"Batman": "Machiny" (2/97)

 

Ted McKeever jest zaliczany do grona najbardziej niesztampowych twórców sztuki komiksowej z kilku powodów. Przede wszystkim, trudno znaleźć drugiego artystę, który dysponowałby podobną wrażliwością, mieszczącą się gdzieś między grozą, groteską i brzydotą. Następnie, w kręgu zainteresowań McKeevera były problemy i słabości współczesnego świata, na który spoglądał oczami szarej eminencji prowadzącej nijakie życie. Nie inaczej jest w dwuczęściowej historii "Engines", będącej swego rodzaju wejściem "zwykłego" człowieka na drogę szaleństwa...

Eustachy Marker wiedzie beznadziejny żywot pracownika rzeźni w Gotham City. Jego prywatna sfera życia praktycznie nie istnieje - nie ma rodziny, nie ma przyjaciół, nie ma nawet znajomych. Jak sam przyznaje na początku historii, "gdyby nie ludzie wokół mnie w pracy, z pewnością odpłynąłbym lub rozpadł w proch". Ten "niewidzialny człowiek" całe dnie przeznacza na rozmyślanie o istocie życia oraz surowym filozofowaniu na temat otaczającej go rzeczywistości i okresu swego dzieciństwa. Niemniej, w chwili wykonywania rutynowej czynności w życiu Eustachego następuje moment przełomowy. Oto w jego głowie zostaje wytworzona idea przewodnia jego filozofii, w myśl której życie polega jedynie na gniciu, a śmierć sama w sobie jest uniwersalną nagrodą dla człowieka na końcu jego drogi. Idea, że na świecie są ludzie zatrzymujący ten święty proces za sprawą morderstwa lub też innych zbrodniczych aktów powoduje u głównego bohatera niesmak i oburzenie. Z tego też powodu Eustachy rozpoczyna trening fizyczny i kupuje broń, z pomocą której zniszczy wszystko co zagradza drogę metabolicznej przemijalności. Popełniając kolejne mordy Eustachy zdaje sobie sprawę, że nieuniknionym będzie zetknięcie się z samozwańczym obrońcą miasta, Batmanem. Nie pojmuje jednak tego, że owo spotkanie zapoczątkuje jego osobistą ścieżkę do oświecenia.

W swej opowieści McKeever skazuje czytelnika na punkt widzenia Eustachego. To on przez cały bieg historii jest narratorem opowieści, jej centrum wypowiadającym swoje monologi myślowe. Świat przez pryzmat jego oczu nie wydaje się przyjaznym miejscem. Gotham zdaje się być industrialną nekropolią bezbarwnych ludzi chorujących na znieczulicę moralną i społeczną, którzy równie dobrze mogliby nie istnieć. Przechadzając się kolejnymi ulicami apatycznej miejscowości można odczuć wrażenie, jak gdyby wisiało nad nią piętno umarłych oraz osób słabych i przegranych. Duchy tych osób dadzą o sobie znać później w monumentalnej i przerażającej formie. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć jeden z tematów przewodnich komiksu, którym jest upadek ludzkości spowodowany osiągnięciami cywilizacyjnymi. Czy poprzez nasze wynalazki, coraz to nowsze inwencje, kopiemy własny dół, w którym spoczniemy? Czy za sprawą kultury przyspieszamy proces rozpadu, gdyż życie wydawało nam się monotonne? Dlaczego tworzymy system, który wcześniej czy później może być przyczynkiem naszego zniszczenia? McKeever stawia wiele pytań, ale nie pozostawia niekwestionowanych odpowiedzi.

Nie da się ukryć, że owa niejednoznaczność wynika ze zbezczeszczonego umysłu głównego bohatera. Eustachy jest niezwykle wrażliwą osobą, która przez brak zainteresowania ze strony rodziców w okresie dzieciństwa zamknęła się w swoim wyimaginowanym świecie, pełnym urojeń i nieprawdy. Żyjąc w ciągłej niepewności swoich myśli oraz bez jakiejkolwiek interakcji z drugim człowiekiem Marker stworzył swój własny system wartości i norm oraz dopuścił do siebie myśl, że tylko on liczy się na świecie. Przypomina mi to sytuacje platońskiego kajdaniarza, który nie miał okazji spotkać mądrego filozofa, który z kolei mógłby mu wskazać albo chociaż uświadomić o istnieniu innego, lepszego świata. Ale tak się nie stało. Konsekwencją tego jest ewentualność, że wszelkie obrazy fantastyczne i surrealistyczne, jakie mieliśmy okazję oglądać w tym komiksie, równie dobrze mogłyby się nie zdarzyć i zostać wytworzone przez chory umysł Eustachego, który pozwolił szaleństwu kierować jego ciałem i duszą. Wyjście z jaskini następuje dopiero wraz z zetknięciem się z mitem Batmana, ale wtedy jest już o wiele za późno, by odwrócić wcześniejsze czyny.

Sam Mroczny Rycerz przez całą historię jest modyfikowany przez wyobraźnię Eustachego. W "Machinach" Batman nie ma jednej, konsekwentnie realizowanej formy. Wpierw widzimy go jako rozkładającego się potwora patrolującego Gotham z dachu najwyższego budynku. Ten umięśniony, obrzydliwy karzeł przypominający zachowaniem ghoula wzbudza w czytelniku odrazę i niechęć. Jednak wraz z dalszym przebiegiem fabuły monstrum przemienia się w świetlistego rycerza, pełnego doskonałości i prawości. Majestatyczna zbroja, na której znajduje się znak krzyża sprawia, że zaczynamy traktować protektora niczym Michała Archanioła, zbawcę z powołania, który w imię swojej misji może oddać siebie, bez względu na konsekwencje. Jest to odkupiciel ludzi, nieznający odrazy, pychy, zawiści, a pełen miłosierdzia autorytet inspirujący innych do działania. "Engines", jako jeden z nielicznych komiksów pokazuje, jak elastyczną i zmiennokształtną substancją jest postać Batmana i co z tą formą może zrobić doświadczony, pełen pomysłów scenarzysta. Dla jednych może to być upiór polująca na bandytów, dla drugich święty znający poświęcenie, dla trzecich robot z rękami zmieniającymi się w broń. Dla innych wreszcie może być tylko i aż człowiekiem, czującym i świadomym tego, kim jest, posiadającym silną wolę jako swą siłę oraz określony limit energii jako słabość.

Wieloznaczność niektórych elementów "Machin" sprawia, ze komiks McKeevera można odczytywać na wiele różnych sposobów. Dla mnie jest to nadrealistyczna historia z sytuacją kafkowską w tle. Widzimy w niej anonimowego człowieka który postanowił stanąć twarzą w twarz z naturą, a który koniec końców stoczył bój z nieznaną dla niego i nadrzędną wobec niego instytucją (Batmanem). McKeever ukazuje nam człowieka wyobcowanego walczącego z niezrozumiałym mechanizmem będący gruntem dla funkcjonowania świata. I jest to ze wszech miar historia podejrzana. Powiem szczerze, że nie wierzę w pewnym sensie pozytywny finał tej historii. Wydawać by się mogło, że Eustachy zrozumiał istotę świata i życia i że zmądrzał. Moim zdaniem to nieprawda. Wszakże powołując się na Kafkę "istnieją trzy możliwości, mianowicie: uwolnienie, pozorne uwolnienie i przewleczenie". Niepewność w ustach Eustachego skłania mnie do typowania dwóch ostatnich opcji...

Michał Chudoliński


"Batman" 2/97 [75]

Wydanie oryginalne: "Batman: Legends of the Dark Knight" #74-75
Scenariusz: Ted McKeever
Rysunki, okładka: Ted McKeever
Wydawca oryginału: DC Comics (sierpień-wrzesień 1995)
Wydawnictwo: TM-Semic
Oprawa: miękka
Papier: offset
Stron: 42