Po MFK...

Na krótko po zakończeniu XIX MFK w Łodzi poprosiliśmy jednego z organizatorów, odpowiedzialnego za między innymi za kontakt z mediami, Piotra Krasińskiego o kilka słów podsumowania imprezy.

 

KZ: Sukces?

P.K.: Do pewnego stopnia na pewno tak. Moebius z Rosińskim rozmawiający w Łodzi o pracach Manary - jeszcze kilka lat temu wydawało się to niemożliwe. Pod względem i liczby zagranicznych gości, i ich "jakości" - na pewno sukces. Organizacyjnie chyba też nie było najgorzej, choć - jak zawsze - znajdą się rzeczy do poprawienia. Duże zainteresowanie mediów, coraz więcej firm z branży okołokomiksowej ze swoimi stoiskami, pakiet niezłych publikacji - to też sukcesy. Generalnie - zdecydowanie więcej pozytywów niż negatywów.

KZ: Jak wielu gości trafiło w tym roku do Łodzi na Festiwal?

P.K.: No właśnie... Do jeszcze większej przewagi pozytywów nad negatywami zabrakło zakładanej przez nas przed festiwalem liczby odwiedzających. Przez trzy dni MFK w imprezie wzięło udział ok. 3800 osób. Niewiele więcej niż rok temu. Najwyraźniej jest to górna granica nasycenia festiwalu uczestnikami, przynajmniej w jego obecnej formule.

KZ: Bogata promocja medialna konwentu chyba okazała się być owocna. A może to same nazwiska gości stanowią najlepszy magnes dla potencjalnych uczestników?

P.K.: Zapewne obie te rzeczy nakładają się na siebie. W kwestii promocji zrobiliśmy dużo - na tyle, na ile było nas stać. Ale wiemy, że nie zrobiliśmy wszystkiego i będziemy to poprawiać - zwłaszcza promocję MFK w krajach sąsiednich i byłych "demoludach". Jeśli co roku uda nam się sprowadzić kilku znaczących autorów - może przyciągną oni miłośników komiksów z innych krajów. Już w tym roku mieliśmy trochę osób z Niemiec czy Rosji, które przyjechały zobaczyć wystawę Manary i zdobyć autografy naszych gości.

KZ: Przestrzeń CMW doskonale pasowała na wernisaż prac Manary, Siudmaka. Na rozdanie nagród również. Powtórzycie ten pomysł w przyszłości?

P.K.: Raczej tak - przynajmniej w przypadku wystaw. Muzeum jest zainteresowane współpracą z nami, a my chcemy współpracować z muzeum.

KZ: Wybierałeś komiksy do katalogu festiwalowego. Te nagrodzone się w nim znalazły (oprócz pracy Soni Oliveiry). Intuicja?

P.K.: W ubiegłym roku przy układaniu katalogu "trafiłem" wszystkie nagrodzone prace. W tym zabrakło jednej, choć pracę Soni brałem pod uwagę. Nie wiem, czy decyduje tu intuicja - część prac znajdujących się w katalogu po prostu mi się podobała, a część umieściłem kierując się kryterium "powinna się w nim znaleźć".

KZ: Komiks do Twojego scenariusza (bez tytułu) bliski był otrzymania nagrody na Festiwalu. Często piszesz scenariusze komiksowe?

P.K: Nie mam zbyt wiele na to czasu, ale w ciągu roku jedną czy dwie krótkie historie udaje mi się napisać. Osobną sprawą są paski komiksowe i komiksy reklamowe - tych powstaje trochę więcej. W tej materii współpracuję z Tomkiem Tomaszewskim i myślę, że całkiem udany z nas tandem. Scenariusz, który na tegoroczny konkurs narysował Paweł Kwiatkowski, powstał dwa lata temu i musiał trochę poczekać na realizację. To nasza druga wspólna historia i mam nadzieję, że nie ostatnia, bo Kwiatek świetnie się rozwija artystycznie i bardzo podoba mi się to, co robi. Komiksy robię też z Robertem Trojanowskim - w tym roku startowaliśmy w konkursie po raz trzeci lub czwarty, mamy też za sobą kilka publikacji w różnych antologiach i "Arenie Komiks".

KZ: Jakie wartości niesie za sobą ta historia?

P.K.: Nie doszukiwałbym się w tym komiksie jakiegoś przesłania - przynajmniej nie to było moim zamiarem. Jestem daleki od jakiegokolwiek ideologizowania. Ot - wymyśliłem historię, która wydała mi się fajna i dałem ją rysownikowi do narysowania.

KZ: Jak oceniasz blok dziecięcy, który w tym roku był dość rozbudowany?

P.K.: Cóż, nie mnie go oceniać. Wydaje mi się, że przedstawiliśmy najmłodszym gościom MFK dość ciekawą ofertę. Na pewno będziemy ten blok jeszcze rozbudowywać i szukać patentu na przyciągnięcie do ŁDK-u większej liczby rodziców z dziećmi.

KZ: MFK staje się okazją do obchodzenia komiksowych urodzin. W tym roku odbyły się m.in. 75-te urodziny Koziołka Matołka, 50-te Gapiszona. Nowa tradycja?

P.K.: Takie rocznice to świetne preteksty do zrobienia czegoś ciekawego, choćby interesujących publikacji. Na pewno pomagają przy budowie programu festiwalu. Z drugiej strony - nadszedł już chyba czas takich właśnie jubileuszy. 30 czy 50 lat na komiksowej scenie, zarówno dla rysownika czy dla wymyślonego przez niego bohatera, to nie lada wyczyn. Wiem, że sprawiają one zainteresowanym wiele radości, a przy okazji można pojeść dobrego tortu.

KZ: Wiesz już, czym zaskoczycie gości 20. MFK?

P.K.: Jeszcze za wcześnie na deklaracje i przecieki. Czynimy już spore starania, aby 20. festiwal był atrakcyjny. Na pewno przygotujemy wystawę Stowarzyszenia Twórców "Contur", które od samego początku zaangażowane jest w imprezę. Planujemy też okolicznościową publikację, podsumowującą dotychczasowe łódzkie konwenty i festiwale. Zapewne skład gości podamy, tak jak przed tegorocznym festiwalem - w marcu. Będziemy też robić wszystko, aby program imprezy był gotowy z końcem sierpnia 2009 roku. Najważniejsze teraz to znaleźć odpowiednie finanse.

KZ: Zatem, na odchodne, kolejnego sukcesu życzę!

P.K: Również tego sobie życzę, dla dobra wszystkich miłośników komiksu w Polsce.

Pytania zadał Jakub Syty