Osiedle Swoboda 6

Prawie półtora roku po ukazaniu się pierwszej części i niemal rok od poprzedniego zeszytu dostaliśmy w końcu 6 i ostatni zeszyt Osiedla Swoboda. Stało się to, na co czekały setki fanów od wielu miesięcy - Śledziu przedstawił konkluzję swojej najnowszej opowieści z Osiedla.

Na początek warto zaznaczyć, że świetnie wypada historia, w której stały zespół bohaterów został zepchnięty do roli postaci drugoplanowych, a ich miejsce zajęła miejska opowieść z osiedla. Moim zdaniem wyszło to tej mini serii na zdrowie, a w świat przedstawiony wprowadziło powiew świeżości. Mamy więc i bohaterów i złoczyńców, którzy odstają od profilu zwykłych mieszkańców polskich osiedli, ale musimy pamiętać, że wszyscy bohaterowie Osiedla Swoboda są na swój sposób oniryczni.

W 6 części historia gwałtowanie przyspiesza i jak przystało na skończone dzieło, następuje rozwiązanie akcji. Rozwiązanie w sekwencji brutalnych zdarzeń, których konkluzję stanowi zwyczajowe zwycięstwo dobra nad złem. Nie jest to jednak jedyne zakończenie, drugie z nich pozwala przywrócić proporcje na osiedlu i przypomina nam o naszych głównych bohaterach i ich przewodniej roli w serii. No i trzecie, które jest konkluzją polityczną, że walka z moherem ma sens. Częścią tej konkluzji jest tył okładki z kaczką w celowniku, a preludium do niej jest hipnotyczny przód okładki.

Moim zdaniem na zdrowie ostatniej części wyszły kolory Śledzia, które są bardziej żywe niż Mariana oraz doskonale dostosowują się do wymogów sytuacji. Cóż czekać tylko na kolejne dzieło gwiazdora naszego ryneczku komiksowego i mieć nadzieję, że nie każe na nie czekać fanom zbyt długo.

Obraz 6 zeszytu Osiedla Swoboda nie byłby pełen, gdybym pominął ostatnią część NKOTB KRL-a, który bardziej mnie przekonuje do tego stylu rysowania autora niż Liga i Karelki. Jest to taka przyjemna krotochwila na zakończenie, w której bawi przede wszystkim dynamiczna narracja pełna humoru.

Paweł "Timof" Timofiejuk