Saint-Exupery - Le Dernier Vol

Ostatni Lot

 

Komiksy takie jak ten zasługują na dobre recenzje. Nie pozytywne, ale po prostu - dobre. Takie przemawiające do serca czytelnika. Z początku chciałem taką właśnie napisać, miałem nawet ułożony plan, ale stwierdziłem, że nie dam rady. Nie, że nie potrafię, tylko nie wyrobie się czasowo. A mam tylko godzinę, jeśli zamierzam jutro w pracy być przytomny.

Po tak szczerym wyznaniu win niezwłocznie przystępuję do nieco mniej przemyślanego i ułożonego, ale równie entuzjastycznego opisu jednego z najciekawszych komiksów biograficznych jakie miałem okazję czytać.

Akcja komiksu rozgrywa się w 1944, jak łatwo się domyślić w roku, kiedy zginął Saint-Exupery, dokładnie 31 lipca w południe (a jeszcze bardziej dokładnie między godziną 11.54 a 12.06). Ostatnie 12 minut życia pisarza zostało ukazana na aż 60 planszach komiksu, jednak czytelnik ani na chwilę nie oderwie się od lektury. Jest to możliwe dzięki kilku prostym i kilku bardziej wyrafinowanym zabiegom formalnym, które tak wytrawny komiksiarz jak Hugo Pratt stosuje z równą biegłością, z jaką Saint-Exupery pilotował swojego Lightninga P38 firmy Lockheed.

Przede wszystkim w komiksie roi się od najróżniejszych retrospekcji, więc autor w elegancki sposób przedstawia w dość rozbieganej formie wybrane w zupełnie dowolny sposób fragmenty (rzeczywiste i zmyślone) życia wielkiego pisarza. Dzięki świetnej kolorystyce (ukłony dla pani Patrizii Zanotti) na pierwszy rzut oka odróżnimy wspomnienia w tonacji sepii od pastelowych, błękitnych kadrów opowiadających o ostatnim locie Saint-Ex'a (tak wszyscy nazywają go w komiksie). W ostatniej części albumu retrospekcje są stopniowo wypierane, ale nie powiem co je zastępuje, bo to zepsułoby całą zabawę lektury. Choć oczywiście nie jest to album czysto rozrywkowy. Przecież główny bohater na końcu umiera - o czym dowiadujemy się już w samym tytule komiksu.

W istocie Pratt pozwolił sobie na daleko idącą swobodę w kreśleniu fabuły, ponieważ tak naprawdę wszystko co wiadomo o ostatnim locie pisarza, to to że 31 lipca o godzinie 8.45 wyleciał na misję, która nigdy nie powinna była się odbyć (o czym później) i z której nigdy nie wrócił. Prawdopodobnie został zestrzelony przez niemiecką grupę pościgową i spadł do Morza Śródziemnego, ale to tylko hipotezy. Jednak nie ma to oczywiście znaczenia z punktu widzenia lektury komiksu, ponieważ Pratta fascynuje osobowość i tok myślenia pisarza, nie zaś ścisła zgodność z faktami.

To co jest w tym komiksie uderzające, to fakt jak bardzo Saint-Ex przypomina Corto Maltese, nie fizycznie, lecz w sposobie odbierania świata. A ponieważ jak wiemy Corto jest alter ego Pratta, nie dziwi, że ostatnie chwile tego właśnie człowieka zainteresowały włoskiego artystę. Do tego stopnia, zresztą, że stworzył znakomity album, który już z definicji powinien się podobać (wystarczy wziąć do ręki, żeby zapragnąć go przeczytać) a do tego ma świetnie poprowadzoną fabułę i zapadające w pamięć zakończenie.

Czytelnicy znający dokonania Hugo Pratta z dwóch opublikowanych jak dotąd w Polsce albumów ("Ballada Słonych Mórz" i "Na Syberii") kojarzą pewnie tego twórcę jako autora realistycznych komiksów przygodowych. Jednak inne tomy tego samego cyklu ("Tango", "Baśń Wenecji") ukazują Pratta od zupełnie innej strony - mistycznej, nierzeczywistej, właśnie baśniowej. Oba oblicza Włocha są widoczne w komiksie o Saint-Exupery'm, więc być może nie będzie on do końca czytelny dla tych, którzy za wszelką cenę chcą poznać odpowiedzi na wszystkie pytania. Pratt lubi pytania, ale nie zawsze interesują go odpowiedzi. "Ostatni Lot" kończy się właśnie ważnym pytaniem - ja zacząłem czytać ten komiks od ostatniej strony (jakoś tak) i jeszcze zanim przeczytałem pierwszą już wiedziałem, że całość mi się spodoba.

Ale z drugiej strony różnie bywa - są tacy, którzy nie cierpią, kiedy historia nie ma jasnego zamknięcia. Podobno pewien amerykański dystrybutor po obejrzeniu "Pikniku pod Wiszącą Skałą" tak się wściekł, że rzucił kubkiem w ekran mówiąc, że stracił dwie cenne godziny swojego życia. Temu panu stanowczo nie polecałbym komiksu "Saint-Exupery". Nie wszystko co jest fajne, musi być fajne dla wszystkich.

Album oprócz samego komiku zawiera znakomite dodatki. Wstęp biograficzny autorstwa Frederica d'Agay, szkice i akwarele Pratta, zdjęcia pisarza z kolekcji autora przedmowy. Ze wstępu możemy dowiedzieć się wielu ciekawych faktów z życia Saint-Ex'a, jak choćby tego, że nie chciał przyłączyć się do generała de Gaulle'a w Londynie po uformowaniu rządu Petaina w Vichy. Nie mógł zrozumieć tego, że ktoś kto deklaruje się jako przywódca wolnej Francji rozdziel kraj, który powinien pozostać jednością. Na słynne słowa generała: "Przegraliśmy bitwę, ale nie przegraliśmy wojny" odpowiedział: "Powiedz prawdę, generale, przegraliśmy wojnę. Nasi sojusznicy ją wygrali".

Lot w który udał się Saint-Ex miał być jego ostatnią misją. Warto to podkreślić, gdyż ukazuje to dwuznaczność tytułu. Pisarz był podobno najstarszym pilotem II Wojny Światowej, jednak aby powstrzymać go przed udziałem w misjach, w zamian za autoryzację ostatniego lotu, generał Gavoille musiał mu zdradzić datę i miejsce sojuszniczego desantu w Prowansji. Z taką wiedzą pisarz nie mógł latać, aby nie ryzykować zeznania tej informacji na torturach po wpadnięciu w ręce wroga. Był to jednak jedyny sposób aby Expuery przestał latać - generał Eaker autoryzował tylko 5 misji, a ta miała być dziewiątą.

Jest jeszcze trzeci powód dla którego podtytuł komiksu brzmi "Le Dernier Vol" - pisarz złożył komuś pewną obietnicę. Jednak nie będę o tym pisał, gdyż nie wszystko powinno się wykładać topornie w recenzji. Każdy kto sam przeczyta komiks, wychwyci w nim na pewno mnóstwo dodatkowych znaczeń, które mnie mogły umknąć przy lekturze. Po tym wszystkim pozostaje mi jeszcze szczerze polecić zapoznanie się z komiksem tym, którzy jeszcze nie mieli ku temu okazji.

Arek "xionc" Królak

"Saint-Exupery - Le Dernier Vol"
scenariusz, rysunki - Hugo Pratt
przedmowa - Frederic d'Agay
kolory - Patrizia Zanotti
przekład - Silvina Pratt
litery - Pomme Verte
wydawca: Casterman
data wydania: kwiecień 1995
liczba stron: 80 (60 plansz + dodatki)
kolor
wydawca oryginału: Pontaccio