Kwestia czasu

 

Na rynku istnieje wiele komiksów fantastycznych. Tematyka to nośna i dająca autorom pole do popisu, a także możliwość puszczenia wodzy wyobraźni. Pewną część z tej kategorii stanowią komiksy należące do podgatunku określanego mianem fantastyki naukowej. Wśród nich jeszcze mniej jest komiksów, które silny nacisk kładą na słowo "naukowy", a już zupełnie niewiele jest dzieł, które można określić mianem wybitnych w tej kategorii. Jednym z takich komiksów jest bez wątpienia "Kwestia czasu" Juana Gimeneza.

Komiks ten, a ściślej rzecz biorąc zbiór nowel, został wydany w Polsce w odcinkach w magazynie "Komiks". Miało to miejsce w numerze 3/1992, 4/1992 oraz 2/1993. Nad opowieściami wchodzącymi w skład "Kwestii czasu" Gimenez pracował w latach 1982 - 84. W roku 1985 komiks jako całość, oczywiście po hiszpańsku, ukazał się pod tytułem "Cuestion de tiempo" w Argentynie. Następnie nakładem wydawnictwa Albin Michel w 1987 r., jako "Titania", trafił do Francji. Istnieje także wydanie niemieckie i hiszpańskie "Kwestii czasu". Niestety polskie wydanie, nie dość że zostało pocięte na kawałki, to przede wszystkim zostało okrojone o kilka epizodów, najprawdopodobniej ze względu na śmiałe sceny nagości.

Jak sama nazwa wskazuje, tematem przewodnim albumu jest czas. Gimenez podszedł do tematu w sposób chyba najlepszy z możliwych. Nie poszedł w banał, ale także nie przeładował komiksu długimi opisami ani nagromadzeniem terminologii naukowej. Przy tym, poszczególne historie zachowują spójność, lekkość i przejrzystość. Jedne są refleksyjne, inne zabawne. Wszystkie natomiast są wciągające i zapadające na długo w pamięć. Przyjrzyjmy się zatem poszczególnym epizodom z tych, które dane nam było poznać.

Majsterkowanie
(8 stron)

To pierwszy chronologicznie epizod, który pojawił się w "Komiksie". Historia opowiada o naukowcu, który próbuje przenieść się w czasie dzięki samodzielnie skonstruowanemu urządzeniu. Zupełnie przypadkowo udaje mu się dokonać tego wyczynu, aczkolwiek efekt jest zgoła nieoczekiwany. Widać w tym epizodzie element, który wyraźnie będzie można dostrzec w następnym opowiadaniu - wspólny łącznik pomiędzy różnymi punktami w czasoprzestrzeni, dzięki któremu podróż w czasie jest możliwa. Takim łącznikiem jest tutaj żona naukowca - Carmen, która pojawia się w dwóch "czasach", w których "ląduje" naukowiec. Całość opowiedziana jest z przymrużeniem oka i do końca nie wiadomo czy bohater rzeczywiście odbył tę podróż czy też była ona jedynie wytworem jego bujnej wyobraźni. Świadczyć o tym może chociażby rozmowa między naukowcem, a Carmen w momencie, gdy ten dryfując w próżni, niechybnie rozbije się o pojazd kosmiczny. Kwestię tę autor pozostawił do rozstrzygnięcia czytelnikom.

Entropia 1
(8 stron)

To bodaj najtrudniejszy ze wszystkich epizodów. Jak wspomniałem powyżej, pomysł historii zasadza się na swoistym "łączniku" między różnymi punktami w czasoprzestrzeni, z tym że tutaj tych łączników jest o wiele więcej niż w poprzednim komiksie. Nowelka opowiada równolegle o locie i awarii amerykańskiego bombowca B-17 z II Wojny Światowej i jednocześnie o takim samym locie i takiej samej awarii statku kosmicznego, najprawdopodobniej w odległej przyszłości. W obu przypadkach wszystko jest właściwie identyczne - poczynając od toczonych przez pilotów rozmów, przez taką samą awarię, na nazwach obu maszyn kończąc ("Big Pig"). Splot tych wydarzeń prowadzi do zaburzenia w czasoprzestrzeni, co powoduje "przeniknięcie" statków między czasami. W połączeniu z tytułem, historię tę odczytać można jako swoistą teorię na temat podróży w czasie. Autor zdaje się bowiem wskazywać, że im więcej jest identycznych stanów odniesienia, im więcej zbiegów okoliczności w różnych czasach, tym prawdopodobieństwo przeniknięcia do innego czasu jest większe. Warto jeszcze zwrócić uwagę na prosty, ale jakże trafny, zabieg formalny. Otóż kadry opowiadające o wydarzeniach w czasie II Wojny Światowej narysowane są prostokątnie, natomiast kadry tyczące się wydarzeń w przyszłości są przedstawione owalnie. Chwyt ten ułatwia znacznie rozeznanie się o jaki czas chodzi, a ponadto daje niezły efekt wizualny w momencie wspomnianego "przenikania się".

8 i 1/2
(8 stron)

Tym razem tytuł, mimo oczywistego skojarzenia z tytułem filmu Felliniego, nie wydaje się mieć jakiegokolwiek znaczenia dla fabuły opowiadania. Także oś przewodnia komiksu jest inna. Tym razem jest nią nie tyle podróż w czasie, co możliwość zatrzymywania czasu. Bohaterem jest niejaki Rock Murphy, będący nieludzko wręcz szybkim rewolwerowcem. Co sprawia, że jest aż tak szybki? W kontekście tego co napisałem powyżej, nietrudno się chyba domyślić.

 

 

Chronologia
(8 stron)

Kolejny epizod to ciekawy przykład na względność czasu, będącą następstwem hipotetycznych podróży w czasie. Komiks opowiada o grupie naukowców, którzy w bliżej nieokreślonej przyszłości odkrywają świątynię, na pierwszy rzut oka przypominającą perską lub asyryjską. Jednocześnie córka naukowca ma odbyć podróż w przeszłość, do czasów gdy owa świątynia była budowana. Splot wydarzeń powoduje, że naukowcy odkrywają przypadkowo sarkofag królowej, która okazuje się z pozoru kimś zgoła nieoczekiwanym.

Pozostałość
(4 strony)

Epizod ten jest diametralnie odmienny od pozostałych. Nie ma tu fabuły w ścisłym tego słowa znaczeniu. Nie ma tu także fantastyki i nauki, a przynajmniej nie jest to motywem przewodnim tego krótkiego komiksu. Nie ma też podróży w czasie. Jest za to refleksja nad innym obliczem czasu - nad przemijaniem i kruchością wszystkiego, co ożywione i nieożywione w obliczu nieubłaganego upływu czasu. Jednakże ostatnia plansza komiksu przynosi odrobinę światła w ponurą wymowę całości. Mimo że życie jest kruche, to jednak na przekór wszystkiemu wciąż się odnawia.

Od strony wizualnej "Kwestia czasu" to majstersztyk. Jeżeli ktoś uważa, że Metabaroni to szczyt umiejętności graficznych autora, to jest w błędzie. W latach 80 Gimenez rysował z pewnością jeszcze lepiej niż obecnie. Widać to dobitnie w "Kwestii czasu". Pierwsze co rzuca się w oczy to niesłychana dbałość o detale i rozmach prezentowanej wizji. Tak jak w Metabaronach, tak i w "Kwestii czasu" Gimenez umiłował sobie zwłaszcza odzwierciedlanie w pieczołowity sposób wszelkich urządzeń: czy będą to rewolwery, samoloty (prawdziwe lub wymyślone), pojazdy, budowle, kable czy wiele innych. Tutaj nie sposób przejść obojętnie obok choćby jednego kadru. Nie można także zapominać, że autor jest mistrzem akwareli. Kolor przez niego kładziony to jeden z najlepszych przykładów jak powinien prezentować się kolor w komiksie. Wszystkie barwy są chłodne, lecz przez to stają się bardziej wiarygodne.

"Kwestią czasu" Gimenez udowadnia, że jest nie tylko wybitnym rysownikiem komiksowym, ale także świetnym scenarzystą. Łącząc wizje czysto fantastyczne z podstawami nauki sprawia, że oprócz dostarczania czystej przyjemności z lektury, "Kwestia czasu" pobudza także czytelnika do samodzielnego zastanowienia się nad konsekwencjami manipulowania czasem. Gimenez jest tym dla komiksu, kim Lem dla literatury.

Miejmy nadzieję, że któreś wydawnictwo sprawi w końcu niespodziankę czytelnikom i zaprezentuje pełne wydanie w albumie nie tylko "Kwestii czasu", ale także innych dzieł Juana Gimeneza.

Piotr "wilk" Skonieczny

 

1 miara nieokreśloności, chaotyczności, stopnia nieuporządkowania, W. Kopaliński: Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1990.