"EDEN, It's an Endless World!" tom 13

 

No proszę, to już XIII tom. Co prawda jeszcze go nie przeczytałem, ale daję głowę, że będzie dobry. Musi być. Dwanaście poprzednich prezentowało wysoki, równy poziom, bardzo rzadko obniżając loty - więc czemuż teraz miałoby być inaczej? Pewnie znów będzie mnóstwo wartkiej akcji, fruwających bebechów, lejącej się często i gęsto posoki, zginie kilku "złych" i jeszcze więcej "dobrych". Jednak czy to właśnie te (najbardziej rzucające się w oczy) czynniki decydują o sile "Edenu"? Niekoniecznie...

Spośród wszystkich twórców komiksowych, których dzieła miałem okazję poznać - Hiroki Endo chyba najbardziej nie lubi swoich postaci. Można je z grubsza podzielić na trzy grupy: jedni nie dożywają końca tomu, drudzy giną w następnym, a garstka pozostałych przy życiu szczęśliwców cieszy się nim nieco dłużej. W podziale tym nie liczy się, czy ktoś jest "dobry" czy "zły", czy jest bohaterem pierwszoplanowym, czy tylko statystą - Endo nikogo nie dyskryminuje, nikt nie ma u niego forów. I jedni, i drudzy giną zazwyczaj bardzo boleśnie i w wyjątkowo paskudny sposób. Ludzkie życie nie posiada tu prawie żadnej wartości, Endo rozporządza nim bez mrugnięcia okiem, bez wzniosłości, patosu i powodu - dzięki któremu śmierć tych "dobrych" nie szłaby na marne, a tych "złych" - dawałaby jakąkolwiek satysfakcję. Dramat bohaterów zamyka się zwykle w dwóch, trzech kadrach: strzał lub ruch ostrza i padające bez życia (lub rozrywane na strzępy) ciało, po czym życie pozostałych toczy się dalej swym (nierzadko szaleńczym) tempem. Autor nie daje ani nam, ani bohaterom czasu na smutek i żal po czyimś odejściu. Konsekwentnie trzyma się wizji świata, który (między innymi w ten sposób) wykreował. Świata opartego na przemocy, zwyrodnieniu, bezduszności, rządzy zysku i władzy. Świata, w którym słowo "sumienie" wypływa z pamięci wraz krwią, płynącą z pierwszego złamanego nosa. Ci, których lubimy, boleśnie obrywają, są oszukiwani, zwodzeni, wciąż z czegoś okradani lub - ostatecznie - zabijani. Ale oni sami też nie są święci - o, nie. Również kłamią, oszukują, zdradzają, wykorzystują, zadają ból i śmierć. Dlatego też przez cały czas podział na dobrych i złych traktuję umownie, cudzysłowem. I dlatego też (paradoksalnie, patrząc na tytuł komiksu) świat wykreowany przez Endo to cholernie nieprzyjemne miejsce. W mojej skromnej opinii to jest właśnie siłą "Edenu" - jego złożoność. To, że nic nie jest tu pewne, czarno-białe i klarowne, a szczęście i radość są bardzo ulotne. To, że komiks jest brutalny, nieprzewidywalny, bezpardonowy i dosadny tak w treści, jak i w formie, a dla autora nie ma tematów tabu. To, że historia nawet przez sekundę nie daje nadziei na happy-end - zamiast tego czytaniu towarzyszy pragnienie, żeby postać, która zaskarbiła sobie naszą sympatię, dożyła do końca tomu, a także nadzieja na to, że może scenariusz nie okaże się aż tak czarny, na jaki się zanosi...

Chcąc doszukać się jakiegoś przekazu pod tą jakże twardą i grubą skorupą z zaschniętej krwi i rozkładających się zwłok - możemy chyba znaleźć ciche pytanie, a jednocześnie ostrzeżenie: czy i my zmierzamy w tym kierunku? Czy to piekło na ziemi - z całą jego brutalnością, przemocą, koloidem i niezdrowymi zapędami Federacji Propatrii - to wyolbrzymiony, przerysowany obraz naszego własnego świata? Być może, choć równie dobrze mogę dorabiać filozofię do pomysłu. Niemniej jednak jedno jest pewne - jakkolwiek ta historia się nie skończy, nie będzie to zakończenie szczęśliwe. Jak do tej pory Endo nie zapalił światełka na końcu tunelu i raczej nie zanosi się na to, żeby kiedykolwiek miał to zrobić. Już prędzej będzie to jedynie (tak dla niego typowy) ostatni promień słońca przeciskający się przez zamykającą się wokół nas kopułę koloidu. A to z kolei czyni jego wizję (i przestrogę) jeszcze bardziej przerażającą...

Nic to, wystarczy gdybania, najwyższy czas zasiąść w końcu do lektury i przekonać się, co tym razem przygotował dla nas Endo...

(...po jakimś czasie...)

A niech mnie... I co? Nie myliłem się - trzynastka nie okazała się w tym przypadku w żaden sposób pechowa, mój mangowy ulubieniec jest (jak zawsze) wciągający i dobrze narysowany. Nie spodziewałem się, co prawda, że do gry wrócą tak starzy, od bardzo dawna nie widziani znajomi - ale czyż zaskakiwanie nie jest specjalnością Hirokiego? (Osobiście nie mogę się doczekać wydania kolejnych dwóch tomów. Co prawda w planach wydawniczych Egmontu jeszcze ich nie ma, ale można je kupić na japońskim Amazonie...)

Fani serii i tak po XIII tom sięgną, a dla "niewtajemniczonych" może już być trochę za późno, żeby się z nią zapoznać. Z drugiej jednak strony - mówi się, że "nigdy nie jest za późno", a w tym przypadku podpisuję się pod tym obiema dłońmi. Gorąco polecam.

Piotr "Dr_Greenthumb" Sujka

"Eden, It's an Endless World!" tom 13
Scenariusz: Hiroki Endo
Rysunki: Hiroki Endo
Tłumaczenie: Zbigniew Kiersnowski
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 01.2007
Wydawca oryginału: Kôdansha Ltd.
Data wydania oryginału: 2005
Liczba stron: 224
Format: 11,5 x 18 cm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 19,00 zł