"Lanfeust w kosmosie" album 5:
"W poszukiwaniu bakterii"

 

"Wspaniałe pojedynki pełne zmagań mężnych wojów o względy pięknych księżniczek częstokroć wspierane magią sędziwych czarnoksiężników!" Takie opisy zazwyczaj towarzyszą powieściom fantasy. Christophe Arleston czerpie ze świata magii i miecza sporo pomysłów, jednak nie zapomina dodać od siebie odrobiny oryginalności. Wszystkie te elementy zmieszane z klasyczną space operą, przywodzącą na myśl gwiezdną sagę Lucasa, składają się na kolejny tom przygód Lanfeusta.

Kowal i troll spełniają w tej konstrukcji funkcję wojów. Pięknych kobiet również nie brakuje, ale w zawadiackiej przygodzie Arlestona główne skrzypce gra C'ixi, która z wielką gracją pozbywa się potencjalnych rywalek. Na koniec pozostaje kwestia archetypowego Merlina, którego rolę można przypisać Shlimakowi. Charakter pojedynków jest mniej standardowy, niż w powieściach fantasy, ale nie zabraknie przecież kosmicznych szarż oraz potyczek w czasie i przestrzeni. Spytacie, co jest u Arlestona "Świętym Graalem"? Odpowiedz banalna - bakterie. Witajcie w niesamowitym świecie Lanfeusta i jego przyjaciół!

Odyseja kosmiczna bohaterów wyrwanych z krainy Troy powoli dobiega końca. Lanfeust, Shlimak i Dżin docierają na planetę Fatacelsjuszy, gdzie już tylko krok dzieli ich od zdobycia broni przeciwko tyranowi. Jednak zadanie wydaje się być trudniejsze, niż początkowo sądzili. Trafiają do niewoli, a jedyna osoba, która orientuje się w miejscowych obyczajach - Shlimak, zapada na tajemniczą chorobę. Przymusowe więzienie może okazać się jednakk przepustką do odnalezienia upragnionej bakterii.

U Arlestona, wzorem filmów drogi, fabuła posuwa się naprzód w dynamicznym tempie. Nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji, a bohaterowie nie mogą długo zabawić w jednym miejscu. Czas wydaje się być jedynym wyznacznikiem ich podróży. Czas, którego w tej chwili stali się niewolnikiem, a od którego zależy dalszy los ich przyjaciół i całej galaktyki. Taka konwencja sprzyja powstawaniu coraz to nowych perypetii Lanfeusta. Arleston stara się nie powtarzać motywów znanych z wcześniej przedstawionych światów. Wszystkie nowe krainy, do których trafiają postacie, różnią się od siebie. W tworzeniu tego bogatego w najdziwniejsze nacje uniwersum wydatnie wspiera go Tarquin. Jego estetyczna i miła dla oka kreska w doskonały sposób ilustruje poczynania scenarzysty. Całość uzupełnia jak zwykle malownicza paleta barw. Album kończy się mocnym akcentem, zachęcającym do sięgnięcia po kolejny. Mały niedosyt pozostawia brak Hebiusa, którego niekonwencjonalne zachowanie dodawało serii nieodpartego uroku i humoru.

"Lanfeust w kosmosie" małymi kroczkami zbliża się do finału. Niebawem okaże się, czy ten epizod z życia kowala z Glininu będzie jego ostatnim, czy może Arleston pokusi się o kontynuację. Po lekturze piątego albumu widać, że autor nadal świetnie bawi się kreując świat Troy, a ponadto dostarcza czytelnikom kawałek solidnej rozrywki, a od "Lanfeusta" nie oczekuje się przecież nic więcej poza awanturniczą przygodą.

Marcin "Motyl" Andrys

"Lanfeust w kosmosie" album 5: "W poszukiwaniu bakterii"
Scenariusz: Christophe Arleston
Rysunki: Didier Tarquin
Kolory: Claude Guth
Data wydania: 04.2007
Rok wydania oryginału: 2005
Wydawca: Egmont
Wydawca oryginału: Soleil
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Stron: 56
Cena: 24,90 zł