"Wolverine/Hulk" część 1


No to nastąpił początek, miejmy nadzieję udanej, inwazji Mandragory na kioski i księgarnie przy pomocy wydań zeszytowych. Dostajemy bowiem, 22 strony komiksu w bardzo zgrabnie wydanym tomiku. Jest to pierwsza z 4 części mini-serii o Wolverine i Hulku, a co znajdujemy w środku?

Początek historii zazwyczaj ma za zadanie wprowadzić postacie oraz zainteresować czytelnika na tyle by sięgnął po kontynuację. Bohaterami tej mini-serii są, więc mutant Wolverine, którego w wyniku wypadku lotniczego odnajdujemy w ośnieżonych szczytach gór. Przypadkiem znajduje się tam też Bruce Banner pod postacią Hulka. Do ich spotkania doprowadza znajdująca się tam także dziewczynka o imieniu Po. Tak naprawdę nie wiemy, kim ona jest. Wiemy tylko to, co sama mówi. Mieszka z tatusiem, pilotem starych samolotów i lubi rozmawiać z "martwiakami", a teraz wraz z ojcem uwięziona jest w samolocie, który spadł do morza. Tak, więc przybyła w te góry, nie wiadomo jak, by odnaleźć Logana i swojego wujka Bruce'a, którzy mają za zadanie ich uratować. Czy jest to wystarczająco zakręcone, by zachęcić do dalszego czytania czy może jest to zbyt zakręcone, by po tę pozycję sięgać? Sami zdecydujcie. Logan i Banner w przeszłości spotykali się wielokrotnie i ich spotkania nie należały do tych, na których pali się fajkę pokoju. Teraz też nie będzie łatwo. Logan, mimo że niechętnie, ale pod wpływem uroku małej dziewczynki postanawia jej pomóc, a Hulk jak na razie nie objawia ani chęci ani odrobiny inteligencji więc o jego zamiarach dowiemy się pewnie później. Najciekawszą postacią jest Po. W pewnych momentach dziecinna i nieroztropna, a z drugiej strony często bardzo stanowcza i doroślejsza, niż by się wydawało. Pierwsze 22 strony tej mini-serii to dość nietypowy i charakterystyczny dla Keitha świat, który czasem myślę jest zrozumiały tylko dla niego. Z drugiej strony sytuacja ta mimo swej powagi jest pełna ciepła i czułości. Udaje się to dzięki połączeniu konwencji poważnego komiksu superbohaterskiego z jego karykaturą. Logan i Banner są przedstawiani jednocześnie jako groźni przeciwnicy oraz jako dwóch obijających się gumową pałką klownów. Te pierwsze strony dobrze charakteryzują bohaterów i niektórych na pewno zachęcą do zakupu, jednak stanowią zbyt małą część całości by ocenić fabułę, dlatego też poczekam z tym jeszcze trochę.

Ocenić za to można stronę rysunkową tego dziełka. Jak już stwierdziłem, Sam Keith tworzy niepowtarzalny świat, lecz nie tylko w warstwie scenariusza, ale także jako rysownik. Niektórzy z Was mogą znać jego dokonania z powstałej na podstawie jego autorskiego komiksu pt. "Maxx" serii animowanej emitowanej przez MTV. Sam byłem wtedy za mały, by coś z niej zrozumieć (teraz też nie wiem, czy byłbym w stanie), ale pamiętam, że byłem pod wrażeniem wizji artystycznej Keitha i dalej jestem. Inni mogą go znać z kilku okładek stworzonych dla "Batmana", z których niektóre były reprodukowane i w polskich wydaniach. No i oczywiście z pierwszych "Sandmanów". Keith bawi się komiksem. Jego niepowtarzalne rysunki dalekie są od rzeczywistości. Bywają odrealnione albo w jedną albo w druga stronę. Postacie są albo zbyt poważne z wyolbrzymionymi cechami wyglądu zewnętrznego superbohaterów albo są swoimi własnymi karykaturami, chociaż czasem trudno odróżnić kiedy jest to karykatura a kiedy nie, bo u Keitha granica pomiędzy nimi jest bardzo cienka, a może tak naprawdę wcale jej nie ma. Połączenie różnych konwencji oraz tak charakterystyczne dla autora wplatanie w narrację opowieści z innego świata, w tym wypadku opowiadań Po, stało się jego znakiem firmowym. Zresztą nie ma co się rozwodzić nad rysunkiem, gdyż to trzeba po prostu zobaczyć.

Cudownym dodatkiem do rysunków Sama Keitha są kolory kładzione przez nikogo innego, jak znanego nam z "Wolverine: Origin" Richarda Isanove. Według mnie w tym wypadku jest jeszcze lepiej, niż wtedy. Isanove odpowiednio do konwencji i nastroju opowieści koloruje świat w taki sposób, aby wyglądał na malowany różnego rodzaju farbami, a czasem kredkami i flamastrami. Jak po poprzedniej mini-serii z udziałem Wolverine'a nie byłem do końca zachwycony, to teraz jestem naprawdę pod wrażeniem. Na końcu powiem coś o sposobie wydania tej pozycji. Mandragora jest chyba wydawnictwem, które wydaje w Polsce komiksy w najdoskonalszy sposób pod względem edytorskim. W tym wypadku mamy kredę, doskonale nasyconą czerń i inne kolory. Czegóż można chcieć więcej? Na pewno niższej ceny, ale to już kwestia do dalszych rozważań, a nie temat tej recenzji. Na pewno miło jest na tak wydany w Polsce komiks popatrzeć.

Trudno mi na razie powiedzieć coś o fabule tej mini-serii, gdyż to dopiero jej początek, ale ja czuje się zainteresowany. Jednak po przeczytaniu tego zeszyciku czułem pewien niedosyt. Chyba za mało na naszym rynku jest wydań zeszytowych, bym mógł się cieszyć takim wydaniem. Wolałbym chyba wydanie stustronicowe (za ok.20 zł) i wkurza mnie, że nie znam dalszego ciągu, ale może to dobrze, bo pewnie kupię kolejne zeszyty. Na razie umiarkowanie polecam, dając jednocześnie dużego plusa za rysunki.

Wojciech "dieFarbe" Garncarz

 

Zabawne i proste, za krótkie, by móc ocenić o czym to w ogóle komiks. Narysowane z jajem i ciekawie, Keith ma pomysł, ale jak go zrealizuje zobaczymy.

Adam "mykupyku" Gawęda

 

W pierwszym zeszycie dzieje się naprawdę niewiele (nawet, jak na zeszyt 24-stronicowy), tak więc pod względem scenariuszowym komiks rozczarowuje (choć całej mini-serii nie można po nim oceniać). Na uwagę zasługują za to rysunki. Mogą one sprawiać wrażenie chaotycznych, a to z racji różnorodnej stylistyki (dziecięce obrazki obok różnych przerysowań i z rzadka niemalże fotorealistycznej grafiki), jednak wychodzi to naprawdę bardzo dobrze. Sam Kieth udowadnia, że jest nietuzinkowym rysownikiem. Jeśli szukacie nietypowej kreski, polecam Wam ten komiks.

Damian "hans" Handzelewicz

 

Tego komiksu w ogóle nie zamierzałem kupować. Aż zobaczyłem rysunki. Są po prostu perfekcyjne i szkoda, że Kieth nie postarał się tak samo, tworząc Sandmana, bo taka konwencja graficzna doskonale pasuje do onirystycznego klimatu opowieści. Zresztą ten komiks też ma w sobie coś ze snu,. O fabule na razie nie można powiedzieć zbyt wiele, ale wydaje się być nieźle. Polecam. Warte tych 8 zł.

Paweł "Kurczak" Zdanowski

 

Scenariusz: Sam Keith
Szkic: Sam Keith
Kolory: Richard Isanove
Tłumaczenie: Organaugorze
Wydawca: Mandragora
Data wydania: 08.2003
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Liczba stron: 24
Format: B5
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: kioski i księgarnie
Częstotliwość: dwumiesięcznik
Cena: 8,00 zł