Jarek Obważanek

Komiksowa kawa
Pałacowa masturbacja

Zawiodłem się srodze na naszych rodzimych autorkach komiksów. Dwóch konkretnie. Saneckiej i Resteckiej. Joannie i Sylwii. Pomysł miały dobry. Zrobić komiks na żywo w kawiarni przy okazji wernisażu plansz Resteckiej. Ale sposób realizacji pomysłu nie był już taki dobry. (Jest pierwszy dzień festiwalu w Łodzi. Akcja toczy się w lokalu na Placu Wolności - Cafe Wolność. Jedna ze scen toczy się również na samym Placu Wolności.)

W sumie nic nowego, takie rysowanie na żywo. Sam zabawiałem się tak pięć lat temu, gdy organizatorzy Festiwalu zaprosili zgromadzonych w Forum Fabricum do zilustrowania scenariusza Dennisa Wojdy. Historia co prawda była za długa, by ją zrealizować w ekspresowym tempie, ale zabawa była przednia. Patrząc z szerszej perspektywie mamy wylansowaną przez McClouda ideę komiksu 24-godzinnego, gdzie w zadanym czasie mają powstać od zera 24 plansze. Autor nie powinien przed rozpoczęciem czasu nawet mieć pomysłu na historię, nie mówiąc o gotowym scenariuszu.

Sanecka zawczasu przygotowała zarys fabuły. Napisała monolog wewnętrzny głównej bohaterki. Jak się później okazało, autorki przed imprezą miały nawet te teksty wstawione w pliki Photoshopa z gotowymi już przymglonymi rameczkami. Bo, jak się okazało przed godziną zero, to nie miał być komiks rysowany, tylko fotografowany. Ale to jeszcze jakoś by uszło. Restecka udowadniała nieraz, że potrafi z materiału zdjęciowego zrobić coś ciekawego. Jakoś go pomontować, pociapać farbkami.

Prawdziwym zgrzytem było to, że koniec końców to nie ona ten komiks zrobiła. Była co najwyżej, w filmowym rozumieniu, reżyserem. Bo za realizacją projektu stała osoba trzecia. I to w dodatku facet! Jan Worpus był, nadal używając filmowej nomenklatury, operatorem kamery, odpowiadał też za praktycznie całą postprodukcję. Najpierw zarejestrował na aparacie cyfrowym wszystkie ujęcia komiksu. Następnie wgrał je do laptopa, trochę popsuł i wstawił do owych plików z tekstami i zadymieniami. W trakcie fotografowania dziewczyny chodziły za nim, Restecka mówiła mu co ma uchwycić, udzielała jakichś rad odtwórcom głównych ról, a w czasie postprodukcji mówiła Worpusowi co i jak ma zrobić w Photoshopie.

Srodze mnie to zdarzenie rozczarowało. Przyszedłem zobaczyć, jak powstaje komiks na żywo według Resteckiej, a zobaczyłem, jak jakiś kompletnie nieznany mi facet wstawia zdjęcia do gotowych ramek! Cholernie interesujące.

Jarek Obważanek, 4.11.2006

Tytuł nie jest bynajmniej komentarzem do opisanej akcji w Cafe Wolność, lecz lapidarnym streszczeniem komiksu, który Sanecka z Restecką nadesłały na festiwalowy konkurs 2 lata temu (i w dodatku, z jakichś zupełnie nieznanych mi powodów, otrzymał trzecią nagrodę).