Krzysztof Lipka Chudzik

KoLeC na obrazku
Zlustrować komiksy!

Nowa władza wzięła się ostro za poprawianie rzeczywistości. I tak na przykład prezes TVP, Bronisław Wildstein, zapowiedział, że z jesiennej ramówki znikną bezpowrotnie takie pozycje, jak "Stawka większa niż życie", "Czterej pancerni i pies", "Wielka gra" oraz "Wideoteka Dorosłego Człowieka", ponieważ jakoby fałszują obraz najnowszej historii i wzbudzają w odbiorcach nostalgię za niesłusznymi czasami.

Cóż, skoro właściciele naszego kraju chcą wymazać ze zbiorowej pamięci istnienie PRL-u, to nie powinni zatrzymywać się w połowie drogi. Po serialach i programach telewizyjnych przyjdzie kolej na filmy, piosenki, książki... A kiedy nie pozostanie już nic ciekawego do zlustrowania i usunięcia, być może któryś z budowniczych nowego ustroju zauważy, że za komuny istniało jeszcze coś takiego, jak komiksy.

I wtedy zacznie się zabawa. Nie ulega bowiem wątpliwości, że lwia część historyjek obrazkowych, publikowanych za ancien regime'u, to w istocie podszyta wrogą ideologią propaganda, wiodąca młode umysły na spustoszone wiatrem historii bezdroża marksizmu-leninizmu. Nie do pomyślenia jest, aby takie plugastwo bezcześciło domy prawdziwych Polaków. Dlatego też nowa siła przewodnia czym prędzej wprowadzi karę więzienia za posiadanie "kolorowych zeszytów" i pozbawienie praw publicznych za handel niebezpiecznym towarem. A komisarze z IPN-u w czynie społecznym sporządzą Indeks Komiksów Zakazanych.

Na czarną listę trafią przede wszystkim seriale o podłych jednostkach, wysługujących się systemowi - czyli "Kapitan Żbik" i "Pilot Śmigłowca". W dalszej kolejności na przemiał należy posłać wszystkie istniejące egzemplarze "Podziemnego Frontu" i "Kapitana Klossa" - za wypaczanie prawdy historycznej i treści godzące w dobro państwa. Pośmiertnej lustracji trzeba poddać Szymona Kobylińskiego za esbecki kryminałek "Kapitan Gleb opowiada". Nie wspominam już nawet o numerach "Relaxu", w których aż roi się od wiernopoddańczych hołdów pod adresem sowieckiego okupanta.

To są, rzecz jasna, przykłady najbardziej jaskrawe, najbardziej oczywiste. Wydaje się, że na tym spis by można zakończyć. Nic bardziej błędnego! W epoce zbrodniczego reżymu nawet komiksy dla dzieci nie były wolne od szkodliwych wpływów. Weźmy takiego "Tytusa, Romka i A'Tomka". Przecież to jawna komunistyczna agitka! Bohaterowie są członkami ZHP, bratają się z aparatem represji: milicjantami i żołnierzami Ludowego Wojska Polskiego, odwiedzają socjalistyczną Kubę i obóz "ARTEK"... Wszystko po to, aby zasiać w głowach młodych odbiorców zatrute ziarno niesłusznej ideologii. Sprawa nie ulega kwestii - "Tytus" natychmiast idzie do odstrzału.

Kolejny gagatek o niechlubnej przeszłości to oczywiście Kleks. Podobnie jak małpiszon de Zoo, przyszedł na świat zrodzony z atramentu (a kto wie, co tym atramentem wcześniej wypisywano?). Wraz z młodocianą parą, Jonkiem i Jonką, zachęcał młodzież do konformistycznego trybu życia. Cała trójka brała udział w akcjach społecznych, podróżowała po Polsce i świecie, przeżywała rozmaite przygody - zamiast już od najmłodszych lat konspirować przeciwko wrogiemu ustrojowi, chodzić na spotkania z opozycjonistami, roznosić bibułę... Mało tego, nie dość, że Jonka, Jonek i Kleks nie brali czynnego udziału w obalaniu systemu, to jeszcze pozwalali sobie na jakieś eskapistyczne podróże w krainę wyobraźni. Czy taki przykład mają dawać idole młodego pokolenia?

Nie, oczywiście, że nie. Podobnie, jak Kajko i Kokosz, dwaj wieloletni pracownicy aparatu władzy. Zaufani woje kasztelana Mirmiła... A kto to jest Mirmił? Do kogo wysyła te wszystkie sprawozdania, okólniki i inne biurokratyczne świstki? Kto rozlicza go z ramienia Najwyższej Komnaty Kontroli? Dlaczego toleruje na swoim terenie obecność elementu przestępczego w postaci woja Łamignata? Ów element zaś - czemu zakłóca naturalną płynność finansową w gospodarce, rabując bogatych i obdarowując ubogich? Każde dziecko wie, że w kapitalizmie powinno być akurat odwrotnie.

Dopóki nie znajdzie się odpowiedzi na powyższe pytania (a myślę, że sumienni pracownicy IPN na pewno dogrzebią się do odpowiednich teczek), nie może być mowy o tym, by Kajko i Kokosz nadal funkcjonowali w powszechnej świadomości jako szlachetni i niepokonani woje.

Podobnie sprawdzić trzeba inne fakty z życia komiksowych bohaterów. Kto właściwie dał tytuł profesorski Nerwosolkowi i na jakiej uczelni? W imieniu jakiej instytucji odbywali swoje podróże Kudłaczek i Bąbelek (w prologu historyjki "W pustyni i w paszczy" sami podkreślają, że wojażują po świecie "służbowo")? Jak właściwie Binio Bill zdobył tytuł szeryfa Rio Klawo?

Sami Państwo widzicie, że niejasności jest wiele. W całym tłumie figur o niezbyt czystej proweniencji jedna postać wydaje się budzić najmniej kontrowersji: Funky Koval, kosmiczny detektyw, nieustannie skonfliktowany z przedstawicielami władzy. Wrogiem owego dżentelmena był szef podejrzanej organizacji, o twarzy zakrytej wielkimi ciemnymi okularami - samo to powinno już dać naszemu bohaterowi kredyt zaufania. Walczył z przestępczym syndykatem, stanowiącym symbol zniewolenia całego narodu. Pokonał hydrę i prawie bez niczyjej pomocy przyczynił się do zmiany układu sił. Pomyśleć by można, iż to właśnie Koval zasługuje na największe laury i owacje.

Jeśli jednak przyjrzeć się Funky'emu nieco uważniej, widać, jak na z pozoru gładkiej powierzchni pojawiają się rysy. Skąd wziął się ten kolczyk w uchu Kovala? Czyżby z jego orientacją seksualną nie wszystko było w porządku? I ten jego tryb życia, daleki od monogamii... Nie wspominając już o karygodnym pociągu do alkoholu i papierosów.
Na to jeszcze moglibyśmy przymknąć oko, gdyby chlubnej przeszłości detektywa nie mąciły późniejsze wypadki. W trzeciej części, "Wbrew sobie", autorzy nie dość, że pozwolili sobie na ośmieszenie legendy Okrągłego Stołu, to jeszcze ukazali kilku prawicowych mężów stanu w formie groteskowych karykatur. Wałęsa i Maziarski jako nieudolni kasiarze? Wiesław Chrzanowski jako chuderlawy dziadyga? I co to za niewybredne, przewijające się przez cały album aluzje do kaczek i kaczorów? Miasteczko TwinDucks? "Duckpricks"? Kogóż właściwie ma przypominać ta antypatyczna, obrzydliwa dziennikarka PC News, przeprowadzająca wywiad z Barleyem?

Takich wybryków tolerować nie można. Polski komiks w trybie natychmiastowym domaga się lustracji. Zeszyty i albumy wydrukowane przed rokiem 1989 należy skonfiskować, a wszelkie reprinty wycofać z rynku. Na wydawnictwo Muza nałoży się karę za "Klossa" i "Kapitana Żbika", Tomasza Kołodziejczaka z Egmontu zaś wsadzi się do więzienia za wznowione "Tytusy", "Kleksa" oraz "Kajtka i Koka". W nowej, demokratycznej i wolnej Polsce nie ma miejsca dla tych, co infekują naród wirusem nostalgii za komunizmem.

I kiedy już wreszcie pozbędziemy się wszystkich wichrzycieli, reakcjonistów i wrogów ludu, przekonamy się na własnej skórze, że nasza ukochana i wymarzona IV Rzeczpospolita to w istocie nic innego, jak tylko drugi PRL.

Krzysztof "KoLeC" Lipka - Chudzik