"ApokalipsoMania" tom 3:
Globalny underground"

Jest rok 2009. Z nieba padają na cztery miejsca na Ziemi cztery tajemnicze promienie, a ich pochodzenie stanowi zagadkę dla wszystkich uczonych naszego świata. Ich pochodzeniem, a także oddziaływaniem na to, co znajdzie się w ich obrębie zainteresował się także Jacob Kandahar uznawany za najinteligentniejszego człowieka na ziemi. Jedyna przeszkodą, jaka staje na jego drodze zdaje się być brak chęci współpracy z kimkolwiek w jakikolwiek sposób.

"ApokalipsoMania" należy do komiksów z gatunku "miękkiego" SF, w którym akcja dzieje się w świecie o realiach zbliżonych do naszego, czyli zazwyczaj na Ziemi. Nie mamy tu do czynienia z podróżami z prędkością światła, ani z odwiedzinami na innych planetach, co nie oznacza, że obecność cywilizacji pozaziemskich nie jest ważnym elementem. Tak jest i w tym wypadku. Osią akcji okazuje się zagadka w stylu "Z Archiwum X" tylko o bardziej globalnych rozmiarach. Kolejne podobieństwo do popularnego serialu to obecność tajnych służ rządowych (próbujących ukryć co się da). I to z nimi nie chce współpracować Kandahar. Człowiek mogący okazać się wielce pomocnym, ale nie znoszący ograniczeń.

Z tym związana jest także akcja zawarta w trzecim tomie tego cyklu. Kandahar budzi się z półtorarocznej śpiączki, która jest efektem wypadku, jakiemu uległ wraz ze swoimi przyjaciółmi. To właśnie z nimi odnajduje się w ogromnym, podziemnym ośrodku rządowym o nieznanej lokalizacji. Służby rządowe proponują współpracę, z której oczywiście nasi bohaterowie nie chcą skorzystać. Tematem tego tomu są więc utarczki słowne z pilnującymi ich agentami oraz próby ucieczki, w końcu udanej, z tego ośrodka. Rozwiązanie zagadki schodzi jakby na drugi tor i w tym tomie raczej nie dowiadujemy się niczego nowego, a następuje tylko konsolidacja posiadanych informacji i ich wytłumaczenie przez Kandahara tym wszystkim, którzy nie mają tak światłego umysłu jak on (czytelnikom w tym wypadku także).

I właśnie w tym momencie dochodzimy do tego, co najbardziej mi w tej pozycji nie pasuje. W gatunku Science Fiction mało jest rzeczy, które nie zostały opowiedziane i wymyślone, więc bardzo trudno jest być oryginalnym. Atutem tej serii, który pozwalał na nie zwracanie uwagi na wtórność pewnych elementów była postawiona przed nami w pierwszym tomie tajemnica. Każdy zadawał sobie pytanie, czym są tajemnicze, padające na Ziemię promienie. Przez następne tomy poznajemy powoli jak oddziaływają na materię żywą i nieożywioną, która znajduje się w ich świetle. No właśnie poznajemy, ale jak na mój gust zbyt wolno. Przez trzy tomy nie dowiedzieliśmy się tak naprawdę niczego, co mogłoby rozwiązać zagadkę tych promieni i co gorsze zaciekawić czytelnika. Nawet, jeśli autorzy chcą rozwiązanie zostawić na koniec mogliby od czasu do czasu wprowadzać jeszcze inne motywy podtrzymujące nasze zainteresowanie. Może zamiarem jest stworzenie bardzo długiej serii, ale przyznam się, że nie wiem, czy będę miał na tyle cierpliwości, by ją śledzić. Znowu porównanie do serialu "Z Archiwum X" jest bardzo trafne. Nie da się przez długi czas podsycać zainteresowania odbiorców nie odkrywając czasem pewnych tajemnic (kto z Was ma jeszcze ochotę oglądać ten serial?). Trzeci tom tej serii ma ewidentnie za zadanie zwolnić akcję, gdyż po jego przeczytaniu znajdujemy się prawie w tym samym punkcie, co na początku, a nawet więcej, życie Jakoba Kandahara i jego przyjaciół jaszcze bardziej się skomplikowało. To, że względem rynku frankofońskiego jesteśmy tylko o jeden tom do tyłu oznacza, że nieprędko poznamy rozwiązanie tej zagadki, a obawiam się, że następny tom dużo nowych informacji nam nie przyniesie (obym się mylił). O ile początkowo seria ta bardzo mnie zainteresowała, tak teraz jestem powoli znużony ciągłymi pościgami służb specjalnych za głównym bohaterem, które chcą posiąść jego umysł wraz z jego siłą obliczeniową i niewyobrażalnym wprost, poziomem myślenia abstrakcyjnego. Czuję się oszukany jak dziecko, któremu miesiąc przed Bożym Narodzeniem pokazuje się w sklepie jego upragniony prezent świąteczny, a w trakcie oczekiwania dowiaduje się ono, że nie jest wcale takie pewne, że go otrzyma.

Od strony "twórczej" nie mam tym panom nic strasznego do zarzucenia. Tak jak powiedziałem pomysł był dobry, tylko wykonanie coraz bardziej mi nie odpowiada. Rysunki pana Aymonda są przykładem rzetelnej roboty i jeśli o mnie chodzi to tylko tego. Mamy tu do czynienia z ciekawymi rozwiązaniami perspektywicznymi oraz kadrowaniem, lecz rysunek nie jest tym elementem komiksu, który mógłby mnie do niego przyciągnąć i przy nim zatrzymać.

Podsumowując (żebym nie był źle zrozumiany), jest to zgrabna pozycja SF, którą się szybko i nawet przyjemnie czyta, i nie można o niej tak szybko zapomnieć. W końcu kontakt z obcą cywilizacją to temat, o którym każdy chyba kiedyś myślał. Z drugiej jednak strony nasz rynek komiksowy zaczyna się wypełniać bardzo różnymi pozycjami, i trzeba wybierać lepsze, by później nie żałować źle wydanych pieniędzy. Nie lubię przerywać serii, ale nie zawaham się, gdy będę miał wybierać. Daje Wam panowie, panie Bollée i panie, Aymond jeszcze szansę, więc proszę mnie nie zawieść.

Wojciech "dieFarbe" Garncarz

 

Inne opinie

Mam ogromną słabość do tego komiksu - trafia idealnie w moje ulubione klimaty. Część trzecia równie świetna jak już wydane dwie pozostałe. Dla mnie bomba, mam nadzieję, że dla Was również...

Dariusz "dVader" Wejder

 

Tytuł oryginału: Global Underground
Scenariusz: Laurent-Frédéric Bollée
Rysunki: Philippe Aymond
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 07.2003
Wydawca oryginału: Dargaud Editeur
Data wydania oryginału: 05.2002
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 29 cm
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 17,90 zł