Komiksowe antologie

"Eye Of The Storm Annual"
#1, September 2003

We wrześniu ubiegłego roku Wildstorm Productions - imprint DC Comics, będącego z kolei częścią koncernu Warner Bros Entertainment Company - wydał 48 stronicowy zeszytoalbum (we Francji to byłby pewnie hard cover na kredzie za 15-20 Euro z przedmową i galerią, a w Stanach - niepozorna broszurka za $4.95 + reklamy) zatytułowany "Oko Burzy".

Zapewne celem tej publikacji jest rozpropagowanie serii imprintu, ponieważ każda z czterech zawartych tu historii dotyczy innego komiksu (Wildcats, Stormwatch, itp.). Dzięki temu czytelnik z ulicy jest w stanie zorientować się w temacie, być może także stwierdzić jakiego rodzaju klimaty odpowiadają mu najbardziej. Trzeba przyznać - idea bardzo słuszna.

Poniżej kilka słów o każdej z opowieści:

1. "Once and Future" - Whilce Portacio (sc., rys.), John Arcudi (skrypt), Richard Friend (tusz), 8 stron
" Once and Future King" - tak podobno wyryto na grobie Artura, by podkreślić, że tak jak był królem niegdyś, tak ponownie będzie nim w przyszłości. Komiks ten nie jest adaptacją starożytnych legend, ale i tak widzimy w niej osiłków rozprawiających się krwawo z wrogami przy użyciu toporów i mieczy. Jest to dość krótka historia, w dodatku w dużej części wypełniona retrospekcjami, więc ciężko się zorientować, co scenarzysta próbował nam przekazać. Być może dlatego, że epizod wyjęto z kontekstu i czytelnik jest zobowiązany do zakupu kontynuacji. Rysunki Portacio nieco inne niż w wydawanym w Polsce Punisherze (być może za sprawą tuszu), ale tą kreskę wciąż można rozpoznać i nadal cieszy ona oczy patrzącego. Właściwie to ta historia, która miała być chyba centralnym punktem zbiorku wydaje mi się najmniej kompletna. Zapowiada ona nową serię ze świata Wetworks, którą również będzie ilustrował Whilce Portacio. Aha - mamy tu do czynienia ze strzelaniem z oczu!

2. "Time to Kill" - Geoff Johns (sc), Jason Pearson (rys), 12 stron

Tytuł może mniej wyrafinowany niż w poprzedniej nowelce, za to pomysł znacznie ciekawszy i bez wątpienia stanowiący zamkniętą całość. Akcja komiksu dzieje się w Detroit (ci, którzy tam byli, mówią, że to wyjątkowo paskudne miejsce), gdzie grupa bardzo podejrzanych typków wpada w ciemnej uliczce na pewnego łysiejącego jegomościa. To spotkanie zmieni jego życie. Rysunki zdecydowanie mniej szczegółowe i wyrafinowane niż u Portacio, jednak ten styl ma swój klimat i chyba bardziej przemawia do odbiorcy początku trzeciego tysiąclecia. Występuje tu grupa Bounty Hunters z crossoveru "Fire from Heaven". Przynajmniej tak było napisane na internetowej aukcji, gdzie kupiłem komiks.

3. "40 Winks" - Micah Ian Wright (sc), Tomm Coker (rys), 8 stron

To mój ulubiony fragment zbiorku, mimo że króciutki. Bardzo mroczna historia o pewnym jegomościu obdarzonym niezwykłą mocą, będącą na dłuższą metę strasznym wrzodem na tyłku. Powodowany silnym imperatywem nasz bohater biega nocą po ulicy i to przylutuje komuś w zęby, że tamten traci przytomność, albo też grozi połamaniem palców grupie chorych na raka trzustki. Nagrodą za te czyny jest apetyczna brunetka czekająca cierpliwie w jego własnej sypialni. Mimo pozornie błahej tematyki, epizod odznacza się bardzo gęstą atmosferą, spotęgowaną przez statyczne, masywne ilustracje Tomma Cokera. Jest to historia ze świata Stormwatch.

4. "Delivery" - Micah Ian Wright (sc), Carlos D'Anda (rys), 12 stron

Ponownie scenariusz jest dziełem Micaha Wrighta i wcale nie jest on słabszy niż poprzednio. Mocnym atutem jest jednoczesne opowiedzenie dwóch powiązanych historii - jednej na poziomie rysunków i drugiej przy pomocy ramek z tekstem. W całym epizodzie nie zostaje wypowiedziane ani jedno słowo. Cały komentarz dokonuje się w głowie głównego bohatera, a szybka akcja przedstawiona na płaszczyźnie ilustracyjnej stanowi jedynie nawiązanie do tego monologu. Carlos D'Anda jest godnym następcą Portacio - jego kreska wydaje się być bezbłędna, proporcje, perspektywa, kadrowanie - wszystko na najwyższym poziomie. Niektórzy powiedzą pewnie, że to zbyt sztuczne i bez wyrazu, ale mnie się podoba. Głównym bohaterem odcinka jest Grifter z Wildcats, ale ta informacja nie jest kompletnie do niczego potrzebna w trakcie lektury. "Nazywam się Grifter i jestem firmowym chłopcem na posyłki. (...) W liceum dowoziłem pizzę. Więc w pewien sposób myślę, że zawsze byłem chłopcem na posyłki. (...) Myślę, że po prostu nie jestem stworzony do bycia chłopcem na posyłki." Jeśli takie sprzeczności Was nie zrażają, to z czystym sumieniem polecam.

Niesamowitą robotę wykonali tu koloryści, których nazwisk nie podałem, zresztą często są to nazwy firm lub zespołów. Dzięki nim nawet historia rozgrywająca się w zimowej scenerii została przedstawiona w bardzo ciemnych barwach (śnieg jest np. ciemnofioletowy). Inne opowieści sprawiają wrażenie niepewnych plamek światła wyłaniających się z olbrzymiej masy czerni. Krwawa okładka dopełnia dzieła. W końcu napis 'suggested for mature readers' nie został tu dodany tylko dla względów reklamowych - ta stylistyka jest zwyczajnie zbyt posępna dla młodego czytelnika. Słowo 'annual' w tytule, sugeruje, że kolejnego numeru możemy oczekiwać w tym roku.

W poprzednim miesiącu tekst był bardzo długi, więc mam nadzieję, że wybaczycie tym razem tylko 4 historyjki w zbiorze. Osoby zaskoczone wyborem amerykańskiej antologii uspokoję, że czekam właśnie na przesyłkę z Francji, która miała dotrzeć już dwa tygodnie temu. Ale tematyka zza oceanu na pewno jeszcze kiedyś powróci w "Komiksowych Antologiach", bo jednak dużo ciekawych rzeczy można w USA wygrzebać. Szkoda, że zszyte, cieniutkie kartki mają skłonność do wypadania. Ale francuskie ekskluzywne albumy też się czasem sypią.

Arek "xionc" Królak

"Eye of the Storm Annual #1"
Data wydania: wrzesień 2003
Wydawca: DC - Wildstorm
Liczba stron: 48 (nie licząc okładki)
Cena: $4.95 US, $8.25 CAN