"Piekło, niebo"

 

Czy opisując dorastanie zblazowanego chłopca, a właściwie wycinek z jego nudnego życia, da się zainteresować czytelnika? Owszem, lecz opowiadając pozornie o niczym, trzeba to robić dużo lepiej, niż kiedy mówi się o czymś atrakcyjnym. A życie Christopha, bohatera komiksu Arne Bellstorfa, jest po prostu nieciekawe. Co za tym idzie, akcja w albumiku toczy się w spowolnionym tempie. Mimo to, jest to rzecz jak najbardziej warta uwagi, aczkolwiek wymagająca odrobiny więcej skupienia.

Christoph jest bohaterem apatycznym, czym trudno mu zaskarbić sobie sympatię odbiorcy. Choć z jednej strony jego sytuacja może wzbudzać współczucie, bądź przynajmniej wywoływać naturalny odruch do zrozumienia jego osoby, o tyle sposób bycia tej postaci budzi raczej niechęć. Albowiem Christoph jest aż nadto statyczny, nad wyraz zobojętniały na bodźce dochodzące z otoczenia, przesadnie zrezygnowany. Kto w ogóle chciałby obcować z tak bezpłciową osobą?

Spotkanie z Miriam budzi w Christophie jakąś chęć do działania. Ale nie na dłuższą metę. Opisywanie spotkań tej dwójki, spotkań, którym brakuje jakiejkolwiek pasji czy namiętności, tylko wzmacnia uczucie niechęci do głównego bohatera. Pasywność chłopaka de facto drażni. Aż chciałoby się krzyknąć do bohatera, zmusić do wysilenia się choć odrobinę, schwycenia w garść tego, co ma na wyciągnięcie ręki, bo bliższa i długotrwała znajomość z tą dziewczyną, niepozbawioną mimo wszystko wad i własnych skrzywień, mogłaby odmienić jego los, nadać kolorytu dotychczas szarej teraźniejszości.

Interpretacji zachowania bohatera szukać można w sytuacji rodzinnej. Brak ojca jest przecież szczególnie odczuwalny dla chłopca, który szuka w rodzicu wzorca. Efektem tego może być odwrócenie się od świata, eskapizm. Bohater większość czasu spędza w samotności, otoczony przez fikcyjną rzeczywistość z telewizora i gier. Brak inicjatywy, związany z brakiem perspektyw na przyszłość, przejawia się między innymi brakiem promocji do następnej klasy. Oczywiście Christoph wcale się tym faktem nie przejmuje, zupełnie niespieszno mu do dorosłości pełnej poważnych rozczarowań.

Komiks Bellstorfa nie portretuje jedynie postaci chłopca. Ważna jest również osoba jego matki, która nie do końca poradziła sobie z ułożeniem własnego życia. Śledząc jej poczynania można doszukać się wiele podobieństw między nią, a synem. Matka dopełnia obraz rozbitej rodziny, w której trudno o płynną komunikację. A skoro w rodzinie trudno o zdrowy dialog, to jak chłopak może w ogóle umieć nawiązywać żywe kontakty poza domem.

Wszechobecną statyczność uzupełniają rysunki Bellstorfa. Jego kreska jest bardzo czysta, oszczędna w wyrazie. Grubość konturów doskonale komponuje się z delikatnym cieniowaniem. Bohaterowie mają charakterystycznie przerysowane głowy, nieco wydłużone i tak jakby odrobinę napompowane, przypominające baloniki. "Niebo, piekło" wyróżnia się na pewno miłą oku warstwą graficzną, a solidna jakość polskiego wydania dodaje całości estetyki.

Komiks jest pracą dyplomową autora, którą obronił w roku 2005 na wydziale Ilustracji i Komunikacji Wizualnej w Hamburgu. Wydaje mi się, że efekt należałoby ocenić o tyle wysoko, ponieważ jest to praca spójna, zarówno treściowo, jak też graficznie, a ponadto sugestywnie przedstawia zaimprowizowaną sytuację.

Jakub Syty


"Piekło, niebo"
Tytuł oryginału: Acht, Neun, Zehn
Scenariusz: Arne Bellstorf
Rysunki: Arne Bellstorf
Tłumaczenie: Marcin Chuta
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: 02.2008
Wydawca oryginału: Reprodukt
Data wydania oryginału: 2005
Liczba stron: 96
Format: 16,5 x 22,5 cm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kreda matowa
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 23,90 zł