"Ultimate Fantastic Four"

 

Fantastyczna Czwórka była ostatnim z najpopularniejszych tytułów Marvela, który doczekał się swojej uwspółcześnionej wersji w uniwersum Ultimate, któremu za cel postawiono przybliżyć starych bohaterów nowym czytelnikom. Na etapie koncepcyjnym nad "Ultimate Fantastic Four" pracowały takie "nazwiska" jak Brian Michael Bendis, Mark Millar, Bryan Hitch (design strojów), a także Grant Morrison. Ten ostatni miał również pisać scenariusze do dalszych zeszytów, ale nie doszło to do skutku, ponieważ podpisał kontrakt na wyłączność z DC. Genezą powstania grupy zajęli się wspomniani Bendis i Millar. Jakimś cudem udało się połączyć ich znacząco odmienne style pisania, co dało bardzo dobre rezultaty. Autorzy dość mocno przemaglowali genezę grupy. To już nie grupka przyjaciół porywająca prom kosmiczny, aby wyprzedzić Rosjan w wyścigu w kosmos, której przytrafia się po drodze wypadek obdarzający ich niesamowitymi mocami. Jak przyznali sami autorzy w przedmowie do pierwszego tomu (wydania w twardej oprawie), w dzisiejszych realiach to nie miało szans powodzenia. Z pierwotnej historii pozostał jedynie wypadek. Reed Richards, Susan Storm i Victor van Damme (późniejszy Dr Doom) to młodzi geniusze rozwijający swoje zdolności w Budynku Baxtera dzięki specjalnemu rządowemu programowi. Ben Grimm to jedyny przyjaciel Reeda, który w szkole bronił go przed chuliganami, a Johnny Storm mieszka w budynku Baxtera chyba tylko dlatego, że jego ojciec jest tam szefem, bo nie zauważyłem, żeby zdradzał szczególne zainteresowania nauką i techniką. Na skutek "wypadku" przy testowaniu teorii Reeda dotyczących teleportacji przy użyciu jednego z wymiarów bliskich naszemu (zwanego N-zone) Victor, Reed, Sue, Johnny i Ben, który przyjechał w odwiedziny, zostają napromieniowani, przez co zyskują nadprzyrodzone moce. W trakcie kolejnych zeszytów, Millar, Bendis i Ellis konfrontowali grupę z zagrożeniami w czasie i przestrzeni. Podobne założenia stosował Mike Carey w swoim runie, który przejął serie po dużo sławniejszych kolegach wraz z numerem 33.

Zanim jednak ten scenarzysta na dłużej przejął "Ultimate Fantastic Four" pracował nad kilkoma związanymi z nią drobiazgami. Pierwszym kontaktem scenarzysty z serią był krótki przerywnik w twórczości Marka Millara, na który składały się dwa zeszyty (nr 19 i 20) z historią pt. "Think Tank". Bohaterowie po demolce w Las Vegas i ujawnieniu swojego istnienia opinii publicznej powracają do Nowego Jorku tylko po to, by wpaść w sidła nowej wersji Mad Thinkera - genialnej dziewczyny, która opanowała Budynek Baxtera pod ich nieobecność. Rhona Burchill, bo tak naprawdę nazywa się złoczyńca, pomimo swojego geniuszu miała poważne problemy natury psychologicznej, przez co nie przyjęto jej do grupy. Pech chciał, że mniej więcej w tym samym czasie do think-tanku w Budynku Baxtera przyjęto Reeda, czego Rhona nie mogła przeboleć. Zaplanowała zemstę. Domowymi metodami rozszerzyła potencjał swojego mózgu, używając do tego komórek mózgowych upośledzonego brata, który, jak sama stwierdziła, i tak z nich nie korzystał. Z Robbiego przy okazji zrobiła wersję Ultimate Awesome Androida (i jak tu nie lubić nazewnictwa z dawnych komiksów). Rhona, podobnie jak oryginalny Thinker, charakteryzuje się żelazną logiką oraz analitycznym umysłem, co pozwala jej przewidywać posunięcia przeciwników na podstawie zaobserwowanych danych. Dzięki tym zdolnościom bohaterowie przeżywają prawdziwe chwile grozy przemierzając wieżowiec, który jeszcze niedawno był ich domem. Czytelnicy także, za sprawą mrocznej i niepokojącej kreski Jae Lee, który zilustrował oba zeszyty. Nie przepadam jakoś szczególnie za jego stylem rysowania, ale w "Think Tank" zastosowano dość jasną paletę barw, która świetnie kontrastowała z kilogramami tuszu, które Lee nałożył na każdą stronę. W innych komiksach z jego udziałem jego rysunki bywały nieczytelne. Wróćmy jednak do samej historii. Jest niewątpliwie ciekawa, ale bohaterom udaje się zwyciężyć głównie na skutek szczęśliwego zbiegu okoliczności. Zazwyczaj, gdy bohaterowie nie wygrywają dzięki interwencji autora, a nie swoim mocom czy intelektowi, można to zrzucić na karb lenistwa. Spotkałem się z głosami twierdzącymi, że podobnie było i w tym przypadku, ale warto zauważyć, że to ciekawe nawiązanie do oryginalnej historii z numeru 15 "Fantastic Four", gdzie bohaterów przed zagładą również ratuje czynnik zewnętrzny, którego złoczyńca nie przewidział w swoich kalkulacjach. Poza tym czymże jest szansa, gdy się jej nie wykorzysta? Mad Thinker powraca w dwuodcinkowym komiksie pt. "Ultimate Fantastic Four/X-men". Jest to dość typowy crossover. Rhona kradnie Cerebro i decyduje się go wykorzystać, by jeszcze bardziej zwiększyć potęgę swojego umysłu. Dzięki nowo nabytym umiejętnościom i kilku gadżetom napuszcza na siebie obie grupy herosów. Ciekawym pomysłem ożywiającym to dość sztampowe spotkanie jest przeciwstawienie sobie bohaterów o zbliżonych mocach i temperamentach. Johny i Iceman prezentują młodzieńczą fantazję i brawurę (jednocześnie ich moce są przeciwstawne), Kitty i Susan posiadają moce oparte na ulotności i obronie, podczas gdy Wolverine i Thing to typowe osiłki, które koncentrują się na bezpośredniej walce. Relacje między bohaterami bardzo fajnie wyglądają w tej raczej średniej opowiastce. Szkoda też, że Rhona wygląda i zachowuje się zupełnie inaczej niż przy okazji pierwszego występu. Nie wiem, czy to nagła zmiana koncepcji, czy po prostu Carey nie miał konkretnego pomysłu na charakter tej postaci. Jej android także niepokojąco zaczął przypominać swoją oryginalną wersję. Najwidoczniej, pomimo drobnych wpadek, praca Carey'a spodobała się szefostwu i postanowili go zatrudnić na dłużej.

Po starciu ze swoimi alter ego w wersji zombie (co dało początek niezliczonym mini-seriom spod szyldu "Marvel Zombies"), które kończyło pracę Marka Millara nad serią, grupa najwyraźniej potrzebowała odrobiny odpoczynku, bo Sue, nawet pomimo wcześniejszej charakteryzacji na naukowca o zacięciu nie gorszym niż jej chłopak Reed, chcąc poczuć się jak normalna dziewczyna, wyciąga go na zakupy. Co z jednej strony dziwi, a z drugiej strony po nieustannych walkach z zagrożeniami spod ziemi, wody, z innych planet oraz wymiarów można jej chyba wybaczyć pragnienie odrobiny spokoju, nawet jeśli to (kolejne po Rhonie) potknięcie Carey'a w tej kwestii. Spokojnie jest zaledwie przez pierwszą stronę zeszytu rozpoczynającego historię "God War". Normalne popołudnie w centrum Nowego Jorku burzy grupa obcych z innego wymiaru. Sue i Reed stawiają im czoło (z marnym skutkiem). Niedługo później okazuje się, że ta grupka zwana Seed 19 wcale nie jest najgorszym, co mogło się przedostać na Ziemię. Nadciąga bowiem bezwzględny Gallowglass i bynajmniej nie jest nastawiony przyjaźnie. Zaraz po tym wypadałoby się złapać czegoś mocno, bo można zostać pochłoniętym przez wir niesamowitych wydarzeń w który Fantastyczną Czwórkę rzuca Mike Carey. W skrócie: w wymiarze znacznie bardziej zaawansowanym niż nasz toczy się wojna pomiędzy Halcyon, a imperium Acheron, na czele którego stoi Thanos - despota o niezmierzonej potędze, dla którego "śmierć jest kochanką" (w przeciwieństwie do oryginalnego tylko metaforycznie), a który osiągnął swoją obecną pozycję dzięki Kosmicznej Kostce (odpowiednik Infinity Gauntlet). Kostka, będąca artefaktem o niemal nieograniczonej potędze, została zniszczona, a bez niej tyran nie jest w stanie wygrać wojny i przebudować wszechświata wedle swojej woli. Postanawia zmusić Reeda do skonstruowania kolejnej, co powoduje, że Halcyon, którego przedstawicielami są członkowie Seed 19, zyskuje nowych sprzymierzeńców, a Reed postanawia zająć się budową artefaktu, aby wykorzystać go przeciw Thanosowi. Wątek kostki przewija się również w zeszytach od 42 do 46 gdzie pojawia się Silver Surfer w wersji Ultimate. Tutaj zwany jest Silver Searcherem (Srebrny Poszukiwacz) i nie tyle zjawia się, co zostaje ściągnięty przez Reeda, który poszukując źródła zasilania dla kosmicznej kostki postanowił ściągnąć sobie gwiazdę z innego wymiaru. Niestety okazało się, że nie tylko gwiazdy mogą być posiadaczami tak ogromnej ilości energii. W przeciwieństwie do dziwnych surferopodobnych tworów służących Ultimate Galactusowi ta wersja jest niemal lustrzanym odbiciem tego z 616 (oryginalne uniwersum). Podstawową różnicą jest to, że nie jest heroldem pożeracza planet, a króla o dźwięcznym imieniu Revka Temerlune Edifex Scyros III z dalekiej planety Zenn-La. Król Revka obdarzony psionicznymi mocami przy ich pomocy stworzył utopijne społeczeństwo. Jak to bywa z utopijnymi społeczeństwami, było ono pozbawione wolnej woli i utrzymywane w ryzach dzięki technice i mocom władcy. Norrin Radd (Surfer), kreowany przez króla na swego na następcę, zbuntował się przeciw woli władcy, a ten za karę zniszczył planetę i wysłał go w poszukiwaniu zastępczej. A Reed ściągnął go na Ziemię, która naturalną koleją rzeczy wzbudziła zainteresowanie Revki. Opowieść ta jest interesująca, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że została stworzona głównie, żeby sprzedać kilka zeszytów więcej przy okazji drugiej części filmu fabularnego, w której Surfer był jednym z głównych bohaterów. Jak już pisałem, Warren Ellis przedstawił swoją wersję kosmicznego herolda wcześniej w "Ultimate Galactus", więc kolejna wersja tylko wprowadza niepotrzebne zamieszanie. Jeśli moje przypuszczenia są prawdziwe, to i tak powinniśmy się cieszyć, bo w rękach mniej doświadczonego scenarzysty mógł wyjść z tego niezły potworek. Wątek z kostką i Thanosem zostaje zakończony w historii "Four Cubed" (zeszyty 50-53), gdzie dochodzi do ostatecznej konfrontacji pomiędzy Thanosem i Reedem, któremu udaje się w końcu zbudować kostkę. "God War" (i w mniejszym stopniu kontynuujące wątek) to zdecydowanie najlepsza historia w "Ultimate Fantastic Four" Mike'a Carey'a. Widać, że autor świetnie się czuje w konwencji science-fiction. Niestety dość ciężko dać się porwać tej opowieści. Pojawia się całkiem sporo nowych postaci, kolejne światy, frakcje, wrogowie. Akcja błyskawicznie przenosi się z miejsca na miejsce, co może przytłoczyć niektórych czytelników. Ja doceniłem to dopiero, gdy przy drugim czy trzecim podejściu przeczytałem całość za jednym zamachem. Zagubienie potęguje również zmiana artysty. Nie znaczy to bynajmniej, że Pasqual Ferry jest rysownikiem słabym czy gorszym od Grega Landa, który pracował nad większością historii Marka Millara. Jest po prostu zupełnie inny. Mniej realistyczny, bardziej stylizowany, podczas gdy poprzedni rysownicy stawiali głównie na realizm. Dla większości miłośników komiksu z USA zmiana nie będzie kłopotliwa, ale ja wychowałem się na mandze, gdzie rysownicy się raczej nie zmieniają i niezbyt dobrze znoszę takie roszady. Nie zmienia to jednak faktu, że to kawałek dobrego komiksu. Carey'owi udało się stworzyć ciekawą opowieść z epickim rozmachem, z przeciwnikami mrożącymi krew w żyłach swoją niezmierzoną mocą (Thanos oraz jego synowie Gallowglass i Ronan the Accuser - Ronan Oskarżyciel) i ciekawymi mocami (Dreamcatcher z Seed Nineteen może się zmieniać w dowolną niematerialną rzecz - uczucia, cień lub np. smak truskawek czy komendę aktywacyjną). Udała mu się również większość adaptacji istniejących postaci na ich nowoczesne wersje. Większość, bo z kilkoma bezpłciowymi postaciami z 616 (oryginalnego uniwersum) można było zrobić coś ciekawszego (przykładem jest Ronan). Scenarzysta nie ograniczał się też do czerpania z oryginalnej "Fantastycznej Czwórki", ale często zdarzało mu się sięgać po pomysły Jacka Kirby'ego z innych komiksów. Chodzi tu np. o Seed 19 wzorowanych na grupie Forever People (uniwersum DC). Podobnie Thanos w tej wersji jeszcze bardziej niż oryginalny przypomina Darkseida, który również jest dziełem Kirby'ego.

Niestety Pasqual Ferry nie rysował całej historii związanej z Thanosem i Kosmiczną Kostką (Cosmic Cube). "Four Cubed" narysowana została przez Tylera Kirkhama, który najwyraźniej przybył do nas wehikułem czasu z lat 90-tych wraz ze wszystkim, co charakteryzowało najpopularniejszy wtedy styl rysunku. "Jim Lee dla ubogich" to chyba najlepsze określenie dla tego artysty. Momentami ma przebłyski talentu, ale przez większość czasu nie zachwyca i zdarza mu się niebezpiecznie dryfować w stronę mniej lubianej ikony tamtych lat - Roba Liefelda. Kirkham zilustrował też chyba najsłabszą historię Careya, która kończyła jego pracę nad serią. Nie chcę za bardzo zagłębiać się w fabułę, bo raczej nie da się tego zrobić nie zdradzając za wiele tajemnic. Wspomnę jedynie, że w "Salem Seven" pojawia się bardzo dużo nowych postaci, tylko po to, żeby zniknąć trzy zeszyty później. To zresztą główna wada całego runu. Carem, podobnie jak Kirkman w "Ultimate X-Men", wprowadzał bardzo dużo nowych postaci. Niestety wiele z nich nie zostało wg mnie należycie wyeksponowanych, a nawet jeśli, to nic z tego nie wynikało, bo kilka zeszytów później zostawali zastąpieni kolejnymi i wygląda na to, że większość z nich już nie wróci. Bynajmniej nie dlatego, że całą serię zakończono na 60 zeszycie. W konfrontacji z Siódemką z Salem widać to szczególnie, gdyż nawet pomimo podręcznikowej ekspozycji oponentów nie jestem w stanie przypomnieć sobie ich mocy, ani przydomków bez sięgania po komiks.

Poza przewodnim wątkiem i "Salem's Seven" pojawia się jeszcze kilka innych historii, ilustrowanych przez Marka Brooksa, którego prace bardzo lubię. Czasami zdarza mu się cierpieć na syndrom "tej samej twarzy (u wielu postaci)" albo rysować kobiety o męskich rysach, ale nie przeszkadza to jakoś szczególnie w odbiorze. "Devils" stawia F4 naprzeciwko Diablo - alchemika z renesansu, który został uwięziony w wieży za zajmowanie się czarną magią i który potrzebuje "żywiołaków" do rozproszenia więżącego go czaru. Kto nadałby się do tego lepiej niż bohaterowie, których moce wzorują się właśnie na żywiołach? Wystarczy tylko przekonać ich, że warto wrócić w przeszłość porywając ich bliskich. Kolejną historią jest "Ghosts", która trochę przypomina "Wyspę Doktora Moreau". Sue pod pozorem konferencji naukowej zostaje ściągnięta na Syberię przez naukowca zamierzającego z pomocą jej ciała wskrzesić swoją zmarłą żonę i który przy okazji eksperymentuje na zwierzętach. Reszta grupy zmuszona jest ruszyć na pomoc Invisible Girl. Najfajniejszą postacią w tej części jest "(Ultimate) Red Ghost". Postać zmieniono w porównaniu z pierwotną wersją i wyszło jej to na dobre. Oryginał był złym Rosjaninem posiadającym moce zbliżone do Kitty Pryde z X-Men dowodzącym grupą inteligentnych małp. W uniwersum Ultimate "Red Ghost" poza sporym ulepszeniem wyglądu zyskuje dziwną moc "przyzywania" małp (i potencjalnie innych zwierząt, których DNA przyswoił złoczyńca), które maja różne przydatne cechy i są posłuszne Ghostowi. Lubię takie dziwaczne postaci. Ostatnią historią był drugi "Annual" gdzie dowiadujemy się trochę więcej o przeszłości Mole Mana, który był pierwszym przeciwnikiem grupy (zarówno w Ultimate jak i oryginalnej serii). Niezłym pomysłem było wprowadzenie do serii kilku innych mieszkańców Budynku Baxtera, których przeniesiono do drugiego think-tanku uformowanego w Oregonie z dala od superbohaterskich batalii w Budynku Baxtera. Niestety młodym naukowcom i tam nie dane było pracować w spokoju za sprawą ich dawnego mentora Dra Molkevicha (Mole Man). Powrócili oni zresztą przy okazji "Salem's Seven", co było miłym akcentem w tej przeciętnej historii.

Powyższe opowieści to takie przyzwoite średniaki i takim samym należałoby nazwać całokształt pracy Mike'a Carey'a nad "Ultimate Fantastic Four". Miał kilka mocnych momentów, szczególnie w "God War", ale całość ginęła pośród drobnych błędów i słabych rysunków Kirkhama. Nie jest to coś, co chciałbym przekazać potomnym, ale w wolnej chwili warto się zapoznać. Zwłaszcza, że od zakończenia serii wydania zbiorcze przewijają się stosunkowo często w promocjach organizowanych przez rodzimych sprzedawców komiksów z USA.

Konrad Dębowski

Wydania zbiorcze:

Miękka oprawa:
- Ultimate Fantastic Four Vol. 4: Inhuman (Ultimate Fantastic Four #19-20; Ultimate Fantastic Four Annual #1)
- Ultimate Fantastic Four Vol. 7: God War (#33-38)
- Ultimate Fantastic Four Vol. 8: Devils ( #39-41; Ultimate Fantastic Four Annual #2)
- Ultimate Fantastic Four Vol. 9: Silver Surfer (#42-46)
- Ultimate Fantastic Four Vol. 10: Ghosts (#47-53)
- Ultimate Fantastic Four Vol. 11: Salem's Seven (#54-57)
- Ultimate Fantastic Four/X-men (#1-2)

Twarda oprawa:
- Ultimate Fantastic Four Vol. 2. (zbiera zeszyty #13-20 i Ultimate Fantastic Four Annual #1)
- Ultimate Fantastic Four Vol. 4. (#33-41, Ultimate Fantastic Four Annual #2, Ultimate X-Men/Ultimate Fantastic Four, Ultimate Fantastic Four/Ultimate X-Men)
- Ultimate Fantastic Four Vol. 5 (#42-53)
- Ultimate Fantastic Four Vol. 6 (#54-57, Official Handbook of the Ultimate Marvel Universe #1-2, and Ultimate Secrets)