"Death Note"

 

Wkrótce na rynku polskim ukaże się długo wyczekiwana manga pod tytułem "Death Note". Czeka nas dwanaście soczystych tomów, które podbiły świat opowiadając historię zrealizowaną później nie tylko jako seria anime, ale także jako filmy live-action. Tsugumi Ohba wprowadza czytelnika w niezwykły świat, w którym przeciętny, dobrze ułożony nastolatek dostaje w łapy notatnik, którego używają shinigami (duchy, posłańcy śmierci). Takeshi Obata ubiera ów świat w obrazy.

Historia zdawało by się prosta - Light, grzeczny, piątkowy uczeń znajduje czarny notatnik z jasną instrukcją: "Jeśli wpiszesz tu czyjeś imię i przyczynę śmierci, ta osoba umrze dokładnie w ten sposób. Jeśli nie sprecyzujesz sposobu śmierci, ta osoba umrze na zawał." Oczywiście Light na początku myśli, że to głupi dowcip, jednak po paru eksperymentach przekonuje się o autentyczności notesu i... zaczyna swą "misję". Kiedy pojawia się Ryuk, właściciel notesu, dość paskudnie wyglądający shinigami (co jest miłą odmianą po gładkolicych shinigami z "Yami no Matsuei" czy mangach CLAMPa), Light ma już sprecyzowaną wizję rzeczywistości - oczyści świat ze wszystkich kryminalistów i złych ludzi. Brzmi szlachetnie, czyż nie? Jednak w miarę postępu akcji Light, ochrzczony przez media jako Kira (jap. "killer"), okazuje się być fanatycznym, bezwzględnym typem, choć trzeba przyznać, działającym w bardzo zracjonalizowany i logiczny sposób.

Przeciwko Lightowi staje tajemniczy genialny detektyw, L. L jest jedną z popularniejszych postaci, a to między innymi dlatego, że pełen jest uroczych dziwactw. Podjada słodycze w samym środku ciężkiej debaty ("Jeśli zachowasz sekret... to dam ci truskawkę" - szepcze konspiracyjnie), siedzi w pozie rodem z "Ptaśka" Whartona i dziwacznie trzyma telefon. L jest przenikliwy i zdeterminowany, by znaleźć Kirę. Zaczyna się specyficzna zabawa w kotka i myszkę, prawdziwy pojedynek dwóch wielkich umysłów, z pułapkami w zasadzkach i oszustwami w kłamstwach.

Tak właściwie to by było na tyle, jeśli chodzi o samą treść mangi. Obserwujemy rosnącą potęgę Kiry, pojawiają się nowe postacie będące jego przeciwnikami lub sprzymierzeńcami, polityczno-społeczne intrygi rozwijają swoje macki. Jest co czytać i z całą pewnością jest to lektura pasjonująca, rysowana szczegółowo, naturalnie. Niestety, trafiła na mój zły dzień. Albo tydzień. Jej wadą jest to, że jest troszkę przegadana, a monologi Kiry mogą naprawdę człowieka do grobu wpędzić. Poza tym, chyba wolę sama się domyślać pewnych rzeczy i nie lubię po raz trzeci czytać wypowiedzi typu: "Ha! Ja wiedziałem, że ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz". Pewne sytuacje są koszmarnie naciągane. Nie podobało mi się również zakończenie paru wątków. Ale, jak wspomniałam, pewnie miałam zły tydzień, bo doskonale wiem, że to się może podobać. Widocznie potrzebowałam w tamtym okresie czasu bardziej naiwnych, "nawalankowych" serii.

Reasumując, Szyszka daje 50/50. "Death Note" albo zachwyci, albo nie. Ale warto zaryzykować, bo pierwszy tom jest naprawdę dobry i polecam mieć go w swojej kolekcji, choćby jako całkiem zgrabne opowiadanie. Uważam, że spokojnie można skończyć przygodę z tym tytułem już po pierwszym tomie z przekonaniem, że się świetny kawałek przeczytało. Nawet na upartego można uznać, że ma on "zakończenie w zawieszeniu", to znaczy można by poznać dalsze dzieje właściciela Notesu, ale wcale nie trzeba i wszystko po prostu pozostawić wyobraźni...

Joanna "Szyszka" Pastuszka


"Death Note"
Scenariusz: Tsugumi Ohba
Rysunki: Takeshi Obata
Liczba tomów: 12
Druk: czarno-biały
Wydawca japoński: Shueisha
Wydawca amerykański: VIZ Media
Wydawca polski: J.P.F.