"Lucky Luke" albumy 9, 11, 12: "Szyny na prerii. Lucky Luke kontra Joss Jamon. Kuzyni Daltonów"

 

Można krytykować Egmont za wiele rzeczy. Jednak trudno nie podziwiać Tomasza Kołodziejczaka za upór we wprowadzaniu na rynek komiksowy pewnych tytułów, pomimo wcześniejszych niepowodzeń. Czy to komiksy humorystyczne, czy klasyka europejska, czy wreszcie komiksy z uniwersum Gwiezdnych Wojen - wciąż obserwujemy różne próby w różnych wariantach wydawniczych. Nie ma chyba innego wydawcy, który do tego stopnia nie poddaje się przeciwnościom; inna sprawa, że Egmont - z uwagi na solidny kapitał i szeroką ofertę - stać na eksperymenty i nieuniknione pomyłki.

Jednym z ostatnich udanych pociągnięć wydawnictwa była edycja Przygód Tintina w integralach zbierających w zmniejszonym formacie po trzy oryginalne albumy, co zapewniało między innymi przystępną cenę. Teraz Egmont idzie za ciosem i w analogicznej formule wraca do jednego z pierwszych wydawanych przez siebie bohaterów - Lucky Luke'a.

Pierwszy tom integrala składa się z dziewiątego, jedenastego i dwunastego albumu oryginalnego. Komiksy pochodzą z lat 1957-58 i jest to wybór zapewne nieprzypadkowy, bo są to pierwsze albumy ze scenariuszami Renégo Goscinnego (wcześniej Morris sam pisał skrypty). Niestety brak informacji, gdzie się podział album numer dziesięć.

Czego można oczekiwać po przygodach legendarnego kowboja pisać nie ma raczej sensu. W zebranych tu albumach nasz bohater pomaga kampanii kolejowej kłaść tory, następnie mierzy się z bandą Jossa Jamona, która opanowała Frontier City, by na końcu rozprawić się z braćmi Daltonami, którzy pragną zemścić się za los swoich kuzynów. Widać, że Goscinny dopiero się rozkręca i nie wszystkie żelazne elementy serii grają jeszcze jak należy. Ewentualne drobne niedostatki rekompensuje za to przyjemność obserwowania, jak kształtuje się legenda: jeszcze w pierwszym tomie Lucky Luke nie bardzo siebie przypomina i w ogóle na każdym obrazku wygląda inaczej - jakby Morris nie mógł się zdecydować, jak ma wyglądać twarz bohatera. Za to już w trzecim tomie w wielu momentach Luke jest taki, jakim go znamy i kochamy. Przy okazji ze zdziwieniem odkrywamy, iż wcale nie trzyma tu w zębach patyczka (co jest jednym z jego znaków firmowych), ale... papierosa. Okazuje się, że dopiero w latach siedemdziesiątych Amerykanie - robiąc filmy animowane dla dzieci - zażądali od autorów niepalącego bohatera. Wcześniej Lucek dymił aż miło... I jeszcze jedna ciekawostka: z treści albumu "Kuzyni Daltonów" wynika, iż najsłynniejsi przeciwnicy Lucky Luke'a mieli swoich poprzedników - faktycznie żyjących u schyłku XIX wieku braci Daltonów. Morris wprowadził do komiksu te historyczne postacie jako groźnych i błyskotliwych przestępców, którzy po starciu z Lukiem zostają aresztowani i skazani na śmierć. Goscinny z kolei wpadł na pomysł, aby na ich miejsce pojawili się tytułowi kuzyni Daltonów, będący komicznym przeciwieństwem swych pierwowzorów. Rzeczony album jest więc faktycznym debiutem Joe'ego, Williama, Jacka i Averella.

Choć tomik czyta się przyjemnie, mam pewne obawy, czy format wydawniczy sprawdzi się. Po pierwsze, nie wiem czy chcąc rozbudzić na nowo zainteresowanie Lucky Lukiem trafnie dobrano materiał; rozumiem, że Egmont zamierza wydawać albumy chronologicznie (przynajmniej zapowiedź kolejnych albumów na to wskazuje), ale czy akurat te tomy są wystarczająco dobre, aby przyciągnąć nowych czytelników? Po drugie, nie da się nie zauważyć, że przy pięćdziesięciu stronach mniej, tomik kosztuje 10 złotych więcej niż "Przygody Tintina". A jest to akurat istotne, bo waham się czy cenę 49 złotych można jeszcze nazwać przystępną dla większości czytelników.

Reasumując: jeśli ktoś zna i lubi Lucky Luke'a może kupować w ciemno; jeśli ktoś nie zna (są tacy?) i chciałby polubić, radzę poczekać na jeszcze lepsze tomy. Te na pewno przyjdą.

Michał Siromski

 

Pierwszym trzem historyjkom, stworzonym przez Morrisa razem z Gościnnym, daleko jeszcze do tych najlepszych albumów duetu. Najciekawszym komiksem w zbiorze - zdecydowanie wybijającym się na tle pozostałych dwóch, bardzo przeciętnych części - są "Kuzyni Daltonów". Myślę jednak, że warto śledzić tą serię i obserwować, w jaki sposób ewoluował wizerunek Lucky Luke'a na przestrzeni lat 1957-1967.

Mikołaj Ratka

 

Potrójna dawka humoru rodem z Dzikiego Zachodu w formie zaproponowanej przez Egmont naprawdę cieszy. Faktycznie, Lucky Luke jeszcze jest do siebie trochę niepodobny, natomiast lektura pierwszych odcinków serii to zawsze okazja do rzucenia krytycznym okiem na jej rozwój.

Jakub Syty


"Lucky Luke" tomy 9, 11, 12: "Szyny na prerii. Lucky Luke kontra Joss Jamon. Kuzyni Daltonów"
Tytuł oryginału: "Des rails sur la prairie. Lucky Luke contre Joss Jamon. Les cousins Dalton"
Scenariusz: René Goscinny
Rysunki: Morris (Maurice de Bevere)
Tłumaczenie: Marek Puszczewicz
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 30.11.2009
Wydawca oryginału: Dupuis
Data wydania oryginału: 1957, 1958
Objętość: 140 stron
Format: 157 x 221 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 49,00 zł