"My Faith In Frankie"

 

Przyjęło się kojarzyć Mike'a Careya z ciężkimi, brutalnymi komiksami, często łączącymi elementy mitologiczne z folklorem. Mit i siły nadprzyrodzone pojawiają się w "My Faith In Frankie", ale daleki jestem od wiązania tej małej mini-serii z epickim "Lucyferem" czy osadzonym w japońskiej kulturze "Crossing Midnight". Trudno mi jest porównać tą pozycję do jakiejkolwiek z oferty Vertigo. Spytajcie sami siebie - często macie okazję czytać komiks z tego imprintu będący komedią romantyczną?

Fabuła tej czteroczęściowej historyjki łudząco przypomina lekkie produkcje z Meg Ryan albo Sandrą Bullock połączone z konwencją Disneya. Oto mamy 17-letnią Frankie, określaną przez swych przyjaciół "złotym dzieckiem". Wszystko, czego się dotknie, jest skazane na sukces. Nie odczuła nigdy smaku porażki lub niepowodzenia. Tą szczęśliwą passę zawdzięcza wsparciu i wierności Jerivena, boga płomieni sercowych, towarzyszącego jej od początku życia. Niestety, ślepo zapatrzony we Frankie bóg nie zauważa, że ostatnimi czasy częściej jej przeszkadza aniżeli ją wspiera. Problem polega na tym, że dziewczyna niedługo idzie do college'u i chciałaby poznać bliżej jakiegoś chłopaka, rozpoczynając tym samym swój pierwszy, miłosny związek. Jeriven skutecznie zapobiega skosztowania przez dziewczynę zakazanego owocu poprzez tworzenie nieoczekiwanych i dziwnych sytuacji, co wprowadza w szał Frankie. Po paru podobnych zawodach dziewczyna postanawia zdystansować się do swojego boga, co kończy się zerwaniem znajomości. Pochopnie podjęta decyzja wprowadza w ruch machinę niespodziewanych zdarzeń i doświadczeń, dzięki którym Frankie pozna prawdziwą siłę przyjaźni, wierności oraz zetknie się z nadnaturalnymi mocami dobra i zła.

Czytanie "My Faith In Frankie" sprawiło mi dużą frajdę. Jest to głównie zasługa świetnie zarysowanych postaci. Jeriven to anioł stróż pochodzący z krainy bogów, którego troska i nadopiekuńczość przyprawia o rechot. Frankie jest pełną gracji i kobiecości dziewczyną o silnej osobowości, przypominającą nieco młodą Audrey Hepburn. Pojawia się również przyjaciółka głównej bohaterki, Kay, niezwykle mądra osoba, gotowa wesprzeć Frankie w każdej sytuacji. Jest także pewien chłopak z dzieciństwa Frankie, który przeżył własną śmierć, ale nie chcąc niszczyć wrażeń poprzestanę na tym. Te i jeszcze inne postacie charakteryzują się ciekawą przeszłością, rozterkami i motywacjami, dzięki którym nie można oderwać się od lektury. Ponadto Careyowi ciekawie udało się powiązać wydarzenia teraźniejsze z retrospekcjami. Wraz z rozwojem fabuły nasze pierwotne nastawienie do danych postaci zmienia się wraz z odkrywaniem przeszłych faktów. To trudna sztuka, a tym bardziej scenarzyście należy się uznanie, kiedy robi to na zaledwie jednej, niespecjalnie skomplikowanej stronie!

Rysunki Sonny Liew są dodatkowym atutem tej udanej historii. Jej prace przypominają rzeczy, które mięliśmy okazję oglądać w przedostatnim zbiorze "Sandmana" Gaimana pod tytułem "Panie Łaskawe", tworzonym w głównej mierze przez Marca Hempela (wszakże nic dziwnego, tutaj jest tuszownikiem). Oglądając je miałem momentami wrażenie, jakbym czytał komiks humorystyczny z gazet codziennych. Ilustracje te kipią pozytywną energią i nawet, jeśli pokazują czasami jednoznaczne lub przerażające sytuacje, to są one zabawnie przerysowane i pokazane z dystansem. Uznanie należy się również za szczegółowe odwzorowanie tła, środowiska, akcji oraz śmieszne wizje aniołów i demonów piekielnych.

Niestety, wydanie zbiorcze "My Faith In Frankie" jest rozczarowujące. I nie mówię tutaj o kieszonkowym, małym formacie, który można jeszcze przeboleć. Edytorzy popełnili karygodny błąd, pozbawiając tę kolekcję kolorów. Miałem okazję czytać wersję zeszytową tej mini-serii, pokolorowaną przez Hi-Fi Design, i w odróżnieniu od zbiorczego wydania, jest ona nasycona ciepłem i nastrojem dawnych czasów. Nie można tego powiedzieć o edycji TPB, w której poprzez czarno-białą konwencję nie uchwycono klimatu i oddźwięku wielu scen. Kolory odgrywają w tym komiksie (i nie tylko w tym) podobną rolę, co ścieżka filmowa i muzyka w filmie - nastawiają czytelnika na konkretne odczytywanie pewnych scen i uczuć. Dość powiedzieć, że w wydaniu zbiorczym utracono duża cześć tej magii przekazu.

"My Faith In Frankie" to ważny komiks w twórczości Careya. Udowodnił nim przede wszystkim, że nie zamyka się w świecie jednego gatunku i że lubi eksperymentować różnymi formułami. Wyszedł mu przyjemny, acz krótki komiks łączący aspekty romansu z przygodą, pełen nostalgii i czułości. Polecam się z nim zaznajomić, ale w zeszytowej wersji zawierającej warstwą kolorystyczną. Można również czekać na reedycje zbiorczą, a to z racji tego, że nakład czarno-białego wydania już dawno się wyczerpał. Niemniej warto się zapoznać się z tym, jakże innym od klasycznej historii z Vertigo, komiksem rozrywkowym, odprężającym i relaksującym.

Michał Chudoliński

"My Faith In Frankie" TPB
Scenariusz: Mike Carey
Rysunki: Sonny Liew
Okładka: Marc Hempel
Tusz: Sonny Liew i Marc Hempel
Liternictwo: John Constanza
Format: kieszonkowy
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Ilość stron: 112
Cena: $6.95