Jarek Obważanek
Komiksowa kawa

Zemsta w nagrodę

Sierpień to ciekawy miesiąc w polskim środowisku komiksowym, zbierane są bowiem głosy na nominacje do nagród K. Wychodzi przy tym kto kogo nie lubi i dlaczego. Wyrażanie swojej niechęci umożliwia antynagroda "Slurp".

O ile pierwsze miejsca prezentują opinie większych grup niezadowolonych, którym nie podoba się, że Fun Media upadło, mimo pięknych zapowiedzi, albo nie podobają się ceny i inne elementy polityki wydawniczej Mandragory, to dalsze pozycje pokazują prywatne bolączki. I tutaj pojawiają się naprawdę ciekawe rzeczy. Komuś nie podoba się sklep Komiksiarnia - widać przyjaciele konkurencyjnego sklepu Imago. Komuś nie podoba się działalność Artura Ruduchy - pewnie za długo miał z nim do czynienia na grupie pl.rec.komiks. Zresztą sama grupa, a właściwie nuda na niej panująca, też kogoś zirytowała. Mamy nawet głos na internetowe dyskusje o komiksie w ogóle. Ktoś zauważył brak jednej planszy Orient Mana - pewnie kolekcjoner "Świata Młodych". Jeszcze ktoś inny miał dostęp do zagranicznego wydania "Edenu" i nie spodobał mu się brak felietonów Hirokiego Endo w wersji polskiej. Swoich przeciwników znalazła niejedna seria: "Akira", "Alvin Norge", "Cowboy Bebop", "Dylan Dog", "Eliksir wieczności", "Erotyczne zwierzenia", "Incal", "Lorna", "Sikalafo", "Vampirella" i inne.

Wróćmy do pierwszych miejsc. Dużo osób zawiodło się polskimi komiksami z Mandragory - sporo głosów zebrały "Piekielne wizje" oraz "Obywatel w palącej potrzebie". To powinno dać do myślenia wydawcy. Obydwa komiksy wrocławskiego edytora przebiła polityka wydawnicza Mandragory w ogóle. Co przez to rozumieć? Wysokie ceny w stosunku do objętości oraz bardzo duże odstępy między kolejnymi odcinkami serii. Pierwszy element może decydować o słabszej sprzedaży komiksów, co prowadzi do elementu drugiego - im słabiej (czy właściwie: wolniej) dany tytuł się sprzedaje, tym rzadziej się ukazuje. Mandragora zasłania się wysoką jakością komiksów i niskimi nakładami. Samych czytelników, szczerze pisząc, nic to tłumaczenie nie obchodzi.

Sporą "popularnością" cieszą się komiksowe recenzje Pawła Dunina-Wąsowicza w "Przekroju". Tu zapewne głosowali głównie fani oczernionego Wilq'a - w tej kwestii odsyłam do felietonu KoLCa. Mogli też jednak głosować inni. Osobiście tekstów PDW raczej nie czytuję, ale parę osób wyraźnie krzywiło się na promowanie w "Przekroju" m.in. komiksu "Nadzwyczajni" rysowanego przez autora okładki popularnej (dla mnie niezjadliwej) książki wydanej swego czasu przez PDW.

Dość świeże zmieszanie z błotem mangi w programie "Uwaga!" na TVN również spotkało się z reakcją głosujących. Wielu z tych, którzy zobaczyli tendencyjny atak na "Dragon Balla" i zawartą w nim "pornografię i pedofilię" wrzało długo. Co spokojniejsi podeszli do programu nieco chłodniej, czego efektem jest m.in. artykuł opublikowany w "Kawaii" (a przynajmniej na stronie internetowej magazynu) dokładnie analizujący reportaż i obnażający metody pracy "dziennikarzy" TVNu.

Właściwie jednak należałoby zapytać: co daje antynagroda? Wygląda na to, że zupełnie nic. W zeszłym roku najwięcej głosów zebrały fatalne tłumaczenia Batmana, które popełnił Tomasz Kreczmar. Egmont przyznał się do błędu, ale translatora pozostawił na stanowisku. Straszy dalej, produkując kolejne złe teksty do "Sin City". Ostatnio Kołodziejczak stwierdził, że Kreczmar pozostanie, bo tłumaczenie "Krwawej jatki" jest dobre. Nawet nie przyczepiając się do tytułu zapytam: czy finałowy tekst "No escape. No surrender. No mercy" naprawdę oznacza "Nie możecie uciekać. Nie poddawać się. Nie okazywać litości"? Ależ nie, on oznacza "Żadnych uciekinierów. Żadnych jeńców. Żadnej litości". Narrator - Dwight - mówi w odniesieniu do swoich, a nie do przeciwników. Miller nigdy nie używa wulgaryzmów, mimo że w autorskim komiksie może robić co mu się podoba. Tymczasem Kreczmar słowo "bastard" przetłumaczył "pierdolony skurwiel"! Zresztą nie wnikając w szczegóły cały tekst nie oddaje stylu wypowiedzi Millera, stosującego język znacznie bardziej literacki, niż potoczny. Jego styl jest niemal sztywny, czasem wyraźnie nie przystaje do tego, co się dzieje na obrazkach. Ale to jest jego styl i powinien być oddany w polskim wydaniu ("Bo to jego siłka jest"). Egmont jest zbyt poważnym graczem, by związki koleżeńskie brały górę nad profesjonalizmem.


Jarek Obważanek
, 30.08.2003