Nowości z USA - zeszyty

 

DC Comics

1. "Adam Strange" #5 /8: "Planet Heist" (part 5)
Andy Diggle (scen.), Pascal Ferry (rys.)
DC Comics, 2 luty 2005
ocena: 3

Strange odkrywa, że urządzenie teleportujące, które odnalazł, może być w rzeczywistości najpotężniejszą bronią we wszechświecie. Na dodatek trafia na ślad, który wiedzie na niejaką planetę Maltus i który może przybliżyć go do rozwikłania zagadki zniknięcia planety Rann... Odcinek tak samo nudny, jak 4 poprzednie.


2. "Adam Strange" #6 /8: "Planet Heist" (part 6)
Andy Diggle (scen.), Pascal Ferry (rys.)
DC Comics, 9 marzec 2005
ocena: 3

Podobnie jak w "The New Invaders", tak i tu okazuje się, że wśród naszych dzielnych najemników z grupy Omega Men jest zdrajca, na dodatek fizycznie będący kimś zupełnie innym, niż się wszystkim dotychczas wydawało (co prawda dysproporcja pomiędzy gabarytami jego oryginalnej formy i tej przybranej jest bardzo przegięta, ale któż by zwracał uwagę na takie szczegóły...). Po tym, jak Strange, Tigorr i Broot kończą zwiedzanie jego trzewi (dosłownie) (...nie pytajcie...), przychodzi czas na wykorzystanie świeżo zdobytych informacji i wspólne, jakże oczekiwane odnalezienie zaginionej planety...


3. "Adam Strange" #7 /8: "Planet Heist" (part 7)
Andy Diggle (scen.), Pascal Ferry (rys.)
DC Comics, 13 kwiecień 2005
ocena: 3,5

Powrót Adama na Rann i ponowne spotkanie z rodziną (przerażająco ckliwa scena) jest idealnym momentem na wyjaśnienie ich jakże tajemniczego zniknięcia. Idylla nie trwa jednak długo - okazuje się bowiem, że pomoc udzielona niegdyś Adamowi przez (podążającą za nim bezustannie) Sh'ri Valkyr (czwarty zeszyt) nie była bezinteresowna i teraz również ona jest na Rann, a wraz z nią potężny demon Starbreaker. Co to oznacza? Śmiertelne niebezpieczeństwo dla całego wszechświata... Przyznam, że wyjaśnienie zagadki zniknięcia Rann jest całkiem spójne i sensowne - aczkolwiek jest to jeden z niewielu pozytywnych elementów tego komiksu, więc jedynie pół oczka wyżej. Jest to już przedostatni zeszyt tej serii i chciałbym móc powiedzieć: "ciekawe, co przyniesie konkluzja tej historii", ale szczerze wątpię w możliwość zakończenia innego, niż szczęśliwe...


DC Vertigo

1. "WE3" #3 /3
Grant Morrison (scen.), Frank Quitely (rys.)
DC Vertigo, 26 styczeń 2005
ocena: 4,5

Dobrze jest zacząć nowy miesiąc od solidnego komiksu - a takim bez wątpienia jest "WE3". Zakończenie nie pozostawia zbyt wiele do życzenia, wrażenia fabularne i wizualne (to kadrowanie!) również. Zresztą, co tu dużo mówić - nazwisko "Morrison" jest w tym przypadku wystarczającą rekomendacją. Gorąco polecam!

 

2. "Trigger" #2: "Pulled" (part 2)
Jason Hall (scen.), John Watkiss (rys.)
DC Vertigo, 19 styczeń 2005
ocena: 3

Zeszyt słabszy od #1, choć i tamten w sumie nie zachwycał. Fabuła opiera się na problemach pamięciowych Cartera, usiłującego odróżnić prawdę od złudzeń, zrodzonych w jego wybujałej, pisarskiej imaginacji, problemach jego córki, niepotrafiącej poradzić sobie z samą sobą, oraz problemach pewnej dziennikarki, próbującej walczyć z Ethicorpem, w którym pracuje Carter. Jak widać, ten komiks to jeden, wielki problem, którego rozwiązać (póki co) nie potrafią chyba nawet jego autorzy - za dużo tu pustych monologów, wielkich słów i wtórności. Średniak.


3. "Trigger" #3-5: "Pulled" (parts 3-5)
Jason Hall (scen.), John Watkiss (rys.)
DC Vertigo, luty-kwiecień 2005
ocena: 2,5

Carter udaje się do zacisznego hotelu i bierze jakiś narkotyk, żeby wypełnić luki w swej pamięci. Po 12 godzinach jego alter ego (istnienia którego nie podejrzewał) przejmuje kontrolę nad jego ciałem i (już jako Trigger) wyrusza na misję. Wszystko byłoby "w porządku", gdyby nie fakt, że narkotyk wstrzymał "uśpienie" świadomości Cartera, będącego teraz biernym obserwatorem swych własnych poczynań... Nie licząc drobnych wzlotów, seria ta od początku stacza się po równi pochyłej, nabierając rozpędu z każdą kolejną stroną. Historia staje się coraz bardziej przewidywalna, nudna, naczelna intryga szyta jest bardzo grubymi nićmi, dialogi są jedynie kiepskimi, "pustymi" rzędami literek, a rysunki nie wybijają się ponad przeciętność. Całość zalatuje też nieco "Rokiem 1984" Orwella. Dlaczego "Trigger" wydawany jest pod szyldem "Vertigo" - tego nie jestem w stanie pojąć...


4. "Vimanarama" #1 /3
Grant Morrison (scen.), Philip Bond (rys.)
DC Vertigo, 9 luty 2005
ocena: 3

Ten zeszyt to dla mnie niestety negatywne zaskoczenie, gdyż jest to chyba jedna z najsłabszych pozycji Morrisona, jaką czytałem. Rzecz dzieje się we współczesnej społeczności indyjskiej (choć ciężko stwierdzić, czy w ojczyźnie, czy na emigracji). Główny bohater - Ali - rozpoczyna dzień od wyciągnięcia swego brata spod sterty pudeł w sklepie, w którym ów pracuje. Później przygotowuje się psychicznie do poznania dziewczyny, którą mu ojciec wybrał na żonę oraz rusza na ratunek ciekawskiemu bobasowi o niezdrowych tendencjach do eksplorowania niezbadanych, podziemnych tuneli. Podążając śladem niesfornego brzdąca (który, w międzyczasie, "niechcący" uwalnia uwięzione od 6000 lat demony) spotyka urocze dziewczę, które okazuje się być wyżej wymienioną "przyszłą żoną" i wspólnie (chcąc ratować sytuację) przywołują innego demona, o którym z kolei (jak się okazuje) śniła niegdyś owa niewiasta... Ogólnie panujący chaos, banalnie zawiązana fabuła, równie banalny główny bohater (śmieszny człowieczek o śmiesznych problemach typu: "ojciec wybrał mi żonę... jeśli będzie brzydka, to będzie znaczyło, że Bóg mnie nienawidzi - a wtedy się powieszę!"), który na siłę próbuje być zabawnym, plus niezła, nieco orientalna kreska. Być może to celowy zabieg, umyślne przerysowanie, a może zwykłe ukazanie różnic kulturowych - nie zmienia to faktu, że dla mnie "Vimanarama" to zwykły przeciętniak z nikłym potencjałem, który do mnie w ogóle nie przemawia.


5. "Vimanarama" #2 /3
Grant Morrison (scen.), Philip Bond (rys.)
DC Vertigo, 9 marzec 2005
ocena: 2,5

Nie spodziewałem się, że drugi zeszyt będzie jeszcze słabszy, niż pierwszy. A tu psikus... Uwolnione przez bobasa demony (z Ull-Shattan'em na czele) sieją śmierć i zniszczenie na ulicach Londynu, podczas gdy niewielka grupa "dobrych" (dowodzonych przez księcia Ben Ramę) próbuje ich (nie bez sukcesów) powstrzymać. W tym czasie Ali wciąż zaprzątnięty jest swym biednym losem i problemami sercowymi, ostatecznie jednak próbuje wnieść swój wkład w ocalenie ludzkości... Po pierwsze: nie wiedzieć czemu, przez kadry przewija się dość sporo nagusów (w tym brytyjscy przywódcy). Po drugie: nie jestem pewien, czy Morrison chciał zrobić z tego komiksu groteskę, czy może przewodnik kulturowy - cokolwiek to miało być, jego intencje są dla mnie zbyt niejasne, a realizacja nieudana. Nie zaprzeczę, jedna (spośród trzydziestu) stron jest zabawna... i wiadomo już dokładnie, gdzie toczy się akcja... Ale to chyba jedyne plusy tej pozycji.


6. "The Witching" #7-10 /10
Jonathan Vankin (scen.), Leigh Gallagher (rys.)
DC Vertigo, grudzień 2004 - kwiecień 2005
ocena: 3

Hmm... Niby 4 numery, niby coś się dzieje, jest dużo rysunków, jeszcze więcej dymków i literek, ale tak w gruncie rzeczy - nic ciekawego z tego nie wynika. Komiks ten otwiera się, czyta, zamyka i odkłada, po czym sięga po następny. Jest tu czerwony gość gryzący ludzi po głowie, nawiedzony generał, któremu starcza demencja odebrała resztki zdrowego rozsądku, trzy wiedźmy, kapela rockowa, mini-UFO zbudowane w garażu, przebieranki i dziwne rytuały... Co jak co, ale zbitka porozrzucanych niemal bez ładu i składu postaci i wydarzeń ma wątpliwe szanse na wywarcie pozytywnego wrażenia. Chyba, że na czytelnikach zza oceanu...


7. "Mnemovore" #1 /6
Hans Rodionoff & Ray Fawkes (scen.), Mike Huddleston (rys.)
DC Vertigo, 13 kwiecień 2005
ocena: 3,5

Kaley Markowic ma 19 lat, uprawia snowboard i ma szansę na udział w olimpiadzie. A raczej miała - nieprzyjemny upadek na stoku, zwichnięcie barku i amnezja chwilowo przekreślają kontynuowanie kariery. Aby przyśpieszyć proces rehabilitacji, Kaley opuszcza szpital i wraca do swojego mieszkania i chłopaka. I tu zaczynają się problemy - w nocy, coś małego i oślizgłego pełza po twarzy Scotta, który następnego ranka ma wyraźne problemy z pamięcią... Komiks ten, póki co, nie prezentuje niczego nadzwyczajnego, ani graficznie, ani fabularnie, choć można dostrzec w nim pewien potencjał. Pytanie brzmi - czy autorzy właściwie go wykorzystają?


Devil's Due Publishing


1. "Army Of Darkness: Ashes 2 Ashes" #4
Andy Hartnell (scen.), Nick Bradshaw (rys.)
Devil's Due Publishing, listopad 2004
ocena: 2

Z "małym" poślizgiem, ale co tam... Seria ta się teoretycznie skończyła - uwierzcie mi, to naprawdę wszystko, co chcecie i powinniście wiedzieć ("evil puzzle tomb"... ech...).

 

 

2. "Mu" #3 /4
Manson Khan, Andrew Dabb (scen.), Mark Lee (rys.)
Devil's Due Publishing, luty 2005
ocena: 4

Pod względem fabuły dzieje się niewiele: mamy tu wizytę Antoniasa u królowej Elfów i dość obszerny i szczegółowy opis uwięzienia Sacneum (głównego złego). Mimo to, całość opowiedziana jest lekko i przyjemnie, okraszona dobrym, choć chwilami nieco nieproporcjonalnym rysunkiem (na szczególną uwagę zasługuje kolorystyka i scenografia) i drugą częścią ciekawego poradnika typu "rysowanie komiksu - zrób to sam". Szkoda tylko, że wygląd Sacneum zalatuje nieco tandetą - potężny demon (zagrażający losom świata) nie powinien przecież wyglądać jak dziwnie spłaszczona małpa w zbroi... Pół oczka wyżej w porównaniu z poprzednim zeszytem i cicha nadzieja, że następny (ostatni już) utrzyma ten poziom.


3. "Mega City 909" #5 /8
Jacob Lee & Andrew Dabb (scen.), Kano Kang & Zack Suh (rys.)
Devil's Due Publishing, styczeń 2005
ocena: 3,5

Jaeminae nie ustaje w staraniach, by w siedzibie Inzen zniszczyć Martina Kusanagiego, podczas gdy Hoek (i jego mroczna, demoniczna druga połówka) staje z nim do walki w jakimś dziwnym, bliżej niezidentyfikowanym świecie, a reszta ekipy rozprawia się z hordą zamieszkujących go bestii...

 

4. "Mega City 909" #6 /8
Jacob Lee & Andrew Dabb (scen.), Kano Kang & Zack Suh (rys.)
Devil's Due Publishing, marzec 2005
ocena: 3,5

...które później przedostają się (wraz z bohaterami) do realnego świata, siejąc grozę i śmierć. W wyniku konfrontacji z Martinem, Hoek trafia do piekła, gdzie dowiaduje się o związku pomiędzy wprowadzonym na świecie ładem i porządkiem, a pochodzeniem Pulsów. Ogólnie zaczyna się robić coraz ciekawiej...

IDW Publishing

1. "CSI: Crime Scene Investigation - Dominos" #4-5 /5
Kris Oprisko (scen.), Gabriel Rodriguez (rys.)
IDW Publishing, 15 grudzień 2004, 5 styczeń 2005
ocena: 2,5

Nie ma się co rozpisywać - komiks równie nudny i słaby, co telewizyjne W11. Niesamowici detektywi rozwiązują tajemnicę serii morderstw w Las Vegas, główkując w swej siedzibie i grzebiąc w brudnych, zakrwawionych odpadach klinicznych. Denne dialogi, nudna historia, zero jakiegokolwiek (graficznego lub merytorycznego) polotu - ogólnie kiszka.


2. "Secret Skull" #3-4 /4
Steve Niles (scen.), Chuck BB (rys.)
IDW Publishing, 10 listopad 2004, 22 grudzień 2004
ocena: 2

Steve Niles Superstar daje kolejny popis swego niezwykłego talentu. Fabuła (występująca co prawda w śladowych ilościach, ale jednak) ogranicza się do: - zachwiania teorii jakoby tytułowa bohaterka była ghulem (wszak istoty te: a) nie śnią b) nie wysysają krwi z ofiar),
- zlikwidowania przez wyżej wymienioną kolejnego płatnego zabójcy (tym razem celującego w jej ojca) i jego zleceniodawcy, niejakiego Mendeza... Konkluzja historii jest taka, jak i jej całokształt - do bani. Zabicie Mendeza (czyli dojście do "źródła" problemu Samanthy) w niewyjaśniony sposób pozwala przejść naszej strudzonej bohaterce na zasłużony odpoczynek (czytaj: umrzeć tak, jak umierać się powinno), całość odbywa się szybko, bezboleśnie i bez fajerwerków na kilku pierwszych stronach ostatniego zeszytu (brak budowania jakiegokolwiek napięcia), a beznadziejność dialogów sprawia, że ma się ochotę chwycić za markera i zamazać wszystkie dymki. Swoją cegiełkę do tego cyrku dorzuca również rysownik, serwując nam iście karykaturalne kadry (w negatywnym tego słowa znaczeniu), z koszmarną mimiką twarzy na czele. Jedyny plus tego komiksu, to szybkość, z jaką się go czyta i z jaką się o nim zapomina.

Image Comics

1. "Humankind" #4-5 /5
Tony Daniel (scen., rys.)
Image Comics / Top Cow, styczeń-marzec 2005
ocena: 3

"Humankind" należy do komiksów, o których - po ich przeczytaniu - ciężko cokolwiek powiedzieć. Teoretycznie jest tu jakaś akcja, dramaturgia, ratowanie świata, dla którego ktoś poświęca swoje życie, podczas gdy ktoś inny rozpoczyna swoje na nowo, ale nie wywołuje to wszystko emocji ani poruszenia większego, niż wymagane do zmiany strony. Flagowy przykład przeciętności.

Marvel Comics

1. "Ultimate Nightmare" #5 /5
Warren Ellis (scen.), Trevor Hairsine (rys.)
Marvel Comics, 23 luty 2005
ocena: 4

Koniec pierwszej (z trzech) mini-serii. Obie ekipy (X-Men i Ultimates) spotykają się w samym sercu bazy, niemalże jednocześnie odkrywając jej mroczny, przez lata skrywany przed światem sekret. Jak dla mnie, to z dużej chmury wyszedł mały deszcz - wyjaśnienie wielkiej, zatrważającej tajemnicy może i było zaskakujące, ale po Ellisie spodziewałem się czegoś... ambitniejszego. Mimo to zeszyt jest całkiem niezły, dobrze narysowany i wykadrowany, sprawnie zamykający pewną część historii, której dalszy ciąg pojawi się w "Ultimate Secret" (również Ellis) pod koniec marca.


2. "Strange" #4
J. Michael Straczynski, Sara Barnes (scen.), Brandon Peterson (rys.)
Marvel Comics, 23 luty 2005
ocena: 3

Ech... Ta seria była dobra, dopóki opowiadała o bardzo utalentowanym chirurgu, którego radość z życia malała wraz z kolejnymi tysiącami dolarów na koncie i którego karierę przerwał fatalny uraz obu dłoni (motyw niezbyt może oryginalny, ale mimo to ciekawy). Jednak z chwilą, kiedy (ni stąd, ni zowąd) pojawił się gość o imieniu Ancient One, potwory nie z tego świata, równoległe rzeczywistości i inne tego typu bajki - cały urok tego tytułu znikł, ustępując miejsca sztampowej, oklepanej, żenującej wręcz chwilami przeciętności... W czwartym zeszycie, Stephen Strange dowiaduje się, że prawdopodobnie ma w sobie moc, dzięki której mógłby zastąpić Ancient One'a na "stanowisku" strażnika wrót pomiędzy światami, których wzajemne przeniknięcie się byłoby katastrofalne w skutkach... Przeciętniak, bardzo przeciętny na dodatek.


3. "The New Invaders" #7: "Cruel And Unusual" (part 1 /3)
Allan Jacobsen (scen.), C.P. Smith (rys.)
Marvel Comics, 16 luty 2005
ocena: 3

Cały zeszyt to praktycznie rzecz biorąc jedna, długa, ckliwa historyjka (a raczej notka biograficzna) z Dr Dickson'em (Thin Man) w roli głównej i wizyta niespodziewanego gościa...


 

4. "The New Invaders" #8: "Cruel And Unusual" (part 2 /3)
Allan Jacobsen (scen.), C.P. Smith (rys.)
Marvel Comics, 23 marzec 2005
ocena: 2

... będącego "oryginalną wersją" jednego z członków grupy Invaders. Oczywiście, zamiast czułych uścisków i zwyczajowej (choć może niekoniecznie w tej sytuacji) wymiany uprzejmości, jesteśmy świadkami wzajemnych oskarżeń, wyrzutów, grożenia sądem, patetycznych słów, poważnych potyczek wyglądających jak dziecięce igraszki, błysków pojawiających się na ciele szarpanym pociskami z karabinu, czarnych nitek wystających z ust i ran (imitujących strużki krwi), machlojek Thin Mana, ujawnienia "wtyczki" (pracującej dla złego Meranno) w ekipie Invaders i jej przemiany w czerwoną czaszkę ze swastyką w okolicach czoła oraz zapędów wyżej wymienionego złoczyńcy (swoją drogą, wyglądającego jak Kapitan Ameryka z dużą ilością zaschniętego błota na oczach) do przywrócenia sobie i swym oceanicznym ziomkom władzy nad światem... Tak, ta seria jest beznadziejna (zarówno graficznie, jak i fabularnie)... I tak, mam nadzieję, że pojawiające się (w kontekście zapowiedzi jej kolejnego numeru) na stronie internetowej Marvela słowa "konkluzja" i "finał" dotyczą całej serii, a nie tylko rozdziału "Cruel And Unusual"...


5. "The New Invaders" #9: "Cruel And Unusual" (conclusion)
Allan Jacobsen (scen.), C.P. Smith (rys.)
Marvel Comics, 20 kwiecień 2005
ocena: 2

Nadszedł utęskniony koniec - nasi nieustraszeni bohaterowie pogadali, popłakali, uczcili pamięć poległego towarzysza broni i odeszli w kierunku zachodzącego słońca, żegnani przez czytelników (a przynajmniej jednego) winem, śpiewem i tańcem. Na ostatniej stronie, Jacobsen pisze jakoby decyzja o zakończeniu (przedwczesnym, najwidoczniej) serii przyszła odgórnie, gdyż "świat nie był przygotowany na "Invaders" w takim wydaniu". Przyznam, że w pewnym sensie gość ma rację - chyba mało kto jest gotowy na bezstresowe czytanie tak słabego (pod każdym względem) komiksu, a co więcej - na jego wydawanie...


6. "Strange" #5 /6
J. Michael Straczynski, Sara Barnes (scen.), Brandon Peterson (rys.)
Marvel Comics, 6 kwiecień 2005
ocena: 3

Strange rozpoczyna pilną naukę pod czujnym okiem Ancient One'a. Inny jego uczeń, Baron Mordo, pała coraz większą zazdrością o czas poświęcany Stephenowi i przyznaną mu rolę - postrzegając samego siebie jako prawowitego następcę Starożytnego. Sfrustrowany i rozgoryczony, przechodzi na "drugą stronę barykady"... Trochę marvelowych "Gwiezdnych Wojen" (świecące miecze, jasna i ciemna strona mocy), sporo pustych, filozoficznych wykładów i całkiem niezła końcówka. Rzuca się w oczy złe zbalansowanie historii - przez cztery numery nie działo się prawie nic (a jeszcze mniej miało to wspólnego z obecnymi wydarzeniami), a teraz w jednym numerze mamy naukę, zdradę, konfrontację... Cóż, zobaczymy, jaki będzie finisz.


7. "Ultimate Secret" #1
Warren Ellis (scen.), Steve McNiven (rys.)
Marvel Comics, 30 marzec 2005
ocena: 3,5

Kontynuacja serii "Ultimate Nightmare" (również Warrena Ellisa). S.H.I.E.L.D. pracuje nad projektem kosmicznych wojaży z wykorzystaniem nowej techniki napędzania promów. Podczas próby wystrzelenia pierwszego z nich (zwanego ASIS), następuje niespodziewany atak na bazę, w której ma miejsce ów eksperyment. Naprzeciwko niezwykłego agresora staje jeden z członków projektu... Mamy tu porcję leniwego, technologicznego jazgotu, a potem nieco strzelania - ogólnie historia rozkręca się dość powoli i póki co niewiele wiadomo. Przyznam, że trochę się zawiodłem, choć "Ultimate Nightmare" również zaczął się dość niemrawo, by z czasem nieźle się rozkręcić. Rysunki także nie powalają, szczególnie pod względem stylu przedstawiania postaci. Liczę, że następne zeszyty nabiorą większego tempa.


8. "Warlock" #4 /4: "Second Coming" (part 4)
Greg Pak (scen.), Charlie Adlard (rys.)
Marvel Comics, 8 grudzień 2004
ocena: 3,5

Przyznam, że Pak nieźle zamotał konkluzję tej historii, sprowadzając wszystkie wydarzenia do roli treningu dla innego "boskiego tworu" szalonych naukowców... Seria jako całość prezentuje bardzo przeciętny poziom (tak wizualnie, jak i fabularnie), lecz jej ostatni numer lekko się wybija.

9. "Ultimate Iron Man" #1
Orson Scott Card (scen.), Andy Kubert (rys.)
Marvel Comics, 2 marzec 2005
ocena: 4

Niejaki Howard Stark pracuje nad nowym rodzajem zbroi - cienką warstwą bakterii, amortyzujących uderzenia i niszczących metal. Jego wynalazek ma niestety kilka mankamentów - między innymi niszczący wpływ na skórę noszącej ją osoby. Aby temu zaradzić, zatrudnia Dr Carrerę - eksperta w dziedzinie regeneracji skóry, z którą jakiś czas później bierze ślub. Wszystko idzie dobrze do momentu, kiedy (będąca w ciąży) Carrera ulega wypadkowi w laboratorium, a najgroźniejszy konkurent Starka puka do jego drzwi... Muszę przyznać, że "UIM" to dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Osobiście nie przepadam za tymi wszystkimi marvelowymi (przeważnie nędznymi) seriami z "ultimate" i "new" w tytułach, ale Iron Man wyłamuje się z większości wiążących je negatywów. Fabularnie: dzieje się dość sporo i ciekawie - autor (często nagradzany pisarz s-f) szybko i bezboleśnie przebrnął przez wstępną część historii, unikając jednocześnie popadnięcia w chaos i dobrze rokując na przyszłość. Graficznie: już nieco gorzej. Rysunki są (standardowo dla Kuberta) nierówne, z przewagą słabszych (choć dobre też się zdarzają). Nie oznacza to oczywiście, że są one złe - w porównaniu z "The New Invaders" wypadają wręcz rewelacyjnie - po prostu można było pokusić się o nieco więcej. Jeśli dodamy do tego brak, standardowego dla Marvela, przegięcia (patrz: specyfika zbroi) i (granicy) kiczu - otrzymujemy wart polecenia komiks, który swym poziomem wyraźnie wystaje ponad średnią tego wydawnictwa.


Oni Press

1. "Ojo" #3-5 /5
Sam Kieth (scen., rys.), Alex Pardee & Chris Wisnia (rys.)
Oni Press, październik-grudzień 2004
ocena: 4,5

Mała Annie, wraz ze swym jeszcze mniejszym przyjacielem Ojo, przeżywa chwile grozy (Ojo w suszarce), zabawy (Ojo uciekające) i refleksji (Ojo odchodzące). Rozmawia ze swymi martwymi zwierzątkami, walczy z siostrą i próbuje uporać się z poczuciem winy za śmierć matki... Naprawdę dobry komiks, świetna (choć nieco specyficzna) kreska i ciekawa historia - czegóż chcieć więcej?

Piotr "Dr_Greenthumb" Sujka