Jak wyglądałby świat Marvela bez ludzi w kostiumach, wyposażonych w nadludzkie umiejętności? Czy byłby to świat pozbawiony bohaterów? Czy tylko super-moc czyni człowieka kimś specjalnym? Na te i kilka innych pytań starali się odpowiedzieć scenarzyści Matt Cherniss i Peter Johnson w komiksie "Powerless", narysowanym przez Michaela Gaydosa.

Z półki Chmiela
I NIE MA MOCNYCH - "POWERLESS"


Psycholog - doktor William Watts, zostaje wybudzony z trzydniowej śpiączki. Nie wiadomo co ją spowodowało, ani dlaczego trwała tak krótko. Watts czuje się dziwnie, ponieważ wydaje mu się, że otaczający go świat powinien wyglądać inaczej - brak w nim ludzi w dziwacznych strojach, ratujących ludzkość przed złem z kosmosu i nie tylko. Lekarz starając się otrząsnąć z niepokojących go wizji poświęca się pracy. Wśród jego pacjentów znajduje się Peter Parker - nastolatek, ukąszony przez napromieniowanego pająka. Wypadek spowodował częściowy paraliż prawej ręki chłopca i przyczynił się do załamania nerwowego - Peter nie wierzy w siebie i w to, że będąc kaleką będzie potrafił normalnie żyć. Do Watts'a zgłasza się także adwokat Matt Murdock, który próbuje pomóc swojemu klientowi nazwiskiem Frank Castle, oskarżonemu o dokonanie morderstwa. Policja schwytała Castle'a nad zwłokami człowieka, który wcześniej zlikwidował jego rodzinę. Adwokat pragnie, aby Watts wyciągnął Castle'a z apatii, zeznania Franka mogą bowiem nie tylko uratować go od kary, ale i pogrzebać biznesmena Wilsona Fiska - nieoficjalnego przywódcę świata przestępczego. Jakby tego było mało jeden z pacjentów Wattsa - Charles Xavier, zostaje zamordowany przez mężczyznę posługującego się ostrzami mocowanymi na przedramieniu, a sam doktor okazuje się następnym celem zawodowego zabójcy. Wysoko wykwalifikowany morderca, który zamiast wykonać zadanie zwróci się do psychologa o pomoc - został wyszkolony na maszynę do zabijania, ale kompletnie nie pamięta swojej przeszłości, nazywa sie Logan...

I tak dalej, i tak dalej - odwołań do uniwersum Marvela jest w tej miniserii całe mnóstwo. Przez kolejne strony przewija się małżeństwo Richards, Emma Frost, Sabretooth, Bruce Banner, Eric Magnus, Tony Stark i Norman Osborn - a co tam, pojawia się nawet pewien niewydarzony scenarzysta z ogoloną czaszką imieniem Brian. Każda z postaci pozbawiona jest swoich nadzwyczajnych mocy, ale poza tym to dokładne odpowiedniki znanych i lubianych bohaterów uniwersum Marvela. "Powerless" to opowieść, na którą składa się kilka wątków nie przeplatających sie wzajemnie, przynajmniej bezpośrednio. Czytelnik podczas lektury pierwszych zeszytów może odnieść mylne wrażenie, że historie Parkera, Murdocka i Logana połączą się w jeden wątek, początkowo zamaskowany; że wydarzenia, które obserwujemy to tylko elementy większej układanki. Finał może więc wywołać uczucie niedosytu, scenarzyści mogli przecież pokombinować - powiązać historie trzech panów, stworzyć crossover bez superbohaterów, komiksową operę mydlaną. Ostatecznie okazuje się jednak, że Cherniss i Johnson poszli zupełnie inną drogą. Opowieści mają coś wspólnego - doktora Wattsa, który obserwuje wydarzenia stojąc z boku i bojąc się zaangażować, chociaż mógłby zrobić tym samym coś dobrego, nadać swojemu życiu sens. Inaczej postępują ludzie, z którymi psycholog się styka - oni działają, a ich działania wywołują określone konsekwencje, nie zawsze pozytywne dla nich samych, ale w ostatecznym rozrachunku zmieniające otaczający ich świat na lepsze. Parker musi pokonać barierę, jaką jest dla niego kalectwo, aby uratować życie swojej ukochanej. Murdock prowadząc nierówną wojnę z Kingpinem, pragnie odpokutować swoje grzechy, a Logan, aby odnaleźć spokój, zmierzy się z demonami przeszłości. Każdy z bohaterów wygra, choć nie każdy przeżyje, aby się o tym przekonać... Najbardziej przegranymi nie okażą się wcale czarne charaktery w rodzaju Osborna czy senatora Magnusa, ale Watts! I to właśnie jemu przyjdzie zapłacić największą cenę...

W wizjach Wattsa, czytelnicy komiksów odnajdą odwołania do historii uniwersum Marvela, ale otaczający go świat jest bardziej realistyczny. Cherniss oraz Johnson bawią się fabularnymi klockami, budując z nich nową konstrukcję i wychodzi im to całkiem nieźle. Otrzymujemy dzięki temu tak interesujące motywy jak choćby Matta Murdocka za wszelką cenę próbującego uratować Franka Castle'a przed karą, czy alternatywne rozegranie klasycznej już, dramatycznej sceny trio Peter Parker/Gwen Stacy/Norman Osborn, z mostu George Washington Bridge - tym razem na dachu firmy Osborna. Przedstawienie poszczególnych postaci to, w niektórych przypadkach, prawdziwy majstersztyk - na przykład niewielu autorom udało się ukazać Osborna w tak złowieszczy sposób, unikając przy okazji klisz i zbędnych fajerwerków. Dzięki eleganckiej narracji widzimy, że Parker boi się Normana, próbującego odgrywać przyjaciela rodziny, a my doskonale wiemy dlaczego. Równie ciekawie wypada Frank Castle, który początkowo załamany po śmierci rodziny, na skutek dalszych wydarzeń odkrywa nowy sens swojej egzystencji - możecie domyślić się jaki.

Ogólnie historia zdaje się być apetyczna, zwłaszcza dla fanów komiksów Marvela, choć niekoniecznie dla tych ortodoksyjnych. Scenarzyści nastawili się bardziej na uwiarygodnienie bohaterów niż akcję - dużo tu dialogów i monologów wewnętrznych stopniowo ukazujących, że aby zostać bohaterem nie trzeba wcale supermocy, najpierw trzeba być przede wszystkim człowiekiem z wszystkimi ludzkimi wadami i zaletami.

Kim są Cherniss i Johnson? To hardkorowi fani komiksów, pracujący dla telewizji - widać ich scenariusz musiał bardzo spodobać się Joe Quesad'zie, skoro dostali zielono światło dla realizacji swojego projektu. Panowie mają talent i choć "Powerless", pomimo przesłania które niesie, to w gruncie rzeczy komiks przygnębiający, nie brak w nim i lżejszych akcentów, co udowadnia choćby scena nabijania się z Bendisa, którego zresztą obaj autorzy uważają za mistrza. Co prawda w kwestii narracji do idola jeszcze trochę im brakuje, niemniej całą rzecz czyta się nieźle, a poutykane tu i ówdzie zwroty akcji, czynią lekturę jeszcze przyjemniejszą. Co do Gaydosa to jego brudną kreskę, znaną z serii "Alias", trzeba po prostu lubić, aby przymknąć oko na pojawiające się gdzieniegdzie błędy - "Powerless" wypada znacznie mocniej od strony scenariuszowej niż graficznej.

Miniseria Chernissa i Johnsona to "muszisz-to-przeczytać" dla wszystkich miłośników uniwersum Marvela i jego mitologii - każdy z nich (jeżeli odrzuci purystyczne zapędy) będzie się dobrze bawił, wyszukując odwołania, oraz śledząc poczynania "realistycznych" wersji swoich ulubionych bohaterów. To również komiks dla całej reszty czytelników, nie darzącej marvelowskich bohaterów specjalnych uczuciem - może nie w pełni zrozumiały, ale wart przeczytania. Niezły kawałek komiksowego rzemiosła.

Chmielu