Jarek Obważanek

Komiksowa kawa
Proszę sobie wydać komiks samemu

Sporym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że wydawnictwo Atropos zamierza wydać komiks Joanny Karpowicz. Wszak całkiem niedawno Artur Wabik zarzekał się, że więcej komiksów drukował nie będzie, bo wtopił kupę kasy drukując "Komiks w sieci" i parę numerów "KKK". Gdy zdziwieniem swym podzieliłem się z autorką, zdradziła mi, iż dawne, przykre doświadczenia Wabika nie mają tu nic do rzeczy, bo w wydanie albumu zainwestowała własne, ciężko zarobione pieniądze. Czyli, mocno upraszczając, Atropos posłużył poniekąd za drukarnię.

W normalnej sytuacji autorzy przynoszą wydawcy swoje dzieło, które powstawało całymi miesiącami czy latami (nieraz rysowane po nocach, nieraz kosztem życia osobistego), a reszta ich nie obchodzi. To wydawca ładuje w to swoje pieniądze, poświęca swój czas na skład, na załatwianie druku, dystrybucji. Jeśli komiks się nie sprzeda, traci tylko on - wpakował pieniądze, których nie może odzyskać. Autor, od strony finansowej, jest tutaj bezpieczny.

Chociaż nie, powyższa sytuacja też nie jest normalna. Autor poświęcił mnóstwo czasu, a za swoją pracę nie dostał wynagrodzenia (naturalnie największe wydawnictwa autorom płacą, chociaż nie są to jakieś porażające kwoty). Edytor w sumie ryzykuje, ale przykłady nawet bardzo małych oficyn pokazują, że na niskich nakładach da się jakoś wyjść (bynajmniej nie w sensie: zarobić). A raz na jakiś czas zdarzy się hicior, który pokryje ewentualne straty z wydania mniej chodliwych rzeczy.

Jednak tak naprawdę w całej sytuacji najgorzej ma właśnie wydawca. Wypuści zły komiks, to czytelnicy będą jeździć po autorach, recenzenci będą jeździć po autorach, ale finansowo straci tylko edytor. Ale ja nie mam litości dla wydawców, którzy publikują chujowe komiksy. Skoro ładują własne pieniądze, to niech najpierw dobrze się zastanowią, czy rzecz jest warta uwagi! I niech potem nie narzekają, że czytelnicy i recenzenci nie dają serii szansy. Że nie chcą poczekać na drugi tom, by zobaczyć, jak rozwinie się akcja. Już raz dali się nabrać. Większości to wystarczy aż zanadto. Czytelnicy też inwestują ciężko zarobione pieniądze. Po co mają wydawać je na gnioty?

Jarek Obważanek, 5.11.2005