Jarek Obważanek

Komiksowa kawa
List otwarty do autorów listów otwartych

No i mamy kolejną aferę, tym razem dotyczącą książki "Trzask prask". Mieczysławowi Wiśniewskiemu nie spodobało się, że przypisuje mu się autorstwo rysunków, których rzekomo nigdy nie wykonał. Szczegół, że obrazki te podpisane są wyłącznie tytułem komiksu, a nie jakimkolwiek nazwiskiem. Postraszył wydawcę sądem, odesłał swój egzemplarz książki pobazgrany pisakiem. Sprawy w sądzie nie wygra, wydawca co najwyżej zamieści sprostowanie, jeśli będzie chciał być miły oraz, co ważniejsze, jeśli Wiśniewski w ogóle udowodni, że to nie jego dzieło. Ale raczej nie udowodni. I tylko czytelnik wyniesie z całej sprawy wrażenie, że dziadek Wiśniewski zachował się jak gówniarz.

Ach, dałem się złapać. Miałem zignorować tę kuriozalną sprawę, a piszę o niej w Kawie. No to może ciągnąc radosne wzorce "Przekroju" wspomnę o innych sprawach, które uznałem za niewarte wzmianki na WRAKu.

Najciekawsza z punktu widzenia moich apeli do innych serwisów była akcja z Witkiem Idczakiem, który postanowił zrobić prezent Andrzejowi Sobierajowi na dobry początek emerytury i soczyście na niego splunął. Przy okazji zaatakował wiele innych osób, manipulując jednocześnie faktami, w tym również tymi, które znam z autopsji. Miałem duże wątpliwości czy o laurce Witka pisać. W końcu wątpliwości przeważyły i wzmianki nie było. Jednocześnie publikacji odmówiła Gildia i programowo olewający MFK Serwis komiksowy. Tylko łowcy sensacji z Alei Komiksu podali informację. Potem Idczak dziwił się, że w Internecie nie ma wolności wypowiedzi, że mu nikt nie chciał puścić skrótu do jego tekstu. Witek pomylił wolność wypowiedzi z nie mniej wolnymi decyzjami podejmowanymi przez władców komiksowych portali, a ja ucieszyłem się, że koledzy również potrafią postawić na swoim.

Ostatnio w środowisku komiksowym zapanowała niepokojąca moda na załatwianie prywatnych interesów przy pomocy listów otwartych. Ludzie myślą, że "list otwarty" to takie hasło-klucz, które otwiera drogę do stron informacyjnych. Ja jednak coraz częściej reaguję na nie alergicznie. Im więcej takich listów, tym bardziej im nie wierzę. Nie wierzę w czyste intencje autorów owych tekstów. Pamiętam do dziś tylko jeden naprawdę sensowny list otwarty: wydawnictwo Post zareagowało na zarzuty Orlińskiego, jakoby "V jak vendetta" był przetłumaczony niestarannie. Dziennikarzowi "Wyborczej" nie spodobało się między innymi włączenie do komiksu fragmentu piosenki Brygady Kryzys. Post odpowiedział bardzo rzeczowo, czym zdobył dodatkowe punkty u i tak wysoko go oceniających czytelników.

Niestety, to tylko chlubny wyjątek potwierdzający regułę o maniakalnym i chybionym wykorzystywaniu formuły otwartego listu. Szkoda, że Artur Wabik nie wysłał takiego z informacją, że mu nie pomogłem cytując słowa Dagmary Matuszak w słynnym newsie o opóźnieniu niezapowiedzianego wcześniej albumu "Panowie w cylindrach".

Jarek Obważanek, 24.11.2004