Ucieczka do świata komiksu

Michael Chabon
" The Amazing Adventures of Kavalier & Clay"

 

Michael Chabon jest w Polsce znany głównie jako autor sfilmowanej powieści "Cudowni chłopcy". Mało kto u nas wie, że w dorobku tego artysty znajduje się kilka pozycji, które obowiązkowo powinny zainteresować miłośników komiksu. Zacznijmy od tego, iż Chabon jest współtwórcą scenariusza "Spider-Mana 2", a według dochodzących zza oceanu wieści ma też popełnić skrypt do trzeciej części. Opracował pierwotny zarys fabuły filmu "X-Men", z którego wiele pomysłów znalazło się w ostatecznej wersji (m.in. patent, aby widzowie oglądali środowisko mutantów oczami Wolverine'a). No i - last but not least - Michael Chabon napisał znakomitą, uhonorowaną nagrodą Pulitzera powieść "The Amazing Adventures of Kavalier & Clay" - fikcyjny paradokument o dwóch komiksowych artystach.

Tytułowi bohaterowie, Joe Kavalier i Sam Clay, to autorzy serialu "The Escapist" (Sam zajmował się scenariuszem, a Joe rysunkami). Tytułowy superheros (po polsku nazwać go można Uciekinierem), dysponując nadludzkimi mocami, potrafił wyrwać się z każdego więzienia, walczył też - jakżeby inaczej - o wolność w imieniu uciskanych i prześladowanych. Pierwsze odcinki "The Escapist" ukazały się w 1940 roku. Rzecz z miejsca stała się bestsellerem, który omal nie odebrał palmy pierwszeństwa "Supermanowi". Dla Joego jednak rysowanie przygód Uciekiniera stanowiło coś więcej, niż sposób na uzyskanie sławy i pieniędzy - Kavalier na kartach swojej obrazkowej serii toczył prywatną wojnę z Niemcami, którzy prześladowali jego rodzinę w okupowanej Pradze. Żaden superbohater nie był w stanie uratować jego bliskich...

Komiks jako sposób na odreagowanie wojennej traumy i okrucieństwa Holocaustu... Czy my tego skądś nie znamy? Owszem, zabieg ten ma prawo kojarzyć się z "Maus" Arta Spiegelmana. O ile jednak obydwie części "mysiego" dramatu inspirowane były prawdziwymi wydarzeniami, o tyle w przypadku "The Escapist" mamy do czynienia z wielopiętrową fikcją: Uciekiniera wymyślił Joe Kavalier, tego ostatniego zaś powołał do życia Michael Chabon. Dla Spiegelmana "Maus" to próba pogodzenia się z przeszłością poprzez wierne odwzorowanie wydarzeń z życia ojca - mimo zwierzęcej metafory autor dokłada starań, aby opowiedzieć wszystko "tak, jak było". Bohater "The Amazing Adventures..." natomiast podąża dokładnie w przeciwną stronę. Ucieka od rzeczywistości w krainę superbohaterskiej fanfaronady. Nie przynosi mu to jednak ukojenia; im zajadlej Uciekinier gromi hitlerowców, tym bardziej Joe miota się w poczuciu bezsilności. Co z tego, że na obrazkach Niemcy przegrywają, skoro tak naprawdę nie istnieje żaden superheros, który mógłby im się przeciwstawić? Cherlawy artysta najchętniej sam przywdziałby kolorowy kostium i ruszył na wojnę, gdyby tylko było to możliwe. Niestety, jedyne, co jest w stanie zrobić, to rysować coraz więcej - i ta obsesja omal nie doprowadza go do psychicznego wyniszczenia.

Od razu uprzedzam: myliłby się ten, kto odczytywałby "Niesamowite przygody..." wyłącznie jako kolejną łzawą opowieść o martyrologii Żydów. Owszem, tragedia rodziny Kavalierów stanowi jeden z istotnych wątków książki, tak naprawdę jednak tematyczny środek ciężkości leży zupełnie gdzie indziej. "Kavalier & Clay" to przede wszystkim fascynująca, rozbudowana, monumentalna saga o narodzinach i pierwszych, heroicznych latach amerykańskiego komiksu. Choć - przypomnę - historia, jaką snuje Michael Chabon, jest całkowicie fikcyjna, pojawiają się tu i ówdzie autentyczne postacie zarówno z obrazkowej branży (m.in. Stan Lee, Joe Simon, Will Eisner), jak i spoza niej (Salvadore Dali, Orson Welles). Nie brakuje też odniesień do prawdziwych wydarzeń (m.in. procesy o plagiat, jakie wydawnictwo National Periodicals wytaczało konkurencji w latach 40.; a także histeria rozpętana dekadę później przez doktora Frederica Werthama). Obeznani z tematem czytelnicy znajdą też dla siebie kilka zabawnych perełeczek. Gdy np. Joe Kavalier i Sam Clay wymyślają swojego bohatera, długo dyskutują nad tym, jak powinien wyglądać i jaki przydomek nosić. Rzucają różne propozycje: może by ubrać go w kostium sokoła (Hawkman) albo rosomaka (Wolverine)? I obydwaj dochodzą do wniosku: "Eee, to się nie przyjmie".

Podczas lektury "The Amazing Adventures..." dość szybko odkryć można, iż Chabon wzorował postacie Joego i Sama na autentycznych klasykach komiksu. Przy czym chodzi o podobieństwa zarówno artystycznej, jak i biograficznej natury. Genialny scenarzysta, spod pióra którego wypłynęły tysiące fantastycznych historii, ma w sobie wiele z Jerry'ego Siegela i Billa Fingera, dość jednoznacznie też (choć to nie ta epoka!) kojarzy się ze Stanem Lee - między innymi za sprawą skróconego nazwiska. Sam Clay bowiem przyszedł na świat jako Sammy Klayman, Lee zaś - jako Stanley Lieber. Z kolei w osobie Joego Kavaliera odnaleźć można nawiązania do co najmniej kilku rysowników: inicjały wskazują na Jacka Kirby'ego (Jacob Kurtzberg), zainteresowanie magią i wyczynami Houdiniego - na Jima Steranko (rysownik "Nicka Fury'ego" w latach 50. występował na scenie jako tzw. "escape artist"), liczne innowacje zaś przywodzą na myśl przede wszystkim Willa Eisnera.

W ujęciu Michaela Chabona Kavalier jawi się jako ten Józef Andryszek z "Historii kina w Popielawach", który wymyślił maszynę do robienia filmów na długo przed braćmi Lumiére. Na okładce pierwszego numeru "The Escapist" (styczeń 1940) główny bohater wali w szczękę Adolfa Hitlera - Kapitan Ameryka w swoim premierowym zeszycie robi to samo dopiero ponad rok później (marzec 1941). Joe jest prekursorem rozmaitych formalnych zabaw, umieszcza m.in. tytuły historii jako elementy tła (tego typu zabieg znany jest w komiksowym żargonie jako "Eisnerian titles"). On także już w latach 50. narysował prawdziwą "graphic novel" (dla porównania: "A Contract With God" Eisnera, który uchodzi za pierwszą produkcję tego typu, ujrzał światło dzienne w 1978 roku).

Oczywiście gdyby cała książka sprowadzała się tylko do tego rodzaju sztuczek, nie zainteresowałaby nikogo poza garstką entuzjastów. Na szczęście "The Amazing Adventures of Kavalier & Clay" to przede wszystkim świetnie napisane czytadło (nie bez przyczyny Chabona obwołano następcą Johna Irvinga), którego bohaterowie przechodzą mnóstwo perypetii, nie gorszych niż awantury Uciekiniera. Joe przeżywa pierwsze sercowe uniesienia u boku pięknej, ekscentrycznej artystki Rosy Saks, Sam z kolei wikła się w homoseksualny romans z przystojnym aktorem Tracym Baconem. Sporo miejsca zajmuje też wątek wojskowej służby Kavaliera (podczas wojny rysownik dostaje przydział w bazie za kręgiem polarnym; pewnej nocy wskutek zatrucia tlenkiem węgla ginie niemal cała załoga, a przy życiu zostają tylko: Joe, pewien na wpół obłąkany pilot i jeden pies - takiego kawałka prozy nie powstydziłby się sam Stephen King!). Wszystkie życiowe doświadczenia głównych postaci można potem zaobserwować w ich twórczości (rysowana przez Joego Luna Moth, Księżycowa Ćma, stanowi wierne odwzorowanie Rosy) i przemyśleniach (Sam odnajduje wiele podobieństw pomiędzy żyjącymi w ukryciu homoseksualistami i używającymi podwójnej tożsamości superbohaterami). Tak naprawdę bowiem, mimo licznych dygresji, w centrum uwagi Michaela Chabona pozostaje niezmiennie owo wspaniałe, wciąż niedoceniane brzydkie kaczątko współczesnej popkultury: komiks. Swoją znakomitą książką autor składa hołd wszystkim artystom, którzy przez lata nie szczędzili sił, aby tworzyć ów "chwalebny chłam" ("glorious garbage" - rewelacyjne określenie Gerarda Jonesa i Willa Jacobsa).

Chabon zostawia Joego, Sama i Rosę w niezbyt szczęśliwej sytuacji. Akcja kończy się bowiem w roku 1954, gdy w Ameryce w najlepsze szaleje doktor Wertham, wydawnictwa plajtują jedno po drugim, historyjki obrazkowe palone są na stosach, a ich autorów przesłuchuje senacka komisja. Wbrew pozorom jednak z końcowych stron powieści przebija optymizm - owszem, Złoty Wiek ery superbohaterów skończył się bezpowrotnie, już za chwilę jednak z okładki czwartego numeru "Showcase" (październik 1956) wyskoczy Flash, dając tym samym początek Wiekowi Srebrnemu. A cała wokółkomiksowa ekscytacja wybuchnie na nowo, ze zdwojoną energią.

Gdzie wtedy będą twórcy Uciekiniera? Jakie jeszcze znakomite opowieści uda im się opublikować? Na razie możemy to sobie tylko wyobrażać, zakończenie książki jest jednak na tyle otwarte, że aż prosi się o kontynuację. I nie jest wykluczone, że takowa powstanie, jako że Michael Chabon jakoś nie ma ochoty rozstawać się z Kavalierem i Clayem. Mimo iż - podkreślę to raz jeszcze - opowieść o ich losach to kompletna fikcja, autor co jakiś czas przedstawia "dowody", że jego bohaterowie istnieli naprawdę. Na stronie www.michaelchabon.com znajdziecie m.in. "reprodukcję" okładki pierwszego numeru "The Escapist". Niedawno zaś wydawnictwo Dark Horse wypuściło antologię obrazkowych nowelek z Uciekinierem. Scenariusz do wszystkich napisał oczywiście Chabon. I to jest jeszcze jeden powód, dla którego miłośnicy komiksu powinni zapamiętać to nazwisko. Ten facet jeszcze niejednym nas zaskoczy! Miejmy nadzieję, że podobnie jak w przypadku "The Amazing Adventures of Kavalier & Clay" efekt będzie wart Pulitzera.

Krzysztof "KoLec" Lipka - Chudzik

"The Amazing Adventures of Kavalier & Clay"
Autor: Michael Chabon
Wydawca: Random House (wersja harcover), Picador (wersja paperback)*
Data wydania: 2000 (hardcover), 2001 (paperback)
Liczba stron: 639
Oprawa: miękka
Cena (w Polsce): 48 zł

* - korzystałem z brytyjskiego reprintu, opublikowanego przez Fourth Estate w 2001 roku