"Iron Man"

 

Marvel Comics ma olbrzymie zaplecze jeżeli chodzi o możliwości przenoszenia na ekran przygód kolejnych bohaterów. Po dobrych "X-Menach", "Spider-Manie" i słabszej "Fantastycznej Czwórce" oraz "Ghost Riderze" można się było zastanawiać, jaka postać teraz trafi do kin. Wybór padł na Iron Mana i był to strzał w dziesiątkę.

Amerykański rynek komiksowy obfituje w najróżniejsze typy bohaterów. Od samotników ukrywających swoją tożsamości, po tych bardziej odważnych czy grupy herosów. Nasuwa się pytanie, czemu właśnie Iron Man? Odpowiedz jest prosta, szansa na pokazanie przygód bohatera w trochę rozrywkowej, luźnej formie, zachowując przy tym również istotne elementy samego komiksu. Twórcom udało się uniknąć przypadku "Fantastycznej Czwórki", gdzie całość wyszła za bardzo cukierkowa, a gra aktorska pozostawiała wiele do życzenia.

"Iron Man" to świetna alternatywa dla widzów zmęczonych już perypetiami Spider-Mana, którego trzecia część wywołała u fanów mieszane uczucia. Tony Stark, zmanierowany playboy, właściciel firmy zajmującej się głównie produkcją broni, stara się przekonać klientów do swojej najnowszej śmiercionośnej zabawki. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, coś idzie nie tak i bohater trafia w ręce terrorystów. Aby uciec z niewoli musi wykorzystać swoje nieprzeciętne zdolności konstruktorskie i zbudować dzieło życia.

Jon Favreau z przymrużeniem oka ukazuje genezę postaci, czyni to ze sporym wyczuciem. Udało mu się doskonale wyważyć sceny akcji, których nie ma wcale tak dużo w całym filmie, z drugiej strony pokazać zabawowy tryb życia i zmiany, zachodzące w głównym bohaterze. Początkowo Starka interesują tylko klienci i sprzedaż broni. Kiedy poznaje na własnej skórze jej niszczycielską moc, a także zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie użyta przez nieodpowiednie osoby, postanawia zmienić dotychczasową politykę firmy. Na takie rozwiązanie patrzy nieprzychylnym okiem jego wspólnik - Obadiah Stane.

Oczywiście w filmie nie znajdziecie nic odkrywczego. Prawidła, którymi kieruje się reżyser są znane chyba wszystkim. Nie zmienia to faktu, że "Iron Mana" bardzo dobrze się ogląda, z ekranu nie wieje nudą, a miłośnicy komiksów mogą co chwila wyłapać jakiś smaczek dla siebie. Favreau postawił w dużej mierze na humor, wplatając w fabułę sporą ilość komicznych sytuacji, które obok akcji stanowią esencję obrazu. Przy tym, nie przesadził z efektami specjalnymi, które są widoczne, ale nie przyćmiewają gry aktorskiej.

" Iron Man" to bez dwóch zdań wspaniała kreacja Roberta Downey Jra., który fantastycznie odtworzył postać Tony'ego Starka. Przez cały czas trzyma wysoki poziom, jego rola elektryzuje widza, nie ma znaczenia kiedy, czy to podczas akcji czy zwykłego dialogu, zawsze potrafi błysnąć dowcipem, sarkazmem czy zwyczajnie dobrze zaprezentować się na ekranie. I najważniejsze - bardzo przypomina komiksowego Starka. Antagonista bohatera - Obadiah Stane (w tej roli dobry Jeff Bridges) również wypadł świetnie, a jego akcent, z jakim zagrał, jest wręcz niesamowity.

Na drugim planie mamy Gwyneth Paltrow w roli asystentki Starka. Rola zagrana poprawnie, ale bez rewelacji. Przez cały czas trwania filmu można zaobserwować chemię łączącą obie postacie, a relacje między nimi należy uznać mocnym elementem fabuły. Ostatnią z głównych postaci jest James Rhodes, pomagający Starkowi, zagrany przez Terrence'a Howarda. Rola niezbyt duża, ale co widać w filmie, otwierająca szerokie możliwości dla sequela (pojawienie się War Machine). Duży plus dla twórców, że nie bali się wykorzystać możliwości, jakie daje bogactwo uniwersum Marvela i dołączyli do filmu agencję S.H.I.E.L.D.

Reżysera filmu, Jona Favreau mogliśmy oglądać w "Daredevilu", więc i w "Iron Manie" obsadził siebie w małej, acz widocznej rólce. Ponadto nie mogło zabraknąć Stana Lee, występującego sukcesywnie w ekranizacjach przygód postaci, które wykreował na kartach komiksów.

Obraz rozpoczyna filmowy sezon w Ameryce. Myślę, że powinien zadowolić fanów Iron Mana i nie tylko. Produkcja Marvel Studios stanowi porządnie zrealizowany film rozrywkowy i w ten sposób należy go odbierać. Jako kino w pełni widowiskowe spisuje się bez zarzutu. Warto zostać po napisach końcowych i przyjrzeć się jednej scenie, która nie tylko sugeruje kontynuację, ale także film o grupie superbohaterów. Jakiej? Przekonajcie się sami, wybierając się na "Iron Mana".

Marcin Andrys

Tekst powstał dla Magazynu KZ oraz portalu

"Iron Man"
Reżyseria: Jon Favreau
Scenariusz: Hawk Ostby, Arthur Marcum, Matthew Hollaway, Mark Fergus
Obsada: Robert Downey Jr., Gwyneth Paltrow, Terrence Howard , Jeff Bridges, Sahar Bibiyan, Bill Smitrovich, Jon Favreau, Samuel L. Jackson, Sayed Badreya, Leslie Bibb
Zdjęcia: Matthew Libatique
Muzyka: John Debney, Ramin Djawadi
Montaż: Dan Lebental
Kostiumy: Rebecca Bentjen, Laura Jean Shannon
Czas trwania: 125 minut