"Kukabura"

tom 1 - "Planeta Dakoi"
tom 2 - "Sektor WBH3"
tom 3 - "Projekt równonoc"

Bodajże w czerwcu tego roku, gdy wśród nowości nie dostrzegałem niczego interesującego, postanowiłem sięgnąć po pierwszą część serii "Kukabura" stworzonej przez znanego już w naszym kraju rysownika Didiera Crisse. Oprócz oczywistego komiksowego "głodu", moim wyborem kierowały w równym stopniu sympatia do umiejętności autora oraz sentyment. Panowie Crisse i Goupil stworzyli bowiem serię "Kryształowa szpada" nie mającą ewidentnie u nas szczęścia. Po więcej informacji na temat tego cyklu zapraszam do artykułu oraz recenzji tomu I napisanych przez aegirra. Bądź co bądź Crisse rozstał się jednak ze scenarzystą "Kryształowej szpady" i postanowił zrobić komiks od początku do końca swój (no może nie do końca, o czym dalej). Tak powstała "Kukabura", która zarówno w Polsce jak i we Francji liczy sobie trzy części. O dalszych epizodach na razie nic nie wiadomo.

Cała seria oscyluje w klimacie lekkiego, przygodowego s-f. Akcja rozgrywa się w dalekiej przyszłości. Znany wszechświat został podzielony na trzy sektory - ludzki, Amazonek oraz Dakojan. Jak można się domyślić, każda z ras nie darzy się nadmierną sympatią, a konflikt wisi w powietrzu. Wystarczy mała iskra by wybuchła międzygalaktyczna wojna. Osią spajającą wszystkie albumy jest tajemniczy przekaz sprzed 20.000 lat nadany w jakiś niewytłumaczalny sposób przez Aborygenów. Wiadomość dotyczy piątki dzieci, które okazać się mogą kluczem do władzy nad całym wszechświatem.

W "Kubarzurze" Crisse zastosował podobny schemat fabularny, jaki wprowadził Goupil w "Kryształowej szpadzie". Tam bohaterka musiała dotrzeć do kolejnych mistrzów. Tutaj bohater, porucznik Drakan Prekko, musi odszukać pięcioro dzieci. Różnic jest jednak więcej niż podobieństw. Już w pierwszym albumie "Kukabury" zatytułowanym "Planeta Dakoi" zwraca uwagę mnogość bohaterów (jeżeli liczyć wszystkie trzy tomy to jest ich ponad 20), a w tomie kolejnym dochodzi jeszcze wielość płaszczyzn na których akcja się rozgrywa. Historia toczy się szybko, co dodatkowo utrudnia wychwycenie takich podstaw jak np. dlaczego ktoś leci tam, a nie gdzie indziej, czy też kim są wobec siebie dwie rozmawiające postacie. Komiksowi to niestety nie pomaga. Ujmując problem prościej można stwierdzić, iż czytelnik bez trudu może się pogubić w nawale dziwnych imion i miejsc. Dla sprawnego scenarzysty zbudowanie fabuły z wieloma postaciami na wielu płaszczyznach jednocześnie, nie stanowi problemu. Crisse w "Kukaburze" pokazuje, iż sprawnym scenarzystą niestety nie jest. Przedstawiona historia mogłaby wciągnąć bardziej gdyby była inaczej rozpisana, toczyła się wolniej i z mniejszą ilością bohaterów naraz. Pomijając konstrukcję komiksów, to są one przeznaczone raczej dla młodszego czytelnika, choć mam wątpliwości czy dla dzieci. "Kukabura" to przede wszystkim komiksy, które można określić mianem przygodowych, a dopiero później fantastycznych. Jest tu dużo aż nadto wartkiej akcji, eksplozji, wymiany ogniowej, pięknych fantastycznych plenerów itp. Jest nawet klasyczny wątek o mężczyźnie bezpardonowo wykorzystywanym do swoich celów przez knującą intrygę famme fatale. Na szczęście są też zwroty akcji. Tutaj wyróżnia się zwłaszcza tom trzeci, który komplikuje nieco intrygę.

Wracając jeszcze do "Kryształowej szpady" stwierdzić wypada, iż na szczęście jedno pozostało bez zmian - rysunki. Crisse wiernie trzyma się konwencji wypracowanej kilkanaście lat temu i wychodzi mu to naprawdę nieźle. Autor jest profesjonalistą w każdym calu. Znakomicie oddaje ruch, mimikę i gesty postaci. Poza tym posiada niezaprzeczalny dar rysowania pięknych kobiet. Owszem, można zarzucić jego rysunkom, że są przerysowane, nierealne i nie zachowują proporcji ciała. Ale kto powiedział, że dobre rysunki nie mogą takie być? Co ciekawe, dostrzec można minimalną ewolucję rysunku w kolejnych tomach. Autor wydaje się rysować coraz bardziej odważnie i z większym rozmachem. Ponadto Crisse z albumu na album coraz chętniej stosuje dwustronicowe kadry i techniki, które umownie określiłbym mianem "malarskich" (zwróćcie uwagę np. na ostatnią planszę trzeciego tomu). Oczywiście rysunkom to niewątpliwie pomaga. Stają się przez to ciekawsze i nie tak monotonne.

Pewna "malarskość" w niektórych kadrach może być jednak zasługą kolorysty. W "Kukaburze" odpowiedzialny za kolory jest niejaki Anyk - etatowy kolorysta komiksów Didiera Crisse. Z pewnymi wyjątkami, żywe i jasne kolory jak ulał pasują do konwencji rysunku. Wyjątki te niestety mogą zepsuć odbiór komiksu co bardziej twardo stąpającym po ziemi czytelnikom. Mnie osobiście trochę denerwuje kolorowanie kosmosu w barwach granatowych, a nawet ciemno niebieskich.

Podsumowując, "Kukabura" jest takim komiksowym średniakiem z dobrymi rysunkami. Czytelnik wymagający wiele od komiksu nie powinien zbliżać się do tej serii. Natomiast jeśli interesuje Cię rozrywka na znośnym poziomie, piękne kobiety i dużo akcji to lektura "Kukabury" powinna przynieść Ci satysfakcję.

A dla ciekawskich jeszcze link do strony oficjalnej.

Piotr "wilk" Skonieczny

 

Scenariusz i rysunki: Didier Crisse
Kolory: Anyk
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont Polska
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 17,90 zł