Męska sprawa, czyli światy zaludnione przez piękne "Córy Afrodyty"
cz. 2

Według moich źródeł, po sukcesie "Klika" w 1983r, autor osiadł nieco na laurach, ponieważ w roku 1984 spod jego ręki wyszedł jedynie album "Trompeuse apparence" ("Mylący wygląd"). Nie wiele było w nim zresztą nowych materiałów, była to raczej pozycja, która stanowiła przypomnienie kilku wcześniejszych krótkich komiksów Manary drukowanych dla magazynów komiksowych. Pozwolę sobie w tym miejscu na małą dygresję, gdyżż w poprzedniej części artykułu nie wspomniałem o tym, iż Manara tworzył w latach 70. komiksy, m.in. do francuskiego magazynu "Metal Hurlant" (który był pierwowzorem dla amerykańskiego "Heavy Metalu"). To właśnie tam były pierwotnie drukowane takie historie, jak np. "Gori Bau" zawarte w omawianym właśnie albumie "The Appearance Deceives". Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że to kultowe w niektórych kręgach pismo (chodzi o "Metal Hurlant"), po wieloletniej nieobecności na rynku znów jest wydawane przez Les Humanoides Associes.

W 1985 pojawił się nowy album, pod tytułem "Le parfum de l'invisible" ("Zapach niewidzialnego"), znany też pod nazwą "Butterscotch". Profesor fizyki wynajduje eliksir niewidzialności. W ten sposób może szpiegować Beatris, młodą tancerkę baletową którą kocha od lat infantylną, nieodwzajemnioną miłością . Honey, główna bohaterka komiksu, odkrywa go w hotelowym pokoju pięknej tancerki i po pierwszym szoku związanym z odkryciem częściowo niewidzialnego człowieka, zaprzyjaźnia się z biedakiem i próbuje go przekonać, że Beatris nie jest taka jak mu się wydaje, lecz jest rozpieszczoną diablicą. Obok Beatris również słodka Honey staje się obiektem zainteresowań profesora, dzięki czemu mamy okazję obserwować wiele ciekawych i często śmiesznych sytuacji. Manara wykorzystuje tu znaną zasadę która mówi, że najpotężniejszym narzędziem erotyki jest nasza wyobraźnia. To czego nie widać jest najbardziej pociągające ;). Moim zdaniem obok "Klika" i "Gulliveriany", o której nieco później jest to jeden z najbardziej udanych komiksów tego autora.

Rok1987, to dla Manary czas o tyle ważny, że nawiązał on współpracę z włoską branżą filmową, tworząc plakaty filmowe do produkcji słynnego włoskiego reżysera, Federico Felliniego. Skutkiem tej współpracy stała się przyjaźń obydwu twórców, która w 1990 zaowocowała stworzeniem komiksowych wersji dwóch scenariuszy Felliniego: "Voyage a Tulum", oraz "Le voyage de G. Mastorna", o czym nieco później.

Zanim jednak doszło do współpracy obydwu panów, w 1988 światło dzienne ujrzał kolejny samodzielny komiks Manary, pt. "Candide Caméra". Znowu spotykamy tu Honey, która tym razem pracuje dla ekipy telewizyjnej, przygotowującej program p.t. "Ukryta kamera" (bo jakżeby inaczej). Wścibska kamera dociera w różne miejsca, rejestrując ludzi w intymnych sytuacjach, o których nigdy nie mówi się głośno bo są tematami "tabu". Najbardziej widać to chyba w epizodzie "Zbrodnia i kara", w którym młoda dziewczyna jest karana za swoje lubieżne zachowanie a mimo to prowokuje nadal. Niektóre z historii są tak pomyślane, iż ma się wrażenie, że autor kolekcjonował "zeznania" wścibskich plotkarek, które siedzą w oknach "patrolując" okolicę, lub podsłuchują co dzieje się za ścianą, aby przyłapać sąsiadów na czymś zakazanym i nieprzyzwoitym. Każdy epizod to oddzielna historia, w "Rytuale", mamy np. podróż ekipy do Wenecji, gdzie filmuje ona egzorcystę, idącego przez miasto obok nagiej kobiet, rzekomo opętanej przez szatana. Słodka Honey staje się główną aktorką w dwóch epizodach a mianowicie w "Kobiecie z Marsa o trzech piersiach" i "Poczuciu wstydu". Cały komiks jest bardzo erotyczny, w typowym dla Manary stylu. Piękne kobiety, nagość i ciekawe pomysły, tworzą tradycyjnie interesujący i ekscytujący koktajl.

W trzecim tomie przygód Giuseppe Bergmana - "Rever, peut-etre - Les aventures Indiennes de Giuseppe Bergman" (czyli Indyjskie przygody Giuseppe Bergmana), wydanym w 1989, Manara zanurza się we wszechświat interakcji, pomiędzy tym co przeszłe i teraźniejsze. Dzieje się to wszystko za sprawą niezwykłego filmu, ale o tym za chwilę. Jak zwykle naszemu bohaterowi towarzyszy w podróży piękna kobieta, tym razem jest to Francesca Foscari. Jest ona przedstawicielką producentów filmowych, którzy są zaniepokojeni tajemniczym zaginięciem ekipy filmowej, kręcącej w Tybecie i Indiach eksperymentalny film fabularny, o średniowiecznym rycerzu i jego krucjacie w Azji. Francesca ma wyjaśnić, co stało się z ekipą i dokończyć film. Wśród członków nowej grupy filmowców która wyrusza wraz z nią, jest również nasz bohater, Giuseppe. W toku poszukiwań, odnalezieni ludzie którzy zajmowali się filmem stwierdzają, że nigdy już nie wrócą do jego realizacji, bo historia ta posiada według ich relacji jakieś mistyczne moce. Podobnie jak w poprzednich częściach, taki w tym komiksie, fikcja (tym razem filmowa), łączy się i przeplata z rzeczywistością. Analogicznie jak w "Dniu gniewu", to właśnie kobieta staje się główną bohaterką opowieści, pozostawiając w cieniu Bergmana wraz z resztą ekipy.

Również w 1989 wydany został album "Courts Metrages" ("Krótkometrażówki"). Jest to kolekcja kilku krótkich, balansujących pomiędzy erotyczną fantastyką, a absurdem opowiadań. Manara ujawnia w nich swoją wrażliwość, i dziwne (chyba najdziwniejsze) pomysły erotyczne. Przykład tego mamy już na okładce (przyjrzyjcie się dokładnie głowie mężczyzny).

Album "Le voyage a Tulum" ("Podróż do Tulum"), wydany w1990, to właśnie owoc wspomnianej nieco wcześniej współpracy Felliniego i Manary. Opowiada o surrealistycznej podróży, jaką tylko wielki włoski filmowiec mógł wymyślić. "Podróż do Tulum" bazuje rzekomo na porzuconym scenariuszu filmowym napisanym kiedyś przez Felliniego, do którego zrealizowania w formie filmu nigdy nie doszło. Manara dobrze poradził sobie z zadaniem adaptacji tej zawikłanej i niejasnej historii. Cały album, jak twierdzi Manara, jest jego hołdem dla Felliniego i jego twórczości filmowej. Przy tworzeniu albumu, aby ułatwić prace Manarze i przekazać mu dokładne wskazówki co do realizacji projektu, Fellini tworzył mnóstwo odręcznych szkiców. Są one zawarte na kartach albumu i stanowi ciekawy dodatek do całości. Nie sposób jakoś sensownie streścić fabuły tego dzieła. Mamy np. główną bohaterkę (bo jakżeby inaczej u Manary), która wpada do sadzawki i nagle okazuje się, że są to morskie odmęty, na których dnie ukryty jest wrak olbrzymiego Boeinga. Kiedy kobieta wpływa do środka, widzi mężczyznę, z którym nawiązuje rozmowę. Oczywiście wrak samolotu wypełniony jest po brzegi wodą. Chociaż w opisie brzmi to nieco idiotycznie, komiks jednak czyta się dobrze. Wygląda to wszystko jak kolorowy sen, a ci, którzy mieli do czynienia z filmową twórczością Felliniego twierdzą, że komiks ma w sobie bardzo dużo z klimatu jego filmów.

W 1991 roku, w komiksie "Klik 2" powraca piękna Klaudia Christiani dręczona, jak zwykle nie ze swojej winy, erotyczną obsesją. Nasza bohaterka znowu przeżywa erotyczne katusze, oczywiście dla przyjemności czytelników... Tym razem sterowanie do niebezpiecznej, elektronicznej zabawki, trafia w ręce perwersyjnego ale i przystojnego Jamesa. (który nawiasem mówiąc, wygląda trochę jak James Dean). Jest on najemnikiem, który pracuje na zlecenie męża Klaudii, tak poniżonego i odrzuconego przez żonę w pierwszej części serii. James dobrze wywiązuje się ze swojego zadania, kompromitując panią Christiani na wszelkie możliwe sposoby. Zmusza ją m.in. do wykonania stripteasu w męskiej ubikacji i jazdy narowerze w przez centrum miasta w samej tylko koszuli. Punktem kulminacyjnym jest "występ" Klaudii w telewizji, przed milionami telewidzów... Album ciekawie kontynuuje i rozwija wątki z części pierwszej. Autor pokazuje w nim czytelnikowi całą gamę ciekawych i nieco też perwersyjnych pomysłów. Dla tych, których poruszają cierpienia pięknej Klaudii, mogę uspokoić, że wszystko kończy się dla niej szczęśliwie... oczywiście aż o następnej części serii...

Po udanym albumie "Podróż do Tulum", Manara i Fellini ponownie podejmują współpracę, której owocem jest wydany w 1992 album p.t.: "Le voyage de G. Mastorna" ("Podróż G. Mastorny"). Ponad 30 lat Fellini planował stworzenia filmu z tytułowym bohaterem w roli głównej, ale nigdy nie do tego nie doszło (podobnie jak miało to miejsce w przypadku "Podróży do Tulum"). Dla pierwszej części filmu o G. Mastornie Fellini stworzył szkic scenariusza z mnóstwem detali i reżyserskich wskazówek odnośnie ujęć, kostiumów, sytuacji, mebli i twarzy bohaterów. Manara starał się to wszystko umieścić w komiksie, ponieważ chciał, żeby wszystko wyglądało tak, jak to zaplanował Fellini. Miał co prawdę swoją własną koncepcję, co o twarzy głównego bohatera. Chciał np. wykorzystać twarz Edgara Allana Poe, lub Marcello Mastroianiego. Jednak w końcu zdecydował się na wybór zupełnie innej, nieznanej twarzy. Poza samym komiksem (narysowanym w sepii - czerń, biel i brązy),jest w tym albumie mnóstwo dodatkowych informacji, jak np. komentarze, uzupełnienia i szkice Felliniego. Jest też wprowadzenie napisane przez Felliniego, Manarę i Vicenzo Mollica, którego pomysłem było stworzenie tego albumu. "Podróż G. Mastorny" nie jest komiksem erotycznym. Jest tu tylko jedna erotyczna ilustracja, przedstawiająca półnagą tancerkę brzucha. Jest tu znacznie mniej erotyki niż w poprzednim narysowanym prze Manarę scenariuszu Felliniego ("Podróż do Tulum").

W 1994 Manara powraca do tego co lubi najbardziej, czyli do komiksu erotycznego. Spod jego ręki wychodzi bowiem "Klik 3". Trzecia odsłona przygód Klaudia Christiani prowadzi naszą bohaterkę do amazońskiej dżungli, gdzie Klaudia ma nakręcić reportaż. Nasza bohaterka nie może uwierzyć w to, co tam znajduje: dziewczyna o imieniu Anna, która staje się jasnowidzem kiedy przyjmuje narkotyczną lewatywę! Guru rządzący sektą, której członkowie są cały czas w przedorgazmicznym stanie, a wszystko to po to, aby wejść w kontakt z gwiazdami! A kiedy Klaudia wszystko to rejestruje już na taśmie, aby ujawnić światu i potępić, zostaje zniewolona i tylko dzięki pomocy dziwnego chłopaka, cierpiącego na priapizm (zajrzyjcie sobie do słowniczków, a co ;>) udaje jej się uciec. Chociaż i tak niewiele to zmienia, gdyż ze strony na stronę, nasza bohaterka popada w coraz większe kłopoty i musi wciąż uciekać przed prześladowcami. Mimo wszystko i tak ją dostają (oczywiście dzięki mocy elektronicznego uradzenia, sterującego wszczepem w jej głowie) i zmuszają do posłuszeństwa, tradycyjne wprawiając w erotyczną ekstazę. Komiks był początkowo publikowany w odcinkach w magazynie "Penthouse". No cóż, do tego magazynu pasuje on jak najbardziej. Jednak trudno powiedzieć, żeby album ten był godnym następcą pierwszych dwóch części serii. Brakuje mu już tej finezji w ukazywaniu erotyki. Mamy tu raczej pokazywane bez ogródek pornograficzne, często dość perwersyjne sceny, połączone ze sobą niezbyt przekonującym scenariuszem...

Aż 10 lat musieli czekać czytelnicy na sequel komiksu "Zapach niewidzialnego". Album ten został wydany w 1995 r. Znowu spotykamy w nim naszego profesora, który jak zwykle ma problemy z kobietami. Tym razem jest to tancerka z nocnego klubu, która przypadkiem dowiaduje się o formule niewidzialności i postanowiła ją zdobyć, aby zarobić łatwe pieniądze obrabowując bank. Niespodziewanie wpada ona w ręce przestępców, którzy mają jeszcze ciekawsze pomysły na wykorzystanie niewidzialności. Tylko dzięki ofiarności romantycznego i naiwnego profesora, udaje jej się cało wybrnąć z całej kabały. Komiks jest naprawdę dobry i czyta się go ciekawie. Manara jeszcze raz pokazuje, że jest mistrzem łączenia erotycznych sytuacji i komizmu. Całość kończy się bardzo pięknym i romantycznym akcentem. Jest jednak coś, czego mi osobiście brakuje w tym komiksie, są to słodka blondynka Honey i diablica Beatris z pierwszej części serii. Szkoda, że autor nie zdecydował się na ponowne obsadzenie ich w głównych rolach. Pozostaje tylko mieć nadzieją, że za jakiś czas powstanie część trzecia tego komiksu i znowu będziemy mieli okazją zobaczyć obydwie panie w akcji...

Na tym kończy się pierwsza część artykułu o twórczości Milo Manary. Do przeczytania części drugiej zapraszam w następnym numerze. Będziecie w niej mogli zapoznać się z takimi komiksami jak chociażby wspominana już przez mnie kilkukrotnie "Gulliveriana", czy "Revolution", a także dowiedzieć się o związkach Manary z branżą reklamową i nie tylko...

aegirr