Nowości z USA - zeszyty

 

"The Milkman Murders" Chapter 4 /4: "I Touch Myself"
Joe Casey (scen.), Steve Parkhouse (rys.)
Dark Horse Comics, 13 październik 2004
ocena: 4

Barbara, wspomagana duchowo przez swą telewizyjną "koleżankę po fachu", rusza do mleczarni, by wyrównać rachunki z pewnym obrzydliwym jegomościem w białym uniformie... Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy - jest to już ostatni zeszyt "Mleczarza", jednej z najlepszych mini-serii, jakie w tym roku przeczytałem. Konkluzja historii jest co prawda trochę przewidywalna, ale czy dało się wymyślić coś lepszego...?


"Majestic" part 3 /4
Dan Abnett & Andy Lanning (scen.), Karl Kerschl (rys.)
DC Comics, 6 październik 2004
ocena: 3

Ech... Jak ja kocham komiksy o superbohaterach... W niedużym skrócie: Majestros ma małą lukę w pamięci, a Eradicator - stary znajomy z pierwszego numeru - znowu chce mu zrobić kuku. Jakby tego było mało, na skalp Majestrosa ostrzy sobie zęby również jakiś inny cudak, który w pewien sposób (także w pierwszym numerze) przyczynił się do jego amnezji (coś mi się wydaje, że to chyba jeden z "Daemonites", ale ciii....). Na dodatek, każda sekunda, którą Majestros spędza na Ziemi, przybliża ją do katastrofy... Przeciętniak, i tyle.


"Warlock: Second Coming" #2
Greg Pak (scen.), Charlie Adlard (rys.)
Marvel Comics, 13 październik 2004
ocena: 3

Kolejny petent w kolejce zbawców ludzkości. W drugim numerze dowiadujemy się, że Warlock nie jest pierwszym "projektem" szalonych naukowców, aczkolwiek najbardziej udanym. Jego potęga jest tak ogromna, że w pojedynkę, w mgnieniu oka, eksterminuje cały oddział wrogo nastawionych najemników. Jego ojcowie upatrują w nim szansę na zdobycie władzy nad światem i wprowadzenie globalnego, totalitarno-utopijnego ustroju, gwarantującego kres wojen, głodu i wszelkiego zła. Sceptyczna wobec ich planów Janie próbuje ich powstrzymać... Niestety, jakoś się ten potencjał z pierwszego numeru zatracił - obiecujący przeciętniak stał się zwykłym przeciętniakiem. Po kilku dniach zupełnie zapomina się o istnieniu tego komiksu.


"Ojo" #2 /5
Sam Kieth (scen., rys.), Alex Pardee & Chris Wisnia (rys.)
Oni Press, 6 październik 2004
ocena: 4

Annie dokarmia Mamę Ojo, żeby Małe Ojo nabierało sił. Potem Annie myśli, że Mama Ojo, jest jej zmarłą przedwcześnie matką, a Małe Ojo wpada w tarapaty... Komiks pozytywnie dziwny, dość niepospolicie narysowany, z dobrymi dialogami, choć póki co - tak troszeczkę "o niczym". Trochę słabszy od pierwszego numeru, ale i tak wart polecenia.


"Ultimate Nightmare" #3 /5
Warren Ellis (scen.), Steve Epting (rys.)
Marvel Comics, 13 październik 2004
ocena: 4

Obie grupy badawcze zgłębiają się w trzewia opuszczonej, syberyjskiej bazy. I obie trafiają na spore ilości ludzkich szczątków i stwory, niegdyś będące ludźmi, teraz jednak napakowane metalem i/lub elektroniką. Walki pomiędzy nimi są co prawda trochę naciągane, a reszta komiksu trochę "przegadana", ale rokowania na przyszłość są całkiem niezłe, gdyż sytuacja, w jakiej znaleźli się X-Men, jest dość... nieprzyjemna. Z drugiej jednak strony, powoli zaczynam się niecierpliwić, bo póki co, postęp w odkryciu prawdy o tym tajemniczym miejscu i związanych z nim wydarzeniach ostatnich dni jest bardzo niewielki. Mam nadzieję, że kolejny numer rozjaśni nieco sytuację.
Wspomnieć należy również o kresce - w przeciwieństwie do poprzednich zeszytów "Ultimate Nightmare", ten narysował Steve Epting (a nie Trevor Hairsine), co wyszło komiksowi na dobre - mnie osobiście, pod tym względem, bardziej się teraz podoba. Jedyne, do czego muszę się przyczepić, to zbyt duża różnica w wyglądzie Colossusa, który wcześniej wyglądał jak przeciętny, czarnoskóry mężczyzna, nieco wyższy od Wolverine'a, ale o zbliżonej do niego budowie, a Epting ukazuje go jak Kubert w "Ultimate X-Men" - wielkiego i lśniącego stalą...


"The New Invaders" #3: To End All Wars" (part 3 /3)
Allan Jacobsen (scen.), C.P. Smith (rys.)
Marvel Comics, 20 październik 2004
ocena: 2


Naszym dzielnym bohaterom udaje się (choć nie bez trudu) obronić swój potężny okręt i chwilowo zażegnać niebezpieczeństwo ze strony Axis Mundi. Niemniej jednak, kolejne niebezpieczeństwa na pewno gdzieś już na nich czyhają... Słaba kreska (w szczególności mimika twarzy), nudna i przewidywalna historia, naciągane zakończenie... Kicha, krótko mówiąc.
Miałem nadzieję, że to już ostatni numer tej mini-serii... Niestety - w listopadzie Marvel wydaje dalszy ciąg przygód nowych Invaders, z podtytułem "Blood". Aż strach się bać...


"Adam Strange" #2 /8
Andy Diggle (scen.), Pascal Ferry (rys.)
DC Comics, 27 październik 2004
ocena: 2,5

Ktoś mu zabił rodzinę - rozumiem jego rozgoryczenie. Jego nowa ojczyzna znikła z mapy galaktyki - frustracja i chęć zemsty jest na miejscu. Ktoś próbuje to wszystko zatuszować - poszukiwanie prawdy jest tu oczywistym działaniem. To wszystko jest logiczne i na miejscu, "trzyma się kupy" - zgoda... Ale już słów "Ktoś ukradł planetę" zdzierżyć nie jestem w stanie. W zasadzie nie mam nic przeciwko spiskom, knowaniom, machinacjom i manipulacjom - ale TO już lekka przesada. Na dodatek nudna, monologowa, przeciętnie narysowana i bez jakiegokolwiek potencjału...


"Fathom: Dawn Of War" #2 /3: "Crest Fallen"
J.T. Krul, Michael Turner (scen.), Talent Caldwell (scen., rys.)
Aspen Comics, październik 2004
ocena: 2,5

Cóż to mamy w tym numerze? Wojownicy podwodnej rasy atakują amerykańską bazę wojskową, wybijają w pień żołnierzy i zabierają więźnia - Casque'a. Kiani odkrywa, że Marqueses'owi nie zależało na walce w obronie gatunku, lecz pojmaniu współplemieńca do własnych celów. Następnie nasza urocza dziewuszka stacza dwa "emocjonujące" pojedynki ze swymi dotychczasowymi sprzymierzeńcami, po czym ucieka z eksplodującego kompleksu. Na koniec wyrusza w ślad za Marquesesem, aby odbić Casque'a... Kiedy myślami wracam do tego komiksu i próbuję zrekonstruować przebieg ukazanych w nim wydarzeń, uderza mnie jedno - w jakiż to zmyślny sposób Krul i Turner zapełnili całe 22 strony? Zaprawdę, godne podziwu - podobnie zresztą jak zacięte walki, kończące się bardzo banalnie, pewna scena jakby żywcem wyjęta z gry "Metal Gear Solid", czy też niezwykła płytkość historii... Podtytuł komiksu to "U progu wojny", ale gdzieś ta sytuacja się zatraca, przyćmiona osobistymi porachunkami bohaterów. No i kreska... Wydawać by się mogło, że imię rysownika zobowiązuje, ale talentu Caldwell ma niewiele - co najwyżej zwykły, przeciętny warsztat.


"Madrox" #2 /5: "The Chicago Whey"
Peter David (scen.), Pablo Raimondi (rys.)
Marvel Comics, 20 październik 2004
ocena: 4

Madrox udaje się do Chicago, aby wyjaśnić tajemnicę śmierci swego klona. Odkrywa tam, że ma z tym coś wspólnego żona przemysłowego multimilionera. Tymczasem w Nowym Jorku, tajemniczy zamachowiec "likwiduje" kolejną jego kopię... Fabuła "Madroxa" rozwija się całkiem ciekawie, nowe fakty są wyjawiane w odpowiednich dawkach, więc nie ma mowy o jakichś większych przestojach, jest też kilka naprawdę zabawnych sytuacji. Co do kreski - niektóre twarze są czasami trochę nienaturalnie narysowane, w pewnym momencie jest mała "zrzynka" z filmu "XXX", ale poza tym jest całkiem nieźle. Wciąż mocna czwóreczka.


"WE3" #2 /3
Grant Morrison (scen.), Frank Quitely (rys.)
DC Vertigo, 27 październik 2004
ocena: 4,5

Póki co, najlepszy komiks tego miesiąca. Zwierzaki, bezwzględnie i brutalnie torując sobie drogę przez odziały wojska i innych "zwierząt bojowych", poszukują miejsca, zwanego "domem" - miejsca, gdzie nie będą już musiały uciekać. Ale najtrudniejszy przeciwnik dopiero przed nimi... Co tu dużo mówić - nazwisko Morrison zobowiązuje (że o znaczku "Vertigo" nie wspomnę). Akcja jest pokazana w trochę innowacyjny sposób, w "szarpanych" sekwencjach małych kadrów - i bynajmniej nie jest to wada. Kreska też jest niczego sobie, Quitely rysuje konsekwentnie i z pomysłem. Szkoda, że to tylko trzyczęściowa mini-seria...


"Small Gods: Killing Grin" part 4
Jason Rand (scen.), Juan E. Ferreyra (rys.)
Image Comics, listopad 2004
ocena: 4

Czwarta - ostatnia - część historii. Jej rozwiązanie jest troszkę... banalne, choć muszę przyznać, że nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem. Dialogi trzymają poziom, oprawa graficzna również - wciąż dużo jest ciekawych, niecodziennych ujęć, świetna okładka, równa kreska. Co do "Outside The Box" - konkluzja tej opowiastki nie zachwyca (wręcz przeciwnie), okazuje się też, że jedynym łącznikiem obydwu linii fabularnych jest osoba Damiena Hickeya - ale tu akurat nie liczyłem na zbyt wiele, wszak to tylko dodatek.
Kolejny "story arc" z tej serii (zatytułowany "Dead Man's Hand") będzie się składał z pięciu zeszytów, wobec których żywię nadzieję, iż będą równie ciekawe, jak "Killing Grin".


"The Gray Area" #3 /3
Glen Brunswick (scen.), John Romita, Jr. (rys.)
Image Comics, 10 listopad 2004
ocena: 2

Jak dobrze, że to ostatni numer... Cóż ja mogę napisać o tym "dziele"? Na pewno nic dobrego: Brunswick wprowadził wiele niepotrzebnych, naciąganych i komplikujących życie problemów, rażących niedociągnięć koncepcyjnych, bezsensownych rozwiązań, żenujących dialogów w trakcie walk i (oczywiście) kiepskie zakończenie... Romita ze swojej strony "popisał się" dość słabą kreską, a John Workman niezwykle toporną czcionką w "poza szaro-strefowych" dymkach. Jakiś plus? Jedno zabawne zdanie... i brak perspektyw na kolejną serię.


"Majestic" part 4 /4: "Reality Check"
Dan Abnett & Andy Lanning (scen.), Karl Kerschl (rys.)
DC Comics, 3 listopad 2004
ocena: 3

Tu również mamy ostatni numer - i również "na szczęście". Denne dialogi w trakcie (teoretycznie) diabelnie trudnego pojedynku, rozterki o głębi kałuży i standardowo banalne rozwiązanie - oto, w jaki sposób finiszuje Majestros. Przyznaję, że zaskoczyły mnie intencje Eradicatora (oraz źródło zagrożenia dla Ziemi), ale poza tym - komiks ten jest bardzo średni.


"Adam Strange" #3 /8
Andy Diggle (scen.), Pascal Ferry (rys.)
DC Comics, 24 listopad 2004
ocena: 3

Cóż... Niedorzeczność tego komiksu rośnie z numeru na numer. Zważywszy, iż ma ich być w sumie 8, aż boję się myśleć o tych ostatnich. W pierwszej odsłonie, planeta Rann eksploduje. W drugiej - Strange odkrywa, że Rann nie wybuchła, lecz ktoś ją ukradł. Teraz natomiast dowiadujemy się, że nie tyle ukradł, co zamienił miejscami z pewną supernową, która w chwilę później wybuchła... Doprawdy, niesamowite - "Archiwum X" to przy tym betka. Później jesteśmy świadkami sytuacji, dzięki której czujemy się jak w domu - o zniszczenie planety zostaje oskarżony nie kto inny, tylko tytułowy bohater (a jakże!), a absurdalny, pokazowy proces kończy się skazaniem go na śmierć przez skrócenie o głowę... Ciekaw jestem, jak to się skończy? Znaczy się, nie historia (broń Boże), lecz egzekucja, bo to, że Strange ją przeżyje, nie ulega wątpliwości. Pytanie brzmi: jak się uwolni? Podejrzewam, iż rękę do tego przyłoży istota, która go przed ten sąd doprowadziła, a potem (wbrew swej woli zapewne) była jego obrońcą (ale ciiiii). Jak by na to nie patrzeć - fabularny i graficzny przeciętniak, z rosnącą tendencją do słabizny.


"CSI: Crime Scene Investigation - Dominos" Chapter 3 /5
Kris Oprisko (scen.), Gabriel Rodriguez (rys.)
IDW Publishing, 17 listopad 2004
ocena: 3

Komiks ten, to po prostu serial detektywistyczny wycięty z taśmy filmowej i wklejony na papier - nic więcej. Akcja (a raczej jej marna imitacja) ogranicza się do przeskoków pomiędzy kolejnymi detektywami, bawiącymi się w piaskownicy, przy komputerze albo mikroskopie. Detektywami, przy których Sherlock Holmes nabawiłby się niemałych kompleksów. Kreska też mi się nie podoba - Rodriguez swą inwencję ogranicza do minimum, skupiając się głównie na odwzorowaniu rzeczywistości serialowej. W efekcie, powstałe rysunki są swoistą kalką, nienaturalną w swej naturalności. Ogólnie - nudy na pudy.


"The Witching" #5: "Memories Like A Shroud"
Jonathan Vankin (scen.), Mark Buckingham (rys. - gościnnie)
DC Vertigo, 27 październik 2004
ocena: 4


Nie spodziewałem się, że kiedyś to napiszę, ale ten numer "The Witching" jest całkiem niezły, co więcej - z dotychczasowych jest zdecydowanie najlepszy. Widocznie "gościnny występ" Marka Buckingham'a wniósł trochę świeżości nie tylko graficznej, ale i fabularnej. Co prawda Vankin znów skupia się tylko i wyłącznie na Elsie, ale... w końcu to ona ma połączyć wszystkie trzy wiedźmy. Postępu w historii też raczej nie ujrzymy - zamiast tego scenarzysta wyjaśnił pochodzenie kota-maskotki, z którym nie rozstaje się Kara, jednocześnie za jego pomocą inicjując bezpośrednią więź pomiędzy Karą i Elsą. Cóż... może jeszcze wyjdzie coś sensownego z tego komiksu?


"The Witching" #6: "I Fought The Law"
Jonathan Vankin (scen.), Leigh Gallagher (rys.)
DC Vertigo, 24 listopad 2004
ocena: 3,5

...a może niekoniecznie? Co prawda Vankin zaczyna wszystko "składać do kupy" (w końcu), ale nie powiem, żeby było to nazbyt pasjonujące... a przynajmniej nie bardziej, niż dotychczas... Elsa wpada w ręce wrogów z dzieciństwa, próbuje zrobić mały rozrachunek z przeszłością i dociera do Sook. Do pełni szczęścia potrzebuje jeszcze tylko Kary, jakimś cudem (chwilami w dość niechlubny sposób) wykorzystującej jej maskotkę...


"The New Invaders" #4: "Blood (part 1 of 2)"
Allan Jacobsen (scen.), C.P. Smith (rys.)
Marvel Comics, 17 listopad 2004
ocena: 2,5

Słabo. Zarówno graficznie, jak i fabularnie. Ludzie wyglądają czasem, jakby składali się z klocków Lego, nie wspominając już o kulejącej mimice twarzy, czy beznadziejnym widoku płonącego miasta. Dołóżmy do tego trochę kłótni o pseudonimy, nawiedzoną kobietę-guru, żyjącą pod powierzchnią ziemi z grupą współwyznawców i posłuszne jej wampiry, odporne na światło słoneczne i ciskające piorunami, a otrzymamy pełny obraz tego komiksu.


"Mu" #1
Manson Khan, Andrew Dabb (scen.), Mark Lee (rys.)
Devil's Due Publishing, listopad 2004
ocena: 3,5

"Mu" to (po "Mega City 909") kolejne działo Andrew Dabb'a i ekipy ze Studio Ice dla DDP. Jednak w przeciwieństwie do dość słabego, futurystycznego "909", "Mu" jest całkiem przyzwoitym średniakiem w klimacie fantasy. Mag-bibliotekarz, Icarus, zgłębia historyczne opowieści z księgi Sekronomicon. Jedna z nich opowiada o dwóch magach, którzy przed wiekami uchronili tytułową krainę Mu (miejsce akcji komiksu) przed zagładą z rąk mrocznego boga - Secneum - uwięziwszy go na tysiąc lat i jedno pokolenie. Icarus odkrywa, że okres uwięzienia skończy się w ciągu kilku najbliższych dni i że cały świat stoi w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Tuż po tym odkryciu (i jego publicznym ogłoszeniu) ktoś zabija jego asystentkę, a jemu samemu cudem udaje się ujść z życiem. Niestety jednak - wpada w ręce bandytów... Historia może i nie jest zachwycająca, ale jak na DDP prezentuje bardzo przyzwoity poziom. Podobnie warstwa graficzna - przyjemna, rzetelna i pasująca do klimatu opowieści. Ogólnie plusik na przyszłość.


"Mega City 909" #2-4 /5
Jacob Lee & Andrew Dabb (scen.), Kano Kang & Zack Suh (rys.)
Devil's Due Publishing, październik-grudzień 2004
ocena: 3,5

Rząd wysyła naszą dzielną drużynę na miejsce katastrofy (eksplozja wieżowca) z misją ratunkową - mają znaleźć i wyprowadzić wszystkich pozostałych przy życiu ludzi. Szybko jednak, zamiast szukać ocalałych, zaczynają walczyć we własnej obronie, atakowani przez hordę robotów, stworzonych przez Martina Kusanagiego (komputer - sprawcę zamieszania). Nieoczekiwanie jednak ktoś włamuje się do ich systemu komputerowego, odcinając łączność z centralą, dopływ amunicji i wyłączając osłony. Jaeminae (jedna z bohaterek) odbywa pogawędkę z Martinem, po czym ten znika - o dziwo pozostawiając ją przy życiu. Dziewczyna okazuje się być wychowanką jakiegoś dziwnego zakonu zakapturzonych truposzy, co po chwili wykorzystuje, wzywając ich i nakazując uratowanie jej przyjaciół. Truposze przenoszą ich z wieżowca do czyśćca, podczas gdy Jaeminae odnajduje jednego ze współpracowników Martina z czasów, gdy ten był jeszcze człowiekiem - geniuszem, chcącym ulepszyć świat. Wraz z nim próbuje dostać się do centrum kontroli, by zdetonować tam mini-atomówkę. W czyśćcu, reszta ekipy walczy z jego obrońcami. Podczas starcia, jeden z bohaterów - Hoek - uwalnia drzemiącego w nim demona, po czym na miejscu zjawia się Martin... Fabuła "Mega City 909" jest dość średnia, choć dostrzegam w niej odrobinę niewykorzystanego potencjału i ciekaw jestem, jak się to wszystko skończy. Co do rysunków... Są bardzo nierówne. Z jednej strony - klimatyczne i dobrze (czasem nawet bardzo) narysowane lokacje, plenery, pojazdy, roboty itd., dobra kolorystyka. Z drugiej - trochę nieciekawie (czasem bardzo nieproporcjonalnie) wyglądający ludzie, nieco kiczowata fizyczna postać Martina... Drobny plusik na przyszłość (znaczy się na ostatni numer).


"Forsaken" #3
Carmen Treffiletti (scen.), Kristian Donaldson (rys.)
Image Comics, 10 listopad 2004
ocena: 3

Wciąż przeciętny przeciętniak. Co prawda w poprzednim numerze, jedyny trop naszej dzielnej grupy operacyjnej przyozdobił swymi trzewiami chodnik i ścianę pobliskiego budynku, ale to w żaden sposób nie spowolniło pracy Delka i spółki. Pines pogrzebał trochę w tym, co zostało z bandziora i znalazł ślad pewnej rzadko spotykanej substancji, wykorzystanej w materiale wybuchowym. Dotarcie do jej dystrybutora nie było oczywiście problemem, podobnie zresztą, jak namówienie go do pomocy przy zorganizowaniu obławy na jego klienta. Okazuje się nim być Styx - terrorysta na usługach głównego matacza w tym komiksie, Separatysty. Niestety, Styx wymyka się Delkowi z rąk... Jak dla mnie, to (pomimo pozornych kłód, rzucanych bohaterom pod nogi) wszystko idzie im zbyt gładko, a atmosfera ogromnego spisku, w jakiej (teoretycznie) dzieją się wszystkie wydarzenia, jakoś mi się nie udziela. No i te okropne, kanciaste rysunki...


"Humankind" #3 /5
Tony Daniel (scen., rys.)
Image Comics, 10 listopad 2004
ocena: 3

Trochę strzelania, walki, ogromnego robactwa, "moralnych rozterek" i "nagłych zwrotów akcji"... Niech Was nie zmyli opinia zachwyconego recenzenta na okładce tego komiksu - to tylko zwykły, przynudzający średniak.

 

 


"Madrox" #3 /5
Peter David (scen.), Pablo Raimondi (rys.)
Marvel Comics, 17 listopad 2004
ocena: 4

Madrox w dalszym ciągu próbuje rozwikłać zagadkę zamachu na jego klona, przez co sam o mały włos nie ginie, a osobą, która próbowała go zabić, okazuje się być... Komiks co prawda trochę przegadany (monologi głównego bohatera), ale... Zaskakujące i intrygujące zakończenie, szeroki wachlarz zastosowań zdolności Madroxa (które nie zawsze dają taki efekt, jakiego by sobie życzył), solidne wykonanie graficzne i zabawne sytuacje sprawiają, że Davidowi bez wątpienia należy się mocna czwóreczka. Z drugiej strony, odnoszę wrażenie, że Madrox to postać, która z niemalże każdej sytuacji może wyjść obronną ręką, która autorowi daje praktycznie nieograniczone pole manewru - wszak może on umieć i wiedzieć praktycznie o wszystkim. Póki co jednak, David zbytnio nie przesadza - i miejmy nadzieję, że tak zostanie.


"Warlock" #3 /4: "Second Coming" (part 3)
Greg Pak (scen.), Charlie Adlard (rys.)
Marvel Comics, 10 listopad 2004
ocena: 3

Pierwszy numer tego komiksu dawał nadzieję na coś powyżej średniej, drugi i trzeci jednak... Adam Warlock wyrusza w świat w celu oczyszczenia go z terroryzmu i konfliktów... ogniem i mieczem, oczywiście. Na swój sposób rozdarty między tym, co chyba gdzieś w podświadomości czuje, a tym, do czego zmusza go oprogramowanie, nie potrafi rozgraniczyć dobra i zła w swych działaniach. Na dodatek, opuszcza go jedyna przyjaciółka, Janie...


"Trigger" #1: "Pulled" (part 1)
Jason Hall (scen.), John Watkiss (rys.)
DC Vertigo, 15 grudzień 2004
ocena: 3,5

Mniej lub bardziej odległa przyszłość. Główny bohater - Carter - to pomniejszy pracownik ogromnej korporacji (Ethicorp), sterującej życiem ludzi w niemalże każdym jego aspekcie. Pewnego wieczoru, wracając z pracy, Carter jest świadkiem rozmowy dziennikarki i rzecznika prasowego Ethicorpu na temat "Triggers" - rzekomych tajemniczych zabójców na usługach korporacji. Kilka godzin później widzi, jak jeden z nich zabija jego sąsiada... Okładka przywodzi na myśl Sędziego Dredd'a (napis: "Sędzia, ława przysięgłych, kat... Spust.") ale w samym komiksie nie ma już żadnego nawiązania, gdyż tytułowi zabójcy nie spełniają dwóch pierwszych funkcji - oni jedynie zabijają. Poza tym... Carter to sfrustrowany pisarz-amator, cierpiący z powodu wyglądu i natury świata, w jakim żyje. Świata, w którym ludzkie życie jest praktycznie rzecz biorąc zaprogramowane, a sami ludzie karmieni "odgrzewanymi kotletami". Dla mnie takim samym kotletem jest ten komiks, gdyż wszystko to widziałem już w "Transmetropolitan", na dodatek w dużo lepszej formie... Graficznie jest całkiem nieźle - nie licząc pomarańczowej i niebieskiej krwi, Watkiss sprawia się bardzo przyzwoicie. Zobaczymy co będzie dalej, może się to jakoś rozkręci - tym bardziej, że dwie ostatnie strony są bardzo intrygujące...


"Strange" #2
J. Michael Straczynski, Sara Barnes (scen.), Brandon Peterson (rys.)
Marvel Comics, 27 październik 2004
ocena: 4

Wypadek na nartach okazał się dla Strange'a brzemienny w skutkach - zniszczone dłonie przekreśliły jego błyskotliwą karierę światowej klasy chirurga. Po miesiącach rekonwalescencji i względnym powrocie do zdrowia, postanawia za wszelką cenę znaleźć kogoś, kto przywróci mu pełną władzę w dłoniach. Niestety, jedynym skutkiem kolejnych miesięcy badań, wizyt i zabiegów było całkowite opróżnienie jego bardzo zasobnego konta bankowego. W końcu, przypadkiem dowiaduje się, że pewien chłopiec, któremu pomógł w przeszłości, został słynnym uzdrowicielem, specjalizującym się (zupełnie przypadkowo) w urazach dłoni... Fabularnie - historia się trochę rozkręciła, zakończenie numeru jest niezłym prognostykiem na przyszłość. Graficznie - jest dość nieźle, choć mogłoby być o wiele lepiej. Czwóreczka z plusikiem w pamięci.


"Army Of Darkness: Ashes 2 Ashes" #3
Andy Hartnell (scen.), Nick Bradshaw (rys.)
Devil's Due Publishing, październik 2004
ocena: 2,5

Cóż... Może i nie jest aż tak żenująco jak na początku, ale to wciąż bardzo słaba seria. Nędzna fabuła, średnia kreska... Ash biega to tu, to tam, zabija różne bestie i potwory, jest w przyszłości, przeszłości... A Necronomiconu jak nie zniszczył, tak zniszczyć nie może... Ech...


"Madrox" #4 /5
Peter David (scen.), Pablo Raimondi (rys.)
Marvel Comics, 15 grudzień 2004
ocena: 4,5

Madrox odkrywa kolejne, coraz bardziej zaskakujące szczegóły dotyczące nie tylko zamachu na niego, ale i szeroko zakrojonych intryg i porachunków gangsterskich... Peter David co chwila czymś zaskakuje, przez cały czas sprytnie, sprawnie i umiejętnie prowadzi akcję, dawkuje szczegóły, buduje fabularną sieć,. W tym numerze mniej jest monologów, a więcej akcji, co (w połączeniu z dobrą oprawą graficzną) owocuje najwyższą oceną w tym miesiącu.


"Guardians: Reach For The Stars" part 5 /5
Marc Sumerak (scen.), Casey Jones (rys.)
Marvel Comics, 27 październik 2004
ocena: 3

No i się skończyło. Misja zakończona, źródło energii odzyskane, wszyscy szczęśliwi... Jest tylko jedno małe "ale" - od samego początku, komiks ten wyglądał na bajeczkę dla małych dzieci, bardzo łatwą w odbiorze i pozytywnie pouczającą... Jednak w tym numerze, zaczyna lać się krew (co prawda nie ludzka, lecz kosmitów - ale jednak), a rzekome źródło energii, szczęścia i radości (oraz wolności dla uciskanej, kosmicznej rasy) okazuje się być narzędziem masowego wręcz zniszczenia... Coś mi tu nie gra... Trójeczka za nieznaczne wzmocnienie kalibru, trochę zaskakujący finisz i fakt zakończenia serii.


"Secret Skull" #2
Steve Niles (scen.), Chuck BB (rys.)
IDW Publishing, 20 październik 2004
ocena: 2

Pamiętacie może jeszcze tego policjanta, do którego w pierwszym numerze przyszło kilku ghuli? Tego, który zajmował się sprawą mordercy przestępców? Owym mordercą okazuje się być jego córka, która nie dość, że sama jest ghulem, to na dodatek nie zauważyła, że nie żyje. Społeczność ghuli w mieście postanawia przerwać jej krwawą passę... Trochę autoreklamy, nekrofilii i podrzynania gardeł - nic więcej w tym komiksie nie ma. Ale czegóż więcej można się spodziewać po Nilesie?

Piotr "Dr_Greenthumb" Sujka