Wolverine #41

 

T'Challa (znany lepiej jako Black Panther) z niepokojem patrzy, jak w Zwartheid (państwo sąsiadujące z Wakandą) szerzy się terror i głód. Nawet prezydent owego państwa, Mayamba, nie potrafi zasiać w swej ojczyźnie ziarenka porządku i pokoju. Jedyna nadzieja pozostaje w niemowlęcej córce Mayamby - jego następczyni, krytej za murami parlamentu Zwartheid. Panther postanawia pomóc przyjacielowi w przetransportowaniu córki za granice zrujnowanego afrykańskiego państwa. W tym celu T'Challa kontaktuje się z Avengersami, grupą najpotężniejszych herosów Ziemi. Do odebrania tytułowej "paczki" zgłasza się ochotnik. Rosomak.

Od dawna staram się pojąć sympatię, jaką komiksiarze darzą postać Wolverine'a. Nie jest żadną tajemnicą, że nie rozumiem jej wyjątkowości. Ot, kolejny napakowany heros, mający zwyczaj popadania w zwierzęcy szał, z którego zwykle nikt (poza nim) nie wychodzi żywy. Nawet niewyjaśniona tajemnica pochodzenia tejże persony nie może sprawić, by koncept Rosomaka w jakikolwiek sposób mnie zaciekawił. Właściwie śmiem rzec, że nie lubię Logana. Otóż wszystkiemu winna jest oficyna Marvel. Eksploatacja Logana na obrzeżach uniwersum 616 jest wręcz przeogromna. W przeciągu ostatnich 15 lat nie ma chyba takiej serii, w której Logana nie byłoby chociaż na jednym panelu. Jest to o tyle irytujące, co zabawne, gdyż w ten oto sposób niezwykle łatwo możemy stracić potencjał i idee stworzenia postaci, która z komiksu na komiks staje się papierowa, jednostajna, po prostu sztuczna.

Brakuje ostatnimi czasy dla Wolverine'a historii, które przedstawiłyby go jako postać nietypową. Już od dawien dawna Logan zostaje wykorzystywany do średnich historii, które są proste niczym konstrukcja cepa, którego drewniana rękojeść jest ozdobiona kształtnymi paniami i bezmyślnymi łotrami. A przecież można inaczej podejść do Rosomaka. Można przecież zrobić z nim ciekawą fabułę bez debilnie ubranych łotrów i skąpo ubranych panienek. Takim komiksem jest właśnie "Pakunek" Moore'a i Smitha.

Zapomnijcie o sterydach, tricepsach i silikonie. Stuart Moore rzuca Logana w sam wir problemów politycznych współczesnej Afryki. W chaosie bezsensownych konfliktów i demoralizacji młodzieży poprzez włączanie ich do armii, Wolverine musi za wszelką cenę ochronić życie dziewczynki. Aby tego dokonać, Rosomak będzie musiał stawić czoła egzotycznemu klimatowi, florze, faunie i generałowi Lao (opozycjoniście Malałby). Jednak mimo wszystko największym wrogiem Logana będzie.... on sam. A właściwie jego natura berserkera.

Wolverine Moore'a nie jest bezmyślną bestią myślącą instynktem, ale człowiekiem myślącym o dobru dziecka, które obiecał ocalić. Logan jako osoba zdeterminowana, dążąca do celu za wszelką cenę, twarda, ale ponadto emocjonalna i ludzka zyskuje o wiele większe zainteresowanie w odróżnieniu od Wolverine'a jako maszyny do zabijania.

Kiedyś spotkałem się z nieco nieprzemyślanym stwierdzeniem: "Nieważna jest fabuła historii, lecz to, jak scenarzysta chce nam ją przedstawić". Wolverine #41 nadaje sens tej tezie. Moore odwala wręcz doskonalą robotę, znajdując "złoty środek". W "The Package" nie znajdziecie wątku przewodniego, gdyż pisarz każdemu problemowi przeznacza odpowiednio wyrównany czas. I tak oto nie dość, że mamy ciekawie przedstawioną sylwetkę Logana to scenarzysta dopieszcza nas akcją na miarę "Samotnego Wilka i Szczenięcia" zmiksowaną z refleksją na temat obecnej sytuacji politycznej w krajach III Świata. Zestawmy finalnie aspekty scenariusza z foto-realistycznymi, monochromatycznymi panelami Smitha ozdobionymi wyjątkowo dobraną paletą barw, a dostaniemy mroczny, przygnębiający thriller, którego zwroty akcji nie pozwalają czuć się pewnym czytelnikowi aż do samego końca opowieści.

"The Package" polecam głównie anty-fanom Logana. Historię tą obnażono z wszelkich elementów, które drażniły mnie przy lekturze wcześniejszych przygód Rosomaka (patrz wyżej). W zamian postawiono na maksymalny realizm oraz niezwykle poważne nastawienie do przedstawienia głównej postaci, jej motywacji i siły charakteru. Lektura tegoż zeszytu powinna spodobać się sympatykom ciężkiego kina politycznego, tj. "Hotel Ruanda" czy "Głosy Niewinności". Dla koneserów historii obrazkowych natomiast jest to znak, że nadchodzącym projektom Stuarta Moore'a i C. P. Smith'a przyglądać się trzeba. Najbliższy przystanek to "Punisher X-Mas Special #1". Z pewnością wysiądę.

Michał "Chudy" Chudoliński

Wolverine #41
Data wydania: 26 kwiecień 2006 (USA)
Wydawnictwo: Marvel
Tytuł historii: The Package
Scenariusz: Stuart Moore
Rysunki, okładka, tuszownictwo i kolorystyka: C. P. Smith
Liternictwo: VC's Randy Gentile
Oprawa: Miękka
Papier: Kreda
Ilość stron: 34
Cena: $3,99