Świat Komiksu nr 38

Trzydziesty ósmy numer egmontowskiego periodyku pojawił się nagle, znienacka znalazł się na półkach Empików, saloników prasowych i kioskowych wystawach. Wydawca dołączył do niego tym razem aż trzy bonusy, które skłonić mają czytelników do jego zakupu. Ale czy rzeczywiście warto wydać 9,90 zł na nowy Świat Komiksu?

Jeśli chodzi o historie komiksowe, to w środku znajdują się dwa krótkie opowiadanka oraz jedna jednoplanszówka. Właściwie poziom materiału komiksowego jest niezły i warto przeczytać sobie opublikowane komiksy.

"Odporność" przedstawia przyszłość, w której ludzie opanowani są przez tajemniczą chorobę, natomiast bohater, który całą tę historię nam opowiada, jest na nią odporny, co okazuje się przynosić mu więcej cierpienia, niż tym, którzy na nią umierają. Ilustracje do tego opowiadania wykonał Frank Quitely, znany z "New X-Men" publikowanych przez Dobry Komiks, ale tutaj jego rysunki prezentują się dużo lepiej, niż w zeszytach z Mutantami.

"Amnezja" to komiks do scenariusza Alana Moore'a. Poznajemy w nim historię pewnego śledztwa prowadzonego przez Greyshirta - bohatera, którego stworzył on do spółki z rysownikiem, Rickiem Veitch'em. Jak to z komiksami Moore'a bywa, tak i tutaj mamy do czynienia z lekko zamieszanym wątkiem.

Na okrasę dostajemy jedno planszową historię ze świata "Rewolucji". Tym razem jest to komiks, którego scenariusz nie wyszedł od Mateusza Skutnika, zaś od Tomasza "Asu" Pastuszki. Oprócz tego, w numerze zamieszczono jedno-stronicowe "Kto jest kim w "Rewolucjach" - rzecz właściwie zupełnie zbędną.

Tradycyjnie w periodyku pojawia się artykuł zaczerpnięty z Wizarda. Cóż, tak miernego tekstu dawno nie widziałem i naprawdę nie wiem, jak taki potworek ujrzał światło dzienne w naszym języku. Tekst "East vs. West" przedstawia teoretyczne rozważania na temat pojedynków amerykańskich herosów z postaciami z mang. Superman vs. Goku? Załoga G vs. Bat-Rodzina? Wolverine vs. Manji? Bez zbędnego komentarza...

Na koniec słów kilka o gratisach dołączonych do tego numeru. Po pierwsze, jest to jedna z ośmiu części przygód Dylana Doga (nie dołączono trzech ostatnich komisów z tej serii). Po drugie, nie po raz pierwszy z resztą, buster do karcianej gry "Thorgal". Po trzecie, gra komputerowa "Thorgal: Klątwa Odyna". Niespodzianek bez liku, każdy znajdzie coś dla siebie i chyba taki cel przyświecał wydawcy.

W dwóch słowach podsumowania: numer właściwie przeciętny, ale jest co przeczytać, wliczając "Dylana Doga", pomijając, ze zrozumiałych względów, tekst z Wizarda. Myślę, że sporą niespodzianką może być dodana gra, chociaż pewnie ci, którzy chcieli w nią zagrać już dawno to zrobili. Nie mniej, kolejny numer - o ile jeszcze taki jest w planach, pojawi się zapewne po dłuższej przerwie, znów niezapowiedziany, tak więc może warto sprawić sobie ten własnie.

Jakub "Tiall" Syty