Statek szaleńców

Wszystko zaczęło się od scenariusza na 90-stronnicowy komiks, z którym Turf, wówczas jeszcze mało znany, młody twórca przyszedł do swojego wydawcy Guya Delcourta. Ten skłonił go do przerobienia fabuły w ten sposób, żeby dało się ją wydać w dwóch częściach i właśnie podczas tych prac, świat stworzony przez Turfa rozrósł się tak, że powstała jedna z najbardziej oryginalnych i najpopularniejszych serii ostatnich lat we Francji, a sam autor zyskał uznanie w oczach fanów i krytyki.

Swój tytuł seria "Le nef des Fous" [Statek szaleńców] zapożyczyła od znanego obrazu Hieronima Boscha. Zafascynowany tym, że jeden statek symbolizuje na tym obrazie cały świat postanowił, że jego historia też będzie toczyła się na "statku", co pozwoli mu dowolnie wymyślać, opowiadać, rysować i rozwijać jego historię.

W ten sposób powstało dzieło, które bardzo trudno zaklasyfikować do jakiegoś gatunku. Mamy tu świat niby średniowieczny z królem, zamkiem, dworzanami i księżniczką, ale pełno tu również różnorakich maszyn, wynalazków czy robotów, co trochę klimatem przypomina filmy SF z lat 60-tych. Jest to komiks, w którym nie brak humoru, ale jest też miejscami nieco psychodeliczny, by momentami przypominać bajkę. Ważne jednak jest to, że Turfowi udało się to wszystko doskonale połączyć i otrzymujemy w ten sposób dzieło równie dobre jak oryginalne.

Akcja komiksu toczy się w królestwie Eauxfolles (Szalonewody), stopniowo poznajemy kolejnych jego mieszkańców - króla Clementa XVII z rodu Oxfols, władcę nieco kapryśnego i upartego, jego piękną córkę Chlorenthę, przebiegłego Wielkiego Koordynatora i wielu innych. Galeria postaci jest bardzo różnorodna i cały świat żyje tam własnym życiem, każdy bohater odgrywa tam jakąś mniej lub bardziej istotną rolę.

Gdy rozpoczyna się pierwszy album, w bardzo spokojnym, wręcz nudnym dotąd Eauxfolles dochodzi do szeregu dziwnych wydarzeń. Baltimore wraz z Sierżantem - dwójka ze straży miejskiej, wpada na trop przemytników oraz odkrywa pojawienie się w mieście dziwnych potworów. Co wspólnego z tymi wydarzeniami ma Wielki Koordynator, który tylko ostrzy sobie zęby, żeby zasiąść na tronie Clementa i poślubić jego córkę? Kim jest osoba, która wydaje się wiedzieć o wszystkim, co dzieje się w królestwie, z którą kontaktuje się W.K.? Co się działo z królewskim błaznem kiedy go nie było? Tajemnic pojawia się coraz więcej, a autor umiejętnie stopniuje napięcie, część z nich wyjawiając, ale zawsze pozostawiając nowe.

Jeśli chodzi o stronę graficzną, to jest tu na czym zawiesić oko. Niesamowicie bogaty świat, narysowany z dużą swobodą, pełny dziwnych postaci i urządzeń, a przy tym wykreowany z niesłychaną dbałością o detale. Jeśli chodzi o kolor to powiem tylko, że niewiele widziałem komiksów, w których kolor byłby nałożony równie dobrze. Autor wykonał kawał dobrej roboty i nie dziwi w tym obliczu fakt, że kolejne części wychodzą średnio co dwa lata. Bardzo ciekawy zabieg zastosowany został przy przedstawianiu snów króla Clementa, kreska tam jest mocno uproszczona, jakby rysowana przez dziecko, co doskonale wpasowuje się w nieco oniryczny charakter całej opowieści.

Do tej pory począwszy od 1993 roku, gdy ukazał się pierwszy album powstało ich w sumie cztery, plus dodatkowy album "zerowy", przeznaczony dla prawdziwych maniaków serii, których we Francji nie brakuje. Przedstawia on dzieje Eauxfolles w czasie młodości króla Clementa XVII. Autor zapowiada, że całość zamknie się w sześciu albumach, a kolejny powinien ukazać się w przyszłym roku.

Polecam "La Nef des Fous" wszystkim, którzy są znudzeni komiksami powielającymi ciągle te same schematy i szukają czegoś nowego, co wniesie powiew świeżości i zapewni solidną porcję rozrywki na wysokim poziomie.


Dominik "nique" Gołąb