W serii Elseworlds bohaterowie zostają wyrwani ze swego normalnego położenia i przeniesieni w osobliwe czasy i miejsca - niektóre z nich kiedyś istniały, inne nie mogły bądź nie powinny istnieć. Rezultatem są opowieści, które kreują postacie znajome jak dzień wczorajszy, a przy tym świeże jak dzień jutrzejszy.

BATMAN ELSEWORLDS:
Hollywood Knight

 

Szanujący się fan Batmana jest zapewne właśnie pod wrażeniem najnowszej odsłony filmowych przygód Nietoperza. Trzeba przyznać, że "Mroczny Rycerz" Christophera Nolana nie zawodzi wielkich oczekiwań i - choć niepozbawiony jest wad - wiele wnosi do mitologii postaci.

Jednak trzeba też zauważyć, że przynajmniej w jakiejś części olbrzymi szum i (jak sądzę) przyszłą legendę, film zawdzięcza tragicznej śmierci Heatha Ledgera. Można oczywiście dyskutować, czy rola Jockera jest wybitna czy "tylko" bardzo dobra, jednak trudno zaprzeczyć, iż śmierć Ledgera nadaje jej wyjątkowy kontekst.

Pomimo że nie są jasne okoliczności śmierci aktora (a może właśnie dlatego), wyobraźnia podpowiada, iż rola psychopatycznego mordercy mogła mieć z tym wiele wspólnego. Potwierdzać to mogą wypowiedzi członków ekipy, którzy wspominają, iż Ledger całkowicie poświęcił się tej roli, bez przerwy chodził w charakteryzacji i starał się wejść w filmowe szaleństwo dalej niż ktokolwiek inny. Czy jest możliwe, że tak bardzo identyfikował się ze swoją rolą, że całkowicie go opętała? Czy psychika nie wytrzymała ogromu emocji związanych z byciem Jockerem? Czy uwierzył, że jest, bądź może być Jockerem?

Tego wszystkiego pewnie nigdy się nie dowiemy, ale historia kina zna przypadki aktorów całkowicie opętanych rolą, którą zagrali. Na pierwszy plan wysuwa się tu historia Maxa Schrecka, który tak doskonale odegrał rolę Drakuli w legendarny filmie "Nosferatu - Symfonia grozy" (1922r.), iż wkrótce sam uwierzył w to, że jest wampirem i zmarł 14 lat później w przytułku dla obłąkanych.

Jakakolwiek by nie była prawda o śmierci Heatha Ledgera jedno jest pewne: aktorstwo to specyficzna profesja, w której granice między tożsamością własną, a odgrywanego bohatera, potrafią być niezwykle cienkie.

Tak oto aktualne dzieje filmowego Batmana splatają się nieoczekiwanie z fabułą komiksowego elseworlda z 2001 roku, zatytułowanego "Batman: Hollywood Knight". Trzyczęściowa mini-seria opowiada właśnie o aktorze grającym rolę Batmana w popularnym filmie, który pod wpływem ciężkiego urazu zaczyna wierzyć, że faktycznie jest Mrocznym Rycerzem...

W powojennej Ameryce wielką popularność zyskuje seria przygodowych filmów, będących ekranizacją komiksu o zamaskowanym pogromcy zbrodni - Batmanie. Filmy realizuje prywatna wytwórnia Gotham Pictures, należąca do milionera Byrona Wyatta. Wyatt, od dzieciństwa zafascynowany postacią Batmana, sam reżyseruje filmy i odgrywa w nich główną rolę. Niestety sukcesy Gotham Pictures są nie w smak konkurencyjnej wytwórni - Arkham Pictures(!). Jej szef, Jack Napier (zwany przez podwładnych "Jockerem") próbuje pokrzyżować Wyattowi szyki, początkowo za pomocą legalnych środków. Potem jednak sięga po coraz bardziej drastyczne metody, wreszcie decyduje się na zamordowanie całej ekipy filmowego Batmana podczas kręcenia scen w odludnym miejscu. Plan udaje się połowicznie: wszyscy giną, ale postrzelony Wyatt cudem zostaje odratowany przez cyrkowca Ala Penny’ego. Jednak po odzyskaniu świadomości nabiera przekonania, że naprawdę jest Batmanem i musi ukarać morderców swego "przyjaciela" - Byrona Wyatta.

Dalej jest już standardowo, tyle że czasami infantylnie (Wyatt/Batman czyta komiks o Batmanie i nie może zrozumieć skąd autorzy wiedzą wszystko o jego życiu), a czasami zabawnie (w klasycznej scenie, gdy Batman wlatuje przez szklany sufit aby zaskoczyć bandytów, jeden z nich oczywiście krzyczy: "To Batman!", ale szybko się reflektuje: "Co ja wygaduję? Przecież Batman nie istnieje!"). Może gdyby autorzy poszli bardziej w tą, komediową stronę efekt byłby lepszy...

Na szczęście ten przeciętny w sumie komiks ratuje oryginalnie przedstawiona relacja Batmana z Robinem. W filmie odgrywa go przyjaciel Wyatta, Robert Davis. Tyle że w tej wersji historii Byron Wyatt/Batman jest w gruncie rzeczy ostatnią fajtłapą, która nie ma pojęcia co to odwaga czy porządna bójka na pięści. Prawdziwym materiałem na gwiazdę jest za to Rob Davis/Robin - wysportowany, dzielny i przebojowy. To on powinien grać pierwszoplanową rolę, niestety niespecjalna uroda skazuje go na wieczne życie w cieniu słabo utalentowanego, lecz przystojnego kolegi. Frustracja i rozgoryczenie wylewają się z niego strumieniami, choć pozostaje najlepszym przyjacielem Waytta. Czytając "Hollywood Knight" można się jedynie zastanawiać, dlaczego nikt nigdy nie wpadł na podobny pomysł w standardowej wersji Batuniversum? Robin mający już dość ciągłego nadstawiania karku podczas gdy Batman spija całą śmietankę - to mógłby być ciekawy komiks...

Wracając do "Hollywood Knight", na pewno można pochwalić stronę wizualną mini-serii. Rysunki Dicka Giordano wyglądają klasycznie i elegancko, tym samym pasują do czasów, w których toczy się fabuła. Zresztą trudno się spodziewać jakichkolwiek niedociągnięć po człowieku, który ponoć jest w stanie narysować Batmana z zamkniętymi oczami. W każdym razie rysując ten komiks miał na pewno oczy otwarte, więc trzyma równy, dobry poziom.

Reasumując, "Batman: Hollywood Knight" to komiks ani dobry, ani zły, a od zapomnienia ratują go przewodni koncept oraz nietypowa relacja Batmana z Robinem.

Michał Siromski


"Batman: Hollywood Knight"
(3 - częściowa miniseria)
Scenariusz: Bob Layton
Szkic: Dick Giordano
Tusz: Dick Giordano
Kolory: Glenn Whitmore
Okładka: Dick Giordano
Wydawca: DC Comics
Data wydania: 2001
Stron: 3 x 22
Cena: 3 x $2.50


Bob Layton - ur. 25.09.1953r. Od dzieciństwa wielki fan komiksu, później po zakończeniu edukacji zaczął handlować komiksami. W tym czasie poznał Rogera Sterna (później znanego scenarzystę) i obaj założyli fanzin "CPL". Publikacja ta początkowo była jedynie katalogiem prezentującym sprzedawane przez Laytona komiksy, jednak szybko przekształciła się w niezwykle popularny fanzin. Zaowocowało to propozycją angażu dla obu autorów w wydawnictwie Charlton Comics. Praca ta dała Laytonowi możliwość zostania uczniem legendarnego amerykańskiego rysownika, Wally’ego Wooda.

W latach 1976-77 Layton zdołał nawiązać, jako inker, współpracę z dwoma największymi firmami: Marvelem i DC Comics, nie były to jednak znaczące prace. Dopiero drugie podejście do Marvela zakończyło się sukcesem - w tandemie pisarskim z Davidem Michelinie objął od 116. numeru podupadłą serię "Iron Man" i pociągnął aż do 154. numeru, zamieniając ją w wielki hit. Layton powrócił jeszcze do tej serii pod koniec lat 80-tych (numery 215-250).

W międzyczasie kontynuował obowiązki inkera w kilku innych seriach (m.in."The Incredible Hulk" i "Captain America"). Warto też zaznaczyć, że właśnie Laytonowi przypisuje się pierwszą w historii amerykańskiego komiksu mini-serię - wydany w 1982r., w pełni autorski, czteroczęściowy "Hercules: Prince of Power".

W 1991 Layton został jednym z założycieli nowego wydawnictwa - Valiant Comics. Przez kilka lat łączył wysokie funkcje w wydawnictwie z pozycją jednego z najważniejszych jego autorów (maczał palce m.in. przy "Magnus, Robot Fighter" i "X-O Manowar"). Oprócz tego opracował fabułę i koncepcję graficzną gry komputerowej "Turok, Dinosaur Hunter" (opartej zresztą na jednej z serii Valiant Comics), która okazała się jednym z największych hitów w historii gier. W 1993 roku czytelnicy Wizarda przyznali mu prestiżową nagrodę Editor of the Year.

W 1998r., po krótkim odpoczynku od komiksów, Layton powrócił do DC, aby wraz ze swym przyjacielem i mentorem Dickiem Giordano zrealizować dwa elseworldy Batmana ("Dark Knight of the Round Table" oraz "Hollywood Knight") oraz mini-serię "The L.A.W.". Jednocześnie przez ponad 20 numerów nakładał tusz na rysunki Dana Jurgensa w serii "Captain America", a także po raz kolejny powrócił z Davidem Michelinie do postaci Irona Mana, tym razem w czteroczęściowej mini-serii "Iron Man: Bad Blood".

W 2000 roku Layton po raz kolejny, tym razem z Giordano i Michelinie, tworzy nowe wydawnictwo - Future Comics. Niestety wydawnictwo szybko upada, choć zapisuje się w historii jako pierwsze, które sprzedaje swoje produkty tylko poprzez Internet. Bob Layton od tej pory współpracuje z Marvelem jako wolny strzelec przy pisaniu i rysowaniu różnych tytułów związanych z Iron Manem.

Dick Giordano - jedna z legend amerykańskiego komiksu. Ur. 20.07.1932r. na Manhattanie, absolwent nowojorskiej High School of Industrial Art. Rozpoczął karierę w studiu rysownika Jerry’ego Igera tuszując tła, by w latach 60-tych tworzyć w wydawnictwie Charlton Comics; to tutaj jednym z jego uczniów i przyjaciół został Bob Layton. Jednak prawdziwą sławę przyniosło mu 20 lat nakładania tuszu na ilustracje do niemal wszystkich ważniejszych serii DC Comics (z Batmanem na czele, gdzie Griordano stworzył niezapomniany duet rysowniczy z Nealem Adamsem), a potem także imprintu Vertigo (m.in. "Sandman"). Do najbardziej cenionych jego prac należą tusze w crossoverze "Crisis on Infinite Earths" George Pereza oraz mini-serii "The Man of Steel" Johna Byrne. W późniejszym etapie łączy obowiązki inkera z funkcją dyrektora wykonawczego i przyczynia się do publikacji, m.in. "Watchmen" oraz "Dark Knight Returns".

W 2000 roku Giordano współtworzy z Laytonem i Michelinie Future Comics, ale nowe wydawnictwo zdoła przeżyć jedynie 2,5 roku.

Dick (w rzeczywistości Richard Joseph) Giordano jest jednym z najwybitniejszych i najbardziej zasłużonych inkerów amerykańskiego komiksu; dla niezliczonej ilości rysowników mentor i przyjaciel. Okazjonalnie sam również rysował komiksy, czego dowodem jest "Batman: Hollywood Knight".