"Kaznodzieja" tom 3: "Aż do końca świata"

Trzeci tom "Kaznodziei" zbiera oryginalne numery 8 - 12. Nie jest to wierne odwzorowanie amerykańskiego TPB pod tym samym tytułem, więc dokończenie w wersji polskiej nastąpi w kolejnym tomie pt. "Łowcy". Uważam jednak, że Egmont ponownie postąpił słusznie, gdyż w ten sposób "Aż do końca świata" stanowi sensowną, zamkniętą całość (podobnie jak "Zdarzyło się w Teksasie" i "Nowojorscy gliniarze").

Najnowszy "Kaznodzieja" wyjawia wreszcie tajemnice młodości tytułowego bohatera. Znając już specyfikę tej serii, jeszcze przed lekturą zdążyłem domyślić się, że Jesse Custer nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Rzecz jasna, miałem rację. Już pierwsza strona przedstawia scenę śmierci jego ojca, a jest to dopiero preludium czekających jego i nas wydarzeń. Autorzy ponownie pokazali swój talent do kreowania czarnych charakterów, przy których Joker wydaje się niewinną harcerką. Jody i T.C zamieniają życie Jessiego w prawdziwy koszmar. Jednak najgorsza jest Babcia. To ona indoktrynuje przyszłego kaznodzieję, a za przejawy nieposłuszeństwa wymierza surową karę zwaną "trumną". W tym swoistym piekle na Ziemi młody Custer ma oparcie jedynie w swoim zdeformowanym przyjacielu Billi-Bobie, ale i to tylko do czasu.

Muszę się przyznać do dosyć dziwnego zwyczaju. Czytając komiksy z reguły kibicuję antagonistom głownego bohatera, gdyż wiem, że przeważnie skazani są oni na porażkę. Mimo, że i tym razem domyślałem się, że w ostatecznym rozrachunku poniosą klęskę, to nie mogłem doczekać się momentu, w którym Jessy dokona odwetu. Innymi słowy tym razem od samego początku byłem po stronie bohatera pozytywnego i razem z nim czerpałem przyjemność z zemsty. Świadczy to o kunszcie scenarzysty, który tak sugestywnie przedstawił antagonistów kaznodziei. Są oni źli do szpiku kości. Co ciekawe pozytywne postacie nie są już tak jednoznaczne.

Zaprezentowana w komiksie historia nie jest jedynie pretekstem do pokazywania scen przemocy. Mamy tu również wątki miłosne i popchnięcie nieco do przodu głównej osi całej serii, jaką jest poszukiwanie Boga. Mnie osobiście jednak najbardziej podoba się inny aspekt fabuły tego odcinka. Mam na myśli wykorzystanie wielu stereotypów (bądź być może prawd), dotyczących mieszkańców południa Stanów Zjednoczonych. I tak obecny jest tutaj między innymi, temat zoofilii oraz związków kazirodczych.

O rysunkach Steve'a Dillona trudno napisać coś nowego. Utrzymuje on cały czas równy poziom. Jego styl nie wszystkim odpowiada, ale to już kwestia gustu. Mnie się podoba.
"Kaznodzieja" jest obecnie w moim rankingu najlepszym komiksem na polskim rynku (obok "Sandmana"). Jedyne co mnie irytuje to fakt, iż wydawca i ci wszyscy kolesie od wstępniaków próbują nam wmówić, że jest to komiks niespotykanie obrazoburczy. Owszem są tu przekleństwa, sceny przemocy, ale obraza uczuć religijnych ? No nie wiem, jak dla mnie rzucenie butelką alkoholu w kierunku krzyża, to za mało jak na "jeden z najbardziej obrazoburczych komiksów ostatnich lat". Pod tym względem bardziej sugestywne wydają mi się ostatnie sceny z najnowszego "Pielgrzyma" (a już na pewno dowolny numer tygodnika "Nie" pana Jerzego Urbana). Inna sprawa, że nie jestem zagorzałym katolikiem i być może to jest powodem mojej tolerancji. Mam nadzieję, że w następnych tomach coś się pod tym względem zmieni, gdyż na razie temat Boga, w ogóle pozostaje trochę w cieniu.
Generalnie jednak gorąco polecam.

Na koniec rada. Przedmowę Kevina Smitha najlepiej przeczytać już po lekturze komiksu. Moim zdaniem niepotrzebnie zdradził on w nim pewien szczegół fabuły, który psuje efekt zaskoczenia w jednej ze scen.

Seba

Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Steve Dillon
Wydawca: Egmont Polska
Liczba stron: 132
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: kolor
Cena: 24,90 zł