"Usagi Yojimbo": "Szare cienie"

 

Po pięciu miesiącach od "Ostrza Bogów" otrzymujemy do rąk kolejnego "Usagiego..." ze stajni Egmontu. Co prawda w międzyczasie Mandragora także uraczyła nas jednym tomikiem, jednak nie była to kontynuacja "Ostrza Traw", a początki wędrówki długouchego samuraja. Bądź, co bądź, jeśli chodzi o częstotliwość, to na razie nie możemy narzekać - zamiast tego śledźmy, jak oba wydawnictwa zabiegają o naszą przychylność.

Niestety wygląda na to, że trzynastka jest pechową liczbą dla "Usagiego…". Nawet jeśli po polsku jest to siódemka, zaś wg Egmontu szóstka, to mamy do czynienia obecnie z oryginalnym tomem trzynastym. I niestety z dotychczas wydanych w Polsce prezentuje się on najsłabiej. Nie oznacza to, że jest zły; tak gwałtownego upadku komiks nie zanotował, jednak trzeba powiedzieć, iż z dotychczas wydanych jest mu najbliżej do niczym nie wyróżniającego się średniaka. Jest dobrze, ale znając serię, wiemy, że może być lepiej.

"Szare cienie" to wciąż traktujący o samurajach komiks drogi, a więc owe "musha shugyo", wędrówka wojownika w celu osiągnięcia wyższego poziomu umiejętności. I właśnie opowiadające o tym historie są w tym tomiku najlepsze. To one mają najwięcej z klimatu średniowiecznej, feudalnej Japonii i kodeksu bushido, czyli tego, co w "Usagim…" najciekawsze. Zaczynamy doskonałymi "Mieczami mego ojca", prostą opowieścią z typu tych, jakich oczekujemy po serii. To jest właśnie czysty "Usagi Yojimbo". Nie gorszy jest "Demon z fletem"; historia obraca się wokół wioski oraz snującego się, grającego na flecie smukłego, świetnie narysowanego (prawdziwe piękno prostoty!) ducha. Natomiast w kolejnej, "Momo-Usagi-Taro", Sakai ustami Usagiego przedstawia własną wersję starej, japońskiej bajki dla dzieci - Momotaro, czyli Brzoskiniowego Chłopca. A przy końcu tomiku mamy też ciekawą, dwuczęściową "Kurtyzanę".

Niestety gorzej jest już z historią ją poprzedzającą, z "Morderstwami szpilą do włosów", do której nawiązuje okładka. Ta nie jest nawet ciekawa. Rozgrywająca się aż na 47 stronach opowieść jest czystej krwi kryminałem (lektura wstępu do tomiku daje nam pojęcie o inspiracji do jej napisania). Dodać należy, iż jest on średniej jakości. Sakai, doskonale odnajdujący się w prostych historiach, podąża konsekwentnie swoją drogą, więc "Morderstwa…" także takie są. Niestety nie udaje mu się uczynić kryminału jednocześnie prostym i ciekawym. Posiada on największą wadę, jaką można określić utwór tego gatunku - jest przewidywalny. Śledzimy działania Usagiego i inspektora Ishidy, wyprzedzając je o krok i czekając, kiedyż to wreszcie wpadną na to, co nam wydaje się już jasne. Oczywiście nie można przewidzieć każdego wydarzenia, ale zbrodnia, kryjąca się za nimi, z grubsza rysuje się w głowie czytelnika, jeszcze zanim dojdą do tego Usagi i Ishida.

Tak samo jest z historią ostatnią, "Tameshigiri", także zawierającą podtytuł, "Tajemnica inspektora Ishidy". I tu mamy do czynienia ze średnim kryminałem, tyle, że krótszym, bo 24-stronicowym. Niestety do niego również odnoszą się zarzuty dotyczące "Mordestw…" Tak więc, razem mamy 71 stron, średniego, przewidywalnego komiksu pozbawionego zupełnie tego klimatu, jakim zwykle przepełniony jest "Usagi Yojimbo". A jest to liczba niemała, bo stanowi więcej niż trzecią część tomiku. Razem historie mają niemały wpływ na odbiór całości. W moim mniemaniu dobry kryminał to taki, w którym, mimo, że autor przedstawia czytelnikom to samo, czego dowiaduje się śledczy, to właśnie śledczy w swych wnioskach wyprzedza czytelników. A tego brakuje i "Morderstwom…", i "Tameshigiri".

Za to poziom rysunków nie ulega zmianie; Sakai wciąż rysuje prostą, czytelną kreską, która wydaje się być integralną częścią jego opowieści. Jednak pomimo tego oraz bardzo dobrych historii, dwie średnie, stanowiące dużą część albumu, psują nieco ocenę tomiku. "Szare cienie" nie są komiksem złym, nie są też nie wyróżniającym się przeciętniakiem. Stanowią jednak mały spadek wysokiej dotąd jakości, wytyczonej przez doskonałe poprzednie tomy. Podsumowując, trzeba powiedzieć, iż jest to komiks dobry, lecz nieco nierówny; eksperyment, mający wprowadzić kryminał na pole "musha shugyo" niestety autorowi się nie udał.

Damian "hans" Handzelewicz

 

Jeden z lepszych tomów serii, zwłaszcza, wszelkie historie związane z inspektorem Ishidą. Ciekawe przypisy, z których można się dowiedzieć sporo o historii Japonii. Generalnie przygody długouchego samuraja na najwyższym poziomie

Paweł "Kurczak" Zdanowski


Bezspornie jeden z najlepszych komiksów na naszym rynku. Stan Sakai żongluje różnymi konwencjami i jak by nie było z każdej z tych konwencji wychodzi zwycięsko. Dalej trzyma poziom. Tym razem świetne historyjki z inspektorem Ishidą. Ten komiks mógłbym czytać i czytać. Już się nie mogę doczekać, kiedy po niego znowu sięgnę.

Wojciech "dieFarbe" Garncarz


Spadek formy. Historie kryminalne po prostu Sakai nie wychodzą i powinien zrezygnować z takiej konwencji. Usagi to seria, która przyzwyczaiła nas do wysokiego poziomu i może dlatego słabszy album powoduje takie rozczarowanie. To wciąż dobry komiks, ale mieliśmy powody, by oczekiwać znacznie więcej.

Sławek "pookie" Kuśmicki

 

Tytuł oryginalny: Grey Shadows
Scenariusz: Stan Sakai
Rysunki: Stan Sakai
Tłumaczenie: Jarosław Grzędowicz
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 11.2003
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania oryginału: 2000
Liczba stron: 200
Format: 14,5 x 20,5 cm
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 19,90 zł