Carl Barks - Kaczy Artysta

 

Kto nie zna Wujka Sknerusa? Najbardziej znany kaczor w Kaczogrodzie żyje w swym skarbcu na wzgórzu, niejako ponad miastem. A, co najważniejsze, wśród swych ukochanych pieniędzy. Jako osoba niesamowicie bogata ma swe przyjemności, których my, maluczcy nigdy nie dostąpimy. "Nie jesteś biedny, jeśli od czasu do czasu możesz robić to na, co masz ochotę" - mówi. - "Ja lubię nurkować w moich pieniądzach niczym morświn i podrzucać je tak, by spadały mi na głowę." Obok niego możemy spotkać inne postaci - Gogusia, Diodaka, Braci Be, Magikę de Czar, Granita Forsanta, czy oczywiście siostrzeńców Donalda. Jednak Sknerus, jego przyjaciele, rodzina, wrogowie, jak i miasto, w którym żyje istnieją tylko dzięki jednemu człowiekowi.

Carl Barks urodził się w Merill, w Oregonie, na początku poprzedniego wieku, w 1901r (podobnie jak Walt Disney). Wychował się na, można by rzec, pustkowiu, gdyż była to oddalona o pół mili od najbliższych skupisk ludzkich farma rodziców. Natomiast do najbliższej szkoły, w której uczyło się dwanaścioro dzieci, miał mil dwie. Dodatkowo naukę utrudniała mu częściowa głuchota. Ta spowodowana była przebytą w dzieciństwie odrą i z czasem pogorszyła się do tego stopnia, iż jako człowiek dorosły był zmuszony nosić aparat słuchowy. Żył więc niejako samotnie, za towarzystwo mając jedynie zapracowanych rodziców i brata nie rozumiejącego jego fascynacji rysunkiem. A mały Carl rysował dużo. Tak daleko jak sięgały wspomnienia rysownika, zawsze miał ten wewnętrzny przymus tworzenia; początkowo tylko za pomocą znalezionego węgla drzewnego robił obrazki na ścianach, by później zacząć pracowicie ołówkiem zarysowywać czyste kartki. Niestety mieszkając na odludziu miał niewielkie szanse, by rozwinąć swą pasję, lub zrobić z nią coś konstruktywnego. Nie zmieniło się to nawet po tym, gdy w poszukiwaniu pracy Barksowie przenieśli się do Midland, bliżej torów kolejowych. Dla małego Carla żyjącego do tej pory niemalże w izolacji było to pierwsze spotkanie z wielkim światem; był zafascynowany jego różnorodnością, głównie kowbojami, ich pseudonimami, a nade wszystko fantastycznymi opowieściami. Niestety po pięciu latach brak środków do życia zmusił rodzinę do powrotu na farmę. Ogólnie rzecz biorąc, dzieciństwo Barksa nie przebiegała w wesołych warunkach, jednak miało się to jeszcze pogorszyć wraz z ważnym wydarzeniem w jego życiu.

Inspirujące ciężkie życie
Kiedy w wieku 15 lat ukończył szkołę, stanął przed typowym w takich chwilach pytaniem: co dalej? W jego przypadku, gdy najbliższa uczelnia leżała 5 mil od farmy, odpowiedź, choć trudna, narzucała się sama. Ciężką sytuację dodatkowo utrudniły niespodziewane okoliczności: śmierć matki oraz pogorszenie problemów ze słuchem. Wydawało się, że los sprzysiągł się przeciw niemu. Ostatecznie zamiast nauką zajął się pracą na farmie.

Wciąż tak, jak w dzieciństwie, każdą wolną chwilę, jaką udało mu się wygospodarować poświęcał na rysowanie. Wreszcie zaczął nad tym myśleć na poważnie i doszedł do wniosku, że skoro się nie uczy, to może w zamian rozwinąć swój warsztat artystyczny. W jego sytuacji jedynym wyjściem okazała się korespondencyjna szkoła rysowania "Landon School", która pomogła mu zrozumieć podstawy rysunku. Podobnie pomocne były samodzielnie dokonywane analizy niedzielnych odcinków pasków komiksowych i dzieł swych mistrzów - Winsora McCaya ("Little Nemo") i Fredericka Oppera ("Happy Hooligan"). Jednak przystąpienie USA do I Wojny Światowej spowodowało zarzucenie przez Barksa pracy zarobkowej. Za młody, by walczyć, mógł zarabiać na rodzinę na sąsiednich farmach, gdzie powstawały wakaty. Po latach określał owe prace jako "srogie i wymagające" i nie należy się dziwić, gdyż pozostawiały mu niewiele czasu dla siebie. Po czterech lekcjach musiał zrezygnować z kursu korespondencyjnego, z którego tak się cieszył. To wyrzeczenie zbyt wiele znaczyło dla nastoletniego Barksa; niespełna osiemnastoletni chłopak spakował się i w grudniu 1918r. z setką dolarów w kieszeni wyjechał z rodzinnej farmy do San Francisco. Miał nadzieję, że tam odmieni się jego niekorzystny los.

Początkowo nie były to prace, jakich oczekiwał, gdy opuszczał dom. Poczynając od pracy na farmie, poprzez drwala, tokarza, pracownika kolejowego, na drukarzu kończąc, Barks próbował się w wielu zawodach, lecz nigdzie nie zagrzał miejsca na stałe. Zdążył się ożenić i spłodzić dwójkę dzieci, kiedy wreszcie w 1928r. nawiązał dłuższą współpracę jako rysownik z magazynem "The Calgary Eye Opener".

Mówi się, że nic nie działa tak pobudzająco na artystę, jak ciężkie życie (które w przypadku Barksa poczucie humoru czyniło lżejszym) i trzeba przyznać, iż w stosunku do tego rysownika ta teoria się sprawdza. Chęć przyłączenia się do Skautów, a jednocześnie niemożność ze względu na warunki, w jakich się urodził zaowocowały w jego komiksach organizacją Młodych Skautów, do których należą siostrzeńcy. Najlepiej to jednak wypadło w przypadku samego Donalda. Wprowadzona przez Barksa do postaci cecha ciągłego poszukiwania pracy jest odbiciem okresu z życia autora, kiedy to skakał z zawodu do zawodu. Sam autor mówi, iż chciał, by postać bardziej przypominała to, co robimy: "Zawsze czułem się równie pechową osobą, co Donald, który jest ofiarą wielu różnych okoliczności. Ale tak naprawdę nie istnieje w USA osoba, która nie mogła by się z nim identyfikować. On jest wszystkim, on jest każdym; popełnia te same błędy, jakie i my popełniamy." A więc taki everyduck.

Stworzenie i zakaczanie Kaczogrodu
W czasie współpracy z magazynem, Barks zdążył się rozwieść, parę razy przeprowadzić i drugi raz ożenić (w 1954r. zrobił to trzeci raz). W 1934r. Walt Disney zaprezentował światu Kaczora Donalda, postać, którą Barks później twórczo rozwinął. Już w kolejnym roku po premierze postaci rysownik przeniósł się do Los Angeles, gdzie znalazł zatrudnienie w studiu Disneya. Jednak początki bywają ciężkie i nie było to stanowisko, o którym artysta mógłby marzyć. Była to zupełnie niewidoczna praca określana jako "in-betweener"; zajmował się on mianowicie rysowaniem klatki animacji pomiędzy dwiema już narysowanymi, by film był bardziej płynny. W efekcie końcowym dostrzegana była tylko praca animatorów, którzy po zrobieniu swej działki pozostawiali rzecz do wykończenia ludziom na takich stanowiskach, jakie miał właśnie Barks.

No cóż, na pewno była to lepsza praca niż te z wczesnego okresu jego życia (niby dostawał pieniądze za rysowanie), ale mało satysfakcjonująca. Rok później (1936) pokazał więc szefostwu pomysł kreskówki z Donaldem i udało mu się uzyskać przeniesienie. Od tego momentu miał się zajmować tworzeniem scenariuszy (już kolejnego roku powstali siostrzeńcy). Tam został sześć lat, jednak przez cały ten czas, mimo nadziei, nikt nie dał mu szansy na stworzenie czegoś własnego - zawsze musiał opowiadać o cudzych postaciach. Wreszcie w 1942r. odszedł, by założyć swój, nie związany z rysowaniem i najzupełniej prozaiczny interes - farmę kurczaków. Również w tym roku ukazał się komiks "Kaczor Donald znajduje złoto piratów" (współtworzył go Jack Hannah), który był pierwszym ze stajni Disneya, nie stanowiącym przedruku gazetowych pasków.

Przerwa nie trwała długo. Bardzo szybko Western Publishing, mający licencję Disneya na publikację komiksów z jego bohaterami podpisał z Carlem nową umowę. Dopiero z czasem Barks podjął tą pracę na pełen etat, natomiast pracował aż do 1966r., kiedy to w wieku 65 lat odszedł na emeryturę. To właśnie w tym okresie, w tych komiksach Barks rozbudował świat Donalda do stopnia znanego nam dzisiaj. Właśnie wtedy powstawały komiksy prezentujące nam po raz pierwszy m.in. sam Kaczogród, organizację Młodych Skautów, Gogusia, Diodaka i Wolframika, Magikę de Czar, Braci Be, Granita Forsanta, Johna Kwakerfellera oraz oczywiście Sknerusa (jego debiut odbył się w "Christmas on Bear Mountain"), a także jego skarbiec i szczęśliwą dziesięciocentówkę. To bogactwo świata Donalda wypłynęło z głowy Carla Barksa, który co prawda tworzył na podstawie cudzych pomysłów, ale nie bawiło go ich ślepe powielanie.

Na tym się nie skończyło; samym Donaldem też się zajął. "Bardzo rozszerzyłem jego charakter" - przyznał. Nie chciał go przedstawiać jako kłótliwego typa, lecz raczej kogoś, kogo można by polubić, z kim można by się identyfikować. Jak sam mówił, patrzył na kaczki raczej, jak na karykaturę naszego, ludzkiego życia. Ostatecznie "uczyniłem go sympatycznym." - mówił. - "Czasem był przeciwnikiem, często naprawdę dobrym gościem, a zawsze popełniającym błędy przeciętnym człowiekiem i sądzę, że to jest jeden z powodów, za które ludzie lubią tego kaczora."

Takie komiksy musiały się wyróżniać na tle pozostałych, które były ledwie powtórzeniem tego, co wymyślił Walt Disney. Tak się stało; okres pracy Barksa przypadał na czas, kiedy poszanowanie studia dla twórców było znikome i ograniczało się tylko do comiesięcznej wypłaty. Minimum nie stanowiło nawet podpisywanie prac nazwiskiem autorów. Teoretycznie więc wszyscy pracowali anonimowo i żaden z czytelników nie wiedział, kto tworzył dany komiks. Jednak prace Barksa miały swój zauważalny rys - tworzenie świata wokół bohaterów, rozbudowywanie tych już znanych, czy też niewielkie satyryczne odniesienia do naszej rzeczywistości tworzyły wizerunek twórcy coraz częściej określanego przez czytelników mianem Dobrego Artysty, lub nawet Dobrego Kaczego Artysty. Coraz więcej osób rozpoznawało i chwaliło komiksy Barksa pomimo tego, że publikowane były anonimowo wśród anonimowych prac. Ale Ameryka nie jest takim pięknym krajem, jak to opisują - zasypywany listami od fanów Western Publishing nie zająknął się ani słowem o ich dużej liczbie. Barks tworzył i zarabiał dla firmy pieniądze, ta natomiast uznała, iż skoro taki system działa, przynosząc profity, nie warto wprowadzać w nim niepotrzebnych zmian. Tak by to pewnie trwało do emerytury artysty, gdyby nie inicjatywa jednego z fanów, Malcolma Willitsa, który to w 1957r. zdobył dane Barksa, po czym rozpowszechnił je wśród kaczkofanów.

Do owej licznej rzeszy fanów należały także przyszłe tuzy show-bussinesu - George Lucas i Steven Spielberg. Barks w swych komiksach lubił opuszczać Kaczogród, by wyprawić swe kaczki w egzotyczne podróże, do czego pretekstem był zwykle jakiś skarb i błyszczące chęcią posiadania oczy Sknerusa. Właśnie tego typu komiksy zainspirowały Spielberga (wymienia on szczególnie "The Prize of Pizarro", historię zamieszczoną w dwudziestym szóstym numerze serii o Wujku Sknerusie) do stworzenia w swych filmach znanych nam wszystkim scen ucieczek przed pułapkami. Chodzi tu oczywiście o trylogię z Indianą Jonesem w roli głównej.

Mieszkańcy Kaczogrodu w nowej wizji
Jak już było powiedziane, Barks przeszedł na emeryturę w 1966r, by do 1974r. zrezygnować już całkowicie z tworzenia komiksów. Natomiast zawsze interesował się malarstwem i wreszcie zachwycony tym, co robi jego trzecia żona, malarka pejzaży Margaret Wynnfred Williams, używająca pseudonimu Garé, zdecydował się na kurs malarstwa. Lubił malować m.in. piękne kobiety i kaczki, jednak, jak się okazało, to wciąż kaczki miały mu przynieść sławę.

Po prośbie jednego z fanów podpartą sumą 150$ za jeden obraz Barks zaczął tworzyć olejne obrazy przedstawiające okładki i sceny z jego najbardziej znanych komiksów. Wszyscy byli zadowoleni: fani, którzy dostawali swych bohaterów w zupełnie nowym ujęciu do zawieszenia na ścianie; Barks, który wciąż tworzył; Disney, który udostępnił licencję, dostając za to pieniądze. Nieświadomy, jak wiele jego prace mogą być warte, artysta wyceniał je na około 200 dolarów w nadziei, iż odstraszy wciąż zgłaszających się fanów. Nic z tego, chętnych, którzy widzieli dokonania Barksa, przybywało. Natomiast osoby, które weszły w posiadanie obrazów artysty, mogły sprzedać je o wiele drożej, gdyż cena wciąż rosła. Natomiast wręcz skoczyła, gdy Disney cofnął licencję z powodu jednego z fanów, który skopiował obraz i chciał go sprzedać na konwencie komiksowym. Co ciekawe, Barks nawet wtedy nie zrezygnował z malowania kaczek. Jednak tym razem były to obrazy przedstawiające sławne postaci z historii, lub literatury nie jako ludzi, lecz właśnie kaczki. Trwało to do momentu, kiedy wywalczono dla Barksa drugą licencję - od 1982r. ponownie zaczął przedstawiać postacie Disneyowskie w swych obrazach. Obecnie cena za każdy z tych obrazów wciąż rośnie, przekraczając już sumę 100 tysięcy dolarów. Do czasu wycofania pierwszej licencji istniało 122 obrazów, ile jest obecnie - trudno powiedzieć.

W sześćdziesiątą rocznicę narodzin Kaczora Donalda, Carl Barks po zdobyciu pierwszego w swym życiu paszportu, wybrał się w promocyjną podróż do Europy, odwiedzając wśród jedenastu krajów także Polskę (o czym można przeczytać w "Kaczorze Donaldzie" 6-7/1994). Natomiast w rocznicę siedemdziesiątą zastąpił go Vicar.

Carl Barks nie mógł już tego zrobić, gdyż chorował na białaczkę. Zdiagnozowano ją w 1999r. i natychmiast poddano artystę leczeniu. Jednak mimo chemioterapii, zmarł w szpitalu w sierpniu 2000r. Żył 99 lat.

Damian "hans" Handzelewicz

Źródła:
http://www.cbarks.dk/indexint.htm
IMDb
http://www.carl-barks.net/
Wikipedia