"Ouran High School Host Club"

 

"Ouran Host Club" na pierwszy rzut oka sprawia takie wrażenie, że przeciwnicy mang, którzy reagują alergicznie na wielkookie moe-panienki i gładkolice anorektyczne pacholęta powinni go brać widłami i wrzucać do pieca za samą okładkę. Za to zwolennicy mangowych romansów szkolnych dostali by wypieków i rzucili się z siłą wodospadu - jakieś nieletnie chłopiątko z bukietem kwiatów i maślanooka gęba w tle - normalnie młyn na wodę.

Śmiem twierdzić, że obie strony się zawiodą.

Mimo tego, że jestem zwolenniczką mang, szkolne komedie omijam szerokim łukiem. Ani to szczególnie ładne, ani jakoś interesujące (jeśli będę chciała szkolnych romansów, to sobie powspominam liceum), dylematy kto kogo kocha i dlaczego zostawiam małolatom i romantykom. Gdyby nie przyjaciółka, która zmusiła mnie do pierwszego odcinka animowanej wersji "Ourana", nigdy przenigdy bym nie sięgnęła po mangę. A tak sięgnęłam i z grubej rury kupiłam wszystko, co wyszło w jakimś zjadliwym języku. A powodów jest parę...

Wyobraźmy sobie stereotypową szkołę, w której wszyscy uczniowie są obrzydliwie bogaci, wiecie, łuki gotyckie, wersalskie zdobienia, panienki w sukienkach i panowie w garniturkach, uganiająca się służba. Wyobraźmy sobie stereotypową uczennicę na stypendium - biedna jak mysz kościelna, samotnie stojąca w opozycji do bogatych zarozumiałych typów, zmieniająca ich swym szczerym serduszkiem. Oczywiście wyobraźmy sobie stereotypowych najpiękniejszych facetów w szkole, lgnących do niej z przedziwnych powodów, co oczywiście powoduje falę zazdrości u innych i masę perypetii sercowych. Gotowe? A teraz podnieśmy stereotypowość do kwadratu. I jeszcze raz. Róbmy to tak długo, aż uzyskamy absurd, paszkwil i ironię na kółkach - proszę państwa, mamy "Ourana".

Piękni faceci bynajmniej nie są zainteresowani naszą bohaterką z powodów sercowych - ba, wręcz mylą ją na początku z facetem. Haruhi faktycznie ani na dziewczynę nie wygląda, ani się dziewczęco nie zachowuje, prezentuje raczej stoicyzm na wysoką skalę. Żadnego bicia po głowie czy pomiatania facetami, ot, po prostu jej wszystko wisi. Za to panowie nie mogą jej wypuścić... bo stłukła wazę wartą obrzydliwą sumę pieniędzy. Haruhi zostaje wbita w męski mundurek i odtąd będzie zabawiać jako facet panienki z dobrych domów w ramach spłacenia długu (tak, to ona jest młodym nieletnim z kwiatami na okładce pierwszego tomu). Jak "Host Club" to "Host Club", nieprawdaż?

Klub zrzesza pięknych i bogatych facetów, którzy w ramach wolnego czasu zabawiają równie bogate dziewczęta. Panienki co do jednej zachowują się, jakby nie znały prawdziwego życia, a wszystkie informacje czerpały z mang dla dziewcząt. A chłopcy z kolei wyglądają i zachowują się, jakby żywcem wycięci z tego typu mang - mamy homo-bratersko-erotycznych łagodnych bliźniaków, silnego milczącego typa, małe rozkoszne biszątko z pluszowym misiem, wysokiej klasy intelektualistę i księcia z bajki. Co z tego, że po zamknięciu drzwi za ostatnią klientką książę okazuje się megalomanem i histerykiem, pełen klasy intelektualista bezwzględnym krwiopijcą, bliźniacy wcielonym złem, rozkoszne biszątko najstarszym typem z całej bandy, a głęboki milczący typ milczy, bo nie za bardzo wie, co powiedzieć? W dodatku wszyscy robią wielkie oczy na widok kawy rozpuszczalnej i ciągle ględzą o potrzebach czy legendarnych zwyczajach "prostego ludu" - co oczywiście "prosty lud" w postaci Haruhi zbywa wzruszeniem ramion i głęboką niechęcią...

Manga przepełniona jest ironicznym humorem, nie znajdziemy tam fruwających majtek, przypadkowego wpadania do damskiej szatni czy wpadania w biust (główna bohaterka i tak ledwo załapuje się na miseczkę A - typowa Japonka, można rzec). Zamiast tego mamy igranie z konwencją, hiperbolizację i galerię przecudownych postaci, które autorka zgrabnie rozwija w toku fabuły. Romans - owszem, pojawia się, ale tak jakby go nie było - miałam wrażenie, że bardziej służy budowaniu postaci niż istnieje jako główny wątek. Dodajmy do tego ładną, czytelną, pełną dynamiki kreskę i mamy komiks z naprawdę wysokiej półki. W dodatku z gatunku tych, które można przeczytać więcej niż dwa razy, co w moim przypadku jest równie rzadkie jak tańczące pandy.

Komu polecam? Wszystkim, którzy lubią inteligentne poczucie humoru i choć trochę znają konwencję szkolnej komedii, choć nieznajomość też w niczym nie przeszkadza. Brać i czytać, moi drodzy, dawno już nie miałam takiego napadu kupowania jednej serii, jak przy "Ouranie".

Joanna "Szyszka" Pastuszka


"Ouran High School Host Club"
Scenariusz i rysunki: Bisco Hatori
Wydawca japoński: Hakusensha
Wydawca amerykański: VIZ Media
Liczba tomików: 12