Świat Komiksu


W latach totalnej zapaści naszego ryneczku komiksowego, prób jego reanimacji i budowania trwałego zjawiska podjął się Egmont. Zanim jednak pojawił się Klub Świata Komiksu (KSK) pojawiło się w 1998 roku pismo "Świat Komiksu", w którym Egmont zaczął prezentować najlepszy wybór komiksów z rynku europejskiego (nie tylko frankofońskiego, ale i angielskiego) oraz prace polskich twórców komiksu. Wszystko to miało służyć wybadaniu ryneczku oraz sprawdzeniu możliwości zaszczepienia na nim różnych tytułów komiksowych.

Wciąż pamiętam pierwsze słuchy, które chodziły po łódzkim konwencie 1997 roku, że Egmont szykuje jakieś zaskakujące zagranie w ogólnym marazmie tamtych lat. Jak się okazało w maju 1998 roku chodziło o pismo komiksowe, które na początku skupiło się przede wszystkim na komiksie humorystycznym. Mieliśmy więc na starcie przygody Cubitusa, Lucky Luka, Małego Sprytka, Umpa-Pa (Goscinny i Uderzo), Kida Paddle, Nabuchodinozaur, Leonarda, i wielu innych. Niektóre z tych komiksów w ostatnich latach próbowali wydawać na ryneczku w albumach inni wydawcy, ale jak okazało się nowy humor w formie albumowej nie daje się zasadzić na tej jałowej zmieni. Czytelnicy pozostali wierni Asteriksowi, Lucky Lukowi, Tytusowi i paru innym znanym od wielu lat bywalcom ryneczku. Z dzisiejszego punktu widzenia nawet odgrzewane kotlety w postaci Baranowskiego i jego komiksów nie dały się trwale przypomnieć rynkowi - vide eksploatowany na początku Orient Men. Od tego czasu przyjął się zwyczaj prezentowania polskich komiksów - na łamach ŚK na jakiś czas zagościł Kic Przystojniak, Kajtek i Koko, Jasio Tomaszewskiego, Dyniasty.

Jednak w tych pierwszych latach nie chodziło tylko o prezentowanie komiksu humorystycznego, ale również o pokazanie tego co najlepsze z rynku europejskiego i przekonanie do tego czytelników. Z rynku francuskiego w ogromnym wyborze komiksu humorystycznego trafiał do nas również humor fantastyczny - W poszukiwaniu odpowiedzi (to tu pierwszy raz Polacy zobaczyli dzieła Morgana i Buchta), czy Pulp SF. Poza tym można było się zapoznać z podzielonymi na części (wzorem Relaxu) albumami z serii: Valerian, Armada, Aquablue, Yans, Strom, Książe nocy, Iznogud, Titeuf, Kid Paddle. Większość z nich doczekała się późniejszej publikacji w postaci albumów, choć po dziś dzień żal mi, że nie stało się tak z Valerianem. Twórcy magazynu na tym nie poprzestali pozwolili nam również zapoznać się z takimi postaciami jak Bruno Brazil i Blueberry, szkoda jednak, że tylko w krótkich epizodach. Natomiast dla wszystkich miłośników Rosińskiego, niewątpliwie powodem do radości było opublikowanie w magazynie poszczególnych epizodów nieznanej u nas wcześniej Fantastycznej podróży z jego rysunkami.

W ŚK mamy też doskonały przegląd publikacji z angielskiego magazynu 2000AD, w którym publikowano Sędziego Dredda, Slaine, Wektor 13, Sinistera i Dextera oraz Nikolai Dante. Dwa pierwsze z nich doczekały się własnych wydań albumowych (Sędzia Dredd z Batmanem). Wpływ tych komiksów widać wyraźnie w publikowanych na łamach magazynu od 2001 roku epizodach Rezydenta tandemu Piątkowski/Adler.

Rok 2000 to rok zmian w magazynie. Wiąże się to ze startem KŚK, a więc nastawieniem się firmy na czerpanie zysków z wydań albumowych. Dlatego też magazyn zaczyna się powoli stawać dodatkiem do comiesięcznych pakietów oraz folderem reklamowym. Zaczyna się sypać regularność wydawnicza. Coraz więcej jest prezentacji serii, które akurat się ukazują w ramach KŚK oraz tych, które mają się na tych łamach ukazać w przeszłości. Pojawia się Gail, Fido i Mel, Piotruś Pan, Dylan Dog, Hellboy, Ralpha, Skorpion. Coraz więcej publikuje się komiksów polskich twórców oraz podejmuje się próby poszerzenia oferty publicystycznej. Nie obywa się też bez wtop - druk albumu serii Golden City, która następnie nie zadebiutowała w formie albumowej. Przybywa również komiksów amerykańskich, czego wynikiem jest zakończenie wydawania Światu Komiksu w dotychczasowym formacie - A4 z końcem 2003 roku i zmiana formatu na B5. Od tego czasu ukazało się zaledwie 4 numery pisma. Dwa ostatnie wzbogacone gadżetami i gratisami. Jednak jak się okazało ani to, ani postawienie na komiksy amerykańskie oraz współpraca z magazynem Wizard, nie przyniosły efektu i pismo po cichu zeszło z ryneczku. Choć nie można mówić że nie odżyje, gdyż ani oficjalnie nie pożegnano się z czytelnikami, ani ostatnia regularność Ne była tak wielka, żeby nie spodziewać się zaskoczenia w postaci kolejnego numeru magazynu.

W ciągu tych kilku lat ukazało się 38 numerów pisma, w których Egmont dał nam możliwość zapoznania się z ogromnym przeglądem rynków europejskich, amerykańskiego oraz pozwolił nam poznać wiele pomysłów polskich twórców komiksowych. Szkoda, że w ostatnich latach pismo zeszło na dalszy plan w działalności wydawnictwa, gdyż przy dobrym prowadzeniu mogło istnieć dalej. Natomiast ewolucja ostatnich lat odbywała się już tylko w kierunku folderu reklamowego wydawnictwa, co prowadziło do utraty sensu jego kontynuacji, gdyż w dobie Internetu dostęp do informacji wydawniczych szybciej uzyskuje się przez stronę WWW wydawnictwa niż przez ukazującą się nieregularnie papierową reklamówkę.

Timof