Początek lat 70.

[Okładka "Sezonowych sałatek".]

Od początku lat 70 Bretécher realizuje, znów w czasopiśmie "Pilote", serię krótkich historii, zebranych później pod tytułem "Salades de saison" ("Sezonowe sałatki"). Są one zdecydowanie skierowane do czytelników dorosłych i świadczą nota bene o zmieniającym się profilu "Pilote", które, poczynając od roku 1968, pod kierownictwem René Goscinnego przechodzi stopniowo od odbiorców młodszych ku starszym. Tematyka "Sałatek" koncentruje się na komentowaniu francuskiego[Scenka rodzinna w "Sałatkach".] życia społecznego i jako takie są one bezpośrednim prekursorem "Frustratów", o których już za chwilę.

Maj 1972 zaznaczył sięw historii komiksu francuskiego powstaniem nowego czasopisma komiksowego, "l'Écho des savanes" ("Echo sawann"), założonego przez trójkę znanych humorystów: Marcela Gotliba, Nikitę Mandrykę i Klarę Bretécher. Magazyn ten był skierowany zdecydowanie do dojrzałych odbiorców, porusza tematykę dotąd w świecie komiksu nieobecną lub marginalną. Bezpruderyjne i prześmiewcze historie, obliczone na czystą rozrywkę, stanowią prawdziwą rewolucję. Dwoje z założycieli (Bretécher i Gotlib) wkrótce opuszczą łamy pisma, realizując własne projekty, zaś do "Echa sawann" zaczną pisać i rysować tak znani twórcy jak Moebius, Robert Crumb, Jean-Claude Forest, Liberatore i Gimenez. W roku 1982, po serii perypetii, magazyn przerzuci się na wyrafinowaną erotykę i spotkamy w nim między innymi Milo Manarę, Lorenzo Mattottiego, Magnusa i Matthiasa Schultheissa.

 

"Frustraci"

[Okładka trzeciego tomu "Frustratów"...]

We wrześniu 1973 roku wydarza się coś, co Bretécher uzna za jedno z najważniejszych wydarzeń w swoim życiu: lewicujące czasopismo "le Nouvel observateur" proponuje jej współpracę i realizację cotygodniowej strony komiksowej (strony, nie paska!). Bretécher zgadza się bez wahania, opuszcza raczkujące dopiero "Echo sawann" i w ten sposób rodzi się najsłynniejsza seria tej autorki (i jedna z najbardziej znanych w całym świecie komiksu francuskojęzycznego) - "les Frustrés" ("Frustraci"). Jak [...i zbliżenie na twarz narysowanej na niej postaci.]mówi sama autorka, była to największa szansa jej życia - i szansy tej nie zmarnowała. Nie ukrywa też, że początkowo obawiała się, że tego typu komiks nie będzie pasował do takiego czasopisma - "to nie zawsze się udaje, proszę zwrócić uwagę, że nie ma ich [komiksów tego typu] nigdzie indziej"

[Rysunek z "Frustratów".]

We "Frustratach" Bretécher z bajarza przekształca się w komentatora rzeczywistości. Jej komiksy pokazują w krzywym (a może właśnie wyprostowującym?) zwierciadle lewicujące inteligenckie środowiska paryskie, czyli właśnie czytelników "le Nouvel observateur". Spektrum zainteresowań jest szerokie - polityka, media, życie społeczne i rodzinne, praca i czas wolny, macierzyństwo i seksualizm, feminizm i stosunki między płciami. Ta wielowymiarowa rzeczywistość ujawnia się nam poprzez ukazane w niej postacie, będące zarazem jej autorami i aktorami - nas samych. Interesującą bowiem cechą "Frustratów" jest to, że nie ma tam jednego bohatera, którego perypetie śledzilibyśmy z tygodnia na tydzień, ale każdy odcinek pokazuje inną osobę lub grupę osób w innej sytuacji, brak jest ponadodcinkowej fabuły, za każdym razem mamy nową sytuację i nowy temat. Z tego powodu "Frustratów" należy raczej uznać za rodzaj obrazkowych felietonów, komentujących rzeczywistość bez fabularnych zobowiązań. Taka forma doskonale nadaje się na łamy periodyku, jednak rzadko jest wykorzystywana przez twórców komiksowych.

[Taki rysunek nieodłšcznie kojarzy sie z "Frustratami".]

"Frustraci" oparci są głównie na słowie, wypowiedziach bohaterów, którzy toczą ze sobą dyskusje, czasami zażarte, a czasami przepełnione nudą, wygłaszają monologi. Rysunek jest podporządkowany tekstowi, zazwyczaj bardzo statyczny - najbardziej chyba znane ujęcie przedstawia grupę rozmawiających ze sobą ludzi, niedbale siedzących na kanapie, fotelach i podłodze. Autorka nie wykorzystuje humoru sytuacyjnego, większa część znaczeń jest przekazywana przy pomocy tekstu, co powoduje, że te obrazkowe felietony trzeba uważnie przeczytać (dosłownie!) od pierwszego do ostatniego kadru.

[Wokół konsumpcji spaghetti można z powodzeniem zbudować historyjkę.]

Mimo że komiksy te zalicza się zazwyczaj do kategorii "humorystyczne", zwykle nie mają one na celu wywołać śmiechu u czytelnika. Często autorce chodzi o to, żeby pokiwał on ze zrozumieniem głową, dostrzegł w nich samego siebie albo swoje otoczenie. Historie te są bardzo prawdziwe - i zarazem bezlitosne. Bretécher piętnuje w nich hipokryzję - najczęściej nieuświadomioną - kiedy ludzie mówią jedno, a robią (i czasami nawet myślą!) drugie. Piętnuje naiwność i zaślepienie ideologią. Ukazuje nasze lęki, nasz egoizm, naszą łatwowierność. Pokazuje, że różnice polityczne bywają powierzchowne, gdyż w głębi ducha ludzie myślą inaczej. Wskazuje palcem pozornych buntowników, tak naprawdę przywiązanych do status quo, kobiety marzące o równouprawnieniu, ale akceptujące zdecydowanie konserwatywne stosunki damsko-męskie. Piętnuje pozorną głębię egzystencjalnych rozterek i ukryty snobizm pokolenia 68. Porusza takie tematy jak depresja, stres, wojna, aborcja.

[Czy potrzebny jest tu jakiœ komentarz?]

Tytuł serii jest bardzo dobrze dobrany, ale jednocześnie zmusza do namysłu. Jej bohaterowie bowiem są faktycznie sfrustrowani - najczęściej jednak w sposób nieuświadomiony. Frustracje te drzemią w nich głęboko i objawiają się jako rozziew między pozornie zaakceptowanymi poglądami a tym, co naprawdę myślą i jak postępują. Okazuje się zatem, że postępowe lewicowe środowiska w głębi serca bywają tak samo konserwatywne, jak ich polityczni oponenci. Takie podejście przywołuje na myśl psychoanalizę. "Frustraci" nie tyle bawią, ile ukazują nam ukryte mechanizmy działania naszych umysłów, Bretécher zaś ukazuje je w sposób jednocześnie sarkastyczny i zabawny.

Jeszcze przed powstaniem serii o frustratach w artystycznym życiu Bretécher zaszła jeszcze jedna rewolucja. Zaczęło się od tego, że potencjalny wydawca jej komiksów w postaci albumu odrzucił zaproponowany przez autorkę procent jako zbyt wysoki. Wtedy Bretécher podjęła kolejną decyzję, która zaważyła na jej przyszłości: postanowiła sama wydać swoje komiksy. Inicjatywa ta zakończyła się pełnym sukcesem i od połowy lat 70 do dziś artystka z wielkim powodzeniem sama wydaje swoje komiksy.

"Frustraci" zostali wydani przez autorkę w pięciu tomach, między rokiem 1976 a 1980.

 

Druga połowa lat 70.

[Okładka "Piekielnej liny" przedstawia przecišganie liny.]

Bretécher stworzyła jeszcze kilka innych albumów (wszystkie wcześniej publikowane na łamach "le Nouvel observateur"), opartych na szeroko pojętej konwencji "Frustratów". Jednym z nich jest, wydany w 1976 roku "le Cordon infernal" ("Piekielna lina"). Formalnie przypomina on bardzo Frustratów, ale historie są dłuższe i bardziej zróżnicowane. Zainteresowanie autorki skupia się w nim na sprawach seksualności, przy czym jest ono głównie psychologiczne, bez wulgarności i nachalności. Znajdziemy[Założenie tamponu wcale nie jest prostš sprawš...] tam na przykład historię o dwóch dziewczynkach, które kupują sobie paczkę tamponów i wypróbowywują je w tajemnicy, bawiąc się przy tym świetnie. Jest opowiastka o małym chłopcu, który koniecznie chce się dowiedzieć, skąd biorą się dzieci, jednak zdawkowe w[...jednak kończy się odniesieniem sukcesu!]yjaśnienia starszych kolegów i wymijające odpowiedzi rodziców powodują, że tworzy on całkowicie fantastyczną teorię, taką, jaką może wymyślić jedynie małe dziecko z bujną wyobraźnią. Albo opowieść o Joannie d'Arc, która zachorowała na uszy i nie mogła usłyszeć aniołów, wzywających ją do rozprawy z Anglikami... Historie te są dość prowokujące, zarówno w wyborze tematów, jak i w sposobie ich prezentacji, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że powstały w drugiej połowie lat '70, kiedy w większości krajów zostałyby bezlitośnie ocenzurowane. Bretécher udaje się w nich odnaleźć złoty środek między bałwochwalstwem i tabu aodważnym ukazaniem tego, co chc[Anioły starajš się ze wszystkich sił obudzić Joannę d'Arc.]e, i robi to w sposób zabawny i inteligentny. Podobną tematykę znajdziemy w albumie "les Meres" ("Matki"), dotyczącym wszystkich aspektów macierzyństwa: od antykoncpcji przez seks, ciążę, dzieci chciane i niechciane, reakcje najbliższego otoczenia, aborcję aż po poród, potraktowanych ironicznie, ale psychologicznie wiarygodnie.

[Egzorcyzmy.]

W części komiksów powstałych w tamtych czasach Bretécher używa "modelu" pseudo-historycznego, takiego jak w "Cellulite" i "Baratinie i Molgadze". Jako przykład można podać "la Vie passionée de Thérese d'Avila" ("Pełne pasji życie Teresy z Avila"), pełen opowieści krytycznie i wręcz prześmiewczo traktujących o religii. Tytułowa historia o św. Teresie pokazuje absurdy wczesnochrześcijańskiego [Lewitujšca w czasie modlitwy œwięta Teresa.]umiłowania cudów, mistycyzmu i ascezy. Bohaterka na przykład często unosi się w powietrzu, powodowana ekstatycznymi przeżyciami i trzeba ją później ściągać na ziemię, spotyka gwałconego akurat przez wiejskie dziewczę Jana od Krzyża, który ma za zadanie przesłuchać Teresę na okoliczność[To się nazywa poœwięcenie!] możliwej herezji. Udaje się też na pustynię, gdzie spotyka pustelnika, stojącego od lat najednej nodze w stercie własnych ekskrementów. W innej historii rodzeństwo bawi się w męczenników, w kolejnej - kapłan specjalizujący się w wyrzucaniu złych duchów przyjeżdża do klasztoru, by odprawić egzorcyzmy. Opowieści te są niezwykle zabawne, ale jednocześnie mocne w wymowie, zdecydowanie politycznie niepoprawne.

 

Agrippina

[Okładka jednego z tomów "Agrippiny".]

W drugiej połowie lat 80 Bretécher wreszcie znudziła się karykaturowaniem dorosłych i postanowiła ostrze ironii skierować ku młodszemu pokoleniu - i tak właśnie [A oto i bohaterka serii.]powstała postać Agrippiny (wciąż w "le Nouvel observateur"). Ta rezolutna nastolatka zawsze ma własne zdanie, wypowiadane bardzo młodzieżowym językiem, za to zupełnie nie przejmuje się zdaniem innych. Poświęcone jej jednostronicowe historyjki przypominają w formie "Frustratów", tak jeśli chodzi o rysunek, jak i konstrukcję. Również spektrum zagadnień w nich poruszanych jest szerokie: stosunki z rodziną (rodzice, młodszy brat, babcia i prababcia, z którą paradoksalnie Agrippina najlepiej się rozumie), kolegami, nauczycielami, moda, technologiczne nowinki, pierwsze zauroczenia, imprezy, filozoficzne rozterki, narkotyki, sekty i wiele innych spraw, jak najbardziej "na czasie". Jak zawsze w przypadku komiksów Bretécher, przedstawiony obraz młodzieży nie jest ani prosty, ani jednoznaczny, jest za to bardzo prawdziwy.

[Agrippina wdzięczy się przed lustrem.]

Co zadziwiające, historyjki o Agrippinie są w znakomitej większości zmyślone: ich autorka nie obraca się w młodzieżowych środowiskach, ma wprawdzie nastoletniego syna, jednak jej kontakty z jego rówieśnikami są rzadkie. Nie ogląda też telewizji, całą wiedzę o świecie czerpie z prasy. Mimo to jej historyjki tętnią życiem i są bardzo rzeczywiste, co dowodzi, jak dobrym jest obserwatorem, socjologiem i psychologiem. Dodajmy, że - jak sama twierdzi - z upływem czasu coraz trudniej analizować i opisywać rzeczywistość, która stała się o wiele bardziej złożona, niż w czasach "Frustratów", kiedy lewicowe myślenie było bardzo schematyczne i niekiedy nawet prostackie. Trzeba jednak przyznać, że udaje jej się to całkiem nieźle.

[Niektóre sceny sš jakby żywcem przeniesione z "Frustratów"!]

Jednym z najbardziej fikcyjnych elementów w komiksach o Agrippinie jest - o dziwo - wspomniany już język młodzieżowy. Otóż jest on w całości wymyślony przez autorkę! Dialogi są tak wypełnione tym specyficznym, całkowicie nieobecnym w słownikach slangiem, że początkowo trudno się je czyta. (Bretécher nawet zarzucano, że komiksy te są zbyt niezrozumiałe i po jakimś czasie musiała nieco "odpuścić".) Wydatnie zwiększa to zamierzony efekt, bo tym przecież właśnie charakteryzuje się młode pokolenie: używaniem hermetycznej, trudno zrozumiałej dla outsiderów gwary. Gdyby zaś Bretécher użyła gwary istniejącej, ułatwiłaby młodzieży czytanie swoich komiksów - ale nic z tego! Dzięki takiemu zabiegowi nawet nastolatkowie mogą poczuć się jak swoi właśni rodzice. (Warto dodać, że z upływem lat niejedno wymyślone przez autorkę słowo znalazło się w słownictwie faktycznie używanym wśród młodych ludzi.)

ciąg dalszy na następnej stronie