"Thorgal" album 29: "Ofiara"

 

Podróż Thorgala do domu przebiega w sposób niebywale mozolny. Okazuje się być ponadto usiana groźnymi niebezpieczeństwami. I tak po prawdzie to nie tylko podli ludzie zdają się za wszelką cenę utrudnić jego rodzinie dotarcie na Północ. Przeciw Thorgalowi występuje również sam Odyn. Aby uratować życie naszego bohatera będzie musiała zostać poniesiona ofiara. O tym, kto ją poniesie zadecyduje los, a ten nigdy nie był łaskaw wobec rodziny Dziecka z Gwiazd.

"Ofiarę" można nie bez kozery określić mianem powrotu do przeszłości. I to nie tylko dlatego, że pojawiają się w niej takie postacie, jak dawno nie widziany Vigrid - bóg poeta, któremu Aaricia pomogła kiedyś odzyskać wzrok i wrócić do Asgardu; czy też Strażniczka Kluczy - poznana przez naszego bohatera niemalże wieki temu na Wichrowej Wyspie w trzecim albumie serii. Oprócz tego rodzina Thorgala zmierza w kierunku Northlandu, a więc miejsca, skąd doszło do wyjścia na drogę ich wieloletniej tułaczki. Finiszując zataczane przez bohaterów koło, scenarzysta pozwolił sobie na powrót do korzeni, a z tymi zawsze związany był element magii i nordyckich wierzeń, tak naprawdę jeden z unikatowych elementów całej serii. Między innymi owa magiczna otoczka dodaje temu albumowi tego czegoś, czego zabrakło kilku poprzednim.

Odnosząc się jeszcze do wykorzystania do motywów z przeszłości dodam, że nie tylko okazują się one być niezgorszymi spoiwami dla serii, lecz również są związane z nawet niezłymi pomysłami, jakie scenarzysta przygotował na potrzeby tego albumu. Oczywiście, intryga tutaj ukazana nie powala na kolana, daleka jest inwencjom z okresu świetności "Thorgala", nie mniej pojawienie się po raz kolejny Łez Tjahziego to zabieg zaiste wyborny.


Thorgal z okładki namalowanej przez G. Rosińskiego do złudzenia przypomina Chrystusa w grobie z obrazu H. Holbeina (1521)

Nie wolno zapomnieć o priorytetach, jakie autor postawił przed sobą rozpoczynając pracę nad tym komiksem. Podczas lektury ostatniego albumu serii, który wyszedł spod pióra Jeana van Hamme'a, czytelnik może wielokrotnie przecierać oczy ze zdumienia widząc co dzieje się z ukochanym przez niego bohaterem. Otóż ten wyraźnie stracił wiele przymiotów, które wyróżniały go spośród innych, a przede wszystkim wolę przetrwania. Niestety, trudno patrzeć na upadek herosa, ale scenarzysta wyraźnie chciał przerzucić nacisk na Jolana i chyba nie mogło się to obyć się to bez swego rodzaju deprecjacji osoby Thorgala, a już na pewno nie byłoby to wtedy tak bardzo wyraźne i zarazem tragiczne. Oczywiście, można stawiać sobie pytanie, czy Jolan to materiał na bohatera pokroju swojego ojca. Można również, przecież niebezpodstawnie, wątpić w to, że Jolan udźwignie na swych barkach ciężar dostarczania swoimi przygodami doskonałej rozrywki czytelnikom, tak jak można wątpić, że Yves Sente godnie zastąpi swojego poprzednika, twórcę serii. Tyle tylko, że owa tranzycja już się dokonuje. A może się już dokonała. I chyba była ona nieunikniona.

Czytając ten album warto również zwrócić uwagę na przedstawienie Odyna, a w szczególności na to, jak pokazany został jego gniew. Po raz pierwszy Odyn jest srogi, jawi się niczym starotestamentalny bóg, który nie znosi sprzeciwu i wymaga posłuszeństwa. Widać to nie tylko na przykładzie historii Manthora. Również wobec osoby Thorgala owo wzburzenie jest bardzo wyraźne. I pominąć można fakt, że wielokrotnie na łamach serii mówiło się o tym, że Dziecko z Gwiazd drażni swoją obecnością bogów z Asgardu. W "Ofierze" owo rozgniewanie ma przecież dość poważne skutki, właściwie można śmiało powiedzieć, że Odyn postanowił definitywnie zniszczyć Thorgala, choć nie cisnął w niego piorunem, a po prostu wysłał go w zaświaty, skąd dzielny wojownik miał po prostu nie wrócić. Wszystko to prawdopodobnie będzie miało jeszcze swoje konsekwencje w przyszłości, dlatego już teraz wypadałoby zwrócić na to uwagę.


między innymi dla takich pejzarzy warto było, żeby G. Rosiński zmienił styl rysowania tego komiksu

Rosiński przygotowując "Ofiarę" był już po zakończeniu pracy nad "Zemstą Hrabiego Skarbka". Co więcej, był pod tak wielkim wrażeniem swojej pracy nad owym dyptykiem, że postanowił przenieść styl w jakim go tworzył na swoją sztandarową serię. Być może zrobił to dla van Hamme'a, żeby niejako na pożegnanie pokazać mu, jak prezentują się wymyślni przez niego bohaterowie w nowej szacie graficznej. Być może zrobił to dla własnej przyjemności, żeby tworzyć w nowym, wciąż odkrywanym przez siebie stylu i czerpać z tego jak najwięcej radości. Trudno zgadnąć. Trzeba jednak pamiętać o tym, że ilustrator wspominał niegdyś, że styl tworzenia "Thorgala" nie powinien się zmienić, ponieważ w pewien sposób zepsułoby to homogeniczność serii. Tyle tylko, że wraz z nowym scenarzystą nastąpi przeniesienie ciężaru fabularnego na Jolana, co w naturalny sposób mogło wiązać się ze zmianą grafiki, a tak nastąpiła ona jeden album wcześniej i przyniosła naprawdę ciekawy efekt.

Trzeba wspomnieć, że Rosiński miał zamiar malować ten album na blejtramach, każdy kadr na osobnym obrazku, ale zrezygnował z tego pomysłu już na samym początku, ponieważ, jak sam twierdził, wtedy praca nad "Ofiarą" trwałby ze trzy lata. Mimo tego że artysta porzucił pierwotny zamiar, udało mu się przenieść malarski styl pracy nad dyptykiem do scenariusza Sente'a na płaszczyznę "Thorgala". Oczywiście, wiązało się to z nieco innym przedstawieniem bohaterów, to znaczy ze zmierzeniem się z tym, czego bał się artysta. Jak się jednak okazało, wizualizacja bohaterów wyszła bardzo dobrze. Naprawdę trudno przyczepić się do wyglądu postaci, tak jak to można było czynić podczas przeglądania kilku poprzednich albumów.


Jolan wydaje się być gotów na to, żeby samotnie stawić czoła wyzwaniom, jakie niesie dla niego przyszłość

Co jeszcze tyczy się grafiki, to jedną z najjaśniejszych jej stron są nareszcie krajobrazy. Tak się złożyło, że od jakiegoś czasu Rosiński nie przywiązywał do tej materii zbyt wielkiej uwagi. Wynikało to przede wszystkim z faktu, że sam nie zajmował się kolorem, tak więc ciężar ten spadał na Grazę. Tym razem artysta sam zadbał już o wszystko i przyniosło to niesamowity efekt. Oprócz tego scenarzysta puszczając wodze fantazji zmusił artystę do przedstawiania bardzo różnych rzeczywistości, co tym bardziej podkreśla znaczenie. Mnie najbardziej zachwyciły jesienne pejzaże, wśród których rozgrywa się początek niniejszego albumu.

Polskie wydanie komiksu nareszcie zbiega się ze standardem europejskim. Między innymi dlatego, że wreszcie "Thorgal" doczekał się papieru kredowego - ostatnie albumy traciły na tym, szczególnie kolor, że nie drukowane były na offsecie. Oprócz tego część nakładu wydana została w twardej oprawie, co tym bardziej podniosło jego estetyczną wartość. Mam jednakże drobną uwagę do tłumaczenia. Otóż znani z trzeciego albumu serii Życzliwi, tutaj zostali określeni mianem Dobroczyńców. Jest to o tyle dziwne, że Wojtek Birek tłumacząc "Trzech starców z krainy Aran" wykorzystał nazewnictwo ze starego przekładu, które było zarówno dobre, jak również zdążyło wejść do kanonu. Miało ono także odpowiednio negatywne nacechowanie emocjonalne właściwie pasujące do kontekstu.

Podsumowując krótko dodam, że van Hamme postarał się, by niegłupio zakończyć swoją przygodę z Wikingiem Wiecznym Tułaczem. Na pewno udało mu się doprowadzić serię do momentu, w którym w naturalny sposób dojdzie do pokoleniowej zmiany, kiedy syn zastępuje ojca i rusza na poszukiwanie własnych przygód i realizowanie własnych celów życiowych.

Jakub "Tiall" Syty

Thorgal zakończył odcinanie kuponów od swojego długiego życia. Komiks był tak świetny, że po miesiącu już nie pamiętam nic poza czyszczeniem pola pod Jolana. No ale niech ziemia lekka Thorgalowi będzie, a synek rośnie w siłę w kontynuacji ciągniętej już nowym stylem malunkowym i z nowym scenarzystą na grzbiecie.

Timof

Wzdragam się przed nazwaniem tego albumu kolejnym tomem. I tu nawet nie chodzi o jego jakość, która to niestety jest mizerna, ale o fakt, iż zamiast kolejnych (a co więcej - ostatnich) przygód Thorgala otrzymaliśmy 48-stronicową reklamę. Niestety ten komiks to jedynie prospekt mający na celu przybliżenie czytelnikowi bohatera kolejnej serii, cyklu, w którym główne skrzypce będzie grał Jolan. W "Ofierze" Jolan jest tryskającym energią chłopakiem, a Thorgal zmęczony życiem człowiekiem. Można powiedzieć, że album to pochwała młodych, deklasacja starszych, a wszystko przy metaforycznym brzęku pieniędzy, jakie autorzy planują zbić na nowej żyle złota.

hans

Życiowa tułaczka Thorgala zbliża się do końca. Van Hamme wspólnie z Rosińskim postanowili, przygody niezłomnego dziecka gwiazd, zakończyć mocnym akcentem. W albumie, cudownie namalowanym przez Rosińskiego, nie brakuje motywów znanych nam z poprzednich tomów. Nadszedł czas na pokoleniową zmianę, czas Jolana...

Motyl

Thorgal 29: Ofiara
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania polskiego: 11/2006
Tytuł oryginalny: Le sacrifice
Wydawca oryginalny: Lombard
Rok wydania oryginału: 2006
Format: A4
Oprawa: miękka lub HC
Druk: kolor
Wydanie: I