"Miecz nieśmiertelnego" tom 1

 

Co to jest chambara? Nazwa ta oznacza przede wszystkim widowiskową rozprawę mieczową pod koniec filmu samurajskiego, ale określa również jeden z dwóch podgatunków opowieści miecza. Pierwszy z nich - jidai-geki - charakteryzuje się tym, że snuje historie realistyczne: bądź bezpośrednio oparte na wielkich wydarzeniach z historii Japonii, bądź tylko rozgrywające się na tle tych wydarzeń, ale mocno związane z polityczną i gospodarczą sytuacją kraju. "Siedmiu samurajów" Kurosawy to właśnie jidai-geki. W chambara jest inaczej: realizm ustępuje tutaj miejsca silnie skonwencjonalizowanym regułom gatunkowym; refleksja historiozoficzna, często powiązana w jidai-geki z krytyką feudalnego porządku, zostaje zastąpiona przez dość powierzchowne admirowanie kodeksu honorowego. Chambara to historia samurajska w wydaniu rozrywkowym, ze spiętrzoną ilością pojedynków i fantastyczno-przygodową fabułą, opartą na motywach zdrady, wędrówki i zemsty. Za arcydzieło chambary w komiksie uchodzi manga "Lone Wolf and Cub", ponieważ jednak czas jej publikacji w Polsce pozostaje nadal wielką niewiadomą (o ile w ogóle nastąpi), Egmont na dzień dzisiejszy podarował nam okazję zapoznania się z pozycją nieco mniejszego kalibru. "Miecz nieśmiertelnego" przywodzi na myśl w pierwszym rzędzie B-klasowe pozycje kina samurajskiego, jak "Zatoichi spotyka Yojimbo", "Miecz zemsty", "Honor samuraja", "Szogun zabójca", "Czerwony lew", "Portret piekieł", "Lady Snowblod 1, 2, 3..." i jeszcze dwadzieścia razy tyle jednakoż efektownych, co bzdurnych historyjek o zbrukanym honorze, czarach, wędrówce i pojedynkach. Jak wypada na ich tle?

Od strony scenariusza - standardowo. Co oznacza, że Hiroaki Samura przejął konwencję chambary z całym "dobrodziejstwem inwentarza", z wadami i zaletami, ale nie postarał się specjalnie wykroczyć poza jej ramy, aby stworzyć coś więcej. "Miecz nieśmiertelnego" to historia, jakich w tym gatunku wiele; jest motyw zemsty i odkupienia, są pojedynki, a odyseja głównego bohatera ma zapewnić opowieści cykliczność. Od najbardziej archeologicznej starożytności wiadomo bowiem, że opierając epos na wędrówce najskuteczniej kontroluje się jego metraż, bo wówczas historia jest otwarta. Bohater idzie sobie do celu, a po drodze przeżywa przygody rozmaite, ociera się o dziwne miejsca, ludzi i stwory, a im więcej tego spotyka tym dłuższa jest opowieść, co zależy zwykle od skali cierpliwości, jaką dysponują czytelnik, i autor. Taką historię można zakończyć w dowolnej chwili: napisać odcinek, w którym bohater dociera tam gdzie dążył i po sprawie.

Tę prostą zasadę rozumieli Homer, Cervantes, De Coster i Tolkien, a dziś przestrzegają jej Stan Sakai i Hiroaki Samura, autorzy obrazkowych opowieści o japońskich roninach, którzy chodzić muszą, bo nie mają wyjścia. O ile jednak buddyjsko spokojny Usagi nie jest zdeterminowany celem, i niby listek na wietrze daje się ponieść przypadkowi, o tyle Manji z "Miecza nieśmiertelnego" ma cel konkretny, do którego dąży w sposób mniej lub bardziej zdecydowany, i który został przez autora pomyślany w taki sposób, by jego stopniowa realizacja bezwarunkowo zapewniała atrakcyjność opowieści. Mianowicie, Manji musi zabić tysiąc (dokładnie!) złych ludzi, w ramach pokuty za to, że jako ronin-rzezimieszek pozbawił życia stu niewinnych, w tym pośrednio własną siostrę. Nagrodą ma być zdjęcie klątwy nieśmiertelności, którą narzuciła nań pewna piastunka-wiedźma wszczepiając mu pod skórę jakieś robactwo, który to zabieg działa na zasadzie niewyjaśnionej, choć z drugiej strony - po co wyjaśniać?

W rzeczy samej, jest to mało istotne. Liczy się sam fakt nieśmiertelności Manji'ego, nie ważne jak wyczarowanej. Główny figiel Hiroakiego Samury polega na tym, że jego bohater jest w istocie marnym szermierzem i zwycięża w pojedynkach tylko dlatego, że nie można go zabić. Nie ma potyczki, w której nie straciłby ręki, nogi lub nie został rozpłatany na pół przez lepiej wytrenowanego zawodnika - by w chwilę później zebrać się do kupy i załatwić swojego pogromcę podstępnym ciosem w plecy. Anglojęzyczny tytuł serii mógłby równie dobrze brzmieć "Blade of the Immoral" ("Miecz niemoralnego") i byłby tak samo, jeśli nie bardziej, adekwatny do treści komiksu.

Moralność - lub jej brak - jest tu jednak sprawą drugorzędną, co się zaś liczy, to aby działo się dużo, długo i brutalnie. Manji wędruje po kraju i co rusz napotyka okazję, aby strącić z tego padołu jakiegoś nikczemnika. Rozczaruje się ten, kto oczekuje wiernego podejścia do obyczaju i historii Japonii, jakie znamy choćby z "Usagiego Yojimbo". Nie ma też tamtej życiowej mądrości. Problematyka wątków obecnych w pierwszym tomie "Miecza nieśmiertelnego" przywodzi na myśl wczesne filmy z Jackie Chanem, w których jedna szkoła walki rywalizuje z drugą o to czyj styl lepszy, a wydalenie ucznia za niesubordynację to dyshonor, który może stać się przyczyną srogiej zemsty. Młoda dziewczyna, która w wyniku takiej właśnie wendetty traci rodziców, przyłącza się do Manji'ego, aby pomógł jej rozprawić się z oprawcami. Ten oczywiście chwilę się waha, ale w sumie co to dla niego, w końcu przecież ma zabić tysiąc łotrów... ruszają więc w drogę i tak postępujemy od jednej zadymy do następnej. Klasyczna chambara, nic specjalnego.

A jednak "Miecz nieśmiertelnego" czyta się z zainteresowaniem, co zastanawia tym bardziej, iż artystycznie jest to komiks nierówny. Są tu kadry eleganckie, wypieszczone, miłe dla oka, ale jest też sporo momentów, w których obrazki nabazgrane są pospiesznie, a narracja ledwie zrozumiała. Dialogi, choć zwięzłe, także nie brzmią najlepiej. Ale największym rozczarowaniem są sceny pojedynków; pewnie dlatego, iż z założenia to właśnie one powinny stanowić największy rarytas. Tymczasem nie dość, że "technicznie" przypominają nawalanki pokemonów lub innych yattamanów (samuraj walczący dwunastoma ostrzami na raz, jakieś batmańskie gadżety rzucane z okrzykiem "lećcie, złociste osy"), to w dodatku Samura nie postarał się o przejrzyste ich rozrysowanie, tak jak to zrobił np. Frank Miller w "Wolverine" i "Roninie". W rezultacie zamiast płynnej narracji, kocich ruchów zastygłych w kadrach, całego piękna japońskiej szermierki - oglądamy jakieś latające kończyny, poćwiartowane głowy i azjatyckie onomatopeje.

Fabularnie standard, formalnie nawet poniżej przeciętnej. Co więc czyni z "Miecza nieśmiertelnego" skuteczny wypełniacz czasu? Z pewnością to, iż ciągle coś się dzieje i niektóre zwroty akcji przykuwają do lektury. Chyba również momenty, w których Samura folguje swojej wyobraźni i wprowadza na scenę dziwaczne, czasem wręcz do granic perwersji, postacie drugoplanowe. Po pierwszym tomie zapamiętuje się co najmniej jedną taką koszmarna postać, ale szczegółów nie zdradzę by nie popsuć zabawy tym, którzy się jednak na lekturę zdecydują.

Czy "Miecz nieśmiertelnego" zasłużył na swoją sławę? Pierwsza część na to nie wskazuje, ale przed nami jeszcze dużo grubych tomów. Pomysł wyjściowy, mimo swej pretesjonalności, posiada jednak potencjał, z którego w przyszłości może wykiełkować coś wartościowego, o ile rzecz jasna pozwoli na to rozwijający się tu dopiero warsztat i inwencja autora. Jako samodzielna historia pierwszy tom broni się średnio, ale jako początek większej całości to kto wie...

Piotr "Błendny Komboj" Sawicki

 

To już druga pozycja samurajska, w tak krótkim czasie, z Egmontu. Na szczególną uwagę zasługują rysunki, zrobione różnymi technikami, od zwyczajowej kreski do kadrów wykonanych (tak to przynajmniej wygląda) ołówkiem. Nie da się tej mangi płynnie czytać, bo co chwilę, trzeba przerywać i dłuższy czas podziwiać pojedyncze kadry. Odnośnie scenariusza mam większe zastrzeżenia. Oto mamy wielkiego mistrza miecza (zabójcę 100 osób, a teraz już znacznie większej liczby), który "ginie" przy prawie każdym pojedynku. Gdyby nie jego moc "nieśmiertelności", byłaby to bardzo krótka historia. Ciekawy jestem jednak, czy dalej ta opowieść potoczy się tak jak teraz, czy może mnie czymś zaskoczy - dlatego na pewno nabędę następny tom.

Robert "Graves" Góralczyk

 

"Miecz nieśmiertelnego" tom 1
Tytuł oryginału: "Blade of the Immortal"
Scenariusz i rysunki: Hiroaki Samura
Tłumaczenie: Maciej Murzyniec
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 07.2004
Wydawca oryginału: Kodansha Ltd.
Data wydania oryginału: 1994
Liczba stron: 232
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 18,00 zł