"Blask fantastyczny"

 

Blask umiarkowanie fantastyczny

 

Od premiery komiksowej adaptacji "Koloru Magii" upłynął już przeszło rok i trzeba przyznać, że chyba mało kto wypatrywał dalszego ciągu najsłynniejszego cyklu Terry'ego Pratchetta w tej formule. Mimo to wydawca nie dał za wygraną i tam samym komiksowy "Blask Fantastyczny" trafił do naszych księgarń.

Niezbyt uzdolniony mag Rincewind oraz nietypowy turysta Dwukwiat nie sprawiają wrażenia szczególnie uradowanych. Zepchnięci z krawędzi Dysku szybują w specyficznej "kapsule", a tymczasem rada czarodziejów Zakonu Srebrnej Gwiazdy dowiaduje się o rychle nadciągającej zagładzie. Kluczem do powstrzymania nieuchronnej katastrofy zdaje się osiem zaklęć zawartych w Księdze Stworzenia znanej pod mianem "Octavo". Sęk w tym, że ich użycie nie jest tak łatwym zadaniem jak mogłoby się to wydawać... Rzecz jasna niniejsza opowieść nie zamyka się jedynie na wspomnianym wątku, bowiem towarzyszą mu również poboczne, w których obok pary głównych bohaterów przewija się liczna galeria innych postaci. Wśród nich szczególną uwagę przykuwa Cohen Barbarzyńca, weteran tzw. "bohaterstwa" oraz niejaka Bethen. W tle nie zabrakło tak nielubianych przez Rincewinda kapłanów, wyznawców eschatologicznych sekt i rzecz jasna najbardziej "urokliwej" osobowości cyklu - tzw. "Ponurego Żniwiarza".

Niestety ogrom scenograficzny, jak też wzmiankowana chwilę temu mnogość postaci wyraźnie przerosły Scotta Rockwella, scenarzystę omawianego przedsięwzięcia. Nie sposób odmówić mu chęci oddania klimatu pierwowzoru z całym bogactwem realiów zrodzonych w wyobraźni Pratchetta. Zaiste niełatwe to wyzwanie; stąd brak w pełni zadowalającego efektu jest w pełni zrozumiały. Być może autor powinien był zdecydować się na zredukowanie kilku wątków pobocznych kładąc nacisk na główny motyw epizodu, czyli iście apokaliptyczne zagrożenie. Problem w tym, że atmosferę rychłej zagłady potraktowano zbyt pobieżnie, przez co efekt stosownego w takim wypadku dramatyzmu (nawet jeśli mamy do czynienia z celową parodią) przepadł gdzieś po drodze. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie dziejów Świata Dysku, także i tu nie zabrakło tak charakterystycznego dla twórcy cyklu błyskotliwego humoru. Niestety liczne "gagi" sprawiają wrażenie miałkich i jakby niewystarczająco wyeksponowanych. Pomimo formalnych różnic pomiędzy pierwowzorem, a komiksową adaptacją także i tu fabuła jest czasami aż nazbyt gęsta i chwilami niespójna, co przejawia się w zachwianiu ciągu przyczynowo-skutkowego. Zapewne wynikło to ze wspominanej chęci autora do ukazania możliwie jak najszerszego spektrum fabularnego powieści.

W odróżnieniu od "Koloru Magii" tym razem mamy do czynienia z dwoma ilustratorami. Oto bowiem do Stevena Rossa dołączył Joe Bennet, preferujący nieco bardziej pogłębioną kolorystycznie stylistykę. Wizja trolli w jego wykonaniu broni się, a i Rincewind znacznie zyskuje na swym wizerunku. Całość, mimo że wciąż pozostaje w manierze groteski, ulega detalicznemu dopracowaniu, co przejawia się zwłaszcza w kontekście tła. Podobnie jak Ross, także i Bennet okazjonalnie usiłuje urozmaicić rozplanowanie kadrów w ramach planszy. Trudno jednak dopatrywać się w zastosowanych tu zabiegach szczególnej oryginalności, bo i wzmiankowani to w gruncie rzeczy wyrobnicy sprawiający wrażenie dopiero rozpoczynających swą twórcza drogę. Można jednak zaryzykować tezę, że zmiana ilustratora wyszła niniejszej pozycji na dobre.

Od strony edytorskiej trudno dopatrzyć się istotnych niedoróbek. Jedynie w pierwszym epizodzie "Blasku..." niektóre plansze sprawiają wrażenie rozmytych, opracowanych na bazie skanów o nienajlepszej rozdzielczości. Są to jednak odosobnione przypadki, w skali całości niemal niedostrzegalne, a przy tym w pełni zrekompensowane więcej niż przyzwoitą jakością papieru.

Podsumowując, scenarzysta nie zdołał niestety podźwignąć brzemienia prozy Pratchetta, choć nie sposób odmówić mu dobrych chęci i autentycznego wysiłku. Nie oznacza to jednak, że ów komiks wypada polecić jedynie fanatycznym "wyznawcom" cyklu o Świecie Dysku. W kategorii rozrywkowej, niezobowiązującej lektury "Blask Fantastyczny" sprawdza się bez zarzutu. Zadowoleni powinni być zwłaszcza młodsi czytelnicy, rozpoczynający swą przygodę z dokonaniami Terry'ego Pratchetta.

Przemysław Mazur

"Blask Fantastyczny"
Scenariusz: Scott Rockwell
Rysunki: Stephen Ross i Joe Bennet
Okładka: Daerick Gross Sr
Wydawca wersji oryginalnej: Transworld Publishers Ltd.
Wydawca wersji polskiej: Prószyński i S-ka
Czas pierwotnej publikacji: 1992 rok
Czas publikacji w Polsce: październik 2008
Tłumacz: Elżbieta Gepfert i Piotr W. Cholewa
Okładka: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Format: 16 x 24
Liczba stron: 128
Cena: 29 zł