabawne dialogi to rzeczy, których brakowało mi w poprzedniej serii przygód Zielonego Łucznika. Smith pokazał klasę i udowodnił, że potrafi stworzyć coś, co jest godne uwagi zwykłego czytelnika. Czytając "Quiver" czułem się niezwykle lekko i z zachwytem pochłaniałem następne jego odcinki. Komiks zasługuje na uznanie i na bardzo dobrą ocenę w tej recenzji.

Mateusz "Joey" Wesołowski


"Green Arrow": "Quiver"
Scenariusz: Kevin Smith
Rysunki: Phil Hester
Okładka: Matt Wagner
Wydawnictwo: DC Comics
Data wydania: 2003
Format: 17 x 26 cm
Stron: 232
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Cena: $17,99