"Fathom" cz. 1

Aspen Matthews jako specjalistka od podwodnego napędu zostaje wezwana do leżącego na dnie oceanu ośrodka. Okazuje się, że jego pracownicy znaleźli dowody na istnienie rasy żyjącej w ukryciu obok nas.

Żeby wszystko było jasne - Aspen to seksbomba. Kobieta o niewiarygodnie długich i smukłych nogach oraz pokaźnych rozmiarów biuście. Jakby to czytelnikowi nie wystarczało, w świecie przedstawionym w komiksie nie istnieją kobiety o co najmniej przeciętnej urodzie. Wszystkie to superpiękności. Oczywiście główna bohaterka króluje. Za to facetami jest różnie. Są nawet pomarszczeni panowie w średnim wieku! Należy tu jednak zauważyć prawidłowość, iż szansa na odzyskanie urody osobnika płci męskiej rośnie wraz z wagą jego roli w fabule. Dodatkowo jeśli jest "tym dobrym" to na pewno będzie śliczny niczym członek boysbandu.

Pewnie myślicie, że się czepiam. Przecież wiadomo było, że to będzie komiks tego typu, powiecie. Zgadzam się, ale fabuły w "Fathom" jest tak niewiele, że odruchowo zwracam uwagę na inne jego aspekty. Po lekturze dowiedziałem się niewiele więcej ponad to, co przeczytałem z tyłu komiksu. A zapewniam, że nie napisali tam dużo. Generalnie komiks wypełnia drętwa gadanina z rzadka urozmaicana ciekawszymi scenami akcji. Wyraźnie zabrakło pomysłów, a te, o których czytamy w pierwszej części są nie najwyższych lotów. Bo czy sam fakt odkrycia nowej rasy, która oczywiście okazuje się wroga, może jeszcze bawić? Na pewno nie, gdy podany jest tak absolutnie bez polotu, jak to zrobione jest w "Fathom". Braki fabularne powodują czasem bezsensowne sceny (coś się musi dziać), do jakich należy przywitanie własnego brata pięścią w twarz. Rozumiem rodzinne niesnaski, ale to jest małe przegięcie. Wydaje się jakby jedynym pomysłem autorów na serię była potrzeba pokazania skąpo ubranych kobiet o niewiarygodnych wymiarach. W efekcie na niemal stu stronach niewiele się dzieje.

Zaskoczyła mnie postać byłego chłopaka Aspen. Toż to wypisz, wymaluj Chase Carver z "Tomb Raidera". Z tym, że żarty "byłego" Lary były po prostu nie śmieszne. W "Fathom" są żenujące.

Zwracają uwagę rysunki. Typowa "amerykanka", ale wykonana znakomicie. Zdarzają się małe wady, jednak generalnie są równie świetne, jak bez stylu. Rysowane przez Turnera kobiety są nienaturalnie piękne. Zaś wszelkie pojazdy są wykonane z dbałością o szczegóły. Naprawdę doskonale wyglądają sceny walk podwodnych (te wszystkie bąbelki powietrza!), widoki podczas zachodzącego słońca czy przemiana Aspen.

Denerwuje maniera Mandragory do pozostawiania oryginalnych tytułów. W przypadku "Universe" tłumaczyli się doskonałym logo, tutaj nie ma o tym mowy. Jedynym wytłumaczeniem dla tego stanu rzeczy jest zwykłe lenistwo.

Komiks zawiera parę wątków, które zostały na razie zaledwie zarysowane, więc później może być lepiej. Na razie jest to tylko błyskotka. Ekskluzywnie wydana (kredowy papier) przyciąga oko rysunkami. Jednak niczego w sobie nie kryje. Odradzam.

hans

Scenariusz: Michael Turner, Bill O'Neill
Rysunki: Michael Turner, Joe Weems
Wydawnictwo: Mandragora
Format: B5, 96 stron
Cena: 24, 90zł