"Fullmetal Alchemist" tom 3

 

Beznadzieja. Tragedia. Nie wiem, co napisać, aby nie okazało się, że się powtarzam. Naprawdę, nie moja wina, że Hiromu Arakawa trzyma swoją mangę na przyzwoitym poziomie. Nie moja wina, że potrafi wciągnąć czytelnika w swoją opowieść i nie pozwala mu się nudzić aż do samego końca. Bracia Elric kontynuują swoją podróż w poszukiwaniu kamienia filozoficznego i zdaje się, że są coraz bliżej. Niestety, czy to los, czy też tajemnicze postaci o imionach siedmiu grzechów głównych, ciągle rzucają im kłody pod nogi, przez co ich poszukiwania obfitują w moc atrakcji, ku uciesze czytelnika.

Przyznać trzeba, że tomik ten jest trochę bardziej odprężający niż poprzednie tzn. jest w nim mniej wydarzeń szokujących, przygnębiających, mrocznych. Co oczywiście nie oznacza, że jest zły. Chodzi mi tylko o to, że równowaga poprzedniego tomiku, gdzie system przygnębić-rozweselić, zasmucić-podnieść na duchu, zaszokować-uspokoić sprawdził się znakomicie i nie wychylał się w żadną stronę, tutaj został odrobinę zachwiany. Za dużo tu pozytywnych zbiegów okoliczności. Spłonęła biblioteka. Tragedia? Niby tak, ale okazuje się, że pracująca w niej dziewczyna posiada zdolność zapamiętywania całych książek. Taki przypadków jest więcej, przez co opowieść między w rozdziałach dziesiątym i jedenastym staje się lekko przegadana, zabawna i owszem, ale jak dla mnie miejscami zbyt naciągana i starająca się rozbawić na siłę (np. pani bibliotekarka przywalona stosem książek). Za dużo tutaj wylewności i prężenia się Armstronga. To wszystko jest zabawne... do czasu. Później zaczyna męczyć i nadejście rozdziału dwunastego można powitać z wielką ulgą. Nie zrozumcie mnie źle, cały tomik i tak jest dobry, po prostu nie tak dobry jak wspaniały "Fullmetal Alchemist" #2. Pierwsza część tego tomu to mała wycieczka w przeszłość, w której bohaterowie odwiedzają swoje rodzinne strony. W tej opowieści czuć pozytywne odprężenie, wiatr przyjemnie muskający policzki, sympatię i przesiąknięte głębokimi emocjami wspomnienia. Bardzo miły i relaksujący postój w podróży. Jest gdzieś właśnie na początku taki kadr, na którym Al, Ed i pies Den leżą sobie w słońcu, ciszy - chwila relaksu. Wytchnienie, którego od dawna nie zaznali i chociaż nie zdawali sobie z tego sprawy, było to coś, czego potrzebowali.

W ostatnim rozdziale gdy spotykają tajemniczych oponentów, ten z numerem "66" opowiada bajkę o sobie. Jest ona całkiem krótka, bo zajmuje jedną stronę, ale jest a) bardzo psychodeliczna, a jednocześnie prosta b) wyśmienicie narysowana stylem, który mógłbym nazwać, karykatularno-strasznym. Naprawdę ta króciutka historyjka wewnątrz właściwej historii rzuca na kolana swoją odmiennością. Ha, policzyłem. Zajmuje dokładnie 4 kadry i jest opowiedziana w 7 niedużych dymkach. Czyste piękno! Poezja. (Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko znaleźć kogoś, kto potrafi malować i poprosić, aby namalował mi te 4 kadry na ścianie w odpowiednim powiększeniu.)

Co jeszcze rzuciło mi się w oczy, a czego wcześniej nie zauważyłem, to wiek bohaterów. Japończycy mają notoryczną skłonność do postaci niedorosłych, które jednak zmuszone są zmierzyć się z wieloma problemami, przy których niejeden dorosły załamałby ręce. Wydaje mi się, że może fascynuje ich ten młodzieńczy hart ducha i niezłomność woli, a może tak bardzo widoczne, prostolinijne rozumienie głębokich prawd życiowych. W każdym razie japońscy młokosi posiadający jakieś zdolności, tajemnicze siły itp. itd. zawsze potrafią się dopasować do otaczającego ich świata, znaleźć w nim swoje miejsce (często jest tak, że ten świat zostaje tak stworzony, aby oni nie musieli czuć się w nim wyobcowani). Z tego też powodu nie przychodzą im do głowy 'pewne' bzdurne pomysły. Jakie? Przenieśmy się na chwilę do Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie początkowo niecodzienne zdolności zdobywało się na drodze nieszczęśliwego wypadku. Młody Peter Parker, szkolny geniusz i popychadło zostaje ugryziony przez pająka... resztę historii znacie. On w otaczającym go świecie czuje się nieswojo, moce go przerażają, ludzie niekoniecznie akceptują i jedyne, co ten bardzo mądry człowiek jest w stanie w tej sytuacji wymyślić, to stworzyć sobie drugą tożsamość i patrolować miasto, będąc ubranym w śmieszne wdzianko, w Wiecznej i Niekończącej się Krucjacie Przeciwko Złu. Inteligent, Apostoł Dobra, który za cel życia obrał sobie walkę z wiatrakami. Dlatego kocham mangi, japońskie opowieści, w których zawsze jest skonkretyzowany cel, który nawet będąc absurdalnym jest tak przedstawiony, że istnieje szansa jego realizacji. A przynajmniej czytelnik daje się o tym przekonać. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że bohaterowie sukcesywnie się do tego, co jest powodem ich wędrówki, przybliżają. Zatem, całość zostanie w pewnym momencie, który nieustannie się zbliża, definitywnie rozstrzygnięta. Japończycy, w przeciwieństwie do Amerykanów, nie lubią posyłać zmutowanych bohaterów na bagna, aby tam dzień w dzień walczyli przy pomocy kamyczków z komarami licząc, że zmienią w ten sposób świat.

Bracia Elric są dobrzy w tym, co robią, są we właściwym miejscu, są także dobrzy. Nie dlatego, że muszą. Po prostu, jeśli mają możliwość udzielenia komuś pomocy, to to robią. Nie muszą bawić się w superpolicję, nie uważają, że ich obowiązkiem, misją jest czuwanie nad ludźmi. Czytelnikom przypadają zaś do gustu nie dlatego, że posiadają takie czy inne moce albo takie czy inne trykoty. Powód jest inny. Charakter, osobowość, styl, to, jak wiodą swoje życie naznaczone pewnym wydarzeniem. Za to ich (i w zasadzie wielu innych japońskich bohaterów) kocham. A Wy drodzy czytelnicy, CZYTAJCIE, bo dobrych mang nigdy za dużo.

Adrian "ffreak" Grabiński

"Fullmetal Alchemist" tom 3
Scenariusz: Arakawa Hiromu
Rysunki: Arakawa Hiromu
Tłumaczenie:
Wydawca: J.P.Fantastica
Data wydania: 09.2006
Wydawca oryginału: Shonen GanGan
Data wydania oryginału:
Liczba stron: 182
Format: B6
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: salony prasowe
Cena: 13,95 zł