"Asteriks" album 33: "Kiedy niebo spada na głowę"

 

Ukazał się kolejny album przygód Asteriksa, produkt bardzo dobrze rozreklamowany w całej Europie, produkt, którego treść ukrywana była do samego końca w tajemnicy. Ukazał się i okazał się być czymś odmiennym od tego, do czego przygotowali nas obydwaj jego twórcy przez wiele lat; czymś odmiennym treściowo, bo graficznie komiksowi nie sposób czegoś zarzucić. "Niebo chyba spadło Uderzo na głowę" - niejednemu czytelnikowi taka myśl może nasunąć się po lekturze. Dlaczego tej ewentualności wykluczyć nie sposób, a wręcz przeciwnie, uznać ją można za wysoce prawdopodobną?

Uderzo odszedł tym albumem zbyt daleko od tradycji, jakie wiązały się z każdą z przygód Asteriksa. Krokiem tym pozbawił go większości konstytuujących tę serię elementów, które stawiały ją jakże wysoko w komiksowym kanonie. Asteriks zrodził się jako element kultury francuskiej. Jako bohater wyrażał sobą postawy, które utożsamiały pewne szczególnie cenione w tej konkretnej kulturze cechy, a tym samym stanowiły swojego rodzaju wzorzec zachowań. Ale to nie było wszystko, bowiem "Asteriks" przekroczył magiczną międzykulturową barierę stając się komiksem dobrze odbieranym w szerszych kręgach. Mimo wszystko, zderzanie go nagle z nowoczesną pop-kulturą amerykańską, czy japońską, co ma ewidentnie miejsce w tym odcinku, wyszło scenariuszowo słabo, chociaż intencje takiego ruchu Uderzo są naprawdę wyraźne.

Komiks jest dedykowany zmarłemu bratu obecnego scenarzysty i rysownika "Asteriksa", jest również hołdem wyrażonym przez artystę Waltowi Disneyowi. Można w związku z tym powiedzieć, że album ten jest pewnym rozrachunkiem z przeszłością, prawdopodobnie też ostatnim odcinkiem serii. Uderzo wspomina tu, że wpadł do kociołka z magicznym wywarem i było tak zapewne, jeśli chodzi o dar zobrazowania przygód dzielnych Galów, natomiast to Gościnnego należałoby porównać do druida, który ważył ów magiczny wywar zapewniający serii niepowtarzalny smak. Bez dostaw czarodziejskiego napoju Uderzo nie był już w stanie tworzyć jakościowo takiego samego produktu, sukcesywnie tracił magiczną moc, aż do momentu powstania "Kiedy niebo spada na głowę", gdzie wpływ działania oparów z przeszłości zdaje się być już minimalny.

To, że kontynuacji nie będzie zwiastować może okładka tego albumu, jakże nawiązująca do okładki albumu pierwszego. Teraz jednak to nie Rzymian, a piorun z nieba z ogromna siłą odbija Asteriks. Można by pokusić się o pewne wnioski tego dotyczące. Oto Uderzo wyraźnie chce podkreślić fakt, że kultura frankofońska jest w stanie obronić się przed najazdem bohaterów z kultur jej odległych. Teraz, według niego, Galowie stawić będą musieli czoła najazdowi postaci ze Stanów Zjednoczonych - superboahterów w trykotach, którzy mimo wszystko bliżsi są światu europejskiemu, niż postacie z komiksów japońskich, co również znajduje swoje przełożenie w poprowadzeniu linii fabularnej. Oczywiście, nie mamy chyba wątpliwości, że "Asteriks" do walki staje jak równy z równym, a może nawet jest na pozycji lepszej, bo bliższy jest nam mimo wszystko, ale chyba to na określony zespół elementów chciał tym komiksem Uderzo zwrócić uwagę czytelników. Szkoda tylko, że konkretne treści opowiedziane zostały w sposób nienajlepszy, budzący raczej żal, że do aż takich kroków uciekł się scenarzysta, by opowiedzieć o swoich odczuciach nakreślając pewne zachodzące w kulturze mechanizmy.

Graficznie trzydziesty-trzeci album "Asteriksa" jest dopracowany w stopniu bardzo wysokim. Rysownikowi serii pomagało dwóch pracy aż dwóch asystentów. Jeden z nich kładł tusz na szkice Uderzo, drugi odpowiedzialny był za kolor. Zmęczonemu artyście taka pomoc zdaje się była niezbędna, ale zasadniczo pozytywnie wpłynęła na jakość komiksu. Ocena designu wprowadzonych postaci z kosmosu, a więc przybyszów z obcych planet to kwestia zupełnie inna. Takie postacie po prostu nie pasują krajobrazu uroczej wioski położonej gdzieś tam w Armoryce. Jeśli takie było zamierzenie twórcy, to można by powiedzieć, że wszystko gra, ale mimo to dysonans pozostaje, a co więcej, negatywnie wpływa on na wrażenie estetyczne. Brakuje w albumie tradycyjnego wprowadzenia, z mapą położenia wioski i oblegających ją obozami.

Komiks wydany został zarówno w miękkiej, jak i twardej oprawie. Oba te wydania nie różnią się jednak niczym, poza grubością okładki, co jest zdecydowanie mankamentem tej drugiej opcji. Edycja ekskluzywna powinna mieć przynajmniej lepszy papier, bo matowy offset nie jest tak naprawdę czymś, co warto luksusowo opakowywać, żeby czytelnik wyłożyć musiał na to dodatkowe pięć złotych. Ponadto, album jest na tyle słaby, że po prostu szkoda wykładać na niego więcej pieniędzy.

Czy dobrze się stało, że ten komiks ujrzał w ogóle światło dzienne? Próbę odpowiedzi na to rozstrzygające pytanie pozostawić trzeba lepiej czytelnikom, nie mniej tym starszym, wychowanym na "Asteriksie", trudno będzie przełknąć przedstawiany album. Na osłodę warto dodać, że czeka nas jeszcze pominięty, trzydziesty-drugi, "Asteriks", który jest zbiorem krótkich opowiadań z najlepszych czasów serii. Z pewnością zatrze on ślad po niespecjalnie dobrym albumie trzydziestym-trzecim.

Jakub "Tiall" Syty


" Asteriks" tom 33: "Kiedy niebo spada na głowę"
Tytuł oryginału: Le ciel lui tombera sur la tete
Scenariusz: Albert Uderzo
Rysunki: Albert Uderzo
Tłumaczenie: Marek Puszczewicz
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 14.10.2005
Wydawca oryginału: Les éditions Albert René
Data wydania oryginału: 14.10.2005
Liczba stron: 48
Format: 22 x 29,5 cm
Oprawa: miękka i twarda (dwa wydania)
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 19,90 zł (oprawa miękka), 24,90 zł (oprawa twarda)

Zakup w