"Wygnać go była kiedyś wielka praca...
Ma nas za trupa ten szakal - i wraca."
J. Słowacki


" Coutoo est mort.
Mais Coutoo revit."
Andreas

 

Coutoo - krwawe wizje Andreasa

Powyższy cytat z "Beniowskiego" dowodzi, że pewne tematy mają wymiar uniwersalny. Pokazuje też, że z dowolnego utworu literackiego można wyekstraktować dwie linijki tekstu pasujące do zupełnie czegokolwiek, pod warunkiem, że pozbędziemy się kontekstu. Ale w końcu już Waldemar Łysiak pisał w "Lepszym", że do każdego tekstu można dopasować jakieś motto z tego poematu (o ile mnie pamięć nie myli, bo czytałem to chyba z 5 lat temu).

Pisać o "Coutoo" jest o tyle trudno, że zdaniem wielu jest to arcydzieło, komiks kultowy, rzecz absolutnie kompletna. Zawsze kiedy mam do czynienia z "arcydziełem", mam wątpliwości czy będę godzien dostąpienia zaszczytu i czy taki twór ludzkiego umysłu zagra na moich uczuciach jak pianista na wszystkich klawiszach instrumentu (analogia wymyślona przez jednego z moich kolegów). Przez długi czas nie było z tym żadnego problemu, ponieważ ten album był dla mnie, podobnie jak dla wielu polskich czytelników nieosiągalny. Jedyna francuska edycja z roku 19891 (nakład Delcourt) została wyczerpana, gdzieniegdzie pewnie jeszcze zalega w księgarniach i antykwariatach, ale dla zwykłego zjadacza chleba wycieczka do Paryża czy Brukseli w celu polowania na rzadkie komiksy to jednak ekstrawagancja. Szczęśliwym dla mnie zbiegiem okoliczności, są na świecie fani Andreasa, dla których rarytasem są polskie wydania "Rorka" i tym sposobem udało mi się niedawno wymienić wszystkie sześć albumów wydanych dotąd w Polsce (jeszcze bez "Koziorożca"), na takie rarytasy jak "Fantalia", "Mortes Saisons", "Derives", "De Vergetenen", "Monster" i właśnie "Coutoo". Była to zapewne wymiana mojego życia, ale kiedy prowadzi się stronę poświęconą Andreasowi, można poznać zadeklarowanych fanów z całego świata...

Trzymając komiks w drżących dłoniach, pomyślałem, że kiedy będzie dostępny w każdym sklepie (wierzę, że taki dzień kiedyś nastanie) to już nie będzie to samo. Może jeśli trochę ponaciskamy na Motopol - Twój Komiks, uda się przeczytać po polsku także to dzieło, przecież francuskie wydawnictwo musi wciąż dysponować filmami.

Oryginalny album wydany jest bardzo elegancko (we Francji to standard) a Guy Delcourt Productions to taki francuski odpowiednik Mandragory - ich wydania są droższe, ale też kopią tyłki bardziej niż codzienna francuska masówka ("masówka", czyli papier kredowy i twarde okładki). Ukazał się (podobnie jak wiele komiksów Andreasa) w ramach serii Collection Conquistador, tylko w 1989 design serii był nieco inny niż obecnie. Co nie znaczy, że gorszy.

Ostatnio pisząc do KZ o serii "Arq", nawiązałem do Coutoo (tym razem chodzi o postać) jako archetypu Roberta Thorne'a. Tak naprawdę nawiązań do opisywanego albumu w "Arq" jest dużo więcej. Nie chcę tu za bardzo zdradzać fabuły, ale na przykład retrospekcje z czasów wojny są w obu komiksach bardzo zbliżone. To dość luźne skojarzenie, ale monokl Coutoo przywiódł mi na myśl niezwykłe okulary profesora Blacka. Występujące podobieństwa niestety zapewne utwierdzą autora w przekonaniu, że album "Coutoo" powinien pozostać zamkniętą całością, co dla fanów jest chyba wielką stratą, ponieważ świat wykreowany w tym komiksie aż się prosi o wykorzystanie w kolejnych częściach cyklu. To taka mała, drażniąca różnica w podejściu amerykańskim (praca dla pieniędzy) i europejskim (praca dla nieśmiertelności). Andreas uznał, że nie zamierza odcinać kuponów od tego świetnego albumu, do tego stopnia, że pierwotny pomysł, który musiał przewidywać kontynuację2 został zarzucony i historia, mimo że zasadniczo (zwodniczo) zakończona, pozostawia otwartych wiele wątków, mnóstwo wątpliwości, tajemniczych postaci, niezgłębionych zagadek i tego wszystkiego co w twórczości Andreasa jest chlebem powszednim, może w nieco większym niż zwykle stężeniu.

Przepraszam, może ja tak jakiś drobny rys fabularny nakreślę, bo pewnie wiele osób nie zetknęło się z tym pomysłem i w ogóle nie wie o czym ten album jest. Otóż w Nowym Jorku pojawił się niezwykły morderca. Jego ofiarami padają na pozór przypadkowi ludzie, jednak motywami psychopaty rządzi jakaś mroczna zasada. Inspektor policji Carl Krafft podejmuje walkę z niebezpiecznym przestępcą i w końcu (nie zdradzając zbyt wiele) udaje mu się go zabić. Akcja komiksu rozpoczyna się w rok po opisanych przeze mnie wydarzeniach.

Głównym bohaterem komiksu jest syn Carla - Joe. On również, podobnie jak jego ojciec będzie musiał stawić czoło psychopatycznemu mordercy. Bandziorowi działającemu z tą samą zimną, nieodgadnioną logiką co przeciwnik jego ojca. Wkrótce staje się oczywiste: Coutoo powrócił...

Otwierając ten komiks wkraczamy w mroczny świat tajemnic misternie kreślony przez pogmatwany umysł Andreasa. Znany polskim czytelnikom "Rork" był wydawany najpierw w Tintinie - piśmie adresowanym także do młodszego czytelnika, a następnie przez Le Lombard w seriach "Historie i Legendy" a potem "Od 6 do 66 lat", więc możemy oczekiwać, że zawarte tam treści były poddane pewnej autocenzurze - choć nawet w "Rorku" giną ludzie, wszystko jest przedstawione w sposób przyswajalny także przez dzieci. Komiksy dla Delcourtu to trochę inna historia. Tutaj na pierwszym rysunku facet tłucze kobietę, na drugiej stronie winda spływa krwią, a wszystko to jest komentowane słowami i śmiechem dziwnego, czarnoskórego osobnika przebywającego w otoczeniu rzeźb przywodzących na myśl haitański kult Voodoo. Jednym słowem - Andreas już na wstępie pokazuje, że demony czające się stale w cieniach jego twórczości potrafią być nie tylko tajemnicze, ale też krwawe i brutalne. I ta atmosfera fizycznego zagrożenia jest tu stale obecna, bardziej niż w innych dziełach twórcy, bo trudno o bardziej namacalną emanację niebezpieczeństwa, niż nieuchwytny, nieprzewidywalny morderca z nożem, zaszyty w ciemnych zakamarkach naszego lęku.

Oczywiście, jak zwykle w komiksach Andreasa, mamy tu scenariusz tak zaplątany i enigmatyczny, że nawet po przeczytaniu kilku artykułów, pełnych możliwych interpretacji i wysłuchaniu wielu dyskusji trudno jest uczciwie powiedzieć, że odkryło się drugie (trzecie) dno tego złożonego albumu. W najbardziej oczywistej warstwie fabularnej historia jest dość prosta i zrozumiała, może do momentu zakończenia, gdzie można już mieć pewne wątpliwości. Jednak to, co naprawdę jest intrygujące w komiksie, to nieopowiedziana historia przemiany bohaterów, której możemy się jedynie domyślać na podstawie kilku szczątkowych wypowiedzi i najdosłowniej zaszyfrowanych dokumentów przeplatających się przez cały album i nie wpływających w żaden sposób na jego główną linię narracyjną. Historii tej w żadnym wypadku nie zamierzam ujawniać, ani nawet sugerować, powiem jednak, że fani artysty posunęli się nawet do prób rozszyfrowania tajemniczych dokumentów i udało im się! Pamiętacie taki dziwny list z ostatniego wydanego w Polsce Rorka (4 tom w bezwzględnej numeracji, znów nie uwzględniłem świeżo wydanego "Koziorożca")? Nawet to kilka osób próbowało rozszyfrować, choć ja osobiście myślę, że są to tylko dowolne obrazki, choć z Andreasem nigdy nic nie wiadomo. W "Coutoo" mamy tajemniczy tekst napisany w języku niemieckim i zapisany w postaci ciągu liczb. Udało się ustalić, że kluczem do tego szyfru jest imię Coutoo. Fanom na forum BDParadisio udało się ten tekst odczytać i przetłumaczyć3. Powiem tylko tyle - nie czytajcie tego tekstu przed lekturą komiksu. Ja zrobiłem ten błąd (ale w czasach, gdy o samym albumie mogłem tylko poczytać w recenzjach) i wskutek tego, mniejszą uwagę przykładałem do pierwszoplanowej intrygi poświęcając się głównie wyłapywaniu detalicznych informacji ukrytych w zakamarkach komiksu... No i uciekły mi pewne szczegóły, nie do końca zrozumiałem wszystkie rozwiązania autora, zresztą każdy kto zna twórczość Andreasa wie, że pogubić się w jego koncepcjach nie jest wcale trudno. A ten komiks powinno się czytać dwa lub nawet kilka razy. Najpierw - podziwiając z gęsia skórką zmagania inspektora Kraffta z widmowym nożownikiem, a dopiero potem próbując przeniknąć przez mgły szczegółów szalonych koncepcji autora.

Oddajmy tu głos samemu autorowi: na pytanie o genezę "Coutoo" odpowiada on: "Powiedziałem Delcourtowi, że jeśli zechce to wydać, zrobię dla niego album. Zgodził się. Początkowo miała to być zwykła historia policyjna o zabójcy. Fantastyka wślizgnęła się zupełnie naturalnie. (...) Widać tu też bardzo wyraźnie wpływ Franka Millera".4 W innym wywiadzie na pytanie o albumy, z których jest w pełni zadowolony odpowiada: "Wciąż jestem zadowolony z Coutoo, ale głównie ze scenariusza. Zawsze chciałem zrobić opowieść detektywistyczną z lekkim elementem fantastycznym. Myślę, że wyszło zupełnie przyzwoicie. Rysunki mogą być".5

Przez komiks przewija się galeria barwnych postaci, mamy tu także kilka zupełnie filmowych rozwiązań. Andreas uwielbia umieszczać obok siebie kilka kadrów różniących się szczegółem, lub nie różniących się niczym dla podkreślenia upływu czasu lub innych, wartych akcentu, spraw. Rozbrajający jest moment w którym śledzimy kubek napełniający się kawą w automacie - klasyka filmu policyjnego, lub widzimy inspektora Joe Kraffta przy biurku w pracy, na tle jakichś policyjnych szafek, porozrzucanych zdjęć z miejsc zbrodni, kulek papieru i plam po kawie.

Okładka komiksu wręcz idealnie podkreśla jego mroczny charakter, mamy tu nawet plamy krwi na ziemi, choć może w pierwszej chwili trudno zwrócić na nie uwagę. Całość przykrywa szkic twarzy Coutoo zawieszony w próżni, trochę podobny zabieg jak w szóstym tomie "Capricorne'a", jeśli ktoś to czytał. Kiedyś oglądając "Akirę" zwróciłem uwagę na podobieństwo korytarzy w filmie do niektórych wnętrz narysowanych w "Capricornie". Ta okładka z kolei przywodzi mi na myśl komiksy japońskie. Zresztą Andreas kiedyś zdradził, że bardzo chciałby stworzyć czarno-biały komiks w formacie mangowym, ale we Francji żadne wydawnictwo tego nie zaryzykuje. 46 plansz to u nich jak hymn narodowy. Warto napisać, że w roku 1998 Andreas narysował zupełnie nową wersję okładki, na potrzeby wydania anglojęzycznego. Aha - oczywiście akcja komiksu rozgrywa się w Ameryce, jakby ktoś mało francuskich komiksów dotąd czytał.

Styl rysunku idealnie dobrany do opowiadanej historii. Nie ma tu oszałamiających eksperymentów artystycznych, ale to przecież policyjna historia - wykorzystane zabiegi graficzne świetnie się w nią wkomponowują. Czy rzeczywiście jest to najlepszy album Andreasa? Dla mnie chyba zawsze najlepsze będą "Przejścia". Ale nie wiem na ile taki osąd podyktowany jest sentymentem, a na ile moim zamiłowaniem do prozy Lovecrafta. "Coutoo" jest chyba bardziej w klimacie "Twin Peaks", zresztą Andreas w swojej twórczości nawiązał do tego serialu6.

Ciężko jest oceniać komiks kultowy. Dlatego mam nadzieję, że już wkrótce czytelnicy KZ będą mogli zrobić to sami. Mieć "Coutoo" po polsku - czy to w ogóle możliwe?


Arek "xionc" Krolak


"Coutoo"
Scenariusz: Andreas
Rysunki: Andreas
Wydawca: Guy Delcourt Productions
Data wydania: maj 1989

 

Przypisy:

1 "Coutoo" nie ukazywał się nigdy na łamach żadnego francuskiego pisma, więc pierwsze wydanie jest zarazem ostatnim. Inaczej rzecz się ma z wydaniem anglojęzycznym, gdzie druk albumu poprzedzony był odcinkową publikacją w magazynie o swojsko brzmiącym tytule "Cheval Noir".

2 Na nieocenionym forum BDParadisio podano nawet tytuł kontynuacji: "Cervoo". Jak wiadomo fora dyskusyjne trudno traktować jako oficjalne źródła informacji, ale z drugiej strony - jest to forum odwiedzane przez samego Andreasa, więc powiedzmy, że wiadomość była półoficjalna.

3 3.11.2000 roku także na forum BDParadisio Ronny napisał, że kluczem do rozszyfrowania kodu na stronie 40 "Coutoo" jest alfabet napisany w następujący sposób:

COUTOOABDEFGHIJKLMNPQRSVWXYZ

Następnie przypisując literom kolejne liczby i wstawiając w odpowiednie miejsca spacje, tłumaczymy szyfr następująco:

"ALLES HAENGT DA WONAB WIELANGED AS COUTOO STADIUM AN HAELT EACH CIRCA SECHSMONATEN (LACH BEGINN DES COUTOO STADIUMS) TRITTEINEWEITERE METAMORPHOSE EINNDIEINDAS CERVOO STADIUM UEBER FUEHRT DIESES STADIUM KONNTEMOCH NICHT BEOBACHT ET WERDEN DA KEIN DERZ WOELF VERSUCHS PERSONEN DAS COUTOO STADIUM UEBER LEBTHAT"

Wkrótce pojawiły się też dwa tłumaczenia na francuski. 7.11.2000 addict podał pierwszą wersję:

"Tout dépend combien de temps coutoo supportera cet état. Apres environ 6 mois (peu apres la phase coutoo) arrive une nouvelle métamorphose qui conduit a l'état cervoo. Cette étape n'a jamais pu etre constaté, malgre 12 essais personne n'a pu survivre a la phase coutoo."

Następnego dnia swoją interpretację podał Laurent Carceles, twórca strony "L'Oeil qui Pense" poświęconej Andreasowi. Oto ona:

"Tout dépend de combien de temps durera (fonctionnera) la phase Coutoo, huit ou environ six mois (apres le début de la phase Coutoo) une autre métamorphose va commencer qui ramene (transfert) a la phase Cervoo laquelle n'a pu etre encore observé car aucun des 12 cobayes n'a survécu a la phase Coutoo"

Oczywiście nie podaję tłumaczenia na polski, aby nie zepsuć zabawy, jednak osoby rozumiejące niemiecki lub francuski i znające treść komiksu łatwo dostrzegą drugie dno opowieści. Jeszcze jedna uwaga - powyższe teksty pochodzą z moich własnych "archiwów", ponieważ mimo prób nie udało mi się już odnaleźć tej dyskusji na stronie BDParadisio...

4 "Andreas Une Monographie", Yves Lacroix et Philippe Sohet avec la participation de Gilles Ratier, Jacques Samson et Mat Schifferstein, "Premiere Partie : Parcours de l'oeuvre", "Coutoo", Mosquito, Novembre, 1997. Pozycja ta zawiera też esej Jacquesa Samsona poświęcony wyłącznie albumowi "Coutoo": "Bonheur d'ecriture, de lecture et aventure risquee du decryptage".

5 "Andreas Prefers Not to Explain Everything", Hans van Soest and Toon Dohmen, ZozoLala 82 (1995)

6 Także za BDParadisio: chodzi o plakat wiszący na murze w komiksie "Cromwell Stone".